Autor zdjęcia: Patryk Zajega Images

Nie bądźmy asekuracyjni - Izrael to żadna potęga

Autor: Marcin Łopienski
2019-06-10 16:02:12

Selekcjoner Jerzy Brzęczek na konferencji prasowej przed poniedziałkowym meczem z Izraelem apelował o czujność swoich piłkarzy i doceniał walory rywala. Nawet jeśli są to tylko i wyłącznie kurtuazyjne zabiegi, dziwi nas podejście naszego trenera. Reprezentacja Polski, grająca dodatkowo na własnym stadionie, powinna wyjść na to spotkanie w najsilniejszym składzie i przekonująco pokonać rywala. Izrael bowiem w naszej opinii nie jest jakąkolwiek potęgą europejskiej piłki.

Adam Nawałka słynął z tego, że z jego konferencji prasowych właściwie można było się dowiedzieć tyle, co z „Dziennika Telewizyjnego” w czasach PRL. Były selekcjoner reprezentacji do perfekcji opanował sztukę lania wody i jesteśmy pewni, że każdą maturę ustną z języka polskiego zdałby z maksymalną liczbą punktów. Ta umiejętność Nawałki, która z dziennikarskiego punktu widzenia była frustrująca, miała jedną olbrzymią zaletę: parawan stworzony przez zlepek sztampowych sformułowań ściśle zasłaniał problemy, lęki, nieścisłości lub dziwne podejście selekcjonera. Brzęczek tego nie ma i co chwila odsłania się przed pismakami na publiczną chłostę. 

Pamiętacie jak selekcjoner po meczu z Portugalią w imieniu całej drużyny serdecznie pozdrowił Michała Pola? Fajne zagranie, dodatkowo skierowane do chyba najbardziej pozytywnie usposobionego dziennikarza sportowego w tym kraju. Wspominamy o tym dlatego, że Brzęczek ma irytującą wręcz manierę uderzania do kogoś, kto jest neutralny i nastawiony pokojowo, w związku już na wstępie można oczekiwać braku jakiejkolwiek reakcji. Wyobrażacie sobie taki atak w kierunku Pawła Zarzecznego? My też nie. 

Idealnie do tej sytuacji pasuje słynny już moment z filmu „Kiler-ów dwóch” i słowa komisarza Ryby: „a coś Ty się taki hardy zrobił, Wąski?”. O to samo można było wtedy zapytać selekcjonera. 

Wracając do tej irytującej maniery, Brzęczek potrafi odważnie zaatakować dziennikarza, ale na konferencjach prasowych przed meczami z takimi potęgami jak Łotwa, Macedonia Północna i Izrael sprowadza własną reprezentację do miana europejskiego średniaka, która musi drżeć o wynik z drużynami w większości złożonymi z anonimowych (dla większości Polaków) piłkarzy. Jasne, dziś po obejrzeniu spotkań z Łotwą i Macedonią wiemy, że rzeczywiście ten wynik do samego końca był niepewny, ale nie w tym rzecz. 

Jak reprezentacja Polski gra, każdy kto ją ogląda, widzi i załamuje ręce. Z wielkimi problemami radzimy sobie z europejskimi średniakami, a dodatkowo nasz selekcjoner w oficjalnych komunikatach wysyła jasne sygnały, że w jego obozie panuje panika. Cofnęliśmy się o blisko pięć lat, do października 2014 roku i konferencji prasowej Nawałki przed meczem z Niemcami: - Przygotowaliśmy strategię na ten mecz i od pierwszego dnia zgrupowania pracowaliśmy nad tym. Jesteśmy przygotowani pod każdym względem, szczególnie mentalnym. Jestem spokojny o przygotowanie fizyczne i głęboko wierzę, że to spotkanie będzie należało do nas (za przegladsportowy.pl). 

Gdzie reprezentacja Polski była pięć lat temu? Zwłaszcza przed meczem z Niemcami? Owszem, udanie rozpoczęliśmy eliminacje do EURO 2016, to Niemcy byli faworytami naszej grupy i każdy znał ich atuty. Sęk w tym, że z przytoczonej wypowiedzi poprzedniego selekcjonera bije pewność siebie i przekonanie, że przygotowany plan powiedzie się na boisku. Dodałbym jeszcze do tego te dwa zdania: - Z presją zawodnicy radzą sobie doskonale i to jest najważniejsze. Od pierwszego dnia tego zgrupowania rzucała się w oczy świadomość celu, w jakim się zebraliśmy. Nie było jednak żadnego lęku wśród moich graczy. 

I to wszystko wypowiedziane w momencie, kiedy nie byliśmy faworytami tego spotkania. Co Jerzy Brzęczek powiedział przed spotkaniem z Izraelem? - Decyzje będziemy podejmować jutro przed obiadem. Czeka nas jeszcze trening. Oczywiście cieszymy się bardzo z trzech punktów w meczu z Macedonią Północną. Aczkolwiek jesteśmy świadomi tego, że nie wszystko funkcjonowało jak trzeba. Mecz z Macedonią Północną przeanalizowaliśmy, ale zostanie to do dyskusji wewnętrznej. Między osobami ze sztabu szkoleniowego i zawodnikami. Wszystko zostało przekazane na odprawie. W kwestii personalnej, wszystko będzie wiadomo w dniu jutrzejszym.

I najciekawszy fragment:  

- Nasi rywale potwierdzili w minionych meczach, że są dobrze zorganizowani i wyszkoleni technicznie. To było widoczne w sposobie gry i stwarzaniu sytuacji podbramkowych. Mecz z Łotyszami na wyjeździe ułożył się im bardzo dobrze, bo szybko zdobyli bramkę po rzucie wolnym Zahaviego. Następne bramki zostały strzelone już w drugiej połowie. Zdajemy sobie sprawę, że ta drużyna gra bardzo dobrze w piłkę. Zahavi to bardzo dobry i skuteczny strzelec, co pokazują jego statystyki w poprzednich meczach kwalifikacyjnych. Ma duży wpływ na cały zespół, który jest bardzo dobrze zorganizowany i kreuje wiele sytuacji. Atutem Zahaviego jest umiejętność zdobywania bramek zza linii pola karnego. Nasza obrona musi być czujna, żeby nie przedłużył swojej passy.

Rozumiemy to, że Brzęczek chce przestrzec nas przed umniejszaniem (lekceważeniem) klasy rywala, ale na boga, przecież ten Izrael, który bardzo dobrze rozpoczął eliminacje, to nie jest przeciwnik o pozycji Holandii, Anglii, czy Francji. To nie jest rywal, przed którym trzeba trząść portkami, a naszym zdaniem tak trzeba odbierać słowa trenera. Zwłaszcza jeśli zdecydowana większość konferencji poświęcona jest właśnie przeciwnikowi i jej największej „gwieździe” (gryzie nam się to określenie w towarzystwie chociażby Roberta Lewandowskiego). 

Być może jest tak, że nasz selekcjoner nie wyszkolił się w sztuce dyplomatycznego mówienia o niczym i wypowiada publicznie to, co leży mu gdzieś na sercu. Być może jest właśnie tak, że Brzęczek, widząc jak gra Polska, w głębi duszy obawia się każdego przeciwnika. Z drugiej strony może to być kult ciężkiej i pokornej pracy, który rozjeżdżałby się w tym momencie ze słowami o pewności siebie, przygotowanym planie (mamy taki?). 

My nie widzimy nic złego w tym drugim podejściu. W końcu w poniedziałek nie porwiemy się z motyką na słońce i nie będziemy w japonkach atakować Giewontu. O 20:45 Robert Lewandowski wyprowadzi na Stadionie Narodowym drużynę złożoną m.in. z Krzysztofa Piątka, Piotra Zielińskiego, Kamila Glika i Jana Bednarka, która ma za zadanie pokonać Izrael. Drużynę solidną, ambitną, ciekawie grającą, ale nawet nie aspirującą do miana światowej potęgi. 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się