Autor zdjęcia: własne

Ostatnie wypowiedzi i decyzje Bońka świadczą o jego wielkiej arogancji

Autor: Marcin Łopienski
2019-04-09 20:03:44

Zbigniew Boniek przy każdej możliwej okazji utwierdza wszystkich w przekonaniu, że całemu złu polskiej piłki winni są ludzie zarządzający klubami. Problem w tym, że jeszcze 10 lat temu winił za to swojego poprzednika, a teraz sam nie robi nic, aby umiejętności i świadomość prezesów poprawić.

Przez kilka ostatnich dni trochę wyłączyłem się z drobiazgowego śledzenia tego, co dzieje się wokół Ekstraklasy. Powody pominę, bo nie są tu istotne, ważne jest to, że oczywiście oglądałem mecze naszej ligi, ale zdecydowanie mniej śledziłem wszystko to, co dzieje się dookoła niej. Mam tu na myśli teksty jakie pojawiły się w internecie, Twittera i wszelkiej maści komentarze. Od czasu do czasu zajrzałem jednak na ten popularny portal społecznościowy, w celu przejrzenia tweetów i niestety po lekturze mądrości wypisywanych przez miłościwie nam panującego prezesa PZPN dwukrotnie ciśnienie skoczyło mi do niebezpiecznego poziomu. 

 

 

Nie wiem już, który to będzie mój pstryczek w nos Zbigniewa Bońka, ale ze smutkiem muszę napisać, że pewnie nie ostatni. Moje rozczarowanie wynika z tego, że nie tak wyobrażałem sobie te blisko siedem lat jego prezesury. Można mi zarzucić naiwność lub wygórowane oczekiwania i wezmę to wszystko na klatę, tak jak biorę każdą absurdalną decyzję lub wypowiedź prezesa, ale bądź co bądź trzeba było spodziewać się po rządach Bońka więcej. Dlaczego? Chociażby dlatego, że jeszcze przed objęciem urzędu pan Boniek był bardzo skory do krytyki swoich poprzedników. 

Marek Wawrzynowski, który jak wiadomo przygotowuje książkę o Bońku, dokopał się do tych słów prezesa, oczywiście w kierunku Grzegorza Laty. Płynął z nich wniosek, że jego były kolega z boiska oraz związek, któremu wówczas przewodził, ponosi odpowiedzialność za CAŁY stan polskiej piłki. Cały, czyli nie tylko za wyniki reprezentacji Polski, nie tylko za rezultaty reprezentacji młodzieżowych, ale również m.in. za szkolenie, za poziom polskiej piłki (w sensie klubów), za poziom sędziów, za edukację trenerów. 

 

 

W przypadku Bońka śmiało możemy powiedzieć, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dopóki Polak nie zasiadał na tym ważnym stanowisku, uważał, że prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej odpowiada za całą polską piłkę. Dziś Boniek wybiórczo podchodzi do swojej odpowiedzialności. Według jego opinii np. za stan polskich klubów odpowiadają same kluby i ludzie nimi zarządzający, czyli innymi słowy środowisko, które nie zna się na piłce, a bierze się do roboty. On – jak zdążył się pochwalić w ostatnim wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” – akurat zna się na futbolu i robieniu biznesu, i gdyby tylko przejął jakiś klub, wiedziałby jak zrobić sukces. Problem w tym, że w najbliższym czasie do tego nie dojdzie, a sam jako prezes PZPN nie robi nic, aby tych wszystkich nieudolnych prezesów i dyrektorów sportowych nauczyć fachu. Bo niby po co? Lepiej oceniać z wysokiego tronu i umywać ręce.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Boniek zna się na wszystkim, a de facto zna się mało na czym. I tak jak jeszcze na początku jego arogancję i przesadną pewność siebie dało się jeszcze hamować, może ukryć, tak teraz wychodzi ona na każdym kroku. Konsekwencją tego wszystkiego jest to, że ten król, dotychczas wielki, piękny, siedzący na ogromnym tronie jest nagi. 

Widać to po decyzji w sprawie wozów VAR podczas 30. kolejki Ekstraklasy. Decyzji niezrozumiałej, nielogicznej, absurdalnej, katastrofalnej. Nie wiem, czy trzeba to tłumaczyć, ale brak systemu wideoweryfikacji na spotkaniach decydujących o miejscu w grupie mistrzowskiej to po prostu skandal. Nie trzeba sięgać po używki, aby wyobrazić sobie, że arbiter w Poznaniu lub Lubinie popełni jakiś błąd – wystarczy, że wyznaczony zostanie Mariusz Złotek lub Wojciech Myć – i skandal gwarantowany. Czy rolą PZPN-u nie jest zapobiegać takim sytuacjom,  a nie je prokurować? Już sam komentarz Bońka o tym, że rozdysponowano wozy na mecze decydujące o spadku i mistrzostwie jest kuriozalne, bo najbliższy weekend o tym nie przesądzi. Prezes PZPN-u, który przecież tak zna się na piłce, powinien o tym wiedzieć. 

 

 

Ostatnim ważnym bastionem Bońka są oczywiście sędziowie. Według prezesa jedni z lepszych w Europie, zdecydowanie klasą i umiejętnościami przewyższającymi naszych ligowców. Może gdybym w każdym meczu nie oglądał ich popisów, to może bym uwierzył. Problem w tym że wspomniani tu już panowie Złotek i Myć, który nie powinni sędziować meczów na tym poziomie i zdecydowany rodzynek w bońkowym cieście – Szymon Marciniak notorycznie popełniają błędy. Gorzej, że Boniek niczym Sławomir Stempniewski z Canal + zamiast je wytykać, a w najlepszym momencie reagować na nie, tylko ich broni. Przy okazji wytykając innym brak znajomości przepisów…

Już za chwilę, bo w 2020 roku prawdopodobnie pożegnamy się z miłościwie nam panującym prezesem. Szkoda tylko, że tych ośmiu latach jego prezesury pozostaną żałosne tweety i chwyty pod publiczkę. 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się