Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Mateusz Czarnecki

Jeśli Brzęczek widzi pozytywy, to chyba żyje w alternatywnej rzeczywistości. Wnioski po meczu z Czechami

Autor: Mariusz Bielski
2018-11-16 16:30:00

To już czwarty mecz z rzędu, po którym chcielibyśmy, aby większość pomeczowych wniosków stanowiły pozytywy, ale nie zamierzamy Was okłamywać. Czwarty, ponieważ nie wliczamy remisu 1:1 z Włochami na start Ligi Narodów, gdyż wtedy zaprezentowaliśmy się naprawdę przyzwoicie. Tylko, że potem było już tylko gorzej i gorzej. Cóż, coraz bardziej odnosimy wrażenie, że znaleźliśmy się w czarnej dupie i zaczęliśmy się w niej urządzać.

Kamiński jest zbyt grzeczny

Można było się tego spodziewać, że po odstrzeleniu – całkiem słusznym – Michała Pazdana z kadry  jednocześnie będziemy mieli problem z dobraniem Glikowi dobrego partnera. Po wczorajszym meczu z Czechami wydaje się, że kto jak kto, ale nie powinien być nim Marcin Kamiński. I już nawet pomińmy fakt, że facet zatrzymał się w rozwoju w momencie wyprowadzki z Ekstraklasy. On po prostu nie ma za grosz pewności siebie. Nawet przy wyprowadzaniu piłki bywał nerwowy, choć to zawsze był jego atut. Wczoraj dawał więc przeciwnikom objeżdżać się koncertowo, trochę jakby zupełnie mu to nie przeszkadzało. Jakby po prostu chciał, by 90 minut możliwie najszybciej dobiegło końca. Momentami mieliśmy wrażenie, że przy następnej akcji po prostu podejdzie do losowego przeciwnika i powie mu: „Pan do polskiego pola karnego? To tędy, zapraszam!”. Gdyby Jankto czy inny Vydra zasugerował mu: „Chłopaczku, weź no się odsuń, bo mi bramkę zasłaniasz”, to też po prostu spuściłby głowę i odszedł na bok. Jeśli więc Kamiński wzbudza zaledwie wzruszenie ramion u przeciwników, zastanawia się kiedy ma doskoczyć do rywala, a w tym czasie on go objeżdża, trudno sobie wyobrazić, by w przyszłości Jerzy Brzęczek ochoczo na niego stawiał. A Wilusz siedzi w Rosji i zawija w te sreberka...

***

Rotacje nas gubią

Myślę, że powinniśmy budować drużynę od tyłu. To znaczy najpierw umocnić defensywę, potem wypracować skuteczne wychodzenie z kontrami i dopiero wtedy ewentualnie możemy pomyśleć o szlifowaniu gry pozycyjnej – mówił po meczu Robert Lewandowski i trudno się z nim nie zgodzić, szczególnie w pierwszej z poruszonych kwestii. Tymczasem to właśnie w tyłach mamy najmniej stabilizacji, gdzie personalia rotują się jak kulki w totolotku. Zobaczmy:

  • Obrona z Włochami (1): Fabiański – Reca, Bednarek, Glik, Bereszyński
  • Obrona z Portugalią (1): Szczęsny – Reca, Kamiński, Glik, Kędziora
  • Obrona z Portugalią (2): Fabiański – Jędrzejczyk, Bednarek, Glik, Bereszyński
  • Obrona z Włochami (2): Szczęsny – Reca, Bednarek, Glik, Bereszyński
  • Obrona z Czechami: Skorupski – Bereszyński, Bednarek, Kamiński, Kędziora

Tak na chłopską logikę – jakim cudem my mamy być solidni w obronie, wypracować jakieś schematy i ściśle się ich trzymać, skoro z meczu na mecz zmienia drastycznie zmienia się formacja obronna. Poszukiwania najlepszej wersji? Wydaje nam się, że po jednym meczu i kolejnych rotacjach będziemy się tylko kręcić wiecznie w błędnym kole. Za każdym razem inny golkiper za plecami obrońców to również problem, ponieważ wszyscy różnią się od siebie pod względem stylu bronienia, nawet charakterologicznie są od siebie daleko. Przy okazji, biorąc pod uwagę te zmiany  w bramce, szwankuje komunikacja, ponieważ zawodnicy nie są przyzwyczajeni do wzajemnej gry. Czyli reasumując – w obronie mamy jeden wielki burdel bez gospodyni.

***

Frankowski największym wygranym?

Cholera, sami nie wiemy co o tym sądzić. Z jednej strony cieszymy się, że zawodnik Jagiellonii całkiem nieźle zaprezentował się na tle Czechów. Robił sporo wiatru, potrafił się urwać spod krycia, był bardzo aktywny. I z drugiej strony też mógł się podobać, bo zdarzało mu się skasować groźną kontrę. Widać było, że czuje się pewnie. W sumie mało brakowało, a zanotowałby asystę, kiedy do akcji wkroczył on:

Poza tym miał jeszcze jeden większy przebłysk, gdy w 9. minucie rozpoczął akcję, zakończoną strzałem Klicha.

A czemu jednocześnie nieco się martwimy w tych okolicznościach? Jakkolwiek spojrzeć, najlepszym Polakiem na boisku został gość, który od paru lat ma problemy z efektownością i regularnością w Ekstraklasie i z wonderkida powoli zamienia się w solidnego ligowca. Niezbyt dobrze świadczy to o jego boiskowych kolegach, nie sądzicie?

***

Brzęczek zaklina rzeczywistość

Może wczorajszy mecz nie był aż tak nudny, aby zasypiać na stojąco, ale daleko mu było do idealnego. Pal sześć rangę towarzyską, mamy na myśli same boiskowe wydarzenia. I w tym kontekście zastanawiamy się – czy nasz selekcjoner żyje w jakiejś alternatywnej rzeczywistości? Czy oglądał inny mecz? A może w Gdańsku jest zbyt wygodna ławka trenerska, przez co przyciął komara i coś mu się przyśniło. – Nie jestem zadowolony z efektów, jakie mamy, ale po dzisiejszym meczu jestem pozytywnie nastawiony i spokojny o to, że ta reprezentacja będzie skuteczna – mówił w wywiadzie tuż po ostatnim gwizdku. Odważna, coby nie powiedzieć - szalona teza. Bo niby na podstawie czego Brzęczek odniósł z te pozytywne wrażenia? Okej, przycisnęliśmy naszych sąsiadów na kilka chwil w drugiej połowie, tylko co z tego było? Ile klarownych sytuacji sobie wypracowaliśmy? Wiecie, takich, w których walnięcie sztuki to był absolutny mus, a nasz zawodnik miał dużo miejsca i czasu, by przygotować się do strzału? Ano jedną, tę Lewego. Poza tym nie dawaliśmy praktycznie żadnych konkretów pod bramką rywala. – Po straconej bramce pokazaliśmy złość i determinację – dodawał selekcjoner. Jeśli to są powody do optymizmu… Nie no, kabaret. Nie mamy w tej chwili praktycznie żadnych atutów zespołowych, więc szkoleniowiec poratował się rzucaniem banałów, w które (mamy taką nadzieję) nie wierzy pewnie nawet on sam.

***

Nie ma co kombinować z taktyką

Jeszcze raz odniesiemy się do słów Lewandowskiego o budowie drużyny od tyłu – zgadzamy się też względem doszlifowania kontr, które niegdyś stanowiły naszą najgroźniejszą broń. Dziś natomiast nie da się nawet jasno określić co nią jest. Tak czy owak, zmierzamy do tego, że zdecydowanie przeszarżowaliśmy z chęcią gry w inny sposób. Biało-czerwoni na pewno mieli sporo kompleksów, że spora część drużyn lepiej operuje piłką, trochę na zasadzie: „Oni mogą, to nam też się uda”. Niestety, wyszło raczej jak w wielu przypadkach typu „Ja nie dam rady? Potrzymaj mi piwo”. Niech to będzie taki drobny apel – zaakceptujmy swoje ograniczenia i starajmy się dopasować taktykę do możliwości piłkarzy, a nie piłkarzy do taktyki. Zwłaszcza, że na większości pozycji nie mamy kłopotu bogactwa. Przy okazji pozostańmy już na stałe przy klasycznych skrzydłowych, bo tylko w takiej formie możemy wyciągnąć coś dobrego z Grosika, Frankowskiego, Kądziora, może i z Błaszczykowskiego. Może mają ograniczone możliwości, ale wypadałoby ponownie zacząć je wydobywać, zamiast cudować w poszukiwaniu dla nich nowej formuły.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się