Autor zdjęcia: Własne

Żelem: Pół ligi włoskiej pyta o Dziczka. Parzyszek: Chcę znów zaśpiewać We Are The Champions. Arka interesuje się Formellą

Autor: zebrał Marcin Łopienski
2019-05-10 11:00:54

Piątkowa prasa prezentuje się najlepiej w tym tygodniu. Szczególnie polecamy rozmowy z Piotrem Parzyszkiem, Jackiem Zielińskim i prezesem Piasta Gliwice. Wybraliśmy 27 materiałów z czterech źródeł.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

"Parzyszek: Chcę znów zaśpiewać We Are The Champions"

"Leszek Błażyński: W kwietniu, przed meczem Cracovii z Piastem, trener Pasów Michał Probierz wspomniał o piosence Anny Jantar „Nic nie może przecież wiecznie trwać”, ale wy nie zatrzymujecie się i seria zwycięstw Piasta wynosi już pięć z rzędu. 

Piotr Parzyszek: W tamtym momencie trener Cracovii nie miał racji. Wiadomo, że nic nie trwa wiecznie, ale będziemy robić wszystko, aby nasza passa wygranych w tym sezonie nie zakończyła się.

Lubi pan słynną piosenkę Queen „We Are The Champions”? 

Piotr Parzyszek: Bardzo mi się podoba, jednak nie mamy jej na przygotowanej w szatni playliście. Dotychczas po wygranym sezonie śpiewałem ją tylko raz. Było to cztery lata temu, gdy z belgijskim Sint-Truidense awansowaliśmy do najwyższej klasy rozgrywkowej. Radocha była ogromna. Trochę świętowaliśmy, ale czekał nas jeszcze ostatni mecz sezonu. Wygraliśmy go i potem znowu była zabawa. Na koniec dostaliśmy puchar oraz medale. Pierwsze trofeum oczywiście zostało w klubie, a medal mam w domu w Polsce. Fajnie, że obecne rozgrywki zakończymy na podium. Ten krążek będzie miał większą wartość niż zdobyty w Belgii, bo przecież gramy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Obecnie najważniejszy jest jednak mecz z Jagiellonią. Rywale przyjadą wkurzeni, bo w dramatycznych okolicznościach przegrali Puchar Polski. W niedzielę będą chcieli się odkuć

W osiem dni musicie rozegrać trzy mecze. Podczas poprzedniego maratonu świetnie daliście sobie radę, wygrywając wszystkie trzy spotkania. Możliwa jest powtórka?

Piotr Parzyszek: Oczywiście, jesteśmy bardzo dobrze przygotowani fizycznie do sezonu, mamy szeroką kadrę i nie obawiamy się grania co kilka dni. Trener Fornalik przygotował nas na te wyzwania. To bardzo doświadczony i spokojny szkoleniowiec, wiele już widział w piłce. Na początku, gdy podpisałem umowę z Piastem, musiałem się przyzwyczaić do specyficznych treningów. Z lekkimi obawami też przychodziłem do polskiej ligi. Przy wcześniejszych transferach byłem bardziej pewny siebie. W kraju niektórzy surowo mnie oceniali, twierdząc, że potrafię zdobywać bramki tylko w drugiej lidze holenderskiej czy belgijskiej, a w ekstraklasie nie dam sobie rady. Po pierwszej rundzie, która nie była dla mnie dobra, przechodziły mi przez głowę różne myśli. „Może oni mają rację” – zastanawiałem się. Wiosną jednak pokazałem, że mylono się w tych ocenach. Sztab szkoleniowy mi ufa, a ja wykonuję swoją robotę na boisku, zdobywam bramki, dodaję jakości drużynie".

Więcej TUTAJ

***

"Niepewny los Borysiuka"

"Natomiast umowa 27-latka z Lechią kończy się 30 czerwca 2021 roku. Ma więc jeszcze dwa lata kontraktu. Trudno jednak przypuszczać, żeby po ewentualnym powrocie z wypożyczenia nagle jego sytuacja w Gdańsku diametralnie się zmieniła, skoro wcześniej trener Piotr Stokowiec na niego nie stawiał.

Możliwy jest więc scenariusz, w którym pomocnik zostanie w Wiśle. Warunki, aby tak się stało, są przynajmniej dwa. Płocka drużyna musi pozostać w ekstraklasie, a władze Lechii muszą zgodzić na przedłużenie wypożyczenia. Mało realny jest raczej transfer definitywny. – W obecnej umowie z Lechią nie mamy zapewnionej klauzuli wykupu Ariela ani ustalonych warunków kolejnego wypożyczenia. W jego sprawie wszystko było dogadane tylko do końca obecnego sezonu – przyznał kilka dni temu prezes Wisły Płock Jacek Kruszewski".

Więcej TUTAJ

***

"Życiowa szansa Vukovicia"

"Dla Vukovicia to życiowa szansa. W następną niedzielę może być trenerem mistrza Polski. Niby zastąpił Ricardo Sa Pinto, bo akurat był pod ręką, ale sprawa jest poważniejsza. Nie jest drugim Deanem Klafuriciciem, bo jeśli ktoś został przypadkowo trenerem Legii, to właśnie asystent Romeo Jozaka. Vuković utożsamia się z klubem w stopniu bez porównania większym niż wielu piłkarzy biegających teraz po boisku z „eLką” na koszulce. A i Sa Pinto mógł gadać o tożsamości, jedności, FAMILII. Vuković nie musi mówić. On żyje Legią. To widać.

Do tytułu jego zespół może pojechać autostradą. W najtrudniejszej wersji trzeba wygrać trzy razy, w terminarzu nie ma już starć z Lechią i Piastem. Na zdrowy rozum to się nie może nie udać. Rywale walczą jeszcze o puchary, lecz pokonanie na wyjeździe Jagiellonii czy u siebie KGHM Zagłębia nie jest specjalnie wygórowanym warunkiem stawianym przed zespołem, który ma być mistrzem. Legia musiałaby coś naprawdę sknocić, by zaprzepaścić szansę".

Więcej TUTAJ

***

"Portugalski mecz w Warszawie"

"Tomas Podstawski z Pogoni może zmierzyć się z pięcioma rodakami z Legii. Trzech z nich – Andre Martinsa, Salvadora Agrę i Iuriego Medeirosa – zna ze wspólnej gry w młodzieżowej lub olimpijskiej reprezentacji Portugalii. Słabszy kontakt miał z pozostałymi dwoma zawodnikami Legii: Luisem Rochą i Cafu. Nie występowali przeciwko sobie nawet w lidze portugalskiej. Obaj legioniści bronili barw Vitorii Guimaraes, a Podstawski grał tylko w rezerwach Porto. Z kolei z Martinsem i Agrą Podstawski występował podczas ostatnich igrzysk olimpijskich. Wspólnie pokonali na inaugurację zmagań Argentynę 2:0, wygrali grupę i weszli do ćwierćfinału. Tam ulegli Niemcom 0:4. Wszyscy byli podstawowymi piłkarzami, ale Podstawski jako jedyny z tego tercetu wystąpił od początku w każdym ze spotkań".

Więcej TUTAJ

***

"Najlepszy sezon w życiu Sedlara"

"Aleksandar Sedlar w obronie ma niemal tylko pewne interwencje, prawie nie popełnia błędów, dobrze asekuruje kolegów. Potrafi też rozegrać piłkę, a Piast Gliwice może na nim polegać, kiedy trzeba wykonywać rzuty karne. W najważniejszym momencie rozgrywek staje na wysokości zadania. Za zeszłotygodniowe starcie Piasta z Legią Warszawa (1:0) zebrał dobre recenzje, był murem nie do przejścia dla mistrzów Polski. A jeszcze lepiej zaprezentował się we wcześniejszym spotkaniu z Cracovią, wygranym przez Piasta 3:1, w którym strzelił dwa gole. Zanotował wtedy 96-procentową skuteczność podań, wygrał 90 procent pojedynków i miał tylko udane odbiory. Za ten mecz InStat Index serbskiego stopera wynosił aż 441. To najwyższy współczynnik, jaki komukolwiek udało się osiągnąć w tym sezonie ekstraklasy. – To najlepszy czas w mojej karierze. Cieszę się każdą chwilą spędzoną na boisku – mówi Sedlar".

Więcej TUTAJ

***

"Zieliński: Walka będzie trwała do ostatniego meczu"

"Łukasz Klinkosz: Dwie wygrane, dwa remisy, jedna przegrana i wyciągnięcie Arki ze strefy spadkowej. Zaczyna to nieźle wyglądać.

Jacek Zieliński: Na razie nie oceniamy ostatnich wyników. Weryfikacja nastąpi 18 maja, po naszym ostatnim meczu ligowym. Zagramy wtedy ze Śląskiem Wrocław, być może będzie to dla obu ekip najważniejsze starcie sezonu. Cieszymy się, że uciekliśmy ze strefy spadkowej, ale tabela pokazuje, że walka będzie trwała do ostatniego spotkania. Ciągle jesteśmy w trudnej sytuacji, nad przedostatnim Śląskiem mamy tylko punkt przewagi. Ale też tylko jeden straty do dwunastej Miedzi Legnica.

Co trzeba poprawić przed meczem z Zagłębiem Sosnowiec? Ostatnio Adam Marciniak mówił, że z powodu stałych fragmentów Arka traci dużo goli.

Jacek Zieliński: To tylko jeden z mankamentów. Mamy tak mało czasu, że wielu rzeczy nie możemy poprawić „na już”. W tym momencie naszym największym problemem są kontuzje napastników. Pozostałe sprawy poprawiamy krok po kroku, ale o naszych mankamentach rozmawiamy we własnym gronie.

Czyli w następnym meczu znowu w ataku wystąpi Michał Janota, który w tym roku strzelił jednego gola, i to z karnego?

Jacek Zieliński: Możliwe, lecz jeszcze nie podjąłem decyzji. Zrobię to w piątek. Nadal leczą się Rafał Siemaszko, Aleksandyr Kolew i Maciej Jankowski. Jedynym plusem jest to, że nie pojawiły się żadne nowe urazy.

O utrzymanie walczą jeszcze cztery drużyny. Czuć presję w zespole?

Jacek Zieliński: Oczywiście. Jeśli trener by jej nie czuł, to nie powinien zajmować się piłką nożną. Tak samo piłkarze. Każdy w klubie robi wszystko, żeby Arka została w ekstraklasie. Identycznie jest w innych drużynach, w końcu aż cztery nadal nie są pewne utrzymania. Zespół, który najgorzej sobie z tą presją poradzi, spadnie".

Więcej TUTAJ

***

"Jagiellonia przesądzi o mistrzostwie Polski?"

"Dzięki wygranej, na trzy kolejki przed końcem rozgrywek, są na czwartym miejscu z trzypunktową przewagą nad Cracovią i Zagłębiem. W przypadku równej liczby punktów na koniec sezonu, o kolejności zadecyduje bilans po 30 kolejkach, a ten Jagiellonia miała gorszy od klubów z Krakowa i Lubina. To oznacza, że po 37. serii musi mieć przynajmniej o „oczko” więcej od konkurentów. Wygląda, że zespół trenera Mamrota ma najtrudniejszy rozkład spotkań, bo jako jedyny gra jeszcze ze wszystkimi drużynami walczącymi o tytuł. Niedzielne wyjazdy do Gliwic i Gdańska przedzieli środowa potyczka z Legią w Białymstoku. – Odczuwamy trudy rozgrywek, ale jeszcze musimy się zmobilizować i skoncentrować. Zrobimy wszystko, by Liga Europy po raz trzeci z rzędu zawitała do Białegostoku – zapowiada obrońca Ivan Runje".

Więcej TUTAJ

***

"Zdrowotne zmartwienia Żurawia"

"Największy poznański szpital mieści się przy ulicy Szwajcarskiej, ale z przymrużeniem oka można powiedzieć, że w ostatnich dniach otworzył filię przy Bułgarskiej. – Mamy problem ze skompletowaniem meczowej osiemnastki – przyznaje trener Kolejorza Dariusz Żuraw.

Do grona kontuzjowanych piłkarzy dołączył Pedro Tiba, który wyleciał już do Portugalii i w środę przeszedł tam zabieg artroskopii kolana. Jego brak na pewno będzie odczuwalny, bo od kiedy trafił latem do Lecha, opuścił raptem jeden ligowy mecz, kiedy pauzował za czwartą żółtą kartkę. – Pomysł na zastąpienie Pedro mam, ale oczywiście nie mogę go zdradzić, bo wiem, że trener Probierz dokładnie nas analizuje i nie chcę ułatwiać mu pracy – śmieje się Żuraw".

Więcej TUTAJ

***

"W Lubinie nie mówią głośno o pucharach"

"Ale dla władz KGHM awans do pucharów to wielki prestiż. Gdyby się udało, podobno możliwa byłaby nawet wypłata dodatkowej premii dla klubu. Takie są wstępne ustalenia. Zimą utrzymano finansowanie na podobnym poziomie co do tej pory – w ramach umowy sponsorskiej do Zagłębia w tym roku popłynie około 20 milionów złotych. Nie była to automatyczna decyzja: prezes klubu musiał przekonywać przedstawicieli KGHM, że będą to dobrze wydane pieniądze. Może być ich nawet więcej, lecz do tego potrzebny jest znaczący wynik sportowy. 

Gdyby Jagiellonia zdobyła Puchar Polski, sprawa byłaby prosta, bo droga do Europy w tym roku zostałaby już zamknięta. A tak, wciąż toczy się twarda gra. 

„To nie koniec. To dopiero początek!” – hasło KGHM Zagłębia zachęcające kibiców do przyjścia na ostatni domowy mecz, z Cracovią, ma swój głęboki sens. Bo może się zdarzyć, że bezpośrednie starcie z Pasami będzie mieć kluczowy wpływ na to, czy lubinianie zagrają w kwalifikacjach do Ligi Europy. Dlatego w marketingowym haśle zawarte jest dokładnie to, o czym ani działacze, ani nikt z drużyny otwarcie nie chce mówić". 

Więcej TUTAJ

***

"Wygrać z własną głową"

"– To był dla mnie przełomowy moment – przyznaje pochodzący z Lęborka zawodnik. – Lukaš Haraslin doznał kontuzji i wskoczyłem do składu. Podczas tego obozu trener mnie podbudowywał, od tamtego czasu czuję się zdecydowanie lepiej. Koledzy też mnie wspierają, powtarzają, że nic nie muszę, a mogę, namawiają, żebym nie bał się ryzyka – mówi 17-latek, który takiego wsparcia bardzo potrzebował.

Doskonale zdaje sobie sprawę, że jego największym problemem jest psychika. Pokazał to już jego pierwszy poważny występ, bo grudniowego epizodu za trenera Owena nie ma sensu brać pod uwagę, wówczas pojawił się na boisku w 90. minucie. Dopiero Stokowiec dał mu prawdziwą szansę. W 37. kolejce poprzedniego sezonu wystawił go w pierwszym składzie na mecz z Sandecją (1:1). – Stres był naprawdę duży. Pierwszy raz w życiu grałem przy takiej publiczności. Nie byłem zadowolony z tego występu. Miałem dużo strat, czułem, jak wiele brakuje mi do tych starszych chłopaków, nie miałem tyle boiskowego cwaniactwa co oni – wspomina. Został wówczas zmieniony w 51. minucie, ale mimo słabej gry nie dostał bury w szatni. Usłyszał, że Stokowiec w niego wierzy. Na kolejny występ w lidze musiał jednak czekać aż dziewięć miesięcy. Przez ten czas zbudował pewność siebie".

Więcej TUTAJ

***

"Zabrzański Bask najlepszy w Ekstraklasie"

"Angulo jest niesamowicie regularny. – W ósmym sezonie z rzędu jestem najlepszym strzelcem swojej drużyny – zaznacza. Przed Górnikiem często trafiał do siatki w Hiszpanii, na Cyprze i w Grecji. W styczniu obchodził 35. urodziny. W tym wieku wielu piłkarzy kończy kariery lub rekreacyjnie kopie piłkę w niższych ligach. – A ja jestem w najlepszej formie w życiu. Statystyki nie kłamią – zaznacza. Angulo ma ważny kontrakt ze śląskim klubem do czerwca przyszłego roku. – Chciałbym grać w Górniku także w kolejnych sezonach, ale kwestia przedłużenia umowy nie zależy tylko ode mnie, ale od prezesa, trenera – przyznaje. W czerwcu wygasa kontrakt Marcina Brosza, którego snajper określa najlepszym szkoleniowcem, z jakim pracował (w Athletic Bilbao jego trenerem był Jupp Heynckes, a później Ernesto Valverde). W tym miesiącu Brosz ma rozmawiać z działaczami w sprawie przedłużenia umowy. – Z pewnością trener ma sporo opcji do wyboru, ale mam nadzieję, że dla dobra Górnika zostanie w klubie – dodaje Angulo".

Więcej TUTAJ

***

"Druga szansa dla Balde"

"Na początku oświadczył, że klub podpisał kontrakt z Żarko Udovičiciem, ale na tym zawodniku nie zakończą się letnie wzmocnienia. – Pracujemy nad trzema, czterema transferami – powiedział i przyznał, że prowadzone są zaawansowane negocjacje z Mario Malocą. – Rozmawiamy z zawodnikiem i z jego klubem Greuther Fürth. Możliwe, że wróci do Gdańska – powiedział Melaniuk. 

Przyznał także, że zapadły już decyzje dotyczące niektórych wypożyczonych zawodników – Rafał Janicki, który dwa sezony spędził w Lechu Poznań, do Gdańska nie wróci, za to w Lechii drugą szansę ma dostać Romario Balde. Portugalczyk występował w tym zespole przez pół roku (10 meczów, 1 gol, 1 asysta). W styczniu 2018 roku popadł w konflikt z klubem. Nie stawiał się na treningach, początkowo tłumacząc to sprawami osobistymi. Lechia zawiesiła piłkarza, a on utrzymywał, że jest wolnym zawodnikiem, twierdził, że wypowiedział umowę, ponieważ gdańszczanie zalegali z płatnościami. Ostatecznie okazało się, że kontrakt nie został rozwiązany, umowa z Lechią wiąże go do 30 czerwca 2020 roku. Obecny sezon spędził na wypożyczeniu do Academiki Coimbra (druga liga portugalska). Teraz ma wrócić do Gdańska i powalczyć o miejsce w zespole Stokowca. Podczas środowego spotkania z dziennikarzami dyrektor sportowy zaprzeczył doniesieniom, że do Lechii mają wrócić Razack Traore i Antonio Colak".

Więcej TUTAJ

***

"Informatyk w środku pola"

"Niezbyt często zdarza się piłkarzom mieć wyższe wykształcenie. Zwykle tłumaczą się brakiem czasu albo nie widzą sensu, by iść na studia. Ci nieliczni, którzy jednak decydują się po szkole średniej kontynuować naukę, zazwyczaj skupiają się na kierunkach związanych ze sportem, przygotowujących ich do przyszłej pracy trenerskiej. Nierzadko zaczynają się tym zajmować, gdy zauważają, że ich kariera nieuchronnie zmierza do końca. Milan Dimun nie pasuje do żadnego z tych stereotypowych przypadków. Ma 22 lata, więc prawdopodobnie jeszcze ponad dekadę gry przed sobą, a po zakończeniu sezonu, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zostanie magistrem informatyki na Uniwersytecie Technicznym w Koszycach. Licencjat obronił już dwa lata temu".

Więcej TUTAJ

***

"Rękopis znaleziony za wycieraczką"

"Dobiega końca debiutancki sezon Mateusza Lisa w ekstraklasie. 22-latek jest najmłodszym polskim bramkarzem w lidze, który większość rozgrywek spędził jako numer jeden. Golkiper Wisły Kraków miewał w tym sezonie różne momenty. Najtrudniejszym był mecz z Piastem (2:2) w 29. kolejce, gdy jego dwa błędy poskutkowały stratą punktów, która okazała się bardzo kosztowna w walce o awans do grupy mistrzowskiej. – Po meczu emocje mi puściły. Każdy jest tylko człowiekiem, ma uczucia, nie jest robotem. Przez kilka pierwszych dni było mi trudno – nie ukrywa".

Więcej TUTAJ

***

"Ratownik pełną gębą"

"Jak na zawodnika pozyskanego z pierwszej ligi, z niewysoką pensją rzędu kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie, sprawdził się należycie. Nie narzekał, kiedy Pawłowski z powodu kadrowej biedy często robił z niego lewego obrońcę, z czym Cholewiak zresztą niekoniecznie sobie radził. Nie żalił się również kilka tygodni temu, kiedy po przegranym meczu z Górnikiem Zabrze Śląsk wylądował w strefie spadkowej, a on doznał skręcenia stawu skokowego. W kolejnym meczu z Wisłą w Krakowie, zaledwie kilka dni później, zagrał na środkach przeciwbólowych. Z Sosnowcem już nawet nie potrzebował blokady. 

– Cały zespół bardzo dobrze zareagował na trudną sytuację. Nie ośmielę się powiedzieć, że mecz w Sosnowcu był łatwy, bo tak nie było, ale strzelaliśmy tam gole po wypracowanych akcjach. Szans bramkowych mieliśmy zresztą więcej. To nas podbuduje. Nadal jesteśmy pod kreską, jednak nasza sytuacja wygląda klarownie: wszyscy trzej rywale, z którymi zagramy na koniec, są w zasięgu punktowym możliwym do odrobienia w ciągu jednej kolejki. Wygrywajmy, najlepiej już wszystko do końca, a nie będziemy musieli oglądać się na nikogo – mówi Cholewiak. – Raz już przeżyłem spadek z Puszczą Niepołomice (z pierwszej ligi w sezonie 2013/14 – przyp. red.). Nie mam zamiaru doświadczać tego ponownie ani nie życzę tego nikomu – dodaje 29-letni piłkarz".

Więcej TUTAJ

***

"15-letni Kozłowski zadebiutuje w Pogoni"

"Jeśli junior Pogoni debiutuje w ekstraklasie w spotkaniu z Legią w Warszawie, władze klubu mogą zaczynać w wyobraźni liczyć pieniądze z transferu. Od 2013 roku czterech nastolatków premierowo wystąpiło w najwyższej klasie rozgrywkowej w stolicy kraju, na sprzedaży dwóch zarobiono między 5,5 a 6 milionów euro. W niedzielę prawdopodobnie dołączy do nich piąty – Kacper Kozłowski. I za niego także szefowie Portowców dostaną kwoty z sześcioma zerami na końcu.

Patryk Paczuk, Jakub Piotrowski, Sebastian Kowalczyk, Sebastian Walukiewicz. Ci piłkarze debiutowali w lidze przy Łazienkowskiej 3. Tylko pierwszy z nich przepadł i kopie na czwartym poziomie – w Legionovii. Piotrowskiego sprzedano do Genk za 1,5–2 mln euro, Walukiewicza do Cagliari za 4 mln (obecnie gra w Pogoni na zasadzie wypożyczenia do końca czerwca). Kowalczyk wciąż jest w zespole ze Szczecina, szczególnie dobrze radzi sobie w fazie finałowej (gol, asysta, dwa wywalczone rzuty karne). Zapewne w ostatnich kolejkach Sebastianom pomoże Kozłowski, w czwartek zgłoszono go do ekstraklasy i przydzielono numer, z którym występował w zimowych sparingach – 64".

Więcej TUTAJ

***

"Triumf nad próżnością"

"Świat Pochettino nie jest jednak idealny. Na budowę stadionu i ośrodka treningowego klub przeznaczył 1,4 miliarda euro. W tym czasie oczekiwano wyników, ale nie kupowano piłkarzy. A on ciągle słuchał porównań do Manchesteru City i Liverpoolu. Zawsze powtarzał, że chciałby mieć takie warunki, ale woli walczyć o coś historycznego, niedostępnego. Nic dziwnego, że zdążył się tym zmęczyć, tak jak pytaniami o wygranie Ligi Mistrzów jeszcze przed rewanżem z Ajaksem.

– Byłoby fantastycznie, prawda? Zamknąć rozdział pięciu sezonów i wrócić do domu. Nie, nie żartuję. Wygrać Ligę Mistrzów w takich okolicznościach, w takim sezonie... Może będę musiał pomyśleć o robieniu czegoś innego w przyszłości, bo powtórzyć taki cud... Cokolwiek się stanie, na pewno wrócę do domu – powiedział tajemniczo".

Więcej TUTAJ

***

"Inne powody do łez"

"Jego koledzy z Paryża mogą jedynie zazdrościć, bo rok w rok odpadają z Champions League w kuriozalnych okolicznościach. Kiedy Lucas brał udział w pamiętnej klęsce PSG 1:6 z Barceloną, opisał ją wtedy jako „najgorszy dzień życia”. Wtedy długo płakał, nie mogąc uwierzyć w tamtą porażkę. Po czasie został sprzedany przez PSG do Tottenhamu za 28 milionów euro. Ale już jako zawodnik niechciany, bez większych perspektyw w stolicy Francji. Musiał zrobić miejsce dla Neymara i Kyliana Mbappe, więc został odrzucony. Dla klubu z Londynu był to ostatni jak dotąd transfer, ale za to ważny i symboliczny. Właśnie jego trzy gole pozwoliły awansować Kogutom do pierwszego w historii finału finału Ligi Mistrzów. Tego ostatniego strzelił w 96. minucie, sekundy przed ostatnim gwizdkiem. Gdy po meczu zobaczył swojego gola z brazylijskim komentarzem, rozpłakał się jak dziecko".

Więcej TUTAJ

***

"Triumf serca i duszy. To było genialne!"

"Without football it is impossible to live – bez futbolu nie da się żyć. Słowa wzruszonego Mauricio Pochettino po meczu z Ajaksem mogłyby się stać idealnym mottem tej edycji Ligi Mistrzów – najwspanialszych rozgrywek najwspanialszej z gier. „Rozmawialiśmy przed meczem, że kiedy pracujesz i kochasz to, co robisz, nie czujesz stresu, lecz pasję. Emocje, które dzisiaj pokazaliśmy, to właśnie pasja. Kochamy ten sport. Jestem wdzięczny, że mogę być trenerem, pracować w piłce i zarządzać taką drużyną” – mówił łamiącym się głosem trener Tottenhamu, nazywając swoich piłkarzy bohaterami, a Lucasa Mourę, zdobywcę hat tricka – superbohaterem".

Więcej TUTAJ

 

„SPORT”

"Arka interesuje się Formellą"

"– To zrozumiałe, że trenowanie z czwartoligowymi rezerwami jest jasnym sygnałem dla innych klubów, że Darek może zmienić pracodawcę. Wiele będzie jednak zależało od jego menedżera i od niego samego. Jesteśmy otwarci na rozmowy – dodawał szef najlepszej drużyny na zapleczu ekstraklasy. Chętnie jednak się nie pojawili, ale sprawę udało się załatwić inaczej, bo w tym tygodniu kontrakt został rozwiązany za porozumieniem stron. Co dalej z Formellą? Na pewno znajdą się chętni, bo w przeszłości pomocnik miał okresy, w których pokazywał, że potrafi grać w piłkę. Mówi się, że jego usługami zainteresowana jest Arka. Formella grał już w klubie z Gdyni. Wiosną 2017 roku zdobył nawet z nią Puchar Polski. Może nadmorskie powietrze posłuży mu lepiej niż te jasnogórskie?".

Więcej TUTAJ

***

"Ruch Chorzów. Najpierw manifest, potem dialog"

"Fani oczekują m.in. fotelu prezesa, wiceprezesa oraz miejsca w radzie nadzorczej. Siłą rzeczy nasuwa się pytanie, czy mają już gotową listę kandydatów do obsadzenia tych stanowisk. – Póki nie przedyskutujemy tego z radą nadzorczą, to nie chcemy się wypowiadać. Najpierw spotkajmy się, porozmawiajmy, ustalmy pewne kwestie – mówi Szymon Michałek, gospodarz sektora rodzinnego oraz autor strony „Stadion dla Ruchu”. I dodaje:

– Kibice są zdenerwowani i zażenowani tym, co się w klubie dzieje, dlatego postanowili zaprotestować, przedstawiając spore żądania. Skoro od grudnia nie potrafiliśmy doprowadzić do trójstronnego spotkania między nami, prezydentem Andrzejem Kotalą a szefem RN Zdzisławem Bikiem, to uznaliśmy, że potrzebny jest głośny manifest. To chyba osiągnęło skutek, bo zrobił się szum. Co prawda wiele osób zamiast na treści skupiło się na… ubiorze kibiców, ale jeśli ktoś stwierdza, że w porządku jest to, co stało się z Ruchem przez trzy ostatnie lata i nie ma powodów do paniki, to chyba ma nie po kolei w głowie. Trzeba radykalnych zmian, bo klub został rozpieprzony i na 100-lecie – zamiast obiecanej niegdyś przez Janusza Patermana walki o 15. gwiazdkę – będziemy mieli pierwszy w historii sezon na poziomie regionalnym. Dla mnie to skandal – grzmi Michałek".

Więcej TUTAJ

 

„GAZETA WYBORCZA”

"Jagiellonia na drodze Piasta, Legii, Lechii do tytułu"

"Przed tygodniem piłkarze Jagiellonii przegrali najważniejszy mecz w obecnym sezonie. W finale Pucharu Polski ponieśli porażkę 0:1 z Lechią Gdańsk. Przegrana na Stadionie Narodowym w Warszawie dla sporej grupy sympatyków białostockiego klubu oznaczała też w pewnym sensie koniec sezonu. W ekstraklasie Jagiellonii została rywalizacja o czwartą pozycję w tabeli. Dla ekipy, która w dwóch ostatnich latach zdobywała wicemistrzostwo Polski, nie jest to szczyt marzeń. Z drugiej jednak strony czwarte miejsce nie jest wcale bez znaczenia".

Więcej TUTAJ

***

"Skąd się wziął finał, który nie miał prawa się zdarzyć?"

"Trener Mauricio Pochettino płakał, nie mógł złapać oddechu, ociekał potem. Próbował odpowiadać na pytania reporterów, ale nie był w stanie, wyrzucał z siebie tylko pojedyncze zdania. A potem wrócił na boisko i klęczał – wciąż załzawiony – przed trybuną równie rozedrganych kibiców Tottenhamu.

Był późny środowy wieczór w Amsterdamie, kilka chwil wcześniej londyńscy piłkarze pierwszy raz w historii klubu awansowali do finału Ligi Mistrzów. Awansowali, choć w meczu u siebie ulegli tydzień wcześniej Ajaxowi 0:1, a w rewanżu do przerwy przegrywali 0:2 – z rywalem natchnionym, dzięki porywającemu stylowi gry będącym ulubieńcem bezstronnych kibiców ze świata".

Więcej TUTAJ

 

 

„SUPER EXPRESS”

"Żelem: Pół ligi włoskiej pyta o Dziczka"

„Super Express: - Ile piłkarze Piasta dostaną za mistrzostwo Polski?

Paweł Żelem: - Sum nie podam, ale zapewniam, że będą to bardzo dobre pieniądze. Mówimy o kwotach z sześcioma zerami. Zresztą system premiowania jest tak skonstruowany, że zawodnicy są dodatkowo nagradzani finansowo już od pierwszej kolejki. Cieszy mnie podejście graczy, dla których równie ważne, o ile nie ważniejsze od pieniędzy, są takie wartości jak szansa na zapisanie się w historii polskiego i gliwickiego sportu.

Proszę potwierdzić lub zdementować. Czy to prawda, że ludzie z Legii dzwonili do Piasta, by nakłonić was do zgłoszenia do Komisji Ligi wniosku o ukaranie Filipa Mladenovicia z Lechii, który w meczu z Piastem miał rzekomo opluć Toma Hateley'a?

Paweł Żelem: Stanowisko Piasta jest jasne – chcemy, żeby rywalizacja rozstrzygała się na boisku, a nie poza nim. Jeśli członkowie Komisji Ligi dopatrzyliby się złamania przepisów przez któregoś z zawodników, to sami wyciągnęliby z tego konsekwencje. Nie jesteśmy od tego, żeby im podpowiadać.

Po dobrych występach w lidze, po waszych piłkarzy pewnie ustawia się kolejka chętnych. Który z zawodników wzbudza największe zainteresowanie i czy po sezonie może w Piaście dojść do hurtowej wyprzedaży najlepszych?

Paweł Żelem: Łatwo sobie dopowiedzieć, że chodzi o Patryka Dziczka, którym interesuje się sześć drużyn z włoskiej Serie A, Frantiska Placha, Kubę Czerwińskiego. Aleksa Sedlara, Joela Valencię czy Piotra Parzyszka. Rzucam dla przykładu, bo chętnych na niemal wszystkich naszych piłkarzy nie brakuje. Ale też uspokajam – nie planujemy wyprzedaży zespołu. Oczywiście, jeśli pojawi się oferta nie do odrzucenia, to będziemy rozmawiać, ale w takim przypadku mamy już spenetrowany rynek i kandydatów, którzy chcieliby u nas grać".

Więcej TUTAJ

***

"Pierwsza taka sytuacja w historii Ekstraklasy"

"Po raz pierwszy Piast, Lechia i Legia wspólnie zagoszczą na "pudle" w klasyfikacji końcowej Ekstraklasy. Dla pierwszej dwójki drużyn to drugie medale w dziejach ich rywalizacji w najwyższej lidze. W dotychczasowych edycjach w których gliwiczanie (2016) i gdańszczanie (1956) plasowali się w TOP-3 mistrzostwo zawsze wygrywała... Legia Warszawa! Te wyniki sprawiają też, że na podium będą dwaj bracia - bliźniacy: Michał Mak (Lechia) oraz Mateusz Mak (Piast). Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w rozgrywkach 2012/2013, gdy Łukasz i Rafał Gikiewiczowie w barwach Śląska Wrocław wywalczyli brązowe krążki".

Więcej TUTAJ

***

"Polska drużyna już nigdy nie zagra w Lidze Mistrzów?"

"Do szokujących informacji dotarli dziennikarze Associated Press. Według dokumentów, które zobaczyli Liga Mistrzów zostanie diametralnie zmieniona. Władze europejskiej piłki zamierzają spełniać oczekiwania największych i najbogatszych klubów Starego Kontynentu i sprawić, by nie musiały one martwić się o awans do prestiżowych zmagań. Oczywiście planują zrobić to kosztem maluczkich ekip ze słabszych lig, jak choćby nasza Ekstraklasa. O co właściwie chodzi? Przedstawiciele mediów dotarli do pism, przewidujących zmiany od 2024 roku. Wynika z nich, że aż 24 zespoły spośród 32 biorących udział w LM, zostałoby do rozgrywek automatycznie zakwalifikowanych, bez względu na wyniki osiągnięte w krajowych rozgrywkach w poprzednim sezonie".

Więcej TUTAJ

***

"Dudek: Oglądanie Ligi Mistrzów? Tylko z zaświadczeniem od lekarza!"

„Super Express: Mówi się, że to były najlepsze półfinały w historii Ligi Mistrzów. Jakie wnioski po starciach Liverpoolu z Barceloną i Ajaksu z Tottenhamem?

Jerzy Dudek: Jeden wniosek jest oczywisty: żeby kibic mógł oglądać takie mecze, powinien najpierw dostać zaświadczenie od lekarza, że jego serce to wytrzyma. Albo niech przy transmisjach podają na „pasku”, że oglądanie tego widowiska może powodować niepożądane skutki (śmiech). A już całkiem serio: przekonaliśmy się jak piękna i nieprzewidywalna jest piłka nożna. Bo kto by zakładał takie scenariusze po pierwszych meczach? Sam jestem zaskoczony. To znaczy, powiem tak: byłem przekonany, że Liverpool powalczy, że wygra, ale raczej skromnie, jednym golem może. Natomiast to co się stało przerosło moje oczekiwania. Zdecydowanie.

Wspominałeś o zaświadczeniach od lekarzy. Żarty żartami, ale pamiętam że po finale w Stambule twoja żona spotkała w szpitalu człowieka, którego serce wtedy nie wytrzymało…

Jerzy Dudek: Tak było. Małżonka była na badaniach kontrolnych i gdy została wywołana „Pani Dudek, pokój numer 10”, czekający obok mężczyzna zapytał ją czy ona ma coś wspólnego ze mną. Kiedy potwierdziła, ten pacjent powiedział, że on w zasadzie jest tu w szpitalu przeze mnie. Bo nadmiar emocji w tamtejszym finale sprawił, że bardzo źle się poczuł, miał jakieś problemy z sercem. Ale, jak dodał, warto było!"

Więcej TUTAJ


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się