Autor zdjęcia: ffk-kosova.com

Ciepło domowego ogniska, mądry ojciec, zdolne dzieci - dlaczego Kosowo w ostatnim roku zrobiło tak gigantyczny postęp?

Autor: Maciej Kanczak
2019-06-16 17:30:07

Po trzech meczach w grupie A reprezentacja Kosowa ma na koncie pięć punktów, w tabeli wyprzedzając Bułgarię i Czarnogórę. Oczywiście jeśli ktoś będzie chciał skonstatować ostatnie rezultaty „Dardanet” słowami „jedna jaskółka wiosny nie czyni” będzie miał do tego święte prawo. Gdy jednak pod uwagę weźmie się fakt, że podopieczni Bernarda Challandesa są niepokonani od 14 spotkań, na ich wyniki patrzy się już zupełnie inaczej.

Ostatni raz Kosowianie znaleźli pogromcę w ostatniej kolejce eliminacji MŚ 2018, kiedy ulegli Islandii 0:2. W batalii o wyjazd na mundial do Rosji przegrali zresztą dziewięć z dziesięciu spotkań, remisując jedynie na wyjeździe z Finlandią. Od tego czasu zdążyli w wielkim stylu awansować z dywizji D do dywizji C Ligi Narodów, w grupie 3 w pokonanym polu pozostawiając Azerbejdżan (4:0 i 0:0), Wyspy Owcze (2:0 i 3:0) i Maltę (3:1 i 5:0), zaś we wspomnianych już eliminacjach EURO 2020 wygrali i zremisowali z Bułgarią (3:2 i 1:1) oraz podzielili się punktami z Czarnogórą. Jest absolutnie za wcześnie, aby ogłaszać wszem i wobec, że kraj ze stolicą w Prisztinie, za niepodległy uznawany póki co w 105 z 193 państw ONZ, wielkimi krokami zbliża się do bram XVI finałów mistrzostw Europy. Nie da się też jednak ukryć, że z piłkarskich kopciuszków Starym Kontynencie, mało kto w ostatnim czasie zrobił takie postępy, jak niebiesko-żółci.

Nie ma jak w domu

Za główną przyczynę zdecydowanej poprawy rezultatów i wkroczenia na zwycięską ścieżkę, w Kosowie podaje się fakt, że od 2018 r. tamtejsza reprezentacja w końcu może grać u siebie, na Fadil Vokrri Stadium w Prisztinie, który po renowacji może pomieścić 13 tys. widzów. W czasie jego remontu „Dardanie” musieli korzystać z gościny albańskich sąsiadów i występowali na Stadiumi Loro Borici. W Szkodrze grali sześciokrotnie w czasie eliminacji MŚ 2018 i przegrali wszystkie spotkania. Dla porównania w Prisztinie, po generalnym remoncie nie przegrali żadnego z pięciu meczów (trzy zwycięstwa i dwa remisy). - Mecze rozgrywane w Albanii były dla naszych kibiców dużym utrudnieniem. Ich obecność i wsparcie poczuć mogliśmy dopiero po powrocie do Prisztiny. Bilety na pierwszy mecz w Lidze Narodów z Wyspami Owczymi rozeszły się w ciągu kilku godzin. Przed kasami były takie tłumy, że można było pomyśleć, że odbywa się właśnie jakaś demonstracja polityczna - przyznaje w rozmowie z uefa.com, dyrektor ds. komunikacji w Futbolowej Federacji Kosowa, Diturie Hoxha.

Już jednak wiadomo, że na Fadil Vokrri drużyna narodowa Kosowa długo nie zabawi. W piątek bowiem oficjalnie zaprezentowano projekt nowego Stadionu Narodowego w Kosowie o pojemności 30 tys. miejsc i położonego w odległości ok. 20 km od stolicy, w bliskim sąsiedztwie portu lotniczego Prisztina im. Adema Jashariego we wsi Slatina. Ów stadion to największy infrastrukturalny projekt w 11-letniej historii Kosowa, który obok piłkarskiego boiska ma posiadać również internat, hotel, basen, galerię handlową oraz liczne obiekty rekreacyjne. Przedstawiciela Ministerstwa Sportu nie mają wątpliwości, że będzie to najpiękniejszy obiekt na Półwyspie Bałkańskim. - Ci ludzie od roku zrobili dla naszego kraju wiele dobrego, teraz my zróbmy coś dobrego dla nich - powiedział w trakcie prezentacji projektu, przewodniczący parlamentu Kosowa, Kadri Veseli. Prezydent Federacji Futbolu w Kosowie, Agim Ademi z kolei dodał: - Nowy stadion był potrzebą chwili. Obiekt w Prisztinie ma 12 tys. miejsc, tymczasem aplikacji o bilety na mecze kadry otrzymujemy zwykle ok. 100 tys. Widać wyraźnie, jak bardzo ludzie w Kosowie kochają futbol. Nieco mniej rozmowny był gwiazdor niebiesko-żółtych, napastnik Werderu Brema, Milot Rashica, który stwierdził: - Nie chcę zbyt dużo rozmawiać o nowym stadionie. Wolę rozmawiać na nim, wraz z moimi kolegami. Stadion narodowy ma powstać w przeciągu najbliższych 2-3 lat.

Zapowiedź jego budowy to podsumowanie wszelkich inwestycji w infrastrukturę piłkarską w ciągu ostatnich kilku lat w Kosowie. W liczącym prawie 2 mln mieszkańców państwie nie szczędzono pieniędzy na rozwój futbolu. Wszystko zaczęło się od 2016 r., kiedy Kosowo oficjalnie, najpierw zostało przyjęte w poczet członków UEFA (3 maja), a później FIFA (13 maja). - Od tego momentu wszystko zmieniło się bardzo szybko i bardzo pozytywnie. Poza upragnionymi występami w rozgrywkach międzynarodowych, udało nam się zorganizować własną ligę, sprzedać do niej prawa telewizyjne, ale przede wszystkim, zyskać dostęp do funduszy z FIFA i UEFA - mówi w rozmowie z uefa.com, Erol Salihu, sekretarz Federacji Futbolu w Kosowie. Strumień pieniędzy, który popłynął z Nyonu i Zurychu sprawił, że do 2018 r. udało się zbudować sześć boisk ze sztuczną nawierzchnią, a w planach jest kolejnych sześć. Kosowo administracyjnie podzielone jest na pięć regionów, zatem nowy obiekt do gier i treningów zyskał każdy z nich. Wcześniej bowiem sytuacja z dostępem do murawy prezentowała się tragicznie. - Przez długi czas większość klubów dysponowała zaledwie jedną murawą, na której trenowali wszyscy - od juniorów do seniorów - przyznała Sanije Krasniqi, do niedawna asystent selekcjonera reprezentacji kobiet, a obecnie dyrektor techniczny akademii piłkarskich podlegających pod krajowy związek piłkarski. Większa liczba boisk przełożyła się również na zainteresowanie futbolem wśród młodzieży. W zespole FK Kronikieli np. w ciągu pięć lat liczba zawodników wzrosła dwukrotnie (ze 150 do 300).

Posiłki z Niemiec

Futbolowy związek mocno również inwestuje w edukacje swoich trenerów. Odpowiada za to Michael Nees (wcześniej podobnymi rzeczami zajmował się w Rwandzie i na Seszelach), który do Kosowa przyjechał na mocy umowy w ramach międzynarodowego programu rozwoju sportu prowadzonego przez Niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. - Chcemy stworzyć zrównoważoną strukturę szkoleniową i opracować zespoły techniczne, który w niedalekim czasie profesjonalnie zajmą się piłkarskim rozwojem młodzieży w Kosowie - tłumaczy Nees uefa.com. W wielu obszarach jesteśmy niestety w tyle. Nie mamy żadnych programów do nauki i rozwoju dla szkoleniowców od przygotowania fizycznego, nie mamy też aktualnie w Kosowie żadnych analityków, podczas gdy największe reprezentacje w swoich sztabach mają po 2-3 takich specjalistów. Ale nie załamujemy rąk, tylko ciężko pracujemy, aby zmienić ten niekorzystny stan rzeczy - kontynuuje. Ambitnym planem Neesa jest zwiększenie liczby trenerów z licencją UEFA ze 120 aż do 500 w 2021 r.

Nacisk na wykształcenie profesjonalnej kadry szkoleniowej zajmującej się opieką nad młodzieżą jest zrozumiały, jeśli weźmie się pod uwagę, że 60% ludności Kosowa ma mniej niż 30 lat. - Jesteśmy młodym krajem, a nasza młodzież garnie się do sportu, ale bez wykwalifikowanych opiekunów nie ma szans na zrobienie wielkich karier w sporcie. Do 14. roku życia sytuacja nie przedstawia się jeszcze tak tragicznie, ale później, w okresie dojrzewania, najzdolniejszymi zawodnikami nie ma kto się opiekować - tłumaczy Sanije Krasniqi. Nees z kolei, póki co jest zadowolony z futbolowych postępów swoich podopiecznych. - Młodzieżówka w eliminacjach EURO U-21 potrafiła zremisować z Niemcami, drużyna U-17 zakwalifikowała się do decydujących bojów o udział w ME, ich dwa lata starsi koledzy także radzą sobie nieźle - przyznaje z dumą. Krasniqi z kolei dodaje: - Jak widać mamy utalentowaną młodzież, ale teraz to od trenerów zależy, jak daleko zajdą.

Dyplomata na ławce

Starsi piłkarze zatem z pewnością z coraz większą zazdrością patrzą na warunki, w jakich trenować będą ich młodsi koledzy. Gdy oni wchodzili do reprezentacji Kosowa, warunki wokół niej były dość…polowe. Na kilka godzin przed pierwszym oficjalnym meczem o punkty drużyny narodowej Kosowa z Finlandią w Turku w ramach eliminacji MŚ 2018, niebiesko-żółci nie mieli skompletowanej choćby podstawowej jedenastki! Dopiero na pięć godzin przed pierwszym gwizdkiem arbitra FIFA zatwierdziła status graczy, którzy wcześniej występowali w barwach innych reprezentacji. Na Paavo Nurmi Stadium w Turku ambitni i waleczni Kosowianie urwali punkty faworyzowanym gospodarzom, remisując 1:1 po bramce z rzutu karnego Valona Berishy, który w latach 2012-2016 zagrał 20 razy dla reprezentacji Norwegii. Resztę spotkań w kwalifikacjach do rosyjskiego mundialu, jak już wspomnieliśmy, Kosowo przegrało. Trudno było jednak oczekiwać od Berishy i spółki jakichkolwiek sukcesów, skoro większość graczy nie występowała ze sobą nigdy wcześniej. Po oficjalnym włączeniu „Dardanet” do rodziny FIFA i UEFA, ci przed eliminacjami MŚ 2018, zdążyli tylko towarzysko zagrać w czerwcu z Wyspami Owczymi, a już trzy miesiące później musieli stanąć w szranki w walce o punkty. Wcześniej zaś, nie będąc jeszcze członkiem jakiejkolwiek federacji, piłkarze z Kosowa zmierzyli się z Albanią w…listopadzie. Seria bolesnych porażek chluby piłkarzom z Bałkan z pewnością nie przyniosła, przyniosła za to potwierdzenie łacińskiej sentencji „per aspera ad astra” (przez ciernie do gwiazd), co udowodniły ich występy w UEFA Nations League.

- Liga Narodów to był dla nas ogromny krok naprzód. Dzięki temu będziemy mieli aż dwie możliwości zakwalifikowania się do EURO 2020. Myślę, że w naszej grupie mamy ogromne szanse, aby zająć drugie miejsce, tuż za Anglią. A jeśli to nam się nie uda, baraże są spokojnie w naszym zasięgu - odważnie zapowiada Predrag Jović, wiceprezydent futbolowej federacji.

O to, by ten cel udało się osiągnąć od marca 2018 r. opowiada Szwajcar Bernard Challandes. - To dla mnie wielkie wyzwanie. Kosowo jest młodym państwem, a zespół jest jeszcze młodszy. Poza tym wielu moich przyszłych podopiecznych jest rozsianych zagranicą i do gry w kadrze muszę ich nie tylko zaprosić, ale również i przekonać - powiedział na oficjalnej prezentacji. 68-latek niemal całą trenerską karierę spędził w ojczyźnie, prowadząc m.in. BSC Young Boys, Servette Genewa czy reprezentację Szwajcarii U-21. Na stare lata dał się namówić na prowadzenie drużyny narodowej Armenii, ale jego kadencja trwała nieco ponad rok. W pierwszych czterech meczach eliminacji EURO 2016, Ormianie zdobyli zaledwie punkt, a Challandesowi podziękowano za współpracę. Od kwietnia 2015 r. Challandes pracował w FC Basel jako skaut, by po trzech latach ponownie spróbować sił jako selekcjoner drużyny narodowej. - Spotkaliśmy się w Ouchy z nieżyjącym już prezydentem federacji, Fadilem Vokrri. Przyszły przełożony wyłożył mi jakie związek ma wobec mnie oczekiwania, przedstawił jakie warunki może mi zaproponować, zastrzegając jednocześnie, że są one nie negocjowalne. Zgodziłem się na wszystko, gdyż praca od zera wydawała mi się ekscytująca. Poza tym w pracy z kadrą, w przeciwieństwie do pracy w klubie, są częste przerwy, a to w moim wieku niezwykle istotne - wspominał negocjacje Challandes.

Pierwszym zadaniem, które dostał Szwajcar było wprowadzenie równowagi w zespole między obroną, a atakiem. W eliminacjach do MŚ 2018 piłkarze Kosowa strzelili zaledwie trzy gole, stracili zaś aż 24! Pod wodzą nowego selekcjonera wygrali cztery pierwsze sparingi: z Łotwą (4:3), Madagaskarem (1:0), Burkina Faso (2:0) i Albanią (3:0). Postęp był zatem zauważalny, ale dopiero fenomenalna postawa w Lidze Narodów sprawiła, że piłkarze stali się idolami całego narodu, zaś Challandes dorobił się statusu boga. Z jednej strony szwajcarski szkoleniowiec nie dziwi się tej euforii. - Ci ludzie przez lata, z różnych względów nie mieli zbyt wielu powodów do radości, dlatego to szaleństwo wokół mojej drużyny zupełnie mnie nie dziwi - powiedział. Sam jednak stara się zachowywać stoicki spokój. Gdy jego gracze, na inauguracje eliminacji ME zremisowali z Bułgarią stwierdził, że dwa punkty zostały bezpowrotnie stracone. Gdy w kolejnych dwóch spotkaniach, Kosowo do punktowego dorobku dołożyło cztery „oczka”, wyznał: - Poczekajmy jeszcze z łączeniem nas z finałami EURO 2020. To dopiero początek drogi. Gdyby w klasycznych eliminacjach do czempionatu Starego Kontynentu, jesienią jego graczom powinęła się jednak noga, zawsze w zanadrzu pozostaje im baraż z zwycięzcami pozostałych grup w dywizji D. O bilet na EURO walczyć będą z Białorusią, Gruzją i Macedonią. Jak w tej rywalizacji ocenia szanse swoich zawodników? - Jesteśmy dwie gry od ME. Zatem blisko…i jednocześnie daleko - przyznaje. Na zajęciach z dyplomacji piłkarskiej, Challandes musiał chyba siedzieć w jednej ławce z Adamem Nawałką.

Kibice już zastanawiają się, w którym miejscu Prisztiny stanie niedługo pomnik mędrca z Le Locle. Związkowa wierchuszka nie ma wątpliwości, że jego zatrudnienie w 2018 r. było strzałem w dziesiątkę, wszak w ciągu 15 miesięcy, Kosowo w rankingu FIFA przesunęło się ze 180 aż na 121. miejsce. U podopiecznych Challandesa też nie znajdziemy wypowiedzi pozbawionych hagiografii. Najtrafniej jednak trenera opisał obrońca Arbenit Xhemajli. - Zmienił w naszym zespole wszystko: organizację, taktykę i reżim treningowy. Dodał nam dużo pewności siebie i zaszczepił w nas zwycięską mentalność. Do tego dużo z nami rozmawia i przekazuje niezbędne doświadczenie międzynarodowe, którego przecież każdy z nas ma niewiele - stwierdził gracz Neuchatel Xamax.

Rashica i spółka

Sam trener, obojętnie jak doświadczony, nic by jednak nie zrobił, bez dobrych piłkarzy. Oczywiście Challandes nie ma do dyspozycji czołowych graczy na świecie, niemniej w składzie jest kilka perełek, które już wkrótce mogą zmienić kluby na zdecydowanie lepsze. Największą gwiazdą „Dardanet” jest oczywiście Milot Rashica, który w minionym sezonie w barwach Werderu Brema w 29 meczach zdobył dziewięć bramek i zaliczył pięć asyst. W pomocy wspierają go jak mogą wspomniany już Berisha z Lazio i Benjamin Kolloli z FC Zurich. W ataku (choć w tym roku w kadrze jeszcze nie wpisali się na listę strzelców) błyszczą Vedat Muriqi z Caykur Rezsipor i Elba Rashani z Odd. Obronę w ryzach trzyma wicekapitan Amir Rrahmani z Dinama Zagrzeb, zaś bramki strzeże z powodzeniem kapitan Samir Ujkani, klubowy kolega Muriqiego. Z piłkarzy powołanych na eliminacyjne boje z Czarnogórą i Bułgarią, tylko Ujkani liczy sobie 30 wiosen. Reszta nie dobiła jeszcze do 30-stki. Średnia wieku zespołu to zatem zaledwie 24 lata. Nie ma się zatem co dziwić, że Kosowo tak mocno zaangażowało się w rozwój szkolenia młodzieży, gdyż przed tym zespołem naprawdę świetlana przyszłość. - Jeżeli moi aktualni piłkarze utrzymają wysoką formę, a młodzież będzie się harmonijnie rozwijać, przed futbolem w Kosowie rysują się naprawdę ciekawe perspektywy - przyznaje Challandes, przyznając równocześnie, że jego szkoleniowa posługa w tym kraju wcale nie musi się skończyć po 2020 r.

Tamtejsza reprezentacja byłaby jeszcze mocniejsza, gdyby w jej barwach występowali piłkarze, którzy ze względu na miejsce urodzenia bądź miejsce urodzenia przodków, mogliby to uczynić. Z aktualnie grających piłkarzy mowa przede wszystkim o Xherdanie Shaqirim i Granitcie Xhace. Z kolei z zawodników, którzy zakończyli już karierę bądź są bliżej niż dalej zawieszenia butów na kołku są to: Valon Behrami, Milan Bisevasic, Lorik Cana czy Milos Krasić. Co ciekawe, szwajcarskie media, zarzucały nawet Futbolowej Federacji Kosowa, że za zatrudnieniem Challandesa stały nie tylko względy szkoleniowe, ale również fakt, że doświadczony Szwajcar, który w swojej karierze prowadził aż osiem klubów Swiss Super League (co jest krajowym rekordem), będzie miał większy dar przekonywania niezdecydowanych szwajcarskich piłkarzy z korzeniami w Kosowie.

Chodziło o osobę utalentowanego pomocnika FC Sion, Bastiena Toma, który występował w juniorskich i młodzieżowych drużynach narodowych „Helwetów”, ale z Kosowa pochodzą jego rodzice (odpowiednio z Kabas i Vitiny). Spokojny zazwyczaj Challandes, wpada jednak w szał, słysząc te insynuacje. - Tylko niewypowiedzianie głupi człowiek mógłby wymyślić coś takiego! - zaatakował dziennikarzy „L`illustre”. - Wybór Kosowa zawsze jest domyślny. Jeżeli ktoś może reprezentować nas albo Anglię, Francję, Niemcy, Szwajcarię czy Włochy, zawsze wybierze kraj, w którym ma większą szansę na grę. Jeśli jednak do młodego chłopaka zadzwoni selekcjoner mojej ojczyzny, Vladimir Petković i zechce powołać go do kadry „Helewtów”, myślicie, że ten wybierze Kosowo? Przecież to nonsens. Każdy w temacie gry w reprezentacji, wybierze miejsce najlepsze dla jego kariery.

Nowy stadion na horyzoncie, coraz większa liczba obiektów do treningów i reprezentacja przed którą aż dwie drogi awansu na EURO 2020. Oczywiście nie podpiszemy się pod tezą, którą w listopadzie postawił „Daily Telegraph”, że Kosowo to…Brazylia Półwyspu Bałkańskiego, niemniej wcale nas nie zdziwi scenariusz, w którym niebiesko-żółci, jak niedawno Islandia, na stale rozgości się wśród finalistów ME czy MŚ.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się