Autor zdjęcia: Mateusz Czarnecki
Z Izraelem w końcu było bardzo dobrze, ale… Spokojnie! Pięć wniosków po ostatnim zgrupowaniu
Celowo wstrzymaliśmy się z tym tekstem po Macedonii Północnej. Widzieliśmy i słyszeliśmy, zwłaszcza po Lewandowskim, Gliku czy Rybusie, frustrację z gry Biało-Czerwonych. Stwierdziliśmy zatem, iż warto dać im szansę na rehabilitację, aby uzyskać pełniejszy obraz tej drużyny, skoro była tak świadoma prezentowanej kaszany. No i trzeba przyznać, że reakcja okazała się satysfakcjonująca, a spotkanie z Izraelem nareszcie dało nam więcej odpowiedzi niż pytań.
1. Robienie z Zielińskiego dziesiątki to też robienie mu krzywdy
Staramy się przypomnieć sobie ostatni tak dobry mecz w wykonaniu pomocnika Napoli w kadrze narodowej i w zasadzie nie jesteśmy w stanie. Piotrek – szczególnie w pierwszej połowie – był zdecydowanie najaktywniejszym członkiem drużyny i to po akcjach z jego udziałem tworzyliśmy najwięcej zagrożenia. Próbował zaskakujących podań, mądrze robił miejsce Kędziorze na prawej flance, samemu schodząc do środka, w dryblingu również radził sobie świetnie, praktycznie nie notując głupich strat.
No ale właśnie – dlaczego? Przede wszystkim Jerzy Brzęczek wreszcie nie kazał mu być zawodnikiem odpowiadającym za ostatnie podanie, lecz wycofał go i przede wszystkim przesunął bliżej prawej flanki. Nie była to dla niego naturalna pozycja, aczkolwiek wciąż lepsza niż „dyszka”, gdzie zwyczajnie się spalał. W Napoli często w podobny sposób korzysta z niego Ancelotti, choć akurat po przeciwnej stronie boiska, co tylko początkowo budziło obawy. Wisienką na torcie w tym występie Piotrka była sznyta, którą posłał do Grosickiego przy akcji na 3:0. Balsam na oczy.
Pytanie brzmi – czy za chwilę znowu nie zniknie na kolejne 10 spotkań? Na pewno zminimalizujemy takie ryzyko, jeśli w kolejnych starciach podtrzymamy obrany kierunek (vs Izrael) i nie będziemy upychać go za plecy napastnika (vs Macedonia), skoro z milion razy udowodnił, że się tam nie nadaje. Panie selekcjonerze, apelujemy – niech pan się trzyma tej koncepcji!
***
2. Dwójka z przodu to nasza przyszłość
Ależ to było irytujące – pisanie, że Piątek i Lewandowski nie mogą ze sobą grać, bo są zbyt podobni. Suarez oraz Cavani też są, a jednak od lat uważa się za jeden z najlepszych (najlepszy?) duet napastników w futbolu reprezentacyjnym. To czemu u nas miałoby to nie działać?
Nam się zdaje, iż w tym podobieństwie raczej powinna tkwić ich siła, wszak dzięki temu obrońcy przeciwnika zawsze będą mieli od cholery bardzo wymagającej roboty. Upilnować jednego supersnajpera? Da się zrobić. Ale upilnować dwóch? Przerąbane, nawet kiedy wychodzisz trójką z tyłu, co zresztą widzieliśmy wczoraj. Jasne, to zaledwie Izrael, ale przecież mieliśmy gigantyczne problemy z „zaledwie” Łotwą i „zaledwie” Macedonią.
Panie selekcjonerze, apel numer dwa. Niech pan nie odstawia kwadratury koła, tylko zostanie przy dwójce napastników na kolejne starcia. Zwłaszcza że Lewandowski, który w reprezentacji tak bardzo lubi cofać się po piłkę w głąb pola, dzięki obecności Piątka wreszcie ma komu dogrywać piłki. Wcześniej też próbował, chociaż słabo szła mu nauka teleportacji, bo żeby to działało z nim jako jedynym napastnikiem, musiałby osobiście wykańczać swoje podania. Czujecie jak absurdalnie to brzmi?
Na potwierdzenie, iż model zastosowany przeciwko Izraelowi działa wyśmienicie, wystarczy przywołać pierwszego gola. Jasne, Krzyśkowi wówczas asystował Kędziora, ale to właśnie Lewy posłał w pole karne kluczowe podanie. Trudno o lepszy dowód na fakt, że grając na dwóch napastników mamy dużo większe szanse na przebijanie murów. Niekoniecznie głowami.
***
3. Na miejscu Rybusa bylibyśmy wkurzeni
Jerzy Brzęczek nie byłby jednak sobą, gdyby nie podjął jakiejś dziwnej decyzji personalnej. Przypomnijmy więc dwie rzeczy. Po pierwsze – graliśmy z Izraelem, który momentami dawał się spychać tak głęboko, że Morze Martwe to przy tym kałuża. Po drugie – Bereś to nie jest Cesar Azpilicueta, więc wystawianie go na lewej obronie, kiedy do dyspozycji jest nominalny lewonożny defensor, a my nie musimy bronić Częstochowy, wyglądało absurdalnie.
Przecież tu aż się prosiło o wprowadzenie Maćka, dzięki któremu moglibyśmy przyskrzynić przeciwników jeszcze mocniej z lewej flanki, bo niestety z Bereszyńskim nie była ona zbyt efektywna.
Przed oczami mamy szczególnie kliszę, kiedy Bartek i Grosik próbują zawiązać akcję kombinacyjną. Skrzydłowy Hull delikatnie wycofuje piłkę, idealnie wystawiając ją do dośrodkowania i… No nic. Bereś się zawahał, on się zawahał, zero porozumienia. Mocno groteskowe to było.
Ciekawe, czy Rybus widząc tę sytuację śmiał się, czy jednak płakał? My obstawiamy, że śmiał się przez łzy od momentu, kiedy selekcjoner wytypował wyjściową jedenastkę. Trudno o racjonalne wytłumaczenie trzymania zawodnika Lokomotivu na ławie. Nawet argument dotyczący zdrowia piłkarza Brzęczek sobie odebrał, skoro parę dni wcześniej posłał Maćka do boju w drugiej połowie spotkania z Macedonią. A zatem musiał być gotowy do gry. Tymczasem szkoleniowiec wybrał wariant mocno ograniczający nasz potencjał ofensywny w meczu, w którym naszym przeznaczeniem był atak. Bez sensu.
***
4. Narodowy praktycznie jest nie do zdobycia
Dobra, nie ma co się rozpisywać, zobaczcie to:
- vs Portugalia – 0:0 (towarzyski)
- vs Grecja – 1:1 (Euro)
- vs Rosja – 1:1 (Euro)
- vs RPA – 1:0 (towarzyski)
- vs Anglia – 1:1 (eliminacje mś)
- vs Ukraina – 1:3 (eliminacje mś)
- vs San Marino – 5:0 (eliminacje mś)
- vs Czarnogóra – 1:1 (eliminacje mś)
- vs Szkocja – 0:1 (towarzyski)
- vs Niemcy – 2:0 (eliminacje Euro)
- vs Szkocja – 2:2 (eliminacje Euro)
- vs Gruzja – 4:0 (eliminacje Euro)
- vs Gibraltar – 8:1 (eliminacje Euro)
- vs Irlandia – 2:1 (eliminacje Euro)
- vs Islandia – 4:2 (towarzyski)
- vs Dania – 3:2 (eliminacje mś)
- vs Armenia – 2:1 (eliminacje mś)
- vs Rumunia – 3:1 (eliminacje mś)
- vs Kazachstan – 3:0 (eliminacje mś)
- vs Czarnogóra – 4:2 (eliminacje mś)
- vs Urugwaj – 0:0 (towarzyski)
- vs Litwa – 4:0 (towarzyski)
- vs Łotwa – 2:0 (eliminacje Euro)
- vs Izrael – 4:0 (eliminacje Euro)
Łącznie mamy bilans 15-7-2, do tego 62:20 w bramkach. Przy czym te gorsze wyniki to też już relikty przeszłości. Gdybyśmy brali pod uwagę ostatnie 10 meczów na Narodowym, wyglądałoby to tak: 9-1-0 i 29:7 w golach. Totalna dominacja. Magiczny jest dla nas ten stadion, chyba nic tak nie inspiruje naszych reprezentantów, jak wizja gry na nim. Od razu dostają +20 do każdego skilla.
Istnieje więc szansa, że na Narodowym bylibyśmy lepsi nawet od Eminema w rapowym freestyle’u, Harry’ego Pottera w Turnieju Trójmagicznym, pingwinów z Madagaskaru w ratowaniu świata i Remigiusza Mroza w pisaniu książek na czas.
Droga UEFA-o, czy byłaby taka szansa, abyśmy ewentualnie wszystkie mecze Euro 2020 rozegrali właśnie na Narodowym?
***
5. Spokojnie
Jasne, Zbigniew Boniek pisał tak w nieco innym kontekście, ale my jeszcze wstrzymalibyśmy się z wyjątkowym optymizmem. Jasne, wygraliśmy 4/4 mecze. Jasne, wycisnęliśmy max punktów. Jasne, nasza grupa jest wyjątkowo słaba. Jasne, pod względem indywidualności mamy w tym zespole ogromny potencjał. Jasne, Jerzy Brzęczek przed meczem z Izraelem wreszcie wpadł na kilka dobrych pomysłów.
Ale, drodzy państwo, nie jesteśmy jeszcze nawet na półmetku eliminacji, więc może nieco wstrzymajmy konie? To nie pesymizm przez nas przemawia, lecz doświadczenie. Kilka razy już poczuliśmy się mocni, a potem brutalnie sprowadzano nas na ziemię. Raz zrobił to Kazachstan, raz Dania, potem Senegal i Kolumbia, jeszcze później Portugalia z Włochami. Pycha kroczy przed upadkiem, więc pamiętajmy, że wciąż jesteśmy reprezentacją Polski, a nie rodziną „Iniemamocnych”, przed którą wszyscy będą się kłaniać. Pewność siebie zatem oczywiście jest nam potrzebna, lecz w formie motywującej, nie rozleniwiającej.
Nie ukrywamy, że pod tym względem duże oczekiwania mamy głównie wobec Roberta Lewandowskiego, naszego kapitana, który wydaje się posiadać odpowiednią mentalność, aby wraz z kumplami utrzymać odpowiedni kurs pod kątem mentalnym. Ma facet jaja, potrafi walnąć pięścią w stół, potrafi kogoś ochrzanić, a że od lat znajduje się w ścisłym piłkarskim topie, to też zdaje się przejawiać odpowiedni głód kolejnych zwycięstw.
Oby w razie czego potrafił odsączyć sodówę z głów innych kadrowiczów. Cieszymy się bowiem z tego efektownego triumfu nad Izraelem, aczkolwiek jednocześnie pamiętajmy, iż był to tylko Izrael, tylko jeden mecz w odpowiedzi na wcześniejsze 8 fatalnych i 1 solidny, lecz bez dobrego wyniku. Jeśli w paru kolejnych zaprezentujemy podobny poziom, w równie dużym stopniu zdominujemy przeciwników, wtedy okej, będziemy mieli prawo poczuć się mocni. A na razie… Spokojnie.