Autor zdjęcia: własne
W Wiśle słychać już krzyk rozpaczy. Burić lub Putnocky odejdzie po sezonie z Lecha. Szymański: Chcę być w Legii jeszcze dwa lata
W piątkowej prasie mamy wiele tematów ekstraklasowych, choć wywiadów praktycznie nie ma. Ogółem wybraliśmy 24 artykuły z czterech źródeł.
"PRZEGLĄD SPORTOWY"
"Szymański pożegna się z domem? - Nie wszystko zależy ode mnie"
"– Nie będę kłamał, że o tym nie myślę, z tyłu głowy mam świadomość, że być może tej zimy odejdę z Legii – mówi Sebastian Szymański, spoglądając zza szyby na stadion, na którym rozegrał 35 oficjalnych spotkań w barwach pierwszej drużyny. Sobotnie – z Piastem – może być ostatnim. Legia potrzebuje pieniędzy, więc jeśli na biurku prezesa Dariusz Mioduskiego pojawi się dobra oferta, 19-latek będzie musiał spakować się i pożegnać z miejscem, które jest dla niego jak dom.
– Oczywiście, że chcę być jak najwyżej, ale też myślę, że co najmniej dwa lata chciałbym jeszcze grać w Legii. Zobaczymy, jak to się potoczy. Wiadomo, że nie wszystko zależy ode mnie – przyznaje. Ma świadomość, że przeprowadzka w zimowym oknie jest ryzykowna."
Więcej TUTAJ
***
"Młodzież w natarciu. Trenerzy znów będą musieli postawić na juniorów"
"Informacja o obowiązkowym wystawianiu od nowego sezonu młodzieżowca, czyli piłkarza urodzonego w 1999 roku i później, zaskoczyła kluby ekstraklasy. Trenerzy główkują, bo już za kilka miesięcy muszą zapewnić miejsce w składzie zawodnikowi, przy którym sprawdzać będą nie tylko jego umiejętności, ale i PESEL. Prezes PZPN Zbigniew Boniek tłumaczy, że ta zmiana jest potrzebna, by kluby odważniej postawiły na młodych polskich piłkarzy."
Więcej TUTAJ
***
"1999, rocznik zwany pożądaniem. Kto w Ekstraklasie stawia na młodzieżowców?"
"Trenerzy półserio mówią, że popularna teza o tym, że drużynę buduje się od tyłu stała się już nieaktualna. Teraz zespół buduje się od młodzieżowca. Niektórzy już dziś starają się przygotować do zmian obowiązujących od nowego sezonu. Spokojnie śpią w Poznaniu. Zaprocentuje od lat prowadzona polityka w tym klubie, żeby postawić na szkolenie. Trenerzy mogą przebierać w nastoletnich kandydatach do gry. W Lechu, jeszcze przed wprowadzeniem przepisu, zarządzono przegląd młodego wojska pod okiem nowego generała. Adam Nawałka obserwował wypożyczonych, którzy status młodzieżowca spełniać będą również w przyszłym sezonie: Miłosza Mleczkę (1999, wypożyczony do Puszczy Niepołomice), Jakuba Modera (1999, Odra Opole), Dawida Kurminowskiego (1999, MFK Zemplin Michalovce), Michała Skórasia (2000, Bruk-Bet Termalica Nieciecza) i Tymoteusza Puchacza (1999, GKS Katowice). Za wyjątkiem tego ostatniego, który w tym sezonie wystąpił już w dwóch klubach (Zagłębie Sosnowiec, GKS), to w przypadku pozostałych lechici mogą skrócić wypożyczenie i ściągnąć ich do Poznania już zimą. A przecież na miejscu dojrzewają jeszcze talenty 18-letniego Tymoteusza Klupsia czy zgłoszonego przedwczoraj do kadry pierwszego zespołu dwa lata młodszego Filipa Marchwińskiego."
Więcej TUTAJ
***
"30 milionów powodów do zmartwień Wisły. To już nie jest wołanie o pomoc, to krzyk rozpaczy"
"W rywalizacji sportowej każdego muszą obowiązywać takie same reguły, nie może być równych i równiejszych. Na ekstraklasowy poziom trzeba sobie zasłużyć nie tylko wynikami sportowymi, lecz także finansowymi. Po co ci kasa, jeśli przegrywasz? Po co ci wygrywanie, jeśli nie masz kasy? Tak z grubsza wyglądają te zależności. Bywali mądrale z pieniędzmi, którzy z chciwości, próżności albo i desperacji chcieli dzięki niej wpływać na wyniki meczów, ale nimi (przynajmniej niektórymi) dawno zajęła się prokuratura, procesy sądowe trwają do dzisiaj.
Z ligi za pustki w kasie wylatywały już ŁKS i Polonia Warszawa. Zacne firmy, zasłużone dla polskiej piłki tak samo, jak krakowska Wisła, bo trudno licytować, kto zasłużył się bardziej, w każdym razie liczba mistrzowskich tytułów jest tylko jednym z wyznaczników. I ŁKS, i Polonia w tabeli trzymały się mocno, ale nie miało to większego znaczenia. Zadziałała przytoczona wyżej zasada o wygrywaniu gryzącym się z brakiem kasy. Przykre były te relegacje, żal serce ściskał, ale z surowymi, lecz sprawiedliwymi werdyktami należało się zgodzić."
Więcej TUTAJ
***
"Kolega Kloppa w Górniku. Płatek znów będzie pomagał zabrzanom przy transferach"
"W ostatnich latach przy Roosevelta nie było dyrektora sportowego. Po śmierci Krzysztofa Maja (listopad 2015 roku) transferami zajmował się sztab szkoleniowy wraz z zarządem. Działacze kilkakrotnie próbowali namówić na pracę Artura Płatka, także kiedy drużyna występowała w pierwszej lidze, ale dopiero w tym tygodniu strony doszły do porozumienia. To spore wzmocnienie, bo szkoleniowiec z powodzeniem pracuje na Zachodzie. Od 2012 roku jest skautem Borussii Dortmund i zaufaną osobą Jürgena Kloppa. W międzyczasie pracował także jako doradca zarządu Piasta Gliwice. Wczoraj zabrzański klub ogłosił, że Płatek będzie pełnił w Górniku rolę koordynatora pionu sportowego i doradcy zarządu, ale nie rezygnuje ze zobowiązań wobec BVB.
– Michael Zorc (dyrektor sportowy Borussii – przyp. red.) dał mi zielone światło na dzielenie obu funkcji. Myślę, że nie powinno być z tym problemów – zaznacza nowy pracownik Górnika, który mocno związany jest zabrzańskim klubem. – Mieszkałem blisko stadionu, tu się wychowałem, pamiętam ostatnie mistrzostwa Polski z lat 80., bo mój ojciec Andrzej był wtedy trenerem-asystentem. Grałem w zabrzańskim klubie, ale nigdy nie zadebiutowałem w pierwszej drużynie – mówi Płatek."
Więcej TUTAJ
***
"Czy kibice mają rację domagając się dymisji prezesa Filipiaka?"
"W środowisku Cracovii od kilku tygodni wrze. Na trybunach trwa obrażanie prezesa Janusza Filipiaka i innych pracowników klubu. Powodem są notoryczne sportowe rozczarowania, za które obwinia się prezesa. „Od piętnastu lat rządzicie, tylko wstyd nam – to główne hasło protestu.
Początkowo Filipiak bagatelizował problem. Dziś jednak trudno już nazwać ten ruch tylko „żądaniami kiboli”. Pod listem otwartym z apelem o zmianę prezesa podpisało się niedawno kilkadziesiąt osób, na czele z dziennikarzem Leszkiem Mazanem czy Pawłem Misiorem, byłym prezesem klubu. To nie był już tylko głos „kiboli”, ale przynajmniej części środowiska kibiców Cracovii. O tym, że jest ono niejednorodne, świadczy list otwarty broniący prezesa Filipiaka, opublikowany przez Stowarzyszenie Klub Krakowski. Konflikt w Cracovii jest tym ciekawszy, gdy śledzi się to, co dzieje się po drugiej stronie Błoń. Kogoś z majątkiem Filipiaka, który byłby w stanie przez ponad dekadę wykładać na klub pieniądze, witano by dziś w Wiśle Kraków kwiatami. Przy Kałuży robi się za to wiele, by go do tego zniechęcić. Muszą uważać, bo jak pisał Oscar Wilde: „Kiedy bogowie chcą nas ukarać, spełniają nasze prośby”."
Więcej TUTAJ
***
"Kapitan nawet bez opaski. Wasilewski szybko wyrobił sobie pozycję w Wiśle"
"Niemal równo rok temu Wisła Kraków dokonała niespodziewanego transferowego hitu. Po latach spędzonych w Anderlechcie i Leicester City Marcin Wasilewski wrócił do ekstraklasy. Choć jego powrót był dużym medialnym wydarzeniem, niósł za sobą obawy. Także samego piłkarza. Po rozstaniu z angielskim klubem, doświadczony zawodnik przez pół roku pozostawał bez klubu. W ostatnich dwóch latach pobytu w Leicester praktycznie nie grał w piłkę. Nikt nie wiedział, jak zareaguje jego organizm. To, że rok później, w kończącej się rundzie, Wasilewski zagrał w siedemnastu na osiemnaście meczów od pierwszej do ostatniej minuty, a opuścił tylko ten, w którym musiał pauzować za kartki, pokazuje, że „Wasyl” szybko wyrobił sobie w Krakowie pozycję podobną do tej, jaką miał w Belgii i w Anglii."
Więcej TUTAJ
***
"Jak Pawełek został Pawłem. Wieloletni asystent trenerów Śląska mógł być doktorem, a dziś prowadzi zespół w Ekstraklasie"
"Dla Pawła Barylskiego to już trzecie podejście do roli tymczasowego szkoleniowca Śląska. Będzie ono jednak odmienne od dwóch poprzednich, kiedy „zamykał działalność” po Ryszardzie Tarasiewiczu i Oreście Lenczyku. Tym razem poprowadzi Śląsk nie w jednym meczu, a w dwóch. Odchodzący do akademii Tadeusz Pawłowski zarekomendował nawet w klubie, by mający już licencję UEFA Pro Paweł Barylski dostał szansę samodzielnej pracy do końca sezonu. - On się ciągle rozwija. Apeluję wręcz, by podążył własną ścieżką również jako pierwszy trener w klubie ekstraklasy - wypowiadał się „Tedi” w pożegnalnym komunikacie, rozesłanym mediom.
- Pytałem o ciebie wiele osób. Wszyscy mówią o tobie wyłącznie dobrze, tylko że takich ludzi nie ma. Wiedz, że będę ciebie obserwował - mówił mu niełatwo nabierający zaufania Ryszard Tarasiewicz na przedmeczowym zgrupowaniu w Pszczynie, tuż przed wyjazdową inauguracją sezonu z Podbeskidziem. Był rok 2007, Śląsk zaczynał walkę o awans do ekstraklasy z 32-letnim wtedy Barylskim jako świeżo upieczonym asystentem „Tarasia”. Właśnie trafił do sztabu z polecenia ówczesnego kierownika drużyny Zbigniewa Słobodziana i rzucił dla tego zajęcia studia doktoranckie."
Więcej TUTAJ
***
"Będzie sezon na tulipany. Parzyszek czuje, że wreszcie znalazł swoje miejsce"
"– Znowu przegraliście – blondynka pracująca na stacji zagadała chłopaka wracającego z meczu. Piotr Parzyszek właśnie pierwszy raz usłyszał głos przyszłej żony. Grał wtedy w De Graafschap, w drugiej drużynie, ale miał już kontrakt i klubowy samochód z kartą do tankowania na konkretnej stacji. – Ja nic nie mogłem zrobić, siedziałem na trybunach – odpowiedział chłopak, dopiero wchodzący do dorosłej piłki. Patty roześmiała się.
Za dwa tygodnie, po zakończeniu rundy jesiennej, Patty i Piotr jadą do Holandii. Rodzice 3,5-rocznej Zofii biorą ślub. Trasa z Gliwic ma około 1000 km. To podobny dystans, jaki Parzyszek miał do pokonania, kiedy pierwszy raz jechał w tym kierunku, z Torunia, a właściwie z Zakrzewka, wsi, w której większość mieszkańców nosi nazwisko Parzyszek. Piotr miał sześć lat, kiedy jego mama, pielęgniarka i samotna matka, zdecydowała się na emigrację. Piłkarz Piasta nie pamięta, jak się pakował ani wsiadał do samochodu. Nie przypomina sobie też pierwszego dnia w Holandii. Ma tylko jedno, mgliste wspomnienie z długiej podróży do nowego życia. – Obudziłem się przy stacji benzynowej, mocno świeciły światła. Parę godzin później byliśmy na miejscu – mówi."
Więcej TUTAJ
***
"Człowiek z blizną. Zarandia nie mógł usiedzieć w miejscu i różnie się to dla niego kończyło"
"Pewnego dnia pod szkolną ławką wylądował granat, ale nie eksplodował i nie wywołał paniki. Oprócz siedzących w ostatniej ławce uczniów nikt o nim nie wiedział. Chłopców zupełnie nie interesowała lekcja i to, co mówi nauczyciel. Zamiast patrzeć na tablicę, spokojnie przyglądali się małej smudze dymu powoli wydobywającej się ze środka. – Chyba jest zepsuty. Stary jakiś – szepnął któryś z nich, widząc, że mgła nie gęstnieje. Ledwo skończył mówić, a granat wydał z siebie ciche kliknięcie i dookoła zrobiło się biało. – Nie widziałem nawet kolegi siedzącego obok – wspomina Luka Zarandia.
Chwilę później cała klasa była już na zewnątrz budynku. Nauczyciel nawet przez sekundę nie zastanawiał się, kto był autorem żartu. Zarandia z kolegą wylądowali na dywaniku u dyrektora szkoły i musieli tłumaczyć, skąd wzięli granat dymny. – Ojciec znajomego był wojskowym i przyniósł go do domu. Następnego dnia już znalazł się w moim plecaku. Na robienie żartów nigdy nie musiano mnie długo namawiać. Wszędzie było mnie pełno – wspomina z uśmiechem pomocnik Arki."
Więcej TUTAJ
***
"Putin nie pomógł. W karierze Poletanovicia nie brakowało zawirowań"
"To była największa sensacja w historii Pucharu Rosji. Wiosną 2018 roku pierwszy raz w historii po trofeum sięgnęło FK Tosno, w drużynie którego grał w środku pola Marko Poletanović. Klub miał jednak wielkie kłopoty finansowe, spadł z ligi i groził mu rozpad. Wtedy zawodnicy poprosili o pomoc Władimira Putina. Kiedyś w podobnej sytuacji były bramkarz Wisły Kraków Sergei Pareiko wraz z kolegami z Amkara Perma zostali nawet przyjęci przez rosyjskiego przywódcę i wkrótce znalazły się pieniądze dla klubu.
Ale zbliżał się mundial organizowany przez Rosje i problemy piłkarzy Tosno nie wzruszyły gospodarza Kremla. Klubowi nikt nie pomógł i ogłosił bankructwo.
Wkrótce po największym sukcesie w karierze Poletanović musiał szukać klubu. W końcu, już po zamknięciu letniego okna transferowego, trafił do Jagiellonii. Wcześniej mógł znaleźć się w Pogoni Szczecin. Negocjacje z tym klubem trwały długo, a kość niezgody stanowiły zarobki zawodnika i Pogoń odpuściła. Być może na oczekiwania finansowe Marko wpłynął fakt, iż wcześniej interesował się nim Sporting Gijon z hiszpańskiej La Liga 2. I tak został kolejnym piłkarzem z byłej Jugosławii w stolicy Podlasia."
Więcej TUTAJ
***
"Biegał z telefonem w ręku. Kubicki wyrósł na jednego z największych pracusiów w lidze"
"Wychowanek Zagłębia Lubin w trakcie meczu haruje jak wół. Biega najwięcej w drużynie, najmniej macha rękoma z pretensjami, rzadko krzyczy. Parę lat temu jego gra wyglądała dokładnie tak samo, tyle tylko, że czasem zdarzało mu się w trakcie meczu napisać SMS.
– W Lubinie, oprócz występów w Zagłębiu, grał też w lidze szóstek. Podczas meczów ze słabszymi rywalami często biegał z telefonem w ręku – wspomina Kubickiego Adam Michalik, który tworzył w rodzinnym mieście piłkarza Lechii amatorskie rozgrywki Playarena. Kubicki mógł sobie na takie zachowanie pozwolić, bo był po prostu najlepszy. Telefon nie przeszkadzał mu ani strzelać kilku goli w jednym meczu, ani bez wysiłku mijać kilku rywali."
Więcej TUTAJ
***
"Bramkarskie szachy. O miejsce w składzie walczą Burić i Putnocky, ale w Lechu czekają na młodych"
"Doświadczeni Jasmin Burić oraz Matuš Putnocky walczą nie tylko o miejsce w składzie, ale również o swoją przyszłość w klubie. Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada bowiem, że tylko jeden z nich dostanie ofertę przedłużenia wygasającego wkrótce kontraktu.
Rzeczywiście, tak najprawdopodobniej będzie – potwierdza nasze informacje dyrektor sportowy Kolejorza Tomasz Rząsa. – W tej chwili żadne wiążące decyzje jeszcze nie zapadły. Najważniejsza w tym momencie jest rywalizacja między nimi, która daje tylko i wyłącznie korzyści zespołowi – dodaje."
Więcej TUTAJ
***
"Jak to się robi w Pilznie? Viktoria mimo skromnego budżetu znów zagra wiosną w pucharach"
"Zaczęli od tego, że Paclik spłacił długi, Šadek skompletował kadrę złożoną w dużej mierze z piłkarzy po przejściach, którym nie powiodło się na Zachodzie lub odstrzelonych przez Spartę Praga, a Vrba zaczął wyciskać z zawodników więcej, niż wydawało im się, że potrafią. Od 2010 roku zaowocowało to czterema mistrzostwami Czech, trzema awansowami do Ligi Mistrzów (do bieżącej edycji Viktoria dostała się automatycznie dzięki współczynnikom UEFA), pięcioma występami w wiosennej części Ligi Europy. Czesi obliczyli, że w tym czasie z tytułu premii od UEFA do Pilzno wpłynęło – ostrożnie szacując – 75 mln euro. Zastrzyk gigantyczny, bo mówimy o klubie, który kiedy pierwszy raz dostawał się do LM, budżet miał na poziomie 4 mln euro. Wraz z kolejnymi sukcesami i mocniej inwestującymi ekipami z Pragi, możliwości finansowe Viktorii też rosły. W tym sezonie jej budżet szacuje się na około 15 mln euro. To i tak nawet nie jest połowa tego, co do dyspozycji ma Sparta. Tyle że ona właśnie ogłosiła liczoną w milionach stratę, a Paclik może liczyć zyski. Bo jednym z fundamentów Viktorii jest zasada, że premii z europejskich pucharów nie wlicza się do budżetu (w tym roku to się zmieniło, bo awans do LM był pewny). Podobnie jest przy planowaniu transferów. Już po drugim występie w Champions League Paclik tłumaczył: – Oczywiście, że mogę wydać ponad milion euro na zawodnika. Ale czy on zagwarantuje mi awanso do fazy grupowej pucharów? Nie. A w przypadku niepowodzenia zostaną z drogim piłkarzem i kominem płacowym."
Więcej TUTAJ
***
"Obrzydzanie Raheema Sterlinga. Mało kto ma prawo zabierać głos w sprawie rasizmu tak jak on"
"Stadion White Hart Lane w Londynie dwa tygodnie temu. Gaboński napastnik Pierre-Emerick Aubameyang strzela gola dla gości z Arsenalu. Trafia z karnego, strzelając na bramkę, za którą siedzą fani Tottenhamu. Kiedy wraz z kolegami celebruje za linią boczną objęcie prowadzenia, w jego kierunku leci skórka od banana. Wszystko rejestrują kamery telewizji Sky Sports oraz monitoring stadionowy. Media społecznościowe zalewają filmiki i słowa oburzenia „rasistowskim incydentem”."
Więcej TUTAJ
"SPORT"
"W Zabrzu rozpoczyna się świętowanie"
"Do świętowania jubileuszu w Zabrzu przygotowują się wszyscy. Pracownicy klubu, magistratu, wierni fani i oczywiście sami piłkarze, którzy chcą godnie uczcić urodziny klubu, w którym występują. Najlepszym prezentem będzie oczywiście jutrzejsza wygrana z Arką.
Do Zabrza zjeżdżają się zaproszeni goście. Jednym z nich jest Jerzy Gorgoń, przez wiele lat prawdziwa ostoja górniczej jedenastki i jeden z najlepszych polskich obrońców w historii, który od lat mieszka w Szwajcarii. Przy okazji wizyty na stadionie Górnika mówił. – Szkoda, że nie doczekałem takich czasów, żeby móc zagrać przy takich trybunach. Jestem szczęśliwy, że mogę być w Zabrzu, tym bardziej o tej porze roku, bo wcześniej z reguły jestem wiosną, albo latem – tłumaczył."
Więcej TUTAJ
***
"Legendę trzeba budować codziennie"
"Na jubileusz Górnika zjadą się wielkie postaci, które w bliższej czy dalszej (głównie, niestety, dalszej) przeszłości były w centrum nie tylko polskiego, ale i światowego sportu. Które zyskały wieczną chwałę, dorobiły się statusu legendy, a ich nazwiska i osiągnięcia już zawsze będą pisane złotymi zgłoskami. Piłkarze, lekkoatleci…
Ale dość wielkich słów, w końcu w najbliższych dniach i godzinach padnie ich pewnie niepoliczalna ilość. No więc kilka zdań bardziej osobistych i bardziej przyziemnych. Część z nich ma swoje źródło w jednej z rozmów z Włodzimierzem Lubańskim. Otóż z niejakim odcieniem skromności powiadał Włodek, że w Sośnicy (dzielnicy Gliwic), w której się wychowywał, takich chłopaków, jak on, z papierami na wielkie granie, było bez liku. Nie dość tego – niektórzy jego zdaniem mieli te papiery jeszcze lepsze, tylko że on miał chyba w sobie więcej charakteru, pracowitości i pasji, by dojść do poziomu niebotycznego. To była taka odpowiedź Włodka – nie wprost – na nurtujące nie tylko Gliwice, nie tylko Zabrze, ale i całą Polskę pytania, związane z mniejszymi czy większymi kryzysami dotykającymi nie tylko rodzimą piłkę, ale i cały nasz sport."
Więcej TUTAJ
***
"Wybór naturalny, czyli Płatek w Górniku"
"Płatka w Zabrzu nikomu nie trzeba przedstawiać. – Jestem, byłem i będę kibicem Górnika. Dziękuję za to, że znalazłem się w klubie, z którym związany jestem od dziecka. Kilka ulic stąd mieszkałem, tutaj się wychowałem. Przeżywałem czas, kiedy Górnik zdobywał mistrzostwo Polski, a ojciec był trenerem (Andrzej Płatek był asystentem Huberta Kostki – przyp. Red). Znam tutaj wszystko od podszewki ze szczegółami. Jak widać w moim przypadku ciężka praca za granicą sprawiła, że zostałem dostrzeżony. Teraz trzeba zrobić wszystko i wykonywać swoją pracę jak najlepiej, żeby Górnik nawiązał do czasów tych panów, którzy przyjeżdżają do klubu na jubileusz 70-lecia istnienia – mówi na początek swojej pracy w klubie 14-krotnego mistrza Polski Płatek.
Nowa osoba w klubie na pewno nie zakłóci pracy trenera Marcina Brosza. Choć drużynie na razie nie idzie, to szkoleniowiec pierwszego zespołu dalej cieszy się zaufaniem. Także nowego pracownika. Zresztą Płatek z Broszem świetnie się znają i wzajemnie cenią."
Więcej TUTAJ
***
"W Piaście wielka mobilizacja przed Legią"
"Tomasz Jodłowiec i Jakub Czerwiński jeszcze niedawno bronili barw Legii. Do Piasta trafili rok temu. W momencie, gdy w klubie ze stolicy nie widziano dla nich miejsca i mieli coraz większe problemy z regularną grą. „Jodła”, który dla aktualnych mistrzów Polski rozegrał 196 spotkań, został potraktowany bardzo szorstko. Rok temu w ostatniej chwili dowiedział się, że nie poleci z drużyną na obóz na Florydę i musi sobie szukać nowego klubu. Ostatecznie skorzystał z oferty wypożyczenia do Piasta. Jednak 1 stycznia 2019 roku, znów będzie musiał pojawić się w Warszawie, by ostatecznie wyjaśnić swoją dalszą przynależność klubową. Czerwiński z kolei grał z Legią w Lidze Mistrzów, ale później coś się popsuło.
– Czułem pismo nosem, co może być dalej, dlatego wolałem uprzedzić pewne sytuacje. Sam uznałem, że to będzie najlepsze rozwiązanie i poprosiłem o wypożyczenie – wyjaśniał stoper Piasta, który po pół roku gry w Gliwicach, został wykupiony przez śląski zespół. W sumie „Czerwo” w Legii rozegrał tylko 19 spotkań."
Więcej TUTAJ
***
"Podbeskidzie sięga po młodego i z regionu"
"Tuż po zakończeniu rozgrywek I ligi ci zawodnicy Podbeskidzia, którzy jesienią rozegrali większą ilość minut niemal od razu otrzymali od trenera Krzysztofa Bredego wolne. Reszta trenowała jeszcze przez tydzień, a dodatkowo na testach w drużynie „górali” znalazło się sześciu zawodników.
Byli to głównie młodzi gracze. Nie brakowało także piłkarzy z regionu, bo klub już od dawna stara się realizować strategię pozyskiwania zawodników z Bielska-Białej i okolicznych miast. Jednym z piłkarzy, którym przyglądał się sztab szkoleniowy piątej drużyny zaplecza ekstraklasy był 20-latek z Rekordu Bielska-Białej, Damian Hilbrycht. I to właśnie on zostanie pierwszym zimowym wzmocnieniem drużyny spod Klimczoka."
Więcej TUTAJ
***
"Paukner: Brak polskich zespołów w pucharach to bardzo smutny fakt"
"W Polsce ogromną część budżetów klubów stanowią dochody z praw telewizyjnych. Jak jest z tym w Czechach?
Bohumil PAUKNER: – Nie mamy co porównywać się do Polski w tym aspekcie. Bardzo niewielkie pieniądze dostajemy za sprzedaż praw telewizyjnych. Nie wiem, jak to wygląda obecnie; wiem, że lata temu 820 milionów koron warte były prawa telewizyjne w Polsce, na Węgrzech – 240 a w Czechach – tylko 120 milionów. Duża dysproporcja. Dziś w Czechach ta kwota to 140-150 milionów koron. A kto ma więcej pieniędzy, ten bierze lepszych piłkarzy, ma na lepszą infrastrukturę itd. Choć w Polsce akurat te lepsze stadiony to zasługa Euro 2012 i inwestycji rządowych.
A jednak to czeskie kluby nie mają problemu z awansem do fazy grupowej pucharów europejskich. A polskie – tak. Dlaczego?
Bohumil PAUKNER: – Brak polskich zespołów w europejskich pucharach to bardzo smutny fakt. Wiadomo, pieniądze są ważne, ale jeżeli nimi nie najlepiej się gospodaruje, to one nic nie dają. A im więcej jest pieniędzy w klubie, tym łatwiej o wyrzucanie ich w błoto. Budżet Legii na pewno jest większy niż Sparty, nie mówiąc o Viktorii Pilzno, która gra w Lidze Mistrzów. Ale – jak widać – ilość pieniędzy nie zawsze decyduje o sukcesie."
Więcej TUTAJ
"GAZETA WYBORCZA"
"Adam Nawałka wprowadził kuchenne rewolucje w Lechu Poznań"
"Kolejorz nie musiał na polecenie Adama Nawałki zatrudniać kucharza, bo taki już z poznańskim klubem współpracował. Lech korzystał jednak z usług Artura Dzierzbickiego w specjalnych sytuacjach, głównie na zgrupowaniach lub wyjazdowych meczach w europejskich pucharach. Na co dzień posiłki w klubie to była rzadkość, a piłkarze stołowali się w domach, restauracjach lub korzystali z popularnych cateringów. Ale nie zawsze odżywiali się zdrowo.
Adam Nawałka, by skończyć z żywieniową prowizorką, zaordynował posiłki w stadionowej restauracji. Piłkarze z reguły rozpoczynają więc dzień wspólnym śniadaniem, a po treningu jedzą razem obiad. Do sztabu Lecha na stałe dołączył kucharz, ale trener też ma wpływ nawet na to, jak skonstruowane jest menu."
Więcej TUTAJ
***
"Kolejna perełka Piotra Stokowca. 19-letni Tomasz Makowski nadzieją Lechii"
"W ekstraklasie po raz pierwszy zagrał od początku w meczu ze Śląskiem Wrocław, potem również w podstawowym składzie wyszedł na spotkania z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza (Puchar Polski) oraz Legią Warszawa. Za każdym razem przebywał na boisku przez pełne 90 minut i jak na tak młodego zawodnika spisał się świetnie. Nie odstawał od starszych kolegów, a w Niecieczy zdobył swoją pierwszą bramkę w biało-zielonych barwach.
– Duża frajda, tym bardziej że w drodze powrotnej Flavio Paixao kupił na stacji misia-maskotkę i wręczył mi w autokarze przy całym zespole. Właśnie z okazji pierwszego gola w seniorskim zespole – śmieje się Makowski."
Więcej TUTAJ
"SUPER EXPRESS"
"Polskie kluby gorsze od tych z Kosowa i Luksemburga"
"W krajowym rankingu UEFA Polska zajmuje dopiero 25. miejsce. Przed nami są takie kraje jak Kazachstan, czy Białoruś, a tuż za plecami mamy Azerbejdżan. Pozycja w tym rankingu ma realne przełożenie na drogę do pucharów. Oznacza to, że w sezonie 2020/21 wszystkie kluby z Lotto Ekstraklasy będą musiały zaczynać eliminacje od pierwszych rund.
Jeśli zespołom, które wywalczą prawo gry w europejskich rozgrywkach ponownie przydarzy się taka wpadka, jak parę miesięcy temu, w rankingu spadniemy o kolejne pozycje. Fatalny poziom polskich drużyn obrazuje również fakt, że w obecnym sezonie więcej punktów w rankingu zdobyły zespoły z takich krajów jak Kosowo, Luksemburg, Litwa, czy Azerbejdżan."
Więcej TUTAJ