Autor zdjęcia: archiwum prywatne Kaisa Al-Aniego

Trzy lata rozłąki, w tym pół roku bez klubu. Kais Al-Ani wraca do Wisły Kraków

Autor: Krystian Juźwiak
2019-09-07 21:30:26

O Kaisie Al-Anim było swego czasu bardzo głośno. Pisały o nim wszystkie portale. Przepytywali go Sebastian Staszewski i Leszek Milewski. Pojawiał się w TVN–ie. Wyskakiwał z lodówki. Wszystko za sprawą powołania do reprezentacji Iraku. Niestety, medialna burza nie rozpędziła kariery młodego bramkarza. – Transfer do Soły Oświęcim to był błąd – przyznaje menadżer piłkarza. – Ale w Iraku o nim nie zapomnieli. Wciąż liczą na Kaisa. To może być przełomowy moment w jego karierze.

22–letni golkiper wraca do „Białej Gwiazdy” po trzech latach. I choć oficjalny komunikat mówi, że Al-Ani jest dyspozycji zarówno Macieja Stolarczyka, jak i trenera rezerw Adriana Filipka, to nic nie wskazuje na to, że wygryzie Mateusza Lisa lub Michała Buchalika. Nawet przeskoczenie trzeciego bramkarza, którym jest Kamil Broda, będzie wyzwaniem. Szczególnie, że Kais swój ostatni mecz zagrał rok temu. 8 września 2018 roku stał między słupkami Soły Oświęcim, gdy ta zebrała tęgie baty od Podhala Nowy Targ.

Powołanie z Facebooka

22 maja 2016 rok Al-Ani został zaproszony na zgrupowanie reprezentacji Iraku. To rozpoczęło lawinę. Wysoki blondyn w ogóle nie wpisywał się w bliskowschodni kanon urody. Powołaniem sam był zaskoczony. – Dziwna sprawa. Osoba, której w ogóle nie znam, kontaktuje się przez Facebooka i pisze, że chcą mnie powołać do kadry Iraku. Coś pogadałem o tym z mamą, ale nie podszedłem do tego na poważnie – mówił nowy-stary bramkarz Wisły. – Nie ukrywam, że ten człowiek już mnie denerwował. Jednak po jakimś czasie podpisałem umowę z menadżerem i zgodnie stwierdziliśmy, że to jest jakaś szansa dla mnie. Z dnia na dzień tamten człowiek mnie przekonywał.

Przeniesienie Al-Aniego z rezerw do pierwszego zespołu wydawało się pokłosiem powołania do reprezentacji. – Już rok wcześniej przepracowałem cały okres przygotowawczy z pierwszą drużyną. W sumie to wtedy skauci Iraku zaczęli się ze mną kontaktować. Tak więc z pierwszą Wisłą trenowałem dużo wcześniej – tłumaczył. – Był taki czas w Wiśle, że kontuzje mieli Michał Buchalik i Michał Miśkiewicz. Wtedy ich zastępowałem.

– Jeśli chodzi o bramkarzy Wisły, to dużo się nauczyłem od Radka Cierzniaka. Bardzo pozytywny człowiek. Nie to, że przychodził z zachodu, pograł trochę w Europie i patrzcie, jaki jestem wspaniały. To był normalny gość. Sam podchodził i tłumaczył, co mogę poprawić– mówił Al-Ani. – Szkoda, że kibice się tak zachowali. To dla mnie niepojęte. Ale tacy są fani nie tylko Wisły Kraków. To samo było z Konradem Handzlikiem. Musiał z rodzicami wychodzić na miasto, a jak trenował z nami to wszędzie była policja. Szanuję kibiców, ale piłka to jest nasz zawód, każdy chce grać i się rozwijać i czas, żeby to zrozumieć.

Porwanie dla okupu

Al-Ani był kilkakrotnie powoływany do reprezentacji. Na drodze do debiutu stało wiele przeszkód. Największą był paszport, bo bramkarz posiadał taki dokument, ale tylko polski. – Niby paszport jest już gotowy, ale jakieś formalności stoją na przeszkodzie, żebym go odebrał. Tak, jak mówię, sam dokładnie nie wiem, o co chodzi. Na szczęście jestem ciągle w kontakcie z federacją. Oni mnie uspokajają i próbują to załatwić – mówił po pierwszym zgrupowaniu irackiej kadry. – Tato ogląda Al-Jazeerę, a tam pytają, gdzie jestem i kiedy znowu przyjadę – przekonywał. Urodzony Nowym Targu bramkarz bliskowschodnie korzenie zawdzięcza właśnie ojcu. To on kilkanaście lat temu zamienił Bagdad na Podhale. I to on był przeciwny grze syna w reprezentacji „Lwów Mezopotamii”.

– Nim trafiłeś na zgrupowanie, to musiałeś dojść do porozumienia z tatą. On, choć pochodzi z Iraku, to nie podobał mu się taki pomysł.

– To była ciężka sytuacja. Wiadomo, o tym się mniej mówi, ale tam była wojna i w dalszym ciągu nie jest za ciekawie. Praktycznie codziennie od rodziny z Bagdadu dostajemy informacje, że coś tam wybuchło. Nie ma co ukrywać, ja swojego dziecka też bym nie puścił do Iraku. Ludzie z federacji skontaktowali się z tatą i zapewniali go, że wszystko będzie dobrze, a ja będę całkowicie bezpieczny.

– Nie bez powodu twój tato został w Polsce.

– No tak. Poza tym mieliśmy porwanie w rodzinie.

– Co?

– Porwanie dla okupu.

– O ku*wa.

– No, ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło.

– Wiedziałeś o tym przed powołaniem?

– Tak, to nie była żadna tajemnica. Kiedy to się wydarzyło, rodzina z Iraku od razu się z nami skontaktowała. Najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło."

(fragment wywiadu opublikowanego na portalu Piłkarska Prawda)

20 lutego 2017 Kais wreszcie otrzymał iracki paszport. Wówczas Al Ani znalazł się w gronie powołanych zawodników zgrupowanie w Iranie. W tym czasie Irakijczycy rozegrali dwa spotkania eliminacji do MŚ z Australią i Arabią Saudyjską.

Blond idol

Karnacja i kolor włosów Kaisa sprawiły, że od razu stał się ulubieńcem kibiców. – Na treningu skandowali moje imię i nazwisko. W ogóle na treningu było jakieś 1000 osób. Jak wychodziliśmy z autobusu, to po prostu dramat! Nie dało się przejść. To wyglądało jak dojazd polskich piłkarzy do hotelu w Krakowie (mowa o wydarzeniach sprzed meczu Polska–Litwa w 2016 roku –przyp. KJ). Ochrona przeciągała nas przez tłum, aby tylko dojść do szatni. To samo było, jak wracaliśmy. Wszyscy się denerwowali, bo zawsze musieli na mnie długo czekać. Każdy chciał zdjęcie, a ja chętnie pozowałem – opowiadał Al-Ani. – Potem, jak mieliśmy czas wolny, to poszliśmy w normalnych ubraniach do centrum handlowego i tam jakieś dziecko mnie rozpoznało – dodał.

Mimo powszechnej sympatii do blond bramkarza, Al-Ani nie doczekał się debiutu. Mimo to, dostawał kolejne powołania. Ba, selekcjoner powoływał go nawet w sytuacji, gdy ten nie mógł grać z powodu braku paszportu.

Coś, co wydawało się idiotycznym pomysłem, było zaplanowaną ścieżką rozwoju. Sztab reprezentacji chciał, żeby Al-Ani oswajał się z drużyną i nową kulturą. – W naszym zamyśle Kais miałby być bramkarzem reprezentacji na długie lata. Nasz obecny bramkarz Noor Sabri ma 31 lat i bliżej mu niż dalej do zakończenia kariery. Pozostali nasi bramkarze mają małe doświadczenie – tak mówił 2017 roku skaut irackiej federacji Zaid Yousif Dawood.

Problemy paszportowe i gra w rezerwach Wisły sprawiły, że wizja gry dla „Lwów Mezopotamii” zaczęła się oddalać. Choć jeszcze chwilę temu młodego bramkarza sprawdzała Malaga. – Jestem pewny, że gdyby nie dyrektor sportowy Malagi, to bym został w klubie. Ale on inaczej wyobrażał sobie bramkarza. Miał być jeszcze wyższy ode mnie i bardziej nabity. Nawet trener Mario Bazán mówił, że dla niego to niewyobrażalne. Rozmawiałem z kilkoma chłopakami z zespołu i mówili, że jak dyrektorowi coś się ubzdura, to już koniec – przyznał Al-Ani.

Umowa ostatniej szansy

Zamiast pierwszej drużyny Wisły Kraków i hiszpańskiej Malagi, Kais przez Podhale Nowy Targ trafił do Lechii Tomaszów Mazowiecki. – Geograficznie jest na pewno dalej (śmiech). Piłkarsko to jak najbardziej krok w kierunku reprezentacji. Od razu powołania nie dostanę, ale myślę, że jak będę regularnie pracował, zostanie to zauważone. Trzeba grać i pokazać się z dobrej strony – mówił świeżo po podpisaniu kontraktu na łamach 2x45.

Przed transferem do Tomaszowa Mazowieckiego bramkarz był sprawdzany przez Elanę Toruń, MKS Kluczbork i Puszczę Niepołomice. Żaden z tych klubów nie zdecydował się parafować umowy z Irakijczykiem. – Nie odstawałem od innych. Prezentowałem przynajmniej ten sam poziom, co reszta. O tym, że nie podpisałem kontraktu ani w Kluczborku, ani w Elanie, ani w Puszczy, zadecydowały sprawy pozaboiskowe. A to nie było zgody z zarządu na kolejnego bramkarza, a to woleli postawić na jakiegoś młodzieżowca od siebie – mówił.

Nad młodym piłkarzem zbierały się czarne chmury. – Czasami brakowało motywacji, żeby wyjść na trening bramkarski. Nie widziałem w tym sensu. Pójdę, pobiegam, popracuję i co? Klubu nie było, a życie toczyło się dalej. W końcu zaczęło brakować pieniędzy. Ale nigdy się nie załamałem. Zawsze mogłem liczyć na wsparcie rodziny i dziewczyny. Nie zacząłem normalnie pracować, bo nadzieja ciągle się tliła. Potem mogłoby dojść do głupiej sytuacji: już jestem zatrudniony, mam iść do roboty, a tu trafiają się testy na drugim końcu Polski - sam zainteresowany przyznaje, że umowa z Lechią była z tych nie do odrzucenia. Była umową ostatniej szansy.

Przełomowy moment

Ta ostatnia szansa była trochę jak próba reanimacji. Kais przyznawał, że było kiesko. Mimo wsparcia rodziny na pewno pojawiły się trudniejsze momenty. W Lechii zagrał tylko 5 meczów. Warto podkreślić, że cztery z nich wygrał. Jednak po roku spakował walizki i wrócił do Małopolski. Podpisał kontrakt z Sołą Oświęcim. Wszystko wyglądało dobrze. Okolica, którą zna. Blisko rodzinnego Nowego Targu. Klub, w którym powinien dostać szansę…

No właśnie. W sezonie 2017/18 Al–Ani dostał tylko dwie takie szanse. Na domiar złego Soła dwukrotnie przegrała. Najpierw Małopolan pokonała Avia Świdnik. Potem rozbiło… Podhale Nowy Targ. Piłkarze z rodzinnego miasta Kaisa nie mieli litości. Al-Ani siedmiokrotnie wyciągał piłkę z siatki. Jego wyczyn przyćmił tylko klubowy kolega. Michał Rutkowski – bo on nim mowa – załadował swojaka, a potem zmarnował rzut karny. Ważna jest data tego meczu: 8 września 2018 roku.

- Nie wszystko potoczyło się tak, jakzakładaliśmy – przyznaje menadżer bramkarza, Daniel Sobis. – Soła to był błąd. Tego lata mieliśmy oferty z trzeciej ligi hiszpańskiej, ale Kais postanowił zostać w Polsce i jeszcze raz pokazać na co go stać.

Niemal rok potem Al-Ani wraca do Wisły. Przez ten cały czas nie rozegrał żadnego oficjalnego spotkania, ale co ciekawe został powołany do reprezentacji olimpijskiej Iraku, która w październiku 2018 roku trenowała w Turcji. Właśnie zgrupowanie przed IO było ostaniem śladem po piłkarskiej karierze Kaisa. Blisko rok od ostatniego meczu wraca do Wisły Kraków. Czy to łagodne lądowanie na starych śmieciach, czy ruch z gatunku „tonący brzytwy się chwyci”? Pewnie prawda jest gdzieś pośrodku.

- Al-Ani zapewnia kolejną opcję zarówno trenerowi Filipkowi jak i trenerowi Stolarczykowi w przypadku kontuzji. Do klubu przychodzi zawodnik związany emocjonalnie z Wisłą, pamiętający jeszcze czasy Tele-Foniki i rezerw, które zostały rozwiązane w 2016 roku. Głównym rywalem Al-Aniego w klubie będzie Kamil Broda, a sam transfer jest też niejako konsekwencją odejścia Kacpra Chorążki na wypożyczenie – tłumaczył Krzysztof Pulak, dziennikarz Onetu przez lata związany z Wisłą Kraków.

W oficjalnym komunikacie możemy przeczytać, że 22-latek będzie zarówno do dyspozycji Maciej Stolarczyka, jak i Adriana Filipka, trenera rezerw. Z całą sympatią dla Al-Aniego, to jednak kurtuazja ze strony „Białej Gwiazdy”. Raczej nie ma szans, że posiadający irackie obywatelstwo bramkarz będzie w stanie zagrozić Michałowi Buchalikowi i Mateuszowi Lisowi. Jego naturalnym konkurentem będzie Kamil Broda, reprezentant Polski U-18.

- Kais trenował z Wisłą od jakiegoś czasu. Gościnnie, bez większych opcji. Jednak prezentował się na tyle dobrze, ze „Biała Gwiazda” zaproponowała mu wczoraj kontrakt. Generalnie trenuje z pierwszą drużyna, ale na początek gra w rezerwach. To jednak jest walczak, ambitny chłopak, więc będzie walczył o pierwszą drużynę – tłumaczył Daniel Sobis, menadżer Al-Aniego.

- Liczymy, że to będzie przełomowy moment w karierze Kaisa. Jeszcze nie zadebiutował w reprezentacji Iraku, ale to może być jego moment. W kadrze o nim nie zapomnieli. Jesteśmy w kontakcie z trenerami bramkarzy ze sztabu Srecko Katanca. W Iraku wciąż mocno liczą na Kaisa.


***
Archiwalne wypowiedzi Kaisa Al-Aniego pochodzą z wywiadu „Tato ogląda Al-Jazeerę, a tam pytają, kiedy przyjadę” opublikowanym na portalu Piłkarska Prawda. Portal dziś już nie istnieje.
 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się