Autor zdjęcia: Własne
Jevtić: To mój ostatni sezon w Lechu. Brosz: Brakło czasu na transfer Kurzawy. Bjelica: Teraz bardziej doceniają mnie w Poznaniu
Wraca Ekstraklasa, więc wraca sporo dużego, dobrego czytania o niej. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na rozmowy z Jevticiem, Broszem, Bjelicą czy Alomeroviciem. Ciekawa jest także sylwetka Luquinhasa, historia Tiago Alvesa czy Damiana Dąbrowskiego. Łącznie zebraliśmy 23 teksty z 3 źródeł, miłej lektury!
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
„Chwila z… Darko Jevticiem: To jest mój ostatni sezon w Lechu”
„Na Instagramie można było zobaczyć, jak udaje pan psa.
Ten filmik wrzucił do sieci pomocnik Lecha Karlo Muhar. Pierwszy raz przyszedłem do jego mieszkania, chciałem obejrzeć mecz. Położyłem się w kojcu dla żartów, a on to nagrał i wstawił na Instagramie. Rozumiem reakcję kibiców. To, że się wygłupiamy nie znaczy, że nie martwię się Lechem. Był to błąd, ale chciałbym zamknąć już ten temat. I Karlo, i ja ciężko pracujemy, inwestujemy w nasze zdrowie.
Błąd, który sporo kosztował, bo po nim znów zaczęły pojawiać się w internecie i gazetach teksty o pana niepoważnym zachowaniu, komentarze typu: „Wstyd nam za naszego kapitana”.
W klubie miałem rozmowę na temat tego filmiku. Wiem, że po dwóch porażkach to nie był właściwy czas, by wrzucać takie nagranie do sieci. Ale żaden z nas się nad tym nie zastanawiał, to było spontaniczne. Jestem w Poznaniu ponad pięć lat, więc doskonale wiem, jak kibice emocjonalnie podchodzą do Kolejorza i jak śledzą każdy nasz krok. Najgorsze by było w tej sytuacji, gdybym przestał być sobą i zachowywał się tak, jak inni chcą, a nie jak sam czuję.
Po co właściwie panu Instagram?
Przecież i tak wrzucam tam bardzo niewiele prywatnych rzeczy. Kiedyś było ich więcej, teraz mocno to ograniczyłem, bo już wiem, jak to działa. W ostatnim roku zamieściłem stare zdjęcie z Berlina, na którym stoję pod Bramą Brandenburską. Przegraliśmy mecz, ludzie komentowali, że zespół przegrywa, a ja się cieszę w Niemczech. A to była fotka, którą zrobiłem dużo wcześniej. Może mój błąd, że nie wrzucam zdjęć w tym momencie, w którym to się dzieje... Ostatnio zamieściłem zdjęcie z Nikolą Vujadinoviciem. Wstawiłem je, gdy byłem w Poznaniu, po meczu z Lechią, ale zrobiłem trochę wcześniej. Spotkaliśmy się w Belgradzie podczas przerwy na mecze reprezentacji. Nie chciałem wtedy go wrzucać, bo łapała mnie choroba i kolejnych pięć dni spędziłem w łóżku. Źle by to wyglądało, że chory spotykam się z kumplem. Dlatego wstawiłem je teraz.
Tylko po co w ogóle je pan wrzuca, skoro powstają z tego problemy?
Nie chcę, by kibice narzucali mi, jak mam się zachowywać, co mam robić. Gdybym usunął konto, oznaczałoby to, że uległem ich naciskom. Dlatego tłumaczę dokładnie, jak jest, żeby kibice zrozumieli mój punkt widzenia.”
Więcej TUTAJ
***
„Nenad Bjelica: W Polsce numerem jeden jest Legia”
„Wychodzi więc na to, że może pan podziękować prezesowi Kolejorza, że podjął taką decyzję.
Myślę, że to nie była decyzja Piotra Rutkowskiego, lecz jego ojca. Gdyby to zależało tylko od Piotra, zostałbym na stanowisku. Mieliśmy dobry kontakt, sądzę, że teraz rozumie, ile zrobiłem dla klubu. Dziś już to wie. Jego ojciec tego nie rozumiał, widział głównie to, czego nam brakowało, czyli tytułów. Zaakceptowałem decyzję, poszedłem swoją drogą. A rodzinę Lecha cały czas szanuję. Żałuję tylko, że nie zdobyłem żadnych trofeów, fani drużyny na to zasługują. Jako trener nigdy nie miałem takich kibiców, jacy są w Poznaniu.
Mówi pan o ojcu, ale to Piotr Rutkowski powiedział, że problem leżał w pana mentalności, że nie umiał pan zaszczepić w piłkarzach chęci wygrywania.
Powiem tylko jedno: proszę porównać wyniki Lecha, kiedy ja go prowadziłem, do tych, które są po moim odejściu. Ile punktów zdobywali wtedy, a ile przez ostatni rok? O co walczyła ta drużyna wówczas, a o co walczy dziś? To najlepsza odpowiedź na słowa Piotra. wypowiedział je po moim zwolnieniu, kiedy była duża presja kibiców. Myślę, że dziś by tego nie powtórzył.
Docenił pana sukces z Dinamem, wygraną 4:0 z Atalantą w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów?
Więcej wiadomości z Polski dostałem po meczu z Rosenborgiem, kiedy awansowaliśmy do fazy grupowej. Wtedy otrzymałem sporo SMS-ów od ludzi z Lecha: Piotra Rutkowskiego, jego ojca Jacka, Karola Klimczaka, Mariusza Skrzypczaka.
Poczuł się pan w Polsce wreszcie doceniony?
Na pewno bardziej niż wtedy, gdy byłem w Lechu. Ale tak już jest w życiu, najczęściej szanujemy to, co stracimy. Myślę, że władze Kolejorza teraz doceniają to, co zrobiłem w tym klubie.”
Więcej TUTAJ
***
„Marcin Brosz: Profesjonalizm, czyli cały czas jestem dla piłki”
„Czego brakuje Górnikowi, żeby jako zespół ustabilizował się w górnej połowie tabeli? W pierwszym sezonie zajęliście czwarte miejsce w ekstraklasie, a w drugim – jedenaste. Teraz przycupnęliście na dziesiątej pozycji.
Wiosną złapaliśmy stabilizację, graliśmy 14 zawodnikami. Po sezonie wiedzieliśmy, że musimy wzmocnić obronę i pomoc oraz dorzucić kogoś do rywalizacji z Igorem. Ale straciliśmy dwóch kluczowych zawodników środka pola – Szymona Żurkowskiego i Vako Gwilię. Oni regulowali tempo gry, kreowali sytuacje, potrafili zmienić oblicze meczu 50-metrowym rajdem. Odeszli, a wzmocnień, których potrzebowaliśmy, zrobiło się o dwa więcej.
O odejściu Żurkowskiego wiedzieliście już zimą.
Patrząc na wcześniejszy rozwój Szymona, to też nie były tygodnie, że od razu wskoczył na wysoki poziom. W jego miejsce musimy kogoś wyszkolić, pojawił się Ściślak. Za Gwilię przyszli Bainović, Manneh. Chcielibyśmy, żeby od razu się wdrożyli, ale budowanie zespołu nie trwa tak krótko. Bardzo liczymy na Kopacza, mocno o niego walczyliśmy.
Przyszedł tuż przed startem sezonu.
VfB Stuttgart zabrało go na obóz i do końca nie wiedzieliśmy, czy przyjdzie. Patrzę na niego na treningu, widzę jego wyszkolenie techniczne, to, jak się porusza, w jaki sposób rozwiązuje sytuacje na boisku. Ale to też chłopak, który musi przeskoczyć z piłki juniorskiej do seniorskiej. Jest blisko, ale jednocześnie daleko. Teraz on powinien dać impuls. To jest w ogóle moment, gdzie to zespół musi sam się ukształtować. Przyjdzie nagle jakieś zagranie, akcja lub wygrana i zaskoczy. Jako trenerzy nie mamy na to wpływu, nie da się wszystkiego zaplanować. Niech pan zobaczy, ile czasu zajęło Rafałowi Kurzawie osiągnięcie międzynarodowego poziomu.
Kilka lat.
Siedem? Były odejścia, kończenie kariery. Aż wystrzelił z formą, zadebiutował w reprezentacji. A my teraz oczekujemy od niektórych, że będą gotowi na już. Czasem trzeba poczekać miesiące, jak nie lata. Pytam się jednego z naszych obcokrajowców, jak się czuje: „Trenerze, wychodzę na boisko i dostaję tyle nowych dla mnie informacji. Zmieniam zachowanie, to wszystko musi się utrwalić”. Rozumiem go. To łatwiejsze dla zawodnika bardziej ukształtowanego, jak Erik Janža. Dlaczego? Bo grał w lepszych klubach, jest przygotowany na pewne schematy. Tylko pamiętajmy, że on ma 26 lat. A my oczekujemy od pięć lat młodszych Manneha i Baidoo, że będą reagowali tak samo. To błąd. Są dopiero na początku drogi, chłoną wiedzę, ale nie zawsze potrafią to przełożyć na boisko.”
Więcej TUTAJ
***
„Życie pełne poświęceń”
„Zostałem oszukany. Na miejscu było zupełnie inaczej, a ten człowiek zniknął i zostawił mnie samego. Wykorzystał młodzieńczą naiwność. Zostałem sam w środku wielkiego świata. Sao Paulo ma 12 milionów mieszkańców, początkowo jeszcze nocowałem u kolegi, potem szwendałem się po ulicach. Trochę głodowałem, a dwie noce spędziłem na lotnisku. Nie miałem za co wrócić, dopiero później znajomy kupił mi bilet. Jadłem ryż i pomidory, bo były najtańsze. Rodziców nie chciałem niepokoić, więc o wszystkim dowiedzieli się po powrocie. Moja wyprawa trwała około trzech tygodni – wspomina.
Koszmar, który początkowo obrzydził mu piłkę i zmniejszył zaufanie do ludzi, uczynił go silniejszym. Po trzech latach bliski znajomy rodziny zakomunikował, że Luquinhas jest zbyt zdolny, by dalej kopać w Brazylii. Wchodzącemu w dorosły wiek chłopakowi zaproponował wyjazd do Portugalii, który był możliwy dzięki współpracy miast partnerskich. Dołączył do czwartoligowego Vilafranquense. Tam zamieszkał z trzynastoma innymi zawodnikami w jednym mieszkaniu, ale tym razem trafił na ludzi, którzy chcieli mu pomóc. Rodzice nie chcieli go zatrzymywać, by nie rujnować dziecięcych marzeń.”
Więcej TUTAJ
***
„Trenerskie zaufanie do snajperów”
„W ostatnim ligowym meczu z Koroną Sobiech co prawda wypadł dość słabo, zszedł z boiska już w 57. minucie, bo zgłosił drobny uraz, ale w poprzednich spotkaniach pokazał, że jest w wysokiej formie. Szkoleniowiec Lechii zapewnia, że czuje się gotowy, by zagrać w sobotę, więc kłopoty zdrowotne nie powinny być problemem. Zespół z Łazienkowskiej nie jest szczęśliwym przeciwnikiem dla tego piłkarza. Grał z nim już dziewięć razy, ale tylko raz trafił do siatki: w Pucharze Polski, jeszcze jako zawodnik Ruchu Chorzów. Idealną sytuację, by przełamać tę niemoc, miał w grudniu ubiegłego roku, kiedy Legia przyjechała do Gdańska. W doliczonym czasie gry Arak dograł piłkę na trzeci metr, prosto na jego głowę. Ale mając przed sobą pustą bramkę, Sobiech spudłował. Nie zdołał pokonać bramkarza Legii także w kwietniu, w meczu, w którym było sporo kontrowersji sędziowskich (przede wszystkim arbiter nie podyktował rzutu karnego za zagranie ręką w polu karnym Artura Jędrzejczyka), który Lechia rozpoczęła od strzelenia gola, ale ostatecznie przegrała 1:3.”
Więcej TUTAJ
***
„Kac po Legii już minął”
„Przed poprzednimi derbami trenerzy Michał Probierz i Maciej Stolarczyk urządzili sobie szermierkę na słowa. Pierwszy zdradził, że zanim Vullnet Basha trafił do Wisły, był o krok od Cracovii. Drugi odpowiedział, iż na Reymonta chciał grać Gol, ale Wisła z niego zrezygnowała. Piłkarz Cracovii dziś nie wraca do tego tematu. – Być może był to jakiś element gry przed derbami. Ja już to tłumaczyłem, nie ma sensu, bym robił to ponownie. Wersja Gola jest taka: oferta z Wisły była pierwszą, jaką dostał z Polski. O jego pozyskanie miał zabiegać Stolarczyk, ale nie dostał jednoznacznej odpowiedzi, bo pomocnik po rozwiązaniu kontraktu z Amkarem Perm czekał na propozycje z Rosji. Wisła nie miała jednak tyle czasu i zakontraktowała innych zawodników. Dziś to bez znaczenia. Gol stał się czołowym piłkarzem Pasów, a metryka mu w tym nie przeszkadza. To, że weterani świetnie sobie radzą w ekstraklasie, stało się charakterystyczne dla naszej ligi. – Myślę, że nie można patrzeć na metryczkę, a przede wszystkim na jakość tych starszych zawodników. Pięć lat grałem w Rosji, gdzie liga jest silniejsza. Nabrałem doświadczenia, zrobiłem postęp, a teraz przychodzą efekty – mówi 33-latek.”
Więcej TUTAJ
***
„W Piaście jak w szkole”
„Zimą tego roku związał się z Olimpią Grudziądz, a już latem podpisał umowę z mistrzem Polski. W Olimpii strzelał gole, asystował, pomógł w awansie na zaplecze ekstraklasy, w pierwszej lidze już w tym sezonie też radził sobie wybornie. Przez te wszystkie miesiące w Grudziądzu mieszkał w hotelu, tak jakby przeczuwał, że to dla niego przystanek przed kolejnymi wyzwaniami. Szkoleniowiec Olimpii Mariusz Pawlak był mocno rozczarowany, kiedy Alves odszedł, miał o to pretensje do działaczy, a później sam rozstał się z klubem. – Miałem świetny kontakt z trenerem, zaufał mi. Transfer do Piasta to także jego zasługa, bo wierzył w moje umiejętności. Przed ostatnim spotkaniem w barwach Olimpii z Podbeskidziem trener przekazał mi, że jeden z klubów ekstraklasy chce mnie wykupić, nie wiedziałem wtedy jeszcze, który. Mam nadzieję, że nie przyczyniłem się do odejścia szkoleniowca. To bardzo dobry trener, który jest również lubiany przez piłkarzy – przyznaje Portugalczyk.”
Więcej TUTAJ
***
„Podróż do wnętrza ziemi”
Prosiliśmy z bratem, by dzwoniła do taty, ale na szczęście zawsze okazywało się, że po prostu miał coś do załatwienia. Nigdy nic mu się nie stało, chociaż jako elektryk pracował na dole, czyli w mało bezpiecznym rejonie – wspomina zawodnik Portowców. Nie zapomniał dwóch lat w bloku zamieszkiwanym przez pracowników KGHM. Pokój z kuchnią na rodzinę to niewiele, jednak nie miał wrażenia ciasnoty. Pewnie dlatego, że drzwi rzadko się zamykały, sąsiedzi tworzyli wspólnotę. Nie było podziałów. Dorośli razem spędzali wolny czas, brzdące pałętały się po wszystkich piętrach. Kiedy było zimno, jeździły rowerem po długim korytarzu, przypominającym hotelowy. Albo kopały w nim piłkę. Z podwórka widziały stadion Zagłębia, jeszcze ten stary, Górniczego Ośrodka Sportu. – Wtedy średnio mnie interesował. Wyprowadziliśmy się stamtąd jakoś po moich czwartych urodzinach – tłumaczy. Dąbrowscy przenieśli się w inny rejon miasta, do ośmiokondygnacyjnego wieżowca. Zajęli mieszkanie na ostatnim piętrze i dzięki temu z okien wciąż widzieli obiekt Miedziowych. A ten coraz mocniej przykuwał uwagę Damiana.
Więcej TUTAJ
***
„Kac po weselu”
„Siedem chudych meczów bez ani jednego punktu sprawiło, że Rycerze Wiosny utknęli na ostatniej pozycji w lidze i głowy, które jeszcze niedawno były wysoko podniesione, teraz rzadko kiedy spoglądają przed siebie. O siedem dobrych meczów będzie więc bardzo trudno. Tym bardziej że na drodze biało-czerwono-białych staje całkiem nieźle grające w poprzednich spotkaniach Zagłębie. Miedziowi w minionych dwóch ligowych meczach strzelili dziewięć goli. ŁKS stracił pięć, tylko raz trafiając do siatki rywala. Dla defensywy, która jest najsłabszą formacją zespołu Moskala, mecz w Lubinie może być kolejnym traumatycznym przeżyciem.”
Więcej TUTAJ
***
„Łowca piłek i ulotnych chwil”
„Gdyby sytuacja się nie zmieniła, a Kozioł większość meczów oglądałby z trybun, może znów wyciągnąłby aparat z szuflady i zaczął robić kolegom zdjęcia. Pstrykać umie, bo interesuje się tym od kilku lat, choć na najlepszych fotkach osiadł już kurz. – Kiedyś częściej bawiłem się aparatem. Teraz raczej używam go do celów prywatnych – tłumaczy. A nie zawsze tak było. Kilka lat wstecz wychowanek Sandecji taszczył ze sobą sprzęt fotograficzny nawet na obozy przygotowawcze. Jeden z roczników klubu z Nowego Sącza na okładce ma zdjęcie autorstwa bramkarza Korony. – Pstrykałem jak mogłem. Kiedy drużyna grała sparing, a ja miałem wolne, stawałem za linią i robiłem zdjęcia. Teraz już rzadziej sięgam po aparat – przyznaje bramkarz.”
Więcej TUTAJ
***
„Dwie drogi, jedna meta”
„Kiedy obecny trener Wisły Płock Radosław Sobolewski był jeszcze piłkarzem i występował w reprezentacji Polski na mundialu w Niemczech, dzisiejszy szkoleniowiec Rakowa Częstochowa Marek Papszun kończył grać amatorsko na poziomie ligi okręgowej. Wcześniej, będąc graczem Wichru Kobyłka, zapracował nawet na pseudonim „Rzeźnik z Kobyłki”. Sam przyznaje, że nie był piłkarskim wirtuozem. Nadrabiał walecznością oraz umiejętnością przewidywania wydarzeń boiskowych. W środkach jednak nie przebierał. Żartował, że u niego „piłka mogła przejść, zawodnik nie”. Podobnym piłkarzem był Sobolewski, tylko na zdecydowanie wyższym poziomie. W ekstraklasie rozegrał 374 mecze, do tego 32 w pierwszej reprezentacji.”
Więcej TUTAJ
***
„Exposito zaczął lepiej niż Robak”
„Trochę długo czekaliśmy na jego przebudzenie, ale Erik ma charakter strzelca. Nigdy nie mieliśmy wątpliwości, że zasługuje na nasze wsparcie – mówił po meczu z lubinianami (4:4, trzy gole Exposito) trener Vitezslav Lavička, który – podobnie jak dyrektor sportowy Dariusz Sztylka – wychodził z założenia, że wciąż dość młody atakujący (rocznik 1996), z przetarciem w LaLiga, którego jeszcze zeszłej zimy chciało zatrudnić walczące o powrót do elity Deportivo La Coruna, nie może być słaby. Trzeba tylko na niego konsekwentnie stawiać.”
Więcej TUTAJ
***
„Z wady zrobił się atut”
„Sytuacja w Lubinie wygląda tak: latem z drużyną rozstał się Jakub Mareš, a Olaf Nowak kolejny raz został wypożyczony. W sierpniu sprzedano Patryka Tuszyńskiego, w ubiegłym tygodniu urazu kolana doznał Patryk Szysz. W ataku bez żadnej konkurencji pozostał sprowadzony przed sezonem Rok Sirk, ale Słoweniec ciągle jest bez formy. Mimo to Zagłębie strzela sporo goli. – Dobrze mieć w drużynie napastnika, który potrafi zdobyć bramkę „z niczego”. Ale gdy nie ma takiego gracza, trzeba przestawiać akcenty i Zagłębie w tej chwili to robi. W drugiej linii ma fajnych, ofensywnych zawodników. Zmierzam do tego, że można się nauczyć grać bez klasycznej „dziewiątki”, ale lepiej ją jednak mieć – mówi Zbigniew Szewczyk, były piłkarz Zagłębia i mistrz Polski z 1991 roku.”
Więcej TUTAJ
***
„Bugajski: Moskal jak baron. Baron Munchausen (felieton)”
„Moskal z przeciwnościami uparcie walczy, a grunt coraz bardziej niestabilny. W zasadzie to już trzęsawisko, które systematycznie wciąga drużynę. Trener zaczyna trochę przypominać tytułowego bohatera „Niezwykłych przygody Barona Münchhausena”. Otóż ten dzielny wojak umiał znajdować skuteczny sposób na wyjście z największych, zdawałoby się beznadziejnych opresji. Gdy więc na przykład zanurzał się już po szyję w zdradzieckim bagnie – chwycił za własne włosy na głowie i... szczęśliwie wyciągnął się na powierzchnię.”
Więcej TUTAJ
***
„Zabawa nastolatków z Realu”
„Zaczął Vinicius Junior efektownym strzałem sprzed pola karnego, choć wyraźnie pomogła mu próba bloku obrońcy, który podbił piłkę. 19-latek wysłuchiwał w ostatnich miesiącach żartów ze swojej nieskuteczności, więc gdy przełamał się po 16 spotkaniach, rozpłakał się zaraz po pierwszym trafieniu od lutego. Widać, jaka to była dla niego ulga i jak zeszło z niego ciśnienie. – Po mojej kontuzji wszystko było skomplikowane. Powrót do gry zajął mi dużo czasu. Stąd moje łzy. Nie byłem tak szczęśliwy jak wcześniej i chyba to ze mnie zeszło. Nigdy nie miałem tylu meczów bez gola, Bernabeu już się niecierpliwiło. Ale teraz zachowuję spokój – powiedział Vinicius.”
Więcej TUTAJ
***
„Zaranek: Zwycięzcy, przegrani i jeden obrażony (felieton)”
„O wiele bardziej jaskrawym przykładem nieporozumienia jest umieszczenie w jedenastce roku Marcelo – obrońcy Realu Madryt, odpowiedzialnego chyba za połowę straconych goli przez drużynę, która miała najbardziej nieudany sezon od wielu lat, przegrała we wszystkich rozgrywkach. No dobrze, będą go bronić sympatycy efektownego stylu gry Brazylijczyka, ale Marcelo to przede wszystkim niezwykle ofensywnie nastawiony gracz, ubarwiający mecze swoimi zagraniami. No to policzmy. W poprzednim sezonie Marcelo strzelił trzy gole, miał siedem asyst. Nieźle jak na defensora, ale przypatrzmy się innym lewym obrońcom. Andy Robertson z Liverpoolu: bez gola, ale za to 13 ostatnich podań, wygrał Ligę Mistrzów, zdobył Superpuchar Europy. Nicolas Tagliafico z Ajaksu: sześć goli, sześć asyst, mistrzostwo i Puchar Holandii. Jordi Alba z Barcelony: trzy bramki, 17 asyst!, mistrzostwo Holandii. Alejandro Grimaldo z Benfiki: sześć goli, 13 asyst, mistrzostwo i Superpuchar Portugalii. Było wielu lepszych od Brazylijczyka, ale nikomu z wybierających nie chciało się dokonać analizy. Marcelo wbił im się do głowy i nikt im już go stamtąd nie wyciągnie. Jak Messiego czy Ronaldo.”
Więcej TUTAJ
***
„Faron: Gdy wszystko zostaje w rodzinie”
„Ostatnio Fati senior wywołuje prawie tyle samo szumu, co Ansu na boisku, a tego chyba najmniej potrzebuje teraz jego syn. Życie 16-latka przypomina bajkę. Zamiast grać z kolegami z jednej klatki pod trzepakiem, występuje u boku najlepszych piłkarzy świata. Klub mówi mu, by na meczu rezerw usiadł w pobliżu prezesa, dziennikarze ustawiają się w kolejce po wywiady, a pochwały płyną szerokim strumieniem, tak samo jak pieniądze. Jest tylko jedno „ale”. W świecie wielkiego futbolu nie każda bajka kończy się happy endem, a cena, jaką płaci się za marzenia, potrafi być bardzo wysoka. Swego czasu przekonał się o tym przecież Bojan Krkić, któremu też przepowiadano, że wejdzie na Camp Nou w buty Messiego. Wszyscy wiedzą, jak się to skończyło – zamiast walczyć o trofea, musiał walczyć z depresją i atakami paniki.”
Więcej TUTAJ
„SPORT”
„Górnik Zabrze. Dwie dobre połowy”
„W meczu z „portowcami” Górnik „odpalił” dopiero po przerwie. W pierwszej części gra zabrzanie nie wyglądała za ciekawie, w tej połowie zaliczyli ledwie jeden celny strzał na bramkę rywala… – Wszystko siedzi w głowach zawodników. Patrząc jednak na mecz z Pogonią, to trzeba powiedzieć, że nie jest źle. Wszystko idzie do przodu, a po przerwie dobrze się to oglądało, bo był wigor, młodzieńcza fantazja. Pomaga to, że w kadrze mamy dużą grupę zawodników myślących o pierwszym składzie. Jest rywalizacja o to, żeby grać, wielu walczy o to, żeby być w podstawowej jedenastce. Drużyna robi progres, coraz lepiej zgrywając się ze sobą – podkreśla Płatek, który dodaje.”
Więcej TUTAJ
***
„Raków walczy o punkty i stadion”
„Dwie propozycje zmiany oblicza skansenu przy Limanowskiego – pierwsza w cenie nieco ponad 78 mln, druga ponad 91 mln są po prostu za drogie jak na możliwości zamawiającego, czyli miasta. Samorząd był gotów wydać na ten cel 36,7 mln zł, przy założeniu, że 20 mln zł zagwarantuje Ministerstwo Sportu i Turystyki. Raków przystąpił więc do wdrożenia planu awaryjnego. – Do końca tego tygodnia zostanie złożony w Urzędzie Miasta Częstochowy program funkcjonalno – użytkowy uwzględniający proponowane przez klub zmiany. Wraz z nim dołączymy wniosek o ogłoszenie kolejnego przetargu, tym razem w formule „zaprojektuj i zbuduj”. Nowy program funkcjonalno – użytkowy zakłada zmniejszenie wymiarów budynku klubowego, likwidacja osobnej wieży telewizyjnej, rezygnacja z remontu płyty treningowej, zmiana sposobu wykonania obudowy stadionu oraz zwiększenie liczby trybun metalowych kosztem betonowych. Zgodnie z tymi założeniami pojemność stadionu nie zmniejszy się i wynosić będzie około 7200 miejsc siedzących – informuje nas klub.”
Więcej TUTAJ
***
„Ruch Chorzów. Bojkot jeszcze trwa”
„W późny środowy wieczór doszło do otwartego spotkania kibiców Ruchu, na którym stawili się przedstawiciele niemal wszystkich fanklubów. Przełomu nie było – nie podjęto decyzji o zawieszeniu bojkotu. „Trwają rozmowy z akcjonariuszami, postawiliśmy twarde warunki i od ich spełnienia uzależniamy powrót na trybuny. Szczegółowe informacje, dokumenty przedstawimy po ewentualnym porozumieniu się” – ogłosili przedstawiciele grup kibicowskich. Bojkot trwa od początku sezonu, w jego ramach sympatycy Ruchu – nie zgadzając się z postępuhącą degrengoladą – nie chodzą na domowe mecze, nie kupują biletów, karnetów czy oficjalnych gadżetów. Klub traci nie tylko środki z tego tytułu, ale też małej frekwencji. Odpowiednio liczna publika stanowi jeden z zapisów umowy na promocję Chorzowa przez sport i byłaby wyceniana przez Urząd Miasta tak samo, jak przeprowadzane przez Ruch akcje marketingowe czy drukowanie specjalnej meczowej gazetki. Ostatnie spotkania przy Cichej gromadziły po około 500 widzów.”
Więcej TUTAJ
„SUPER EXPRESS”
„Zlatan Alomerović po skandalu w Pucharze Polski: Nie mogę dojść do siebie, oglądałem ten atak ze sto razy”
„Jakie było najgorsze tego typu wydarzenie, z jakim spotkałeś się ze strony kibiców drużyny przeciwnej?
Kiedyś, jako gracz rezerw Borussii Dortmund, grałem mecz z Hansą Rostock. Ten klub też ma agresywnych fanów. Wtedy niedaleko mojej bramki wylądowała petarda, która ogłuszyła mnie na kilka minut. Ale to było kilka minut, nieporównywalne z tym co wydarzyło się w tym ostatnim meczu...
Po tym jak obok ciebie fruwały rakietnice potrafiłeś się skupić na grze?
W pierwszej połowie nie bardzo, bo obawiałem się, że skoro poleciało już kilka, to mogą polecieć i kolejne. Starałem się kontrolować wydarzenia na boisku, ale jednym okiem sprawdzałem też czy znów coś nie leci. W drugiej połowie było już lepiej, bo moja bramka była dalej od miejsca, z którego strzelano.
Jak twoja rodzina zareagowała na to co się stało?
Po meczu dostałem ponad 100 wiadomości z pytaniami jak się czuję i jak to możliwe, że doszło do czegoś takiego. Żona była w szoku. Mieszka ze mną w Gdańsku, śledziła mecz w internecie i widząc, że został przerwany, zaczęła wchodzić na różne strony związane z Lechią, aby sprawdzić co się dzieje. Przeraziła się, po powrocie do domu oczywiście mocno mnie wyściskała, ale nie było i nie jest nam do śmiechu. Puchar to są bardzo fajne rozgrywki, czasem pełne niespodzianek, gdzie małe kluby mogą walczyć z większymi... Ale chyba nie o to chodzi, aby w trakcie meczu strzelać do kogoś z rakietnicy...”
Więcej TUTAJ
***
„Surowe kary po scenach na Pucharze Polski. Gryf i Śląsk z dotkliwymi sankcjami”
„Obrazki z obu tych meczów obiegły całą Polskę. Na skandaliczne wydarzenia postanowił zareagować PZPN. Komisja Dyscyplinarna w czwartek ogłosiła kary dla klubów. Gryf Wejherowo został wykluczony z przyszłorocznych rozgrywek o Puchar Polski, a w dodatku na jedno spotkanie II ligi zamknięto stadion, a także do końca roku fani klubu nie będą mogli brać udziału w wyjazdowych spotkaniach swojej drużyny. Śląsk Wrocław natomiast w przyszłym sezonie będzie musiał grać jeden mecz Pucharu Polski przy pustym stadionie, a kibice Wojskowych nie będą mogli udać się na wyjazd w tych rozgrywkach. Kara dotknęła również rozgrywek PKO Ekstraklasy. Fani Śląska w tym roku nie pojawią się już na sektorze gości.”
Więcej TUTAJ
***
„Cztery skarby Pogoni. Jakie wielkie talenty ma u siebie lider Ekstraklasy?”
„Kolejną perełką w szkatułce Pogoni jest Hubert Turski, tworzący z Kozłowskim bramkostrzelny duet. - Obaj rywalizują ze sobą, bo chłopcy w tym wieku chcą strzelać jak najwięcej bramek, choć Kacper jako pomocnik ma inne zadania – mówi wychowawca obu Piotr Łęczyński. - Na boisku grają dla dobra zespołu, ale poza nim pokazują trochę młodzieńczej uszczypliwości, licytując się kto więcej strzelił goli, zaliczył więcej asyst i kto dalej zajdzie w seniorskiej piłce. „Turek” to lis pola karnego, bardzo niewygodny dla rywali, silny i szybki, ma to co trudno wytrenować – instynkt strzelecki. Potrafi strzelać seriami, jak choćby Legii i Lechowi po cztery w jednym meczu w lidze juniorów. A w jednym z sezonów strzelił łącznie blisko 60 bramek - dodaje Łęczyński. W ubiegłym roku był na rekonesansie w Valencii, tak określają w Pogoni kilkudniowe wyjazdy młodych piłkarzy - jako możliwość poznania zachodnich klubów, a nie testy i chęć natychmiastowej sprzedaży.”
Więcej TUTAJ