
Autor zdjęcia: legia.com
Każdy chciał mieć swojego Meliksona, nikomu się nie udało. Wspominamy izraelski zaciąg w Ekstraklasie
Moda zmienia się z sezonu na sezon. Nie dotyczy to tylko wybiegów w światowych stolicach i pokazów najdroższych projektantów, ale też naszej Ekstraklasy. A konkretnie: kierunków, skąd hurtowo napływają do niej zagraniczni piłkarze. Mecz Polska - Izrael to dobra okazja, by przypomnieć o izraelskim zaciągu, który pojawił się nad Wisłą w latach 2011-2013. Przykład Wisły Kraków, która trafiła w dziesiątkę sprowadzając Maora Meliksona spowodował, że o ściągnięciu do siebie Izraelczyka pomyślała połowa klubów z ligi.
Melikson trafił do Krakowa zimą 2011 roku z Hapoelu Beer Szewa i wszedł do naszej ligi z butami. Czarował techniką, luzem z piłką przy nodze, kreatywnością, dokładnymi podaniami. Wystarczyła jedna runda, by otrzymał tytuł odkrycia sezonu. Pod Wawelem spędził dwa lata, potem odszedł do francuskiego Valenciennes. W tzw. międzyczasie uzyskał polskie obywatelstwo (jego matka była Polką, urodziła się w Legnicy i jeszcze jako dziecko wyjechała do Izraela) i stał się bohaterem mini-serialu dotyczącego zmiany barw reprezentacyjnych. Zapoczątkował go Grzegorz Lato. Ówczesny prezes PZPN obwieścił, że rozmawiał z Meliksonem, który wyraził chęć gry w reprezentacji Polski. Nie wiemy, ile w tym prawdy, ale jako że piłkarz już wcześniej wystąpił (zresztą nie raz) w drużynie narodowej Izraela, z tematu - uwaga, zaskoczenie - nic nie wyszło.
Później w polskiej ekstraklasie zagrało jeszcze siedmiu piłkarzy z Izraela. Jesteście w stanie wymienić ich nazwiska?
Jeśli nie - zapraszamy w sentymentalną podróż śladami (niedoszłych) następców Meliksona.
Aviram Baruchyan (Polonia Warszawa, 2012)
Do Izraela zajrzał szalejący na rynku transferowym Józef Wojciechowski. Kulisy transferu były ciekawe. Baruchyan został starannie wytypowany i po wielu obserwacjach zdecydowano się podpisać z nim kontrakt polecony Wojciechowskiemu przez jednego z izraelskich biznesmenów, z którym akurat robił interesy. W ściągnięciu go do Warszawy nie przeszkodziła nawet zła opinia, według której pomocnik miał być hazardzistą i mieć problemy z długami. W tej sprawie zatrzymała i przesłuchiwała go nawet policja, ale jak sam tłumaczył później w rozmowie z “Super Expressem” - znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Wiadomo. W Polonii Baruchyan rozegrał 6 meczów i nie strzelił ani jednego gola, a jego przygoda skończyła się po tym, jak po nieobecności na kilku treningach od zespołu odsunął go Piotr Stokowiec.
***
Dudu Biton (Wisła Kraków, 2011-2012)
Pół roku po transferze Meliksona kolejnego Izraelczyka ściągnęła do siebie Wisła. Za tym ruchem stał ten sam menedżer: Dudu Dahan. Biton został wypożyczony do Krakowa na rok z belgijskiego Charleroi i podobnie jak jego rodak zaczął nieźle - w pierwszych 10 występach w lidze strzelił 8 goli. Później jednak spuścił z tonu (wiosną tylko 2 trafienia, w tym jedno z rzutu karnego), a skończyło się - podobnie jak u Baruchyana - odsunięciem od drużyny. Powód? Cytujemy klubowy komunikat: “brak profesjonalizmu w wykonywaniu swojego zawodu, a w szczególności brak zaangażowania w ostatnim meczu z Górnikiem Zabrze”. Razem z nim - i z tego samego powodu - “odpalonych” zostało trzech innych z zagranicznego zaciągu: Lamey, Jaliens i Paljić. Biton miał być nowym Drogbą (tak określał go menedżer), a skończyło się na skróceniu wypożyczenia. Trzeba jednak przyznać, że później wiodło mu się całkiem nieźle. Grał m.in. w APOEL-u Nikozja, z którym zdobył mistrzostwo Cypru czy w Standardzie Liege, z którym zaliczył kilka występów w Lidze Europy.
***
Liran Cohen (Podbeskidzie Bielsko-Biała, 2011-2013)
Drugi Izraelczyk po Meliksonie, który rozegrał w Polsce największą liczbę spotkań. Dokładnie 35. Zapamiętać dał się przede wszystkim z niezwykłego gola z rzutu wolnego, którego strzelił w meczu z Zagłębiem Lubin. Choć patrząc na tor lotu piłki można przypuszczać, że było w tym trochę przypadku. Cohen nie wypełnił swojego kontraktu w Bielsku-Białej, umowa została rozwiązana pół roku przed czasem. Miał być za drogi w utrzymaniu, a poza tym nie wyrażał zainteresowania dalszą grą w Podbeskidziu, gdyby spadło do I ligi.
***
Liad Elmalich (Podbeskidzie Bielsko-Biała, 2012)
23-latek podpisał roczny kontrakt, który został rozwiązany już po sześciu miesiącach. Przez ten czas rozegrał zaledwie 5 meczów, a jedyne gole (2) jakie strzelił, padły w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy. Po epizodzie w Bielsku-Białej wrócił do Izraela, z którego nigdy już - jako piłkarz - nie wyjechał.
***
Oded Gavish (Śląsk Wrocław, 2013-2014)
Tak jak Melikson trafił do Polski z Hapoelu Beer Szewa. Co ciekawe, obaj panowie się znali, grali razem w Izraelu. Mało tego, po odejściu Meliksona z Beer Szewy to właśnie Gavish przejął po nim opaskę kapitana drużyny. Jego transfer do Śląska na papierze wyglądał bardzo sensownie. Niestety, rzeczywistość okazała się gorsza. Jako że do Wrocławia trafił pod koniec lipca, kiedy sezon już się rozpoczął, trudno było mu wywalczyć miejsce w zespole. Skończyło się tylko na 8 meczach, a jedyne, czym się wyróżnił, to liczba żółtych kartek - aż 4. Po roku trzyletni kontrakt został rozwiązany za porozumieniem stron.
***
Tamir Kahlon (Cracovia, 2011)
Dudu Dahan zadziałał po raz kolejny. Kahlon najpierw miał trafić do Legii. Był z nią na zgrupowaniu, strzelił nawet gola w sparingu. I to nie z byle kim, bo z Hoffenheim. Jak informował Przegląd Sportowy “gdyby w budżecie były pieniądze, miałby większe szanse na angaż”. Pieniędzy nie było, kontraktu z Legią też, ale zgłosiła się Cracovia. Izraelczyk trafił na Kałuży na zasadzie rocznego wypożyczenia z Charleroi (tak jak Biton do Wisły). Co dalej? Krótka historia: 7 meczów, 0 bramek, wypożyczenie skrócone już po pół roku.
***
Moshe Ohayon (na zdjęciu głównym, Legia Warszawa, 2011)
Tak jak w przypadku Gavisha i Śląska, tak i ten ruch w teorii wyglądał świetnie. Ohayon w sezonie poprzedzającym przejście do Legii strzelił 17 goli i zaliczył 9 asyst. A był przecież pomocnikiem, a nie napastnikiem! Kontrakt podpisał w jednym hurcie razem z m.in. Danijelem Ljuboją, Dusanem Kuciakiem i Michałem Żewłakowem, ale w przeciwieństwie do nich niczego w Legii nie osiągnął. Skończyło się na czterech rozegranych meczach w ekstraklasie i jednej bramce, którą w Pucharze Polski strzelił Rozwojowi Katowice. Po pół roku jego roczna umowa została rozwiązana.
***
Idan Shriki (Górnik Zabrze, 2011, bez debiutu)
Na koniec meteor. Tak można określić pobyt Shrikiego w Zabrzu. W lipcu przyszedł z Ashdod (tak jak Ohayon do Legii, obaj byli zresztą przyjaciółmi), we wrześniu został tam odesłany z powrotem (na wypożyczenie). W tzw. międzyczasie zaliczył kilka występów w Młodej Ekstraklasie, w pierwszym zespole nie doczekał się choćby symbolicznego, kilkuminutowego debiutu. Adam Nawałka wolał w ataku stawiać na 17-letniego żółtodzioba, który dopiero wchodził do zespołu. Arkadiusz Milik - mówi Wam coś to nazwisko?