Autor zdjęcia: Patryk Zajega Images
Nie wszyscy z Sosnowca byli tak tragiczni. Kto mógłby liczyć na ekstaklasowy angaż w przyszłym sezonie?
Ze spadkiem Zagłębia Sosnowiec już od dawna było tak, że niby walczyło, niby nie zamierzało pogodzić się z losem, ale chyba wszyscy doskonale wiedzieli jak skończy się ta historia. Trzeba jednak oddać ekipie Valdasa Ivanauskasa, że nie nudziliśmy się przy jej meczach tak jak choćby rok temu, gdy swoimi popisami raczyła nas Sandecja. A skoro tak, to znaczy, iż w tej drużynie pewien potencjał personalny był. Dlatego postanowiliśmy przyjrzeć się kogo z Zagłębia chętnie oglądalibyśmy w Ekstraklasie również w przyszłym sezonie.
Może zacznijmy od trzech pewniaczków…
1. Żarko Udovicić
Czy Serb zagrał słabo z Górnikiem Zabrze? Bez wątpienia. Czy wczoraj na skrzydłach sosnowiczan w starciu ze Śląskiem panowała jeszcze większa bryndza? Owszem. Dziwna to była historia, że w meczu ostatniej szansy Valdas Ivanauskas nie skorzystał z usług Udovicicia. – Nie znalazł się dziś w kadrze meczowej, gdyż nie był przygotowany na walkę o utrzymanie. Nie rozumiał na czym ona polega – stwierdził trener. Ponoć w odstawieniu go pomogła także świadomość, iż nie zamierza on przedłużyć kontraktu z Zagłębiem. Ale czy można mu się dziwić?
Oba argumenty brzmią dość groteskowo w dobie tego, że mówimy o gościu, który przez całą wiosnę dźwigał drużynę na swych plecach. Licząc ostatnie 13 meczów sosnowiczan, w których Żarko wystąpił, uzbierał w nich aż 5 goli i 7 asyst. Czy tak wyglądają statystyki gościa, mentalnie znajdującego się już gdzieś indziej? No nie sądzimy.
Udovicić za chwilę będzie do zgarnięcia za darmo i zdziwilibyśmy się, gdyby w kolejce po jego usługi nie ustawiło się przynajmniej kilku ekstraklasowiczów. Jasne, gwiazdą zespołu walczącego o najwyższe laury nie zostanie, aczkolwiek w ekipie mierzącej powiedzmy w miejsca 5-8 spokojnie dałby sobie radę. Potrzebuje tylko mieć bat nad głową, wszak znaczny progres w formie wynikał między innymi również z tego, że Ivanauskas zimą postawił mu ultimatum – albo będziesz bardziej efektywny, albo wyjazd. Inna sprawa, że sam Litwin mocno pomógł Serbowi przestawieniem go z lewej obrony znacznie wyżej, dzięki czemu zawodnik wreszcie mógł wykorzystywać swą kreatywność oraz zmysł snajperski.
Największy minus Żarko to w zasadzie jego wiek. 32 lata na karku sprawiają, iż trudno rozpatrywać go w jakimś dłuższym kontekście jako piłkarza, wokół którego będzie można budować zespół.
2. Szymon Pawłowski
Byliśmy w wielkim szoku, kiedy parę tygodni temu Szymon postanowił przedłużyć swój kontrakt z Zagłębiem do 2022 roku. – Dobrze się tu czuję i to jest jedna z kluczowych kwestii, że bez względu na to, czy się utrzymamy w Ekstraklasie czy też nie, podpisałem kontrakt na długi okres. Bardzo liczę na to, że się utrzymamy i będę robił wszystko, by tak się stało. A jak nam się noga powinie, to chciałbym, by Zagłębie jak najszybciej wróciło do Ekstraklasy – tłumaczył swoją decyzję.
Pytanie na dziś brzmi: ile w tym było prawdy, a ile kurtuazji? Serio facet nie ma już ambicji występowania na najwyższym poziomie w Polsce pomimo tego, że wciąż bardzo dobrze sobie na nim radził? Okej, 5 goli i 5 asyst w przeciągu całego sezonu to może nie są wielce imponujące liczby, ale on był odpowiedzialny za kierownicę, nie za eksterminację przeciwników. Jego 64 kluczowe podania to 2. najlepszy wynik w lidze po Dominiku Furmanie, zaś 13 stworzonych okazji daje mu 6. miejsce wśród ligowców. W naszej klasyfikacji ocen wykręcił średnią na poziomie 2,81 – najwyższą w drużynie. Trudno o lepszy dowód na fakt, iż był to facet absolutnie kluczowy w Zagłębiu i w dużej mierze głównie dzięki niemu jego koledzy w ogóle mieli prawo śnić o utrzymaniu. Po drugie przez ten pryzmat widzimy też, że zesłanie go do pierwszej ligi będzie marnotrawieniem jego umiejętności.
Szczerze liczymy, iż w całej tej historii z kontraktem dla Pawłowskiego jest element przysługi wyświadczonej klubowi przez zawodnika. Na zasadzie… Skoro wcześniej sosnowiczanie wyciągnęli pomocną dłoń do piłkarza, to teraz on da mu na sobie zarobić parę groszy. Nie za dużo, wszak Szymon ma już 32 wiosny na karku, ale i tak jesteśmy niemal pewni, że dla większości ekstraklasowiczów stanowiłby wartość dodaną.
3. Vamara Sanogo
Francuzowi zdecydowanie daleko jest do wirtuoza, dlatego nie ma co rozpatrywać go w kontekście najlepszych zespołów naszej ligi. Zresztą, facet do Zagłębia był tylko wypożyczony, normalnie należy do Legii, więc ona sama zdecydowanie nie chciałaby wzmacniać swoich bezpośrednich rywali w walce o trofea. Nie wyobrażamy sobie jednak także, aby gość, który zdobył 11 bramek i dołożył do nich 4 asysty chciał spędzić trzeci rok z rzędu w Sosnowcu i to wracającym na zaplecze Ekstraklasy.
Mimo pewnej surowości technicznej powinno się nim zainteresować kilka ekip, bo jednak facet potrafi wepchnąć piłkę do siatki, czasem robił to dosłownie z niczego. Powiedzmy dla takiej Arki byłby na wagę złota. Podobnie w Miedzi, która w składzie posiada Piaseckiego oraz Piątkowskiego, a oni razem wzięci 2 gole na koncie w całym sezonie. Jeśli jakimś cudem w Esie utrzymałby się Śląsk, tam też mógłby się przydać, wszak Piech najlepsze lata ma już raczej za sobą, a z Robakiem liczą sobie łącznie około 150 lat. Ba, nawet w takiej Jagiellonii Francuz mógłby sobie poradzić, wszak za konkurencję miałby Klimalę oraz Scepovicia z zerwanymi więzadłami.
No chyba, że Sanogo w końcu dostanie szansę w Legii. Czy byłby gorszy od Kulenovicia? Śmiemy wątpić. Niezgoda? Zakładając iż Polak wróci do zdrowia, tu już pojawiają się większe wątpliwości. W końcu Vamara mógłby robić za ciekawe dopełnienie Carlitosa, ale… Cholera, gdzieś z tyłu głowy zapala nam się jednak neon z komunikatem: „czy on na pewno jest wystarczająco dobry”? Nie damy sobie za to uciąć nawet opuszka z małego palca. Mimo wszystko więc skłanialibyśmy się ku kolejnemu wypożyczeniu Sanogo do ekipy z dolnej części tabeli.
***
Oprócz tego wypadałoby jeszcze wymienić paru gości, którzy co prawda u sosnowiczan nie wyróżniali się aż tak bardzo, aczkolwiek przynajmniej przyzwoicie rokują na przyszłość. O żadnego jednak nie będziemy się jakoś wyjątkowo kłócić. Ot, nie zdziwimy się jeśli zostaną w Ekstraklasie, ale też jeśli zejdą o poziom niżej.
1. Mateusz Możdżeń
No nie ma co się czarować, facet trochę jedzie na nazwisku. Lech → Lechia → Podbeskidzie → Korona → Zagłębie Sosnowiec.
Nie jest to ścieżka kariery, którą rozpisałby mu jakiś coach, gdyby w piłce obowiązywały korpozasady. Wręcz przeciwnie, widzimy tu odwrócony trend. Mateusz zamiast się wspinać, co chwilę schodzi niżej.
Z drugiej strony nie wydaje nam się być na tyle kiepski, aby w poszukiwaniu pewnego placu musiał kierować się do pierwszej ligi. U nas wykręcił średnią ocen na poziomie 2,45 – czyli taką zarówno bez szału jak i bez tragedii. Jak to się mówi – solidny ligowiec. Ivanauskas nie od niego zaczynał wybieranie jedenastki, ale też nie robił z Możdżenia zapchajdziury. Widzicie, z jakiejkolwiek perspektywy byśmy nie spojrzeli, tak środkowy pomocnik jawi się przeciętnie w rozumieniu „solidnie” lub „przyzwoicie”. Jest w Ekstraklasie sporo gorszych zawodników od Możdżenia na jego pozycji, którzy przez lata utrzymują się w tej lidze, dlatego koniec końców uważamy, że i bohater tego fragmentu również znajdzie sobie jakieś sensowne miejsce do gry.
2. Sebastian Milewski
Dla tego chłopaka bieżący sezon był jego pierwszym w Ekstraklasie, dlatego nie zamierzamy na nim wieszać psów. To w zasadzie podobny przypadek do Możdżenia – nie zawsze wyróżniał się na tle bardziej doświadczonych kumpli, ale także nie powinno się go uznawać za gościa, przez którego Zagłębie zleciało z Ekstraklasy.
Na pewno jego dużym atutem jest fakt, iż urodził się w 1998 roku, czyli według przepisów PZPN w przyszłym sezonie będzie łapał się jeszcze na status młodzieżowca. Od rozgrywek 2019/20 bowiem także na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce będzie obowiązywał przepis, według którego na boisku zawsze będzie musiał przebywać przynajmniej jeden piłkarz z kategorii U21 z danej drużyny. A jest kilka takich zespołów w Esie, gdzie w miarę ogarniętych młodzieżowców kompletnie brakuje. W Wiśle Płock kilka punktów nastukali jedynie bramkarze. W Miedzi natomiast panuje bida kompletna, podobnie w Koronie, nie licząc 17-letniego Sewerzyńskiego. Jaga musi trzymać się Klimali, więc podejrzewamy, że jeszcze kimś innym z pola, w miarę sensownym, by nie pogardziła. Podobnie Śląsk, Arka, a może nawet Piast, gdyby Dziczek odszedł?
Jako że mówimy o defensywnym pomocniku z dobrym timingiem ale i przyzwoitą dynamiką, chyba najbardziej sensownym kierunkiem dla Milewskiego byłaby drużyna z dość pragmatycznym trenerem. Tak, aby Sebastian zyskał jeszcze nieco więcej ogłady taktycznej + poczynił postęp w rozegraniu.
(PS. Na tej samej zasadzie dotyczącej młodzieżowców swojej kolejnej szansy w Ekstraklasie może poszukać także Olaf Nowak)
3. Lukas Hrosso/Dawid Kudła
Abstrahując od tego czy zimowa rewolucja w Zagłębiu była racjonalna czy nie, akurat ściąganie alternatywy dla Dawida Kudły wyglądało dziwne. Trochę jakby Ivanauskas i spółka szukali dziury w całym.
Dziś możemy sobie porównać dokonania obu i nadal nie rozstrzygniemy który jest lepszy/gorszy.
- Średnia naszych ocen? Hrosso 2,50, Kudła 2,57 w skali 1-6
- Czyste konta? Hrosso 1 w 11 meczach, Kudła 2 w 22
- Obronione strzały? Hrosso 67,3%, Kudła 67,6%
- Puszczone gole? Hrosso średnio 2 na mecz, Kudła 2,18
Tylko w tej ostatniej statystyce Słowak wypada lepiej, ale bez przesady, to nadal wręcz kosmetyczna różnica. Może chociaż estetyczne wrażenia robił lepsze niż Polak? Eee, też nie za bardzo. Z której strony by człowiek nie spojrzał, z tej wychodzi, że chęć znalezienia zastępcy dla Kudły była typowym odwaleniem sztuki dla sztuki.
Inna sprawa, że szukając winowajców tragicznej postawy sosnowiczan w obronie przez cały rok nawet nie pomyślelibyśmy o wskazaniu bramkarzy. Hrosso miał w zasadzie jedno wyjątkowo słabe spotkanie, z Wisłą Płock w 30. kolejce, gdy zawalił przy trzecim golu. Przy wolnym Borysiuka zamiast zbijać piłkę do boku, wypluł ją wprost na nogę Kuświka. Poza tym jednak Słowak trzymał fason. Kudła zaś nie popisał się przeciwko Cracovii, gdy wyleciał z czerwoną kartką oraz z Lechem, który rozstrzelał Zagłębie 6:0. No ale że rozegrał 2 razy więcej meczów niż Hrosso, proporcjonalnie znów wychodzi na jedno. W końcu w porównaniu z takimi asami jak Polczak czy Toth, obaj golkiperzy sami do siebie nie powinni mieć pretensji za spadek Zagłębia do pierwszej ligi. Choćby skały srały, pewnych rzeczy by nie przeskoczyli.
Oczywiście nie twierdzimy, że dzięki temu będą mogli przebierać w ekstraklasowych ofertach. No nie, tym bardziej, że większość drużyn ma całkiem solidne jedynki. Ale czy nie byliby w stanie nawiązać rywalizacji z takim Kanibołockim, Sapelą, Miśkiewiczem, Chudym, Loską, Lisem czy Załuską? Oczywiście, że byliby w stanie. Nie wydaje nam się zatem, aby Hrosso i Kudła za chwilę mieli przepaść w niższoligowym dżemiku.
***
Widzicie, nie takie złe było to Zagłębie jak często je malowano, ale poza wspomnianą gromadką za nikim więcej nie zatęsknimy. Wręcz przeciwnie, mamy nadzieję, iż paru gości już więcej w polskiej piłce nie zobaczymy. Żegnamy ozięble!