Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: qpr.co.uk

Za kim jak za kim, ale za Wszołkiem zdążyliśmy zatęsknić. Legia dostanie potężny zastrzyk jakości?

Autor: Maciej Golec
2019-09-18 22:30:13

Trochę to trwało, ale wreszcie się dokonało. Paweł Wszołek - jeśli nic nie wysypie się na ostatniej prostej - po sześciu latach spędzonych za granicą wraca na stare śmieci. A będąc bardziej precyzyjnym – niecałe 6 kilometrów od nich. Miasto pozostało niezmienne, jednak tym razem pociechę z 27-latka będzie mieć nie Polonia, a Legia Warszawa.

Tułaczka po Europie zajęła Wszołkowi sporo czasu, to fakt. Na potwierdzenie tej tezy wystarczy napisać, że ostatni mecz, jaki 27-latek rozegrał w Ekstraklasie był w barwach Polonii Warszawa – tej samej Polonii, która miesiąc później została zdegradowana do IV ligi i do tej pory nie może wygrzebać się ze sportowej degrengolady. Przez te sześć lat dużo lepiej powodziło się jemu niż jego byłemu klubowi, choć umówmy się, że poprzeczka była zawieszona tak nisko, że skrzydłowy specjalnie wysilać się nie musiał.

Musimy przyznać, że jesteśmy tym ruchem trochę zdziwieni. W końcu Wszołek grał w ubiegłym sezonie na przyzwoitym poziomie w rozpoznawalnej lidze i nawet słowa Jerzego Brzęczka deprecjonujące Championship tego nie zmienią. Co więcej, zagrał w niej tyle spotkań, ile zawodnik polskiej ligi w trakcie jednej kampanii raczej często nie przeskakuje – 44 mecze. Do tego zdobył 4 bramki i zaliczył tyle samo asyst. Statystyki na kolana nie powalają i nie powodują, że skauci zagranicznych klubów pieją z zachwytu, ale też nie przesadzajmy, że 27-letni skrzydłowy nie przydałby się komuś na wyższym poziomie niż Legia – z całym szacunkiem do wicemistrza Polski.

Kontrakt Wszołka z Queens Park Rangers skończył się 30 czerwca i od tego momentu Polak był wolnym zawodnikiem. Tym bardziej może dziwić, że nikt, absolutnie nikt nie zaproponował satysfakcjonujących dla niego warunków sportowych i finansowych mając świadomość, że sam transfer będzie bezgotówkowy. I tak czekał Paweł i my czekaliśmy. Minął jeden miesiąc, potem drugi – okno się zamknęło, czyli potencjalnie szansa na znalezienie klubu wzrosła. Trzeci miesiąc przelatywał, pojawiały się pogłoski o zainteresowaniu Lecha, Lechii, ale nic konkretnego się nie wydarzyło.

Każdy drapał się w głowę: o co tutaj chodzi? Wszołek ma nie tak złą przeszłość w Serie A, ponad 100 meczów na zapleczu Premier League, grał w reprezentacji Polski i nawet, gdyby nie kontuzja, pojechałby na Euro 2016. A teraz przez kilka miesięcy trenował indywidualnie. W Gdańsku. Największą przeszkodą dla polskich klubów były wymagania finansowe zawodnika, który musiałby znacząco zejść ze swojej ostatniej pensji, żeby kogokolwiek było na niego stać. W końcu zarabianie w funtach a w złotówkach to zupełnie inna rzeczywistość, już nawet pomijając budżety zespołów z obu lig.

Ale wygląda na to, że chęć gry w piłkę była silniejsza, bo Paweł Wszołek przeszedł dziś testy medyczne i lada moment podpisze kontrakt z Legią. Czy on na tym skorzysta – trudno powiedzieć, na pewno plusem będzie po prostu możliwość jakiejkolwiek gry, której ostatnimi czasy mu brakowało. Narzekać nie powinni na pewno postronni obserwatorzy Ekstraklasy i kibice Legii. Można było domniemywać, że jeśli trener Vuković jakiegoś zawodnika będzie chciał jeszcze sprowadzić, to będzie to napastnik. Wszak podatnym na kontuzję Niezgodą i słabiutkim Kante ciężko będzie utrzymać solidny poziom z przodu przez cały sezon.

Ale po tym, co dzisiaj pokazali warszawiacy w Płocku, nikt na wiadomość o transferze skrzydłowego nie powinien kręcić nosem. Novikovas z metra wywalający piłkę na dach stadionu i nie prezentujący się na miarę oczekiwań (i tak łagodnie nazwane), Nagy, który zagra jeden mecz dobry i pięć mega słabych, czy Agra będący praktycznie poza hierarchią Vukovicia. To nie są najgroźniejsi rywale dla Wszołka w walce o pierwszy skład. Dla Wszołka w odpowiedniej formie fizycznej rzecz jasna, bo ta na chwilę obecną jest jednak sporą zagadką.

 

 

Skoro hitowym był nazywany transfer wspomnianego Novikovasa, to jak nazwać ten Pawła Wszołka? Dawno nikt nie wzbudzał takich nadziei przed swoim przyjściem. Polak już na starcie będzie musiał zmierzyć się z dużymi oczekiwaniami, bo paradoksalnie sam sobie wysoko zawiesił poprzeczkę zmieniając Championship na Ekstraklasę. Kto wie, może gdy będzie się wyróżniał w naszej lidze – a tego od niego wymagamy i na to liczymy – to Jerzy Brzęczek będzie miał kolejnego skrzydłowego do dyspozycji? Pierwszy krok, czyli wyjazd ze słabiutkiej 2 ligi angielskiej, został wykonany. Teraz pozostaje czekać na efekty sportowe.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się