Autor zdjęcia: własne
Pazdan: Zabijano we mnie pewność siebie. Kownacki będzie gotowy na 200% już na mecz z Belgią. Czech na celowniku Górnika
Poniedziałkowa prasa jest naprawdę dobra. Oczywiście zdecydowanie najwięcej miejsca poświęca się meczowi reprezentacji Polski z Izraelem. Mamy z tej okazji kilka ciekawych rozmów oraz Prześwietlenie Łukasza Olkowicza z Michałem Pazdanem, które trzeba przeczytać. Pojawia się także kilka ciekawych tematów z Ekstraklasy. Ogółem wybraliśmy 25 artykułów z sześciu źródeł.
"PRZEGLĄD SPORTOWY"
"Pazdan: Zabijano we mnie pewność siebie"
"Był ktoś, kto panu pomógł? Z zawodników, trenerów.
MICHAŁ PAZDAN: Wydaje mi się, że to kwestia czasów i naszej mentalności. Nie mówię o trenerach, oni byli pozytywnie nastawieni.
Ci zawodnicy w młodszym wieku byli tak samo traktowani przez starszych.
MICHAŁ PAZDAN: No tak, teraz jest zupełnie inaczej. Widzisz, że ktoś jest kumaty na treningu i chcesz mu jeszcze bardziej pomóc. Nie myślisz o tym, żeby wbić szpilkę. Ma potencjał, słucha, wyciąga wnioski, to mu pomagasz. Choć wiadomo, że musisz mieć jaja do gry na jakimś poziomie. Po Łukaszu Skorupskim czy Bartku Drągowskim od razu było widać, że będą bramkarzami. Mieli pewność siebie już za młodu, weszli odważnie do szatni. Arek Milik natomiast piłkarsko odstawał od reszty
Od początku się wyróżniał?
MICHAŁ PAZDAN: W szatni Górnika pojawił się jako w miarę ukształtowany zawodnik pomimo wieku. Wyróżniał się warunkami fizycznymi i lewą nogą. Od razu było widać, jakie ma umiejętności. Myślałem, że podobną drogą pójdzie Przemek Mystkowski z Jagiellonii.
Pan miał taką pewność siebie?
MICHAŁ PAZDAN: Nie od razu. W meczu grałem do najbliższego, żeby wykonać swoją robotę. Pewność siebie złapałem dopiero u Michała Probierza. A nie, nawet wcześniej – drugą rundę w Jagiellonii u Piotra Stokowca. Przestałem być rozbiegany na boisku, stałem się pewny siebie, myślący. Coś, co powinienem mieć w wieku 20 lat. Przyszło sześć lat za późno.
Czyja to wina?
MICHAŁ PAZDAN: Trudno powiedzieć. Chodziło o taką pewność, naturalność, że wchodzisz na boisko: „No dawaj, jesteś dobry”. Przyszło to później i do dziś zostało. Coś nie wyszło? Nie przejmuj się, jesteś dobry, za drugim razem wyjdzie. Bo wcześniej były pytania: „A czemu tak?”."
Więcej TUTAJ
***
"Kosa na piłkarski Izrael"
"Izrael? Mam mieszane odczucia. W meczu z nim zdobyłem swoją pierwszą bramkę w reprezentacji, lecz występowałem też w jednym z najsłabszych spotkań naszej drużyny, kiedy przegraliśmy w Tel Awiwie 1:2. A potem była wygrana w Zabrzu 4:3 tylko dlatego, że potrafiliśmy strzelić więcej goli niż w obronie popełniliśmy błędów, których nie brakowało – wspomina Roman Kosecki.
Pierwszy mecz Koseckiego z Izraelem odbył się w lutym 1988 roku za kadencji trenera Wojciecha Łazarka. Polacy wygrali na wyjeździe 3:1. Obok Kosy do izraelskiej bramki trafiali też Dariusz Kubicki i Waldemar Prusik. Pozostałe dwa starcia to spotkania o awans do mistrzostw Europy w Anglii. Rywalizację w grupie zespół Henryka Apostela zaczynał właśnie od niespodziewanej porażki w Izraelu. Komentujący mecz w TVP Dariusz Szpakowski w podsumowaniu oświadczył, że po tym, co zobaczył, nie chce już komentować meczów reprezentacji. Polacy zagrali przerażająco słabo, bez odpowiedniego zaangażowania. "
Więcej TUTAJ
***
"Bezpłodność kadry"
"Trzynaście meczów upłynęło od kiedy Kamil Grosicki ustawił piłkę na boisku w Moskwie w meczu z Senegalem (1:2) i dośrodkował na głowę Grzegorza Krychowiaka. Od tego momentu ani „Grosik”, ani żaden z jego partnerów występujących w Skopje nie potrafił zagrać futbolówki, która potem byłaby skierowana do bramki. W ten sposób reprezentacja Polski ma związane ręce – strzela rzadko i brzydko. To wręcz nieprawdopodobne, że po trzech meczach mamy dziewięć punktów, oddając tak mało celnych strzałów – zaledwie czternaście.
Zwycięstwa w trwających eliminacjach EURO 2020 są do tej pory kompletowane dzięki stałym fragmentom gry – trzy z czterech bramek zdobytych w spotkaniach z Austrią, Łotwą i Macedonią padło po rzutach rożnych, a również gol Roberta Lewandowskiego na PGE Narodowym w meczu z Łotwą narodził się w wyniku najpierw niedokładnego zgrania z prawego skrzydła, a potem odważnego wejścia i dogrania Arkadiusza Recy z lewej. Wciąż czekamy na trafienia po akcjach kombinacyjnych. Na razie takich nie ma. Niepokojące, że trudno o przypomnienie sobie bardziej złożonych akcji reprezentacji, z których wynikałoby zagrożenie."
Więcej TUTAJ
***
"Mieszane uczucia kibiców"
"Z dwójką napastników czy tylko z osamotnionym Robertem Lewandowskim z przodu? Atakować skrzydłami czy próbować pchać się przez środek. W spotkaniu z Izraelem, który też jeszcze nie przegrał w tych eliminacjach, w podstawowej jedenastce powinno znaleźć się miejsce dla Krzysztofa Piątka, na razie męża opatrznościowego tej kadry.
W Wiedniu oraz Skopje snajper AC Milan wchodził na boisko w drugiej połowie i strzelał zwycięskie gole. Z Łotwą grał od początku i wyglądało to słabo. Rola dżokera niezbyt mu jednak pasuje. – Mam nadzieję, że będę grał od początku, ale to trener ustala skład. W Skopje plan był taki, żebym wszedł na boisko i strzelił gola. Zrobiłem to, poza tym utrzymywałem się przy piłce, nie traciłem jej, pokazywałem się do gry i liczę, że częściej będziemy grać z dwójką napastników. W takim ustawieniu nasza gra wygląda lepiej, stwarzamy więcej okazji – mówił Piątek."
Więcej TUTAJ
***
"Andreas Herzog zrobił porządek w reprezentacji Izraela"
"Doskonała postawa reprezentacji Izraela w eliminacjach EURO 2020 to wielka zasługa 50-letniego byłego pomocnika, który najbardziej kojarzony jest z gry w Werderze Brema. Andreas Herzog prowadzi zespół od niecałego roku i jest na najlepszej drodze do pierwszego w historii Izraela awansu do finałów mistrzostw Europy. Zdaniem dziennikarzy najważniejszą decyzją Austriaka była zapowiedź, że przy ustalaniu składu rezygnuje z polityki. – Dla mnie nie ma znaczenia, czy ktoś jest Żydem czy Arabem. Dla mnie ważne jest, kto jak gra w piłkę – tłumaczy ostatnie dobre wyniki."
Więcej TUTAJ
***
"Eran Zahavi nie da sobie w kaszę dmuchać"
"Zahavi, choć nie jest klasycznym środkowym napastnikiem, bo nieraz grał na skrzydle lub jako ofensywny pomocnik, to stał się prawdziwą maszynką do zdobywania bramek. Od 2013 roku w klubach strzela regularnie po 20 i więcej goli w sezonie. Najpierw w barwach Maccabi Tel Awiw trzykrotnie z rzędu wywalczył koronę króla strzelców ligi izraelskiej i przyczynił się do wywalczenia trzech mistrzowskich tytułów, potem po przejściu do chińskiego Guangzhou R&F został najlepszym snajperem tamtejszych rozgrywek. W zeszłym sezonie w tym zestawieniu zajął trzecie miejsce, a w trwającym (za Wielkim Murem gra się systemem wiosna-jesień) znów prowadzi w klasyfikacji najlepszych snajperów.
W kadrze długo nie spisywał się jednak równie dobrze. Z tego powodu był krytykowany przez kibiców innych klubów niż Maccabi Tel Awiw, w którym występował. I podczas wspomnianego spotkania z Macedonią rozgrywanego w Hajfie został wygwizdany przez tamtejszych fanów. Tego nie zniósł i dlatego rzucił opaską. – Izrael od ponad 40 lat nie awansował do żadnego turnieju, a oni na mnie gwiżdżą. Moje serce nie wytrzymało i eksplodowałem – tłumaczył. – Popełniłem błąd i przepraszam za niego, ale jestem człowiekiem. Mam uczucia i wiele rzeczy biorę sobie do serca. Dlatego gdy mnie obrażają, czasami popełniam błędy – komentował swoje zachowanie."
Więcej TUTAJ
***
"Dudek: Budujemy drużynę uzależnioną od indywidualności"
"Powinniśmy budować ekipę na mistrzostwa – z fundamentami, z systemem, ze schematami – a budujemy drużynę uzależnioną od indywidualności: czy Lewandowski dobrze przyjmie piłkę, czy Grosickiemu uda się drybling, czy Piątek strzeli, czy Fabiański obroni… I tyle się mówiło o tym, że Piątek z Lewandowskim nie mogą grać razem, a tu niespodzianka – w Skopje ten duet jednak zadziałał. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego mamy nie grać na dwóch napastników. To po prostu marnowanie talentu. Pamiętajmy, że duet Milik – Lewandowski też potrzebował czasu, a potem był nie do zatrzymania. Tu może być podobnie.
Nie ma czasu na eksperymenty, ale przeciwnicy dają nam okazję do rozbudowywania tego, co jeszcze niedawno działało. Trzeba się szanować. Jeśli wmawiamy sobie, że Macedonia Północna czy Izrael to nieprzyjemni rywale, trudni przeciwnicy i inne takie pierdoły, to sami sprowadzamy się do roli średniaka. Szanujmy się. Naszym zawodnikom jest pewnie głupio, że wprowadzamy taką retorykę. Z silnymi zespołami zawsze jest łatwiej grać, bo nietrudno o motywację, ale trzeba nauczyć się występować w roli faworyta. Bo np. z Macedonią wyglądało to tak, jakby presja plątała naszym nogi. Jakby kompletnie pozbawiała ich pewności siebie."
Więcej TUTAJ
***
"Kacprzak: Kownacki będzie gotowy na 200% już na mecz z Belgią"
"Jakim cudem Kownacki zaczął już kopać piłkę, skoro miał pauzować minimum czternaście dni?
Zawsze chcę i dążę do tego żeby zawodnik jak najszybciej w trakcie leczenie kontuzji zakładał buty i wracał na boisko. Staramy się wymusić ekstremalne obciążenia, które mogą wydarzyć się w warunkach meczowych. Moją filozofią leczenia jest to, że zawodnik w momencie jego zakończenia ma być gotowym do gry w klubie czy reprezentacji. On nie ma dochodzić do siebie, bo to robi u nas. Po wyjeździe ma z dnia na dzień wejść w normalne obciążenia treningowe. Po naszej rehabilitacji piłkarz ma być przygotowany fizycznie, motorycznie i piłkarsko. Najważniejsze jest to żeby zawodnik wiedział, że nic go nie boli, nie ciągnie i nie kłuję. Tzw. „odblokowana głowa” jest po urazach bardzo ważna, dlatego taki nacisk kładę na praktykę na boisku.
Czy już dziś można powiedzieć, że Dawid Kownacki od strony medycznej będzie gotowy do występu w młodzieżowych Mistrzostwach Europy od pierwszego meczu? Przypomnę, że spotkanie z Belgią odbędzie się 16 czerwca?
Dawid będzie gotowy nie na sto, a na dwieście procent i to już na ten mecz z Belgią."
Więcej TUTAJ
***
"Lech chce przedłużyć wypożyczenie Żamaletdinowa. Rozmowy trwają"
"W styczniowej umowie wypożyczenia Żamaletdinowa do Kolejorza była zapisana klauzula, zgodnie z którą poznaniacy po jej upływie mogli 22-latka wykupić za kwotę około 600 tysięcy euro. Na ten ruch Lech się nie zdecydował, co nie oznacza, że napastnika w kolejnych rozgrywkach przy Bułgarskiej nie zobaczymy. - Obecnie trwają negocjacje w sprawie wypożyczenia Timura na cały kolejny sezon - mówi nam agent piłkarza, Aleksander Maniakow."
Więcej TUTAJ
***
"Rudzki: Kocham Cię, ale nie aż tak"
"Spora część kibiców Chelsea rozumie Hazarda, życzy mu nawet powodzenia, w podobnym tonie wypowiada się także management klubu. Koledzy z szatni w mediach społecznościowych życzą wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. A ja ich wszystkich nie rozumiem. Gdybym był fanem londyńskiego zespołu, szlag by mnie trafił, czułbym wielką złość, że mój ulubiony piłkarz, bo takim przecież był pewnie dla większości fanów na trybunach, odchodzi. Że klub, który w ciągu kilkunastu ostatnich lat zdobył mnóstwo trofeów, tak łatwo godzi się z tym, że jest gorszy. I wszyscy robią to z uśmiechem na ustach. Wiadomo, to Real, Realowi się nie odmawia. Co za bezsens.
Po raz kolejny hasło: „Kochajcie kluby, nie piłkarzy”, sprawdza się w stu procentach. A przypadek Hazarda jest o tyle specyficzny, że jako lider drużyny opuszcza ją w najtrudniejszym momencie – gdy Chelsea dostała zakaz transferowy. Z jednej strony jest to więc bajka o chłopaku, który miał w pokoju plakat Zinedine’a Zidane’a i teraz będzie grał pod jego skrzydłami, z drugiej: a co to powinno obchodzić fanów Chelsea? Czy oddawanie swojej perły w koronie rok przed upływem kontraktu, być może dla zysku, a być może z obawy, jak się zachowa, gdy zamknie się przed nim szlaban do raju, to mądry ruch? Czy cała ta opowieść to rzecz o ludzkim geście w czasach okrutnego kapitalizmu, czy jednak zwykłe frajerstwo? "
Więcej TUTAJ
***
"Hollywoodzki film Santiego Cazorli"
"Trzy i pół roku Santi Cazorla oglądał drużynę narodową w telewizji. I mógł już przyzwyczajać się do tego widoku, bo lekarze wróżyli mu koniec kariery, a nawet kalectwo. Przeszedł jednak drogę, która byłaby świetnym scenariuszem filmowym. Osiem kontuzji, przeszczepy skóry, a ostatecznie powrót do gry w wielkim stylu. Po świetnym sezonie w Villarrealu Luis Enrique, dowodzący kadrą z domu z przyczyn osobistych, postanowił dopisać kolejny wspaniały rozdział do jego historii. W piątek z Wyspami Owczymi (4:1) zagrał w podstawowym składzie, a po zejściu z boiska Sergio Ramosa został kapitanem na całą drugą połowę. Mało kto mógł się spodziewać, że historia 34-latka potoczy się tak wspaniale. W przyszłym tygodniu ma podpisać nową umowę z Villarrealem, ale zanim zacznie wakacje, chce wygrać dzisiejszy mecz eliminacyjny ze Szwecją w Madrycie na Estadio Santiago Bernabeu. O tyle istotny, że to spotkanie z wiceliderem i najsilniejszym rywalem w grupie."
Więcej TUTAJ
"SPORT"
"Iwan: Przy takiej grze kadry nie potrzebuję żadnych środków, żeby zasnąć"
"Jakie refleksje nasuwają się panu po skromnej wygranej Polaków z Macedonią?
Andrzej IWAN: Jerzy Brzęczek nie bardzo daje sobie radę z odpowiednim ustawieniem zespołu. Mamy trzech naprawdę dobrych napastników – Roberta Lewandowskiego, Krzysztofa Piątka i Arka Milika, a w wyjściowym składzie jest tylko jeden z nich. To za duże kunktatorstwo. Pierwsza połowa była dramatyczna. Przy takiej grze nie potrzebuję żadnych środków, aby zasnąć, choć może nie do końca, bo człowiek jak jest mocno czymś zdenerwowany, to nie usypia. Lewandowski w pomeczowych wypowiedziach dał do zrozumienia, że co jest nie tak. Także zachowanie Kamila Grosiciego, gdy był zmieniany, o tym świadczy. To była jakaś forma dezaprobaty wobec poczynań selekcjonera.
Ale przecież kadra odniosła trzecie z rzędu zwycięstwo do zera.
Andrzej IWAN: Po przerwie było trochę lepiej, ale tylko dlatego, że już gorzej być nie mogło. Nie może być tak, że mając takie ambicje i piłkarzy w tak mocnych klubach, mielibyśmy się cieszyć z tego, że w spotkaniu z Macedonią zrobimy trzy dobre akcje. Bramka, którą zdobyliśmy, była niejako podsumowaniem naszej gry. Piątek nawet nie wiedział, że strzelił gola. Kopniętą przez niego piłkę próbowali jeszcze dobić Lewandowski i Kamil Glik, ale to im się nie udało, to świadczy o nieudolności."
Więcej TUTAJ
***
"Tak dobrego startu eliminacji nie było od 38 lat"
"Chichot historii wybrzmiewa jednak niezwykle głośno, bo Jerzy Brzęczek został pierwszym selekcjonerem od… 38 lat, pod którego wodzą reprezentacja Polski wygrała trzy pierwsze mecze kwalifikacji do wielkiej imprezy! Poprzednio takiej sztuki dokonała drużyna prowadzona przez Antoniego Piechniczka, która na starcie eliminacji mundialu 1982 pokonała Maltę, a następnie – dwukrotnie – Niemiecką Republikę Demokratyczną.
– Zdajemy sobie sprawę, że poziom gry naszej drużyny nie był taki, jaki być powinien. Wygrywamy, mamy 9 punktów i cieszymy się z tego, ale mamy pokorę i wiemy, że wiele pracy przed nami. Dla nas to bardzo korzystne, że możemy zmieniać systemy gry. Reagować w zależności od tego, co dzieje się na boisku. W meczu z Macedonią Północną bywały takie momenty, kiedy nie zachowywaliśmy spokoju i nad tym właśnie musimy pracować. Można chwalić zespół za to, że nie stracił jeszcze bramki w tych eliminacjach. Ale to nie jest jeszcze to, czego po sobie oczekujemy – powiedział selekcjoner naszej reprezentacji, Jerzy Brzęczek."
Więcej TUTAJ
***
"Czeski pomocnik na celowniku Górnika"
"Co z ewentualnymi wzmocnieniami? Nad tymi pracuje Artur Płatek, zatrudniony pod koniec roku na stanowisku doradcy zarządu i osoby odpowiedzialnej za pion sportowy. To on zakontraktował zimą siedmiu zawodników. Większość z tych transferów okazała się udana, a Gwilia czy Sekulić stanowili o sile zespołu, który wiosną wywalczył aż 29 punktów.
Wśród pozyskanych zimą graczy był bramkarz Martin Chudy, Słowak ze Spartaka Trnava. Teraz do Zabrza może trafić inny zawodnik zza południowej granicy, tyle że z Czech. To Dominik Janoszek – choć trzeba przyznać, że do tego długa droga. To utalentowany piłkarz z Brna, który niedawno został kupiony przez jednego z potentatów na czeskim rynku, mistrza Czech z 2018 roku i wicemistrza teraz Viktorię Pilzno. W silnym zespole nie był się jednak w stanie przebić do pierwszego składu, więc grał na wypożyczeniu w 1.FC Slovacko. Wystąpił w 25 ligowych spotkaniach. Zdobył dwie bramki i zaliczył jedną asystę. Może grać jako ofensywny pomocnik, jak Gwilia czy Żurkowski. Jego ewentualne pozyskanie nie będzie jednak łatwe, bo niespełna 21-letni pomocnik uchodzi za duży talent w czeskiej piłce."
Więcej TUTAJ
***
"Pytania o Sekulicia"
"Z zabrzanami podpisał półroczny kontrakt z opcją przedłużenia. Weszło ono w życie, kiedy zawodnik rozegrał odpowiedną ilość gier. Nie jest jednak powiedziane, że Sekulić dalej zostanie w górniczym klubie, bo jak się okazuje ma w umowie wpisaną opcję odejścia, czyli sumę odstępnego. W Zabrzu mają obawy, że ktoś będzie chciał sięgnąć po tego uniwersalnego zawodnika, który jest też blisko słowackiej kadry.
27-letni obrońca, to człowiek byłego selekcjonera kadry Słowacji Jana Kozaka. – Jestem w szerokiej grupie trzydziestu powoływanych zawodników na mecze reprezentacji. Te powołania przychodzą do klubu z naszej federacji. Tak, że jestem gdzieś tam w kręgu zainteresowania nowego selekcjonera. Wierzę, że któregoś dnia ponownie zagram w słowackiej reprezentacji. Na prawej obronie gra Pekarik. To wielkie nazwisko w słowackiej piłce, gra przecież regularnie w Hercie. Ma 33 lata. Jest więc szansa, że któregoś dnia dostanę swoją szansę – podkreśla Sekulić, który ma już na swoim koncie debiut w słowackich barwach."
Więcej TUTAJ
***
"Udovicić: Szaszłyk z krokodyla nie smakował"
"Mówiąc żartobliwie, przygotowania do nowego sezonu, już w barwach Lechii Gdańsk, rozpoczął pan w… Tajlandii. Wakacje były udane?
Żarko UDOVICZIĆ: – Pojechałem na urlop, ale o całkowitym odpoczynku nie było mowy. Od trenera przygotowania fizycznego Lechii dostałem bowiem rozpiskę zajęć. Po pierwszym treningu w Tajlandii mało brakowało, żebym umarł… Mój telefon pokazywał wprawdzie „tylko” 37 stopni, ale już na betonie, gdzie biegałem było co najmniej 50 stopni. I do tego ta straszna wilgotność. Nie było lekko, chociaż poleciałem tam na odpoczynek. W poniedziałek wróciłem do Sosnowca, a we wtorek trenowałem na Stawikach, obok Stadionu Ludowego. Oj, czułem się dużo lepiej, temperatura powietrza do wytrzymania, no i lekki wiaterek od jeziorka. Tego mi brakowało.Tak więc na pierwszym treningu przed sezonem nie będzie problemów z sylwetką i wagą. Zresztą nigdy z tym nie miałem problemów.W Gdańsku dostałem zegarek z GPS-em i trenerzy odczytają wszystkie moje parametry fizyczne.
A wrażenia pozasportowe z Tajlandii? Może, na przykład, przypadkowe spotkanie na ulicy z krokodylem?
Żarko UDOVICZIĆ: – Krokodyla na ulicy nie spotkałem, ale zamówiłem sobie właśnie na ulicy szaszłyk z tego gada. Czy mi smakował? W ogóle nie smakował, więc nikomu go nie polecam. Mięso z krokodyla nie ma smaku, ale wszystkiego trzeba spróbować."
Więcej TUTAJ
***
"Gojny: Inne kluby mnie chcą, ale za darmo"
"W jakim klubie zobaczymy pana w nadchodzących rozgrywkach?
Dawid GOJNY: – Na razie jestem zawodnikiem GKS-u Jastrzębie i tego się trzymajmy. Tutaj mam ważny kontrakt do 30 czerwca przyszłego roku. Jeżeli jakiś klub dogada się z moim obecnym pracodawcą, dopiero wtedy zmienię barwy klubowe.
Po zmianie trenera w Bruk-Becie oferta z Niecieczy wciąż jest aktualna?
Dawid GOJNY: – Poprzedni trener Marcin Kaczmarek chciał mnie w swojej drużynie, była duża szansa na transfer. Po zmianie trenera nie interesowałem się już moją ewentualną przeprowadzką do Niecieczy. W przeszłości kilka razy „podpaliłem się”, a potem z transferu nic nie wyszło, dlatego teraz wszystko zostawiłem w rękach menedżera. Niech on się tym zajmuję, ja muszę skupić się na treningach."
Więcej TUTAJ
***
"Dziś kolejne posiedzenie rady nadzorczej GKS-u Katowice. Poznamy nowego prezesa?"
"Również dziś odbędzie się kolejne posiedzenie rady nadzorczej GKS-u Katowice, na którym ważyć się będą losy stanowiska prezesa. Notowania Marcina Janickiego, który po spadku piłkarzy oddał się do dyspozycji RN, ale w myśl pierwotnego scenariusza miał zostać w Katowicach, znacząco spadły. W tle pojawiają się kandydatury Sławomira Witka i – przede wszystkim – Marka Szczerbowskiego, który jednak ma stawiać określone warunki. Najbardziej prawdopodobny wydaje się wariant, w myśl którego na jakiś czas zostanie powołany p.o. prezesa spośród obecnych pracowników spółki."
Więcej TUTAJ
"GAZETA WYBORCZA"
"Polska - Izrael na Stadionie Narodowym, czyli trudny test dla kadry"
"Po wygranym 1:0 spotkaniu z Macedonią w Skopje kapitan drużyny stwierdził: „Męczyliśmy się sami ze sobą”. Widać było, że mimo trzech zwycięstw i pozycji na szczycie tabeli grupy G Lewandowski jest autentycznie sfrustrowany stylem gry drużyny. Chodzi rzecz jasna o ofensywę, w tyłach Polacy wyglądają solidnie. Przez 270 minut batalii o Euro 2020 Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański nie puścili bramki.
Ani polscy piłkarze, ani ich trener nie próbowali bronić sposobu, w jaki zagrali przeciw Macedonii, a wcześniej z Austrią i Łotwą. Zgadzał się tylko wynik. Ale w pierwszej połowie pojedynku w Skopje Polacy zawstydzili samych siebie. Piotr Zieliński po raz kolejny nie tylko nie potrafił pokierować grą ofensywną, ale też w ogóle nie umiał znaleźć dla siebie miejsca na boisku. – Daleka droga przed nami – przyznał selekcjoner Brzęczek. Zadowolony był tylko Piątek, bo tak jak w Wiedniu wszedł z ławki i zdobył zwycięską bramkę. – Mam nadzieję, że będziemy grali w ustawieniu z dwoma napastnikami – zaapelował o miejsce u boku Lewandowskiego w podstawowej jedenastce."
Więcej TUTAJ
***
"Dream team umiera ze smutku"
"Gdyby ktoś, kto widzi tylko wyniki, nazwiska oraz życiorysy zawodników, spotkał kogoś, kto patrzy na mecze Polaków, lecz nie zauważa wyników ani nie rozpoznaje zawodników, głuchy rozmawiałby ze ślepym – i to o skrajnie odmiennych rzeczywistościach. Badacz tabel wyobrażałby sobie reprezentację kraju jako ekipę wysoko wykwalifikowanych zawodowców, którzy z zimną krwią, bez zbędnych fajerwerków wykonują kolejne zlecenia. Obserwator gry natomiast ujrzałby hałastrę dyletantów, których ze względów humanitarnych należałoby uwolnić od konieczności ganiania za piłką. Co gorsza, beznadzieja eskaluje. Jak jesienią podwładni Jerzego Brzęczka najlepiej wyglądali w inauguracyjnym meczu we Włoszech, a potem konsekwentnie niedołężnieli, tak wiosną najlepiej – nie znaczy, że przyzwoicie – wypadli w Austrii, by od tamtej pory marnieć w oczach. W Macedonii zaserwowali gniota, jakiego za kadencji obecnego selekcjonera, przecież w całości niezbyt inspirującej, jeszcze nie spożyliśmy. Zademonstrowali futbol wulgarnie prymitywny, wymyślili ledwie jedną sensowną akcję ofensywną (wtedy gdy spudłował Kamil Grosicki). Wszystkie inne polegały na ospałym, przewidywalnym przesuwaniu piłki na skrzydło lub wykopie nie wiadomo gdzie. Martwica."
Więcej TUTAJ
***
"Kuczok: Niekiepskie szwindelki reprezentantów Polski"
"Znamy tych zawodników i wiemy, że potrafią grać w piłkę - najpierw czekamy więc cierpliwie na „rozwiązanie worka z bramkami”. Potem już z mniejszą cierpliwością na Tę Pierwszą płynną akcję, po której wszystko się odczaruje i jakoś poleci. Czas mija, a my już rozpaczliwie czekamy na Tę Jedyną udaną akcję, która przecież zdarzyć się musi, o niej zdecydują wszak nie umiejętności, lecz sam rachunek prawdopodobieństwa.
I tak tracimy czas, sami się tracimy, siedzimy na zatracenie – otchłań wciąga i nami poniewiera. Kadra Brzęczka jest jak ofiara udaru zmagająca się z afazją: piłkarze cierpią na uporczywą niemożność złożenia sensownego zdania (akcji), słowa (podania) nie składają się w logiczny przekaz. Patrzymy na te wysiłki z mieszaniną irytacji i współczucia. Miał być przyjemny i niezobowiązujący wieczór, tymczasem coś się zdarzyło na urwanym filmie: wycięto nam dwie godziny życia i zamiast radości z wygranej mamy w ustach absmak wyjątkowo toksycznej mieszanki alkoholi."
Więcej TUTAJ
"POLSKA THE TIMES"
"Tomaszewski: Awans jest pewny, ale na Euro rozniesie nas przeciętna drużyna"
"Wynik lepszy niż gra. O meczu z Macedonią trzeba zapomnieć jak najszybciej. Punkty cieszą, ale nie dało się na to patrzeć...
Jan Tomaszewski: To był najgorszy mecz w wykonaniu Jerzego Brzęczka w jego selekcjonerskiej karierze i jeden z najgorszych jaki w ostatnich latach widziałem. To było gorsze niż to, co Nawałka zrobił w Rosji. Graliśmy z młodzieżowcami z Macedonii i była to dla mnie jedna wielka kompromitacja jeśli chodzi o styl. Jedyne co cieszy, to te trzy punkty. Umówmy się jednak, że drużyna o dwie, bądź trzy klasy lepsza, mająca takich zawodników, a musi wymęczyć zwycięstwo. Tak nie może być.
Styl pozostawiał wiele do życzenia. Wybory personalne również nie wydawały się optymalne.
Jeśli chodzi o obsadę bramki to nie ma się do czego przyczepić. Naturalnym następca Wojtka Szczęsnego jest Łukasz Fabiański, który poza katastrofalnym błędem na początku meczu zagrał dobrze. Jeśli chodzi o obronę, to nie potrafię zrozumieć jednej rzeczy. Skoro mamy dwóch prawych obrońców - Bereszyńskiego i Kędziorę i dwóch lewych - Rybusa i Recę, który akurat nie mógł zagrać z powodu kontuzji. No to ja mam pytanie do Jurka: na jakiej zasadzie wystawił prawego obrońcę na lewej stronie?"
Więcej TUTAJ
"RZECZPOSPOLITA"
"Wszyscy niezadowoleni"
"Takie sytuacje nie zdarzają się często. Polska pokonała kolejno Austrię w Wiedniu 1:0, Łotwę w Warszawie 2:0 i Macedonię Północną w Skopje 1:0 – prowadzi w swojej grupie bez straty punktu i bramki. Mimo to nastroje wśród kibiców są kiepskie. Nowość to fakt, że samym piłkarzom też nie podoba się gra, a kilku z nich uważa nawet, że narzekania kibiców i dziennikarzy są uzasadnione. Zwycięstwa już nie wystarczają. Wszyscy chcą, aby odnoszono je w lepszym stylu."
Więcej TUTAJ
***
"Upilnować Zahaviego"
"Instynktu snajperskiego odmówić mu nie można. Zanim w 2016 r. wyjechał za chlebem do Chin, trzy lata z rzędu sięgał w Maccabi Tel Awiw po koronę króla strzelców, ustanawiając rekord ligi izraelskiej (35 bramek w sezonie). Za Wielkim Murem wciąż imponuje skutecznością.
– Mam nadzieję, że w Warszawie znów uzyska hat tricka – żartuje Andreas Herzog. 51-letni Austriak jest trenerem Izraela od sierpnia ubiegłego roku. Jego nominacja wzbudziła duże kontrowersje. To on zdobył bramkę, która przekreśliła szanse Izraelczyków na wyjazd na mundial w Korei i Japonii. W doliczonym czasie spotkania w Ramat Gan doprowadził do wyrównania, sprawiając, że to Austriacy zagrali w barażach. Przed meczem powiedział, że liczy na doping Palestyńczyków."
Więcej TUTAJ
"SUPER EXPRESS"
"Wichniarek: Piątek musi grać od początku"
""Super Express": Tuż przed meczem z Macedonią stwierdziłeś, że ustawienie zespołu z jednym napastnikiem to skandal. Nie za ostro?
Artur Wichniarek: Uważam, że mając taki potencjał w ataku, musimy go wykorzystać. Oczywiście Jurek Brzęczek obronił się, bo po w przerwie wszedł Krzysztof Piątek, strzelił gola i wygraliśmy. Ale ja się pytam - co dałoby wprowadzenie Piątka w 46. minucie gdybyśmy grali z silniejszym rywalem i już wtedy przegrywali 0:3? Chwała Brzęczkowi za to, że w trzech meczach zdobyliśmy 9 punktów, bo jeszcze żaden z selekcjonerów nie wystartował tak dobrze w eliminacjach. Jednak chyba nie chodzi o to, żeby tylko awansować na dużą imprezę, ale w końcu na niej zaistnieć."
Więcej TUTAJ