Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Adrian Mielczarski / PGE GKS Bełchatów

II liga: Sensacyjna porażka Olimpii Grudziądz, GKS Bełchatów bliżej awansu. Błękitni lepsi w meczu o „sześć punktów”

Autor: Łukasz Kościelniak
2019-04-26 19:00:23

Nietypowo, bo w środę kolejną kolejkę rozegrali piłkarze w II lidze. Hitem kolejki było starcie w Łodzi, gdzie Widzew mierzył się z liderem, Radomiakiem Radom. Mecz niestety nieco zawiódł oczekiwania i zakończył się bezbramkowym remisem. Dla ekipy Jacka Paszulewicza był to dziewiąty remis z rzędu (!). Sensacyjnej porażki w Wejherowie doznała Olimpia Grudziądz, która uległa miejscowemu Gryfowi 0:3. Potknięcie ekipy Mariusza Pawlaka wykorzystał PGE GKS Bełchatów, który wygrał na wyjeździe z ROW-em 1964 Rybnik 1:0 i awansował na trzecie miejsce w tabeli.

Jako pierwsi środowe granie rozpoczęli piłkarze Błękitnych Stargard i Siarki Tarnobrzeg. Był to mecz o przysłowiowe sześć punktów, ponieważ obydwie drużyny balansują nad strefą spadkową. Początek spotkania należał do gości, którzy atakowali bramkę Mariusza Rzepeckiego. Pierwszą groźną sytuację w 22. minucie stworzyli goście. Po fatalnym błędzie defensywy silny strzał oddał Przemysław Brzeziański, ale świetną paradą popisał się Hieronim Zoch. Napastnik Błękitnych zrehabilitował się jednak kilka sekund później, gdy trafił do siatki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Trzynaście minut później gospodarze podwyższyli, gdy precyzyjnym uderzeniem z dystansu popisał się Grzegorz Rogala.

Druga połowa była wyrównana, ale również brakowało konkretnych sytuacji podbramkowych. W 60. minucie bezpośrednio z rzutu rożnego do bramki Zocha trafił Jakub Ostrowski. W 77. minucie bliski podwyższenia wyniku był Marcin Gawron, ale jego uderzenie było minimalnie niecelne. Ostatecznie więcej bramek już nie padło i gospodarze pewnie wygrali ten pojedynek.

Błękitni Stargard – Siarka Tarnobrzeg 3:0 (2:0)
Przemysław Brzeziański 23’, Grzegorz Rogala 36’, Jakub Ostrowski 60’.

Błękitni: Rzepecki – Szrek, Błyszko, Ostrowski, Rogala – M. Kwiatkowski (84’ Kurbiel), Gawron, Shimmura, Cywiński (72’ Starzycki), A. Kwiatkowski (90’ Jabłoński) – Brzeziański (81’ Karmański).

Siarka: Zoch – Głaz, Kubowicz, Wełnicki (63’ Woźniak), Duda – Wodecki, Maik (63’ Wawrylak), Płatek, Radulj (72’ Galara), Sitek (61’ Ropski) – Janeczko.

***

W poprzednim sezonie zarówno Górnik Łęczna, jak i Pogoń Siedlce toczyły boje na pierwszoligowych boiskach. Teraz o punkty rywalizują już w drugoligowych realiach. W 5. minucie z dystansu uderzył Dawid Dzięgielewski, ale piłka poszybowała nad poprzeczką Piotra Smołucha. Kilka minut później Pogoń wyszła na prowadzenie, gdy po rzucie rożnym głową do siatki trafił Maciej Wichtowski. Ten sam zawodnik miał szansę na drugiego gola w 28. minucie, ale najpierw jego uderzenie obronił Adrian Kostrzewski, a dobitka Kamila Walkowa była niecelna.

Pierwsze minuty drugiej połowy nie obfitowały w dużą dawkę emocji. W 66. minucie znów szansę miał Dzięgielewski, ale nie zdołał pokonać Smołucha. Chwilę później golkiper gospodarzy zatrzymał strzał Mateusza Bochnaka. W 71. minucie znów po rzucie rożnym gola zdobył Tomasz Margol. Dziesięć minut później uderzenie Dzięgielewskiego sparował Smołuch. W doliczonym czasie gry kontaktowego gola zdobył Donatas Nakrosius, ale na tym już się skończyło i ostatecznie gospodarze przegrali pierwszy mecz na własnym boisku od września 2018 roku.

Górnik Łęczna – Pogoń Siedlce 1:2 (0:1)
Donatas Nakrosius 90’ – Maciej Wichtowski 22’, Tomasz Margol 70’.

Górnik: Kostrzewski – Orłowski, Borodaj (46’ Rogala), Midzierski, Szewczyk – Mroczek (56’ Pigiel), Nakrosius, Jodłowski (56’ Łuszkiewicz), Korczakowski, Pisarczuk – Dzięgielewski.

Pogoń: Smołuch – Pazio, Wichtowski, Mesjasz, Olszewski – Bochnak (88’ Łydkowski), Wiktoruk (46’ Szymankiewicz), Marciniec, Rybski (61’ Margol), Brągiel (78’ Pociecha) – Walków.

***

W Toruniu zmierzyły się dwie ekipy, które w tym sezonie awansowały do II ligi – mowa o miejscowej Elanie i Skrze Częstochowa. Gospodarze po sobotniej porażce z Radomiakiem musieli wywalczyć komplet punktów, żeby nadal liczyć się w walce o awans. Już w 12. minucie do siatki mógł trafić Dominik Kościelniak, ale z bliska trafił wprost w Mikołaja Biegańskiego. Kilka minut później z dystansu groźnie uderzył Damian Nowak, ale dobrze w bramce zachował się Michał Nowak.

W 52. minucie w światło bramki nie trafił Daniel Ciechański. Dziesięć minut później po rzucie wolnym faulowany w polu karnym był Nowak. Do jedenastki podszedł Piotr Nocoń i niespodziewanie wyprowadził gości na prowadzenie. Odpowiedź Elany była jednak natychmiastowa. Co prawda w 63. minucie Skrę przed stratą gola świetną paradą uchronił Biegański, ale chwilę później po rzucie rożnym do siatki trafił Kościelniak. Chwilę później fatalne pudło po dobrej akcji Elany zanotował Krzysztof Wołkowicz. W końcu jednak torunianie dopięli swego. W 81. minucie bezpośrednio z rzutu wolnego trafił Mariusz Kryszak. W doliczonym czasie gry sytuacji sam na sam nie wykorzystał jeden z graczy gospodarzy, ale nie miało to już wpływu na wynik tej rywalizacji.

Elana Toruń – Skra Częstochowa 2:1 (0:0)
Dominik Kościelniak 64’, Mariusz Kryszak 81’ – Piotr Nocoń 62’ (k).

Elana: Nowak – Andrzejewski, Onsorge, Kołodziejski, Dobosz (62’ Stryjewski) – Górka, Lenartowski (79’ Zagórski), Kryszak, Kościelniak, Wołkowicz (90’ Jóźwicki) – Ciechański (55’ Boniecki).

Skra: Biegański – Skowron, Poprawa, Holik, Obuchowski – Napora (90’ Błaszkiewicz), Zalewski (89’ Siwek), Olejnik, Nocoń, Niedbała (79’ Kieca) – Nowak.

***

Bardzo ważny mecz rozegrano w Rybniku, gdzie miejscowy ROW 1964 grał z PGE GKS-em Bełchatów. Obydwie drużyny mają diametralnie inne cele, ale łączy ich jedno – punkty są im bardzo potrzebne w osiągnięciu tych założeń. Od początku groźniejsi pod bramką byli bełchatowianie. W 21. minucie minimalnie niecelnie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzył Damian Michalski. Tuż przed przerwą praktycznie z pustej bramki piłkę wybił jeden z defensorów gości.

W drugiej połowie działo się niewiele więcej. Strzały Krzysztofa Kocha czy Bartłomieja Bartosiaka nie sprawiły większych problemów obydwu golkiperom. W końcu jednak nadeszła 81. minuta. Pięknym strzałem sprzed pola karnego popisał się Marcin Ryszka i tym samym nie dał żadnych szans na udaną interwencję Kacprowi Rosie. Chwilę później gospodarze mogli wyrównać, ale strzał Piotra Okuniewicza świetnie wybronił Paweł Lenarcik. W doliczonym czasie gry bełchatowianie mogli podwyższyć, ale jeden z graczy „Brunatnych” trafił wprost w twarz bramkarza ROW-u. Ostatecznie ekipa Artura Derbina utrzymała wynik, zdobyła trzy punkty i dzięki temu wskoczyła na trzecie miejsce w tabeli.

ROW 1964 Rybnik – PGE GKS Bełchatów 0:1 (0:1)
Marcin Ryszka 81’.

ROW 1964: Rosa – Jaroszewski, Krotofil, Bojdys, Szkatuła – Mazurek (63’ Tkocz), Zawadzki, Jary, Giełażyn (72’ Okuniewicz), Rostkowski (67’ Koch) – Brychlik.

PGE GKS: Lenarcik – Grzelak, Grolik, Michalski, Szymorek – Biel, Czajkowski, Ryszka, Mularczyk (83’ Golański), Putin (75’ Tylec) – Bartosiak (70’ Zdybowicz).

***

Podobną stawkę jak wspomniany wyżej mecz w Rybniku miało też starcie w Wejherowie – walczący o utrzymanie Gryf podejmował aspirującą do awansu Olimpię Grudziądz. Początek spotkania należał do gospodarzy, którzy swoją dobrą grę udokumentowali trafieniem w 10. minucie. Po dośrodkowaniu Piotra Kołca najwyżej do piłki wyskoczył Maciej Koziara i pokonał Mikołaja Brylewskiego. Gryf atakował i w 23. minucie mógł strzelić kolejnego gola, ale Dawid Rogalski z bliska instynktownym trafieniem minimalnie przestrzelił. Dziesięć minut później błąd po strzale Rogalskiego popełnił Brylewski, ale ostatecznie zdążył złapać piłkę jeszcze przed przekroczeniem linii bramkowej.

W 51. minucie Olimpia zdobyła wyrównującą bramkę, ale sędzia nie uznał jej, ponieważ jeden z zawodników był na pozycji spalonej. Trzy minuty później kąśliwy strzał oddał Konrad Handzlik, ale dobrze poradził z nim sobie Dawid Leleń. Chwilę później gospodarze zadali drugi cios. Po rzucie wolnym piłka została w polu karnym Olimpii, a z okazji skorzystał Łukasz Pietroń, który efektownym strzałem zdobył gola. Ekipa Mariusza Pawlaka ruszyła do odrabiania strat, swoje szanse mieli Mateusz Marzec i German Ruiz, ale nie oddali celnego strzału. W 73. minucie instynktowną obronę po strzale jednego z gości zaliczył Leleń. Tuż przed końcem meczu gospodarze podwyższyli rezultat. Po faulu w polu karnym jedenastkę pewnie wykorzystał Krzysztof Wicki. Porażka była bardzo bolesna dla grudziądzan, którzy przez to wypadli z czołowej trójki.

Gryf Wejherowo – Olimpia Grudziądz 3:0 (1:0)
Maciej Koziara 10’, Łukasz Pietroń 55’, Krzysztof Wicki 88’ (k).

Gryf: Leleń – Brzuzy, Ewertowski, Wicki, Goerke – Chwastek (90’ Kątny), Pietroń, Kołc, Koziara (82’ Sikorski), Ryk (81’ Węsierski) – Rogalski (76’ Czychowski).

Olimpia: Brylewski – Ciechanowski, Ocenas, Zitko, Wawszczyk – Skibicki (46’ Marzec), Kona (84’ Gabor), Witasik (46’ Handzlik), Ziętarski, Alves – Kita (63’ Ruiz).

***

W Boguchwale Stal Stalowa Wola grała z Olimpią Elbląg. W 10. minucie sprzed pola karnego uderzył Piotr Mroziński, ale jego uderzenie było minimalnie niecelne. W 36. minucie Krystian Kalinowski dobrze interweniował po strzale Michała Fidziukiewicza. Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy szansę miał Cezary Demianiuk, ale trafił wprost w golkipera Stali.

Tuż po rozpoczęciu drugiej części groźnie z dystansu huknął Mroziński, ale na rzut rożny piłkę sparował Sebastian Madejski. W 53. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Z boku boiska dośrodkował Adam Waszkiewicz, a piłkę głową do siatki wpakował Michał Trąbka. Dwadzieścia minut później kuriozalnego samobója mogli strzelić goście, ale na ich szczęście piłka przeleciała obok słupka. W doliczonym czasie gry wynik mógł podwyższyć Andrzej Trubeha, ale w sytuacji sam na sam nie trafił w światło bramki.

Stal Stalowa Wola – Olimpia Elbląg 1:0 (0:0)
Michał Trąbka 53’.

Stal: Kalinowski – Waszkiewicz, Jarosz, Śpiewak, Sobotka – Mistrzyk, Mroziński, Pietras, Trąbka – Dadok (67’ Trubeha), Kitliński (75’ Łętocha).

Olimpia: Madejski – Jurek, Lewandowski, Wenger, Balewski – Sedlewski (55’ Szuprytowski), Kuczałek, Nowicki (79’ Korkliniewski), Prytulak (70’ Kiełtyka), Demianiuk – Fidziukiewicz (78’ Szmydt).

***

Na drugie z rzędu zwycięstwo liczyli piłkarze Ruchu Chorzów, którzy wybrali się do Rzeszowa na mecz z miejscową Resovią. Pierwsza połowa była toczona pod dyktando gospodarzy, ale mówiąc szczerze, stworzone okazje nie spowodowały większego zagrożenia pod bramką Dawida Smuga.

Podobnie wyglądał też początek drugiej połowy. W 57. minucie prowadzenie Ruchowi powinien dać Mateusz Lechowicz, ale z kilku metrów nie trafił w piłkę. Osiem minut później Szymon Hajduk trafił w słupek. Gospodarze napierali i w końcu w 76. minucie trafili do bramki. Co prawda strzał Bartłomieja Buczka odbił Smug, ale przy dobitce Konrada Domonia nie miał szans na skuteczną interwencję. Chorzowianie próbowali wyrównać, ale na próbach się skończyło i to Resovia skromnie wygrała ten pojedynek.

Resovia Rzeszów – Ruch Chorzów 1:0 (0:0)
Konrad Domoń 76’.

Resovia: Daniel – Kantor, Domoń, Zalepa, Adamski – Hajduk, Świechowski, Frankiewicz, Buczek (77’ Hass), Ogrodnik (90’ Feret) – Twardowski.

Ruch: Smug – Lechowicz, Duriska, Wiech, Kulejewski (86’ Duchowski), Bartolewski – Zieliński, Mokrzycki, Foszmańczyk (76’ Walski), Podgórski – Kędziora (68’ Idzik).

***

W innym spotkaniu Znicz Pruszków mierzył się przed własną publicznością z Rozwojem Katowice. W 23. minucie goście mogli objąć prowadzenie, ale w ostatniej chwili jeden z defensorów gospodarzy wybił piłkę z linii bramkowej. Chwilę później dobrą interwencją zaliczył Piotr Misztal. Goście dopięli jednak swego w 26. minucie, gdy mocnym, precyzyjnym strzałem z dystansu popisał się Konrad Andrzejczak. Kilka sekund później katowiczanie źle rozegrali akcję 2 na 1. Tuż przed przerwą jeden z graczy gospodarzy trafił w poprzeczkę.

W 50. minucie w dobrej sytuacji fatalnie spudłował Marcin Smoliński. Chwilę później dobrą interwencją po strzale Kacpra Smolenia popisał się Bartosz Soliński. W 56. minucie znów w roli głównej wystąpił Misztal, który dobrze obronił strzał jednego z graczy Rozwoju. 25 minut później świetną, instynktowną paradę zaliczył Soliński. Rozwój dobrze się bronił, Znicz w końcówce postawił wszystko na jedną kartę i to zemściło się w 94. minucie. Kontrę katowiczan na gola zamienił Sławomir Musiolik i tym samym zapewnił katowiczanom ważny komplet punktów.

Znicz Pruszków – Rozwój Katowice 0:2 (0:1)
Konrad Andrzejczak 26’, Sławomir Musiolik 90’.

Znicz: Misztal – Bochenek, Rybak, Długołęcki, Smoleń – Czarnowski, Małachowski (85’ Szymański), Machalski (65’ Stromecki), Faliszewski (46’ Smoliński), Rackiewicz (46’ Tarnowski) – Zjawiński.

Rozwój: Soliński – Mońka (74’ Płonka), Olszewski, Gancarczyk, Łączek – Andrzejczak (69’ Musiolik), Kuliński (90’ Gembicki), Kurowski, Baranowicz, Kowalski – Paszek (86’ Gałecki).

***

Najciekawszym spotkaniem środowej serii gier w II lidze było starcie w Łodzi, gdzie Widzew mierzył się z Radomiakiem Radom. Niestety, jak to często bywa w polskich hitach, mecz swoim poziomem nie zachwycił i zakończył się bezbramkowym remisem. Wynik mógłby być zdecydowanie inny, gdyby beniaminek na początku spotkania wykorzystał rzut karny.

Od pierwszych minut Widzew ruszył do ataku. Radomianie sprawiali wrażenie nieco zestresowanych i nie za bardzo potrafili sobie poradzić z atakami gospodarzy. Efektem była sytuacja z 5. minuty. Artur Haluch wznowił grę, podał do Martina Klabnika, a ten kompletnie stracił orientację i trafił wprost w nogi nabiegającego rywala. W efekcie piłka trafiła pod nogi Rafała Wolsztyńskiego, który został sfaulowany przez golkipera zielonych. Do jedenastki podszedł Daniel Mąka, ale fatalnie wykonał jedenastkę i przeniósł piłkę dobrych kilka metrów nad poprzeczką. W środowym spotkaniu szansę gry od początku otrzymał Wolsztyński i w pierwszym kwadransie udowodnił, że miejsce w jedenastce po prostu mu się należało. Najpierw wywalczył karnego, w 12. minucie trafił do siatki, ale sędzia pokazał spalonego, a 60 sekund później uderzył z dystansu, ale piłkę zdołał odbić Haluch.

Po upływie dwudziestu minut goście stopniowo odzyskiwali swój rytm gry przez co mecz się wyrównał. Trudno było jednak mówić o większym zagrożeniu pod bramką Patryka Wolańskiego. Co prawda uderzać próbowali m.in. Patryk Mikita, Rafał Makowski czy Damian Jakubik, ale na spokojnych do obrony strzałach się skończyło.

Efektowniej, a przede wszystkim nieco efektywniej w drugiej połowie zagrali też radomianie. Przede wszystkim lepiej wyglądał środek pola, nieco więcej wiatru robili też skrzydłowi. Mimo to w 57. minucie znów groźną sytuację miał Widzew, ale strzał Mateusza Michalskiego obronił Haluch. Potem stopniowo inicjatywę przejęli goście i byli bardzo blisko zdobycia bramki w 64. minucie, gdy mocno zakotłowało się w polu karnym gospodarzy po rzucie rożnym. Chwilę później znów w roli głównej wystąpił Wolsztyński, który wpadł w pole karne i został przewrócony przez jednego z defensorów Radomiaka. Sędzia nie wskazał jednak na rzut karny i jak potem pokazały powtórki, ta decyzja była błędna. Chwilę później groźnie sprzed pola karnego uderzył Leandro i piłka minimalnie minęła bramkę Wolańskiego. Golkiper łódzkiego zespołu uratował swoją drużynę od straty gola w 81. minucie – najpierw obronił strzał z dystansu Makowskiego, a po chwili też dobitkę Jakuba Rolinca.

Więcej dogodnych sytuacji w tym spotkaniu już nie było i pojedynek zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów. Z punktu niewątpliwie cieszą się radomscy piłkarze, którzy nie dość, że umocnili się na pozycji lidera to jeszcze zwiększyli przewagę nad goniącymi drużynami. W zdecydowanie gorszych nastrojach są łodzianie, którzy zanotowali już dziewiąty (!) remis z rzędu. Tym samym wyrównali rekord Gwardii Warszawa, który został ustanowiony jeszcze w poprzednim stuleciu. Zdecydowanie bardziej od niechlubnego rekordu może jednak martwić pozycja w tabeli. Co prawda podział punktów pozwolił Widzewowi znów awansować na pozycję wicelidera, ale ich przewaga nad piątą Elaną Toruń to zaledwie jeden punkt.

Widzew Łódź – Radomiak Radom 0:0

Widzew: Wolański – Turzyniecki, Tanżyna, Zieleniecki, Wełna – Michalski, Kato, Radwański (86’ Kazimierowicz), Ameyaw – Mąka (31’ Pieńkowski) (78’ Gutowski), Wolsztyński (89’ Pięczek).

Radomiak: Haluch – Jakubik, Grudniewski, Klabnik, Banasiak – Leandro, Filipowicz (90’ Kucharski), Kaput, Makowski, Mikita (84’ Winsztal) – Sokół (74’ Rolinc).


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się