Autor zdjęcia: Własne

Groźny uraz Fabiańskiego. Boniek: Brzęczek nie do ruszenia. Augustyn: Trenujemy stałe fragmenty do upadłego. Pogoń na mistrza?

Autor: zebrał Mariusz Bielski
2019-09-30 11:30:02

Jak to zwykle w poniedziałkowej prasie, najbardziej rozpisywano się o wydarzeniach z weekendu. Mamy więc podsumowania derbów Krakowa, teksty o coraz śmielszych ambicjach Pogoni Szczecin czy – w związku z nadchodzącą przerwą reprezentacyjną – artykuły o rywalizacji w bramce reprezentacji Polski. To o tyle ważne, że właśnie kontuzji doznał Łukasz Fabiański i może on pauzować dość długo. Łącznie uzbieraliśmy 18 tekstów z 4 źródeł.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

„Kadra bez Fabiana?”

„Była 34. minuta meczu (2:2). Polak wykopywał piłkę i w tym momencie poczuł ból w biodrze. Fabiańskim zajęli się lekarze, ale nie byli w stanie sprawić, by kadrowicz Jerzego Brzęczka mógł kontynuować grę. Decyzja mogła być tylko jedna – zmiana między słupkami. Bramkarz zszedł z boiska, a w jego miejsce wszedł Hiszpan Roberto. – Fabiański ma kłopot z biodrem, jeszcze nie wiemy, jak poważny jest to uraz – mówił od razu po meczu menedżer Manuel Pellegrini. Wstępne diagnozy mówiły o tym, że 34-latek miałby pauzować trzy tygodnie.”

Więcej TUTAJ

AKTUALIZACJA: Kontuzja Fabiańskiego zdaje się być jeszcze poważniejsza - najświeższe informacje mówią nawet o 3 miesiącach przerwy i możliwej operacji.

***

„Prześwietlenie Łukasza Olkowicza: Małolaci, co przed starszymi nie klękali”

„Osiedlowe granie zapewniało rozwój, choć najpierw trzeba było wejść na boisko. To nie dzisiejsze czasy, gdy na furtkach prowadzących na Orliki trzeba zrywać pajęczyny. W czasach ich dzieciństwa nie było równych, zielonych dywanów – oni biegali po piaszczystej, pozbawionej trawy nawierzchni. Mimo to chmara dzieciaków czekała, żeby tam wejść i rozegrać swój własny finał mistrzostw świata. Pierwsze boisko Michała Pazdana nazywało się „Kurzawa”. Pofałdowane jak fale na Bałtyku, gdzie po kopnięciu trzeba było czyścić zęby z piasku. Piach był też wszechobecny na boisku, gdzie umiejętności doskonalił Arkadiusz Milik. – Nazywało się „Wembley”, mieliśmy tam turnieje osiedlowe. Kiedy wracałem do domu, trzeba było szczotką wyciągać brud zza paznokci – wspomina napastnik Napoli. Jacek Góralski zaczynał w Zawiszy Bydgoszcz. – Trenowaliśmy na dwóch boiskach. Jednym żwirowym, drugie nazywaliśmy „piach”. Na początku meczów linie były jeszcze widoczne, ale im dłużej tam biegaliśmy i bardziej się kurzyło, tym one robiły się mniej wyraźne. Aż w końcu znikały. Trzeba było grać na wyczucie – przedstawia swoje początki Góralski. Karol Linetty w małym Damasławku grał wszędzie, gdzie tylko dostrzegł odrobinę miejsca.”

***

„Trzy problemy Legii”

„2. Słabe skrzydła

Na papierze wydaje się, że Legia ma dobrych skrzydłowych. Arvydas Novikovas, Dominik Nagy, Marko Vešović, Luquinhas. Tylko że pierwszych trzech w tym sezonie strzeliło zaledwie po jednym golu w ekstraklasie, Brazylijczyk ani jednego. I choć wydaje się, że ma wysokie umiejętności, to błyszczy tylko do pola karnego. Aleksandar Vuković próbował nawet rozwiązanie z przesunięciem na bok Waleriana Gwilii, ale i to nie zdało egzaminu. W kadrze wicemistrzów Polski brakuje takiego zawodnika, jakim był Michał Kucharczyk, który choć krytykowany, to jednak gwarantował kilka ważnych bramek. W tej sytuacji zbawienne może okazać się sprowadzenie Pawła Wszołka, który sobotni mecz oglądał z trybun.”

Więcej TUTAJ

***

„Cracovia wyczekała Wisłę przed decydującym ciosem”

„Być może właśnie tak przeciwnika chciał uśpić Michał Probierz, bo jego apatyczna przed zmianą stron drużyna zaatakowała niemal od razu po przerwie. Nie żeby błyskawicznie przełożyło się to na bramkowe sytuacje, ale Cracovia przynajmniej zaczęła gościć w polu karnym Wisły. Goście wysłali dwa sygnały ostrzegawcze, gdy kończyło się na niecelnych strzałach Sylwestra Lusiusza i Tomasa Vestenicky'ego. Trzeciego już nie było. Choć nie obyło się bez pomocy wiślaków. W 73. minucie Vukan Savicević zdecydowanie zbyt spokojnie próbował wyprowadzić piłkę spod własnej bramki. Gdy wydawało się, że już mu się to udało, zagrał fatalnie wszerz boiska, w miejsce, gdzie akurat nie było żadnego z jego kolegów. Na taki prezent czekał natomiast Sergiu Hanca, który udowodnił że regularnie zdobywane w tym sezonie gole to nie przypadek. Rumun huknął bez przyjęcia, nie dając możliwości Buchalikowi na sięgnięcie piłki.”

Więcej TUTAJ

***

„Pogoń wygrywa w Białymstoku”

„Szczecińska Pogoń ruszyła do Białegostoku w roli lidera ekstraklasy, ale zanim rozpakowała walizki już została zepchnięta z pierwszego miejsca. Na tę lokatę wskoczyła Lechia Gdańsk po sobotnim triumfie w stolicy nad Legią. Lecz w kwestii liderowania, właśnie do gości z zachodniopomorskiego mogło należeć ostatnie słowo, chociaż w powietrzu wisiał konflikt interesów. Pozycją numer 1. zainteresowana była również Jagiellonia. Warunkiem objęcia prowadzenia w klasyfikacji był jej triumf. A ten, przynajmniej w teorii należał do wielce prawdopodobnego, wszak trener gości – Kosta Runjaic jeszcze w stolicy Podlasia nie zwyciężył. Gdyby odczarował nieprzyjazny sobie teren, przy okazji przerwałby serię bez porażki drużyny Ireneusza Mamrota. Siedem razy z rzędu rywale żółto–czerwonych nie znaleźli sposobu, by pogrążyć jagiellończyków.”

Więcej TUTAJ

***

„Po kolejce: Życie zaczyna się po pięćdziesiątce”

„Moda na trenerów z I ligi zatrudnianych przez ekstraklasowe kluby trwa od kilku lat. Określenie „moda” nie oddaje zresztą istoty zjawiska. To raczej finansowa konieczność połączona z chęcią wyrwania się z nudnych i niespecjalnie efektywnych schematów. Gdy brakuje kasy na człowieka ze szkoleniowego mainstreamu albo na gościa z zagranicy, prezesi szukają kandydatów na polskim zapleczu, siłą rzeczy gwarantując sobie życzliwą uwagę mediów i całego środowiska, które zwykle taką polską i jeszcze niewyeksploatowaną opcję traktują jako co najmniej interesującą. Tak było, gdy Jacka Magierę z Zagłębia Sosnowiec wyciągała Legia, dla Jagiellonii z Chrobrym Głogów rozstawał się Ireneusz Mamrot, a Arka Gdynia kupowała Zbigniewa Smółkę ze Stali Mielec. Losy choćby tych trzech trenerskich debiutantów układają się w różny sposób. Tu nie ma sprawdzonej drogi od punktu A do punktu Z. Wszystko się może wydarzyć.”

Więcej TUTAJ

***

„Dziesięć na sześć, czyli kolejny rekord Lewandowskiego”

„Aż 57 lat musieli czekać kibice Bundesligi na piłkarza, którzy byłby w stanie strzelić dziesięć goli w pierwszych sześciu kolejkach. I doczekali się w minioną sobotę, w 79. minucie spotkaniach SC Padeborn – Bayern Monachium (2:3). Robert Lewandowski przejął piłkę przed polem karnym i mimo przeszkadzających mu dwóch obrońców gospodarzy efektownym lekkim uderzeniem przerzucił ją nad golkiperem beniaminka. Była to dziesiąta bramka Lewego w tym sezonie. Tak skutecznego piłkarza na tym etapie sezonu w niemieckiej lidze jeszcze nie było.”

Więcej TUTAJ

***

„Piątek krytykowany przez włoskie media”

„W Calciomercato Piątek otrzymał notę „4”. – Próbował, starał się, ale nie był w stanie strzelić gola. Zawsze był spóźniony – czytamy. W „Il Messaggero” (Polak dostał „5”) dziennikarze ironizują: „Być może Milan przekonuje się, że koszulka z numerem 9 rzeczywiście nie przynosi szczęścia”, odnosząc się do kiepskich występów poprzednich posiadaczy tego numeru. Piątka krytykują też dziennikarze portalu MilanLive. „Nie miał nawet pół okazji do zdobycia bramki. Nie starał się i zawiódł pod każdym względem”.

Więcej TUTAJ

***

„Piłka pod W(o)łos: Wychodzi na to, że świnie wolą dziś stadiony”

„Trzy świnie pojawiły się na trybunach stadionu Legii przed meczem z Lechią Gdańsk (…) Wymalowane na płótnie zostały zaangażowane do (anty)kampanii wyborczej, bo obok nich pojawiły się nazwy partii politycznych i wręcz rozpaczliwe pytanie: „Kto cię obroni, Polsko?”. Nie bardzo wiem, przed kim i przed czym mamy się bronić, ale wierzę na słowo, że mogą uczynić to kibice. Sprzęt już mają, o czym przekonał w ubiegłym tygodniu pewien kretyn z Wejherowa, miotając z trybun racę, która nieomal trafiła bramkarza Lechii Gdańsk. W trakcie wojny słynne było powiedzenie: „Tylko świnie siedzą w kinie”. Wychodzi na to, że dziś wolą stadiony.”

Więcej TUTAJ

 

„SPORT”

„Tymoteusz Puchacz: Górnik grał bardzo ofensywnie, to nam ułatwiło zadanie”

„Jakie były wasze założenia przed meczem w Zabrzu?
Na pewno bardziej chcieliśmy dominować w tym meczu, niż było to widać. Górnik to jest jednak mocna drużyna. Grali tak, że musieliśmy grać trochę inaczej i szukać swojej szansy w grze z kontry. Rywal grał dobrze, ale też przez to odkrywał się mocno, a nam udało się to w pełni wykorzystać.

Przy swoim trafieniu miał pan bardzo dużo swobody, prawda?
Tak. Jak mówię, Górnik mocno angażował swoje siły w ofensywę i przez to na boisku było sporo wolnej przestrzeni, no a mnie udało się to wykorzystać. Dlatego przez moment to spotkanie wyglądało trochę, jak gra w ping ponga, raz oni, raz my na ich połowie. Tych przestrzeni na boisku było bardzo dużo.”

Więcej TUTAJ

***

„Wygrani i przegrani 10. kolejki PKO Ekstraklasy”

„3. Szczecin rośnie coraz bardziej
Czy to będzie TEN sezon? Trudno w tej chwili cokolwiek wyrokować, ale na pewno trenerowi Koście Runjaiciowi i całej jego drużynie należą się pochwały za początek sezonu. Solidne transfery, dobra gra od początku rozgrywek i pozycja lidera utrzymana. W Szczecinie rośnie nie tylko nowy stadion, ale i bardzo silna drużyna, która być może w końcu ugra coś w lidze. Liczą na to kibice, jak i władze klubu. Szansa rodzi się ogromna.”

Więcej TUTAJ

***

„Damian Ciechanowski: Szalone mecze to nasz znak firmowy”

„Grał pan kiedyś w meczu z takim niesamowitym zwrotem akcji?
Tak i to nie tak dawno temu, bo w listopadzie ubiegłego roku. Do 88 minuty przegrywaliśmy na naszym boisku z Widzewem 0:2 i też wygraliśmy 3:2. Odrabianie dwubramkowej straty nie jest więc dla nas nowością. Zresztą w tym sezonie, w trzeciej kolejce, też przegrywając 0:2 z Chojniczanką wyszliśmy na prowadzenie, ale… za wcześnie, bo w ostatnim kwadransie to przeciwnicy strzelili 3 gole i wygrali ostatecznie 5:3. Można więc powiedzieć, że takie szalone mecze to nasz znak firmowy.

Co pan jako kapitan powiedział kolegom, gdy przegrywaliście już w Tychach 0:2?
Najpierw sobie pomyślałem, że jest jeszcze sporo czasu na odrobienie strat, bo drugi gol padł kilka minut po przerwie. Zachęcałem do ataku, ale długo brakowało nam kropki nad „i”. Nie sądziłem, że wszystko wydarzy się tak szybko, w tak krótkim czasie i to w dodatku w ostatnich sekundach gry. Chwała nam za to, że się to udało, albo mówiąc inaczej, piłkarski los oddał nam to co nam zabrał w ostatnim meczu z Puszczą. Wtedy w ostatniej akcji straciliśmy gola na 1:1, a teraz w ostatniej akcji strzeliliśmy na 3:2.”

Więcej TUTAJ

 

„POLSKA THE TIMES”

„Zbigniew Boniek: Pozycja Jerzego Brzęczka jest nie do dotknięcia”

„Z jakości gry reprezentacji w ostatnich meczach nie jest nikt zadowolony, bo nie graliśmy dobrze. Pamiętam jak na konferencji po czwartym wygranym meczu eliminacji, jeden z dziennikarzy pogratulował trenerowi awansu na mistrzostwa Europy i zadał pytanie, jakie ma teraz plany na przyszłość. Czyli zmieniamy zdanie po jednym meczu - powiedział Zbigniew Boniek w programie Cafe Futbol. O ewentualnym zwolnieniu Brzęczka również nie może być mowy. - Pozycja Jurka Brzęczka jest nie do dotknięcia z prostej przyczyny. Ja uważam, że będziemy grali dwa razy lepiej. Zakwalifikujemy się na mistrzostwa Europy, czyli zadanie będzie wykonane - dodał 63-latek.”

Więcej TUTAJ

 

„GAZETA WYBORCZA”

„Pogoń Szczecin liderem ekstraklasy. Jak to się stało? Drużyna gotowa szybciej niż stadion”

„Fani, którzy mijają przed meczem trybunę dziennikarską, często rzucają do nas: – Piszcie, że gramy o mistrza!

(…) Do Pogoni trafili m. in. stoperzy: Grek Konstandinos Triandafilopulos (trzy sezony w Panathinaikosie Ateny) i Austriak Benedikt Zech oraz chorwacki bramkarz Dante Stipica. Cała trójka sprawiła, że Pogoń ma w tej chwili najszczelniejszą obronę w ekstraklasie, a eksperci rozpływają się nad refleksem Stipicy. – Na pewno nigdy nie nazwę siebie gwiazdą tej drużyny – komentuje to Stipica, który z miejsca stał się ulubieńcem szczecińskiej publiczności. – Gra na placu budowy mi nie przeszkadza. Stadion to nie budynek, ale ludzie, którzy tworzą atmosferę. A ta w Szczecinie jest fantastyczna. Dobry start sezonu spowodował, że ze Szczecina w ostatnich dniach okienka transferowego nie chcieli odchodzić najlepsi piłkarze poprzedniego sezonu. Napastnik Adam Buksa i pomocnik Zvonimir Kożulj mieli oferty z zagranicznych klubów, ale nie na tyle dobre, żeby pożegnać się z Pogonią. – Nie musimy stąd odchodzić za wszelką cenę – odpowiadali na pytania o ich przyszłość.”

Więcej TUTAJ

***

„Dwa wrzuty z autu i pozamiatane, czyli jak Lechia pokonała Legię. „Mamy to przećwiczone”

„W gdańskim zespole już od dłuższego czasu w rolę Delapa wciela się Lukas Haraslin. Nie rzuca on tak daleko i tak mocno jak Irlandczyk, jednak potrafi cisnąć piłką na naprawdę konkretną odległość. Do tej pory z wysiłków Słowaka zbyt wiele nie wynikało, ale cierpliwość w życiu popłaca zawsze (no, prawie zawsze). Kiedy więc w 38. min Lechia wywalczyła aut pod polem karnym Legii, znów wziął on sprawy w swoje ręce. Dosłownie i w przenośni. Po rzucie Haraslina piłka leciała 33 metry, po czym trafiła na nogę Michała Nalepy, który uprzedzając Mateusza Wieteskę, skierował ją do bramki. – To wyćwiczona akcja. Ważny był nie tylko wyrzut Lukasa i mój strzał, ale również wybloki Artura Sobiecha i Błażeja Augustyna – analizował w przerwie meczu przed kamerami Canal+ Sport zdobywca gola. – Na treningach piłujemy stałe fragmenty do upadłego. Jak wiele mamy wariantów? Naprawdę... dużo – śmiał się po spotkaniu Augustyn.”

Więcej TUTAJ

***

"Lech Poznań zwolnił Nenada Bjelicę, to kompletny absurd - mówi Nenad Stoković, fan polskiego futbolu z Serbii”

„Jak to się dzieje, że piłkarze z byłej Jugosławii są na dzień dobry warci więcej niż polscy?Menedżerowie, układy, reklama, PR. Jugosławia pracowała latami na renomę swoich graczy i na te menedżerskie powiązania. Poza tym np. Crvena Zvezda Belgrad czy Dinamo Zagrzeb gra w pucharach, jak gra, ale prawie zawsze jest w fazie grupowej. Sprzedaż piłkarza z Legii Warszawa czy Lecha Poznań jest znacznie trudniejsza. Do tego dochodzi wyszkolenie zawodników w Polsce. Ile dobrych dryblingów, minięć rywala widzisz w Ekstraklasie? Ile przerzutów piłki na drugą stronę po to, by zmienić coś w grze, a nie dlatego, że nie ma co z nią zrobić? Polscy piłkarze największy problem mają z piłką, bo mija kilka sekund, zanim ją opanują. Dawid Kownacki czy Jan Bednarek zostali przez Lecha sprzedani bardzo szybko, przez co ci gracze tracą szansę na naprawdę duże kariery i duże zarobki. W Fortunie Düsseldorf czy Southampton FC ich nie ma. My w Jugosławii zawsze byliśmy dobrzy w sportach zespołowych i to prawie wszystkich – piłka nożna, koszykówka, piłka ręczna, siatkówka. W indywidualnych sportach jak lekkoatletyka większych sukcesów Serbów czy Chorwatów nie znajdziesz, czasem się zdarza. Ale tam, gdzie trzeba coś robić razem, tam jesteśmy dobrzy.”

Więcej TUTAJ

***

„Rafał Stec: Burze mózgów”

„Owszem, wiadomo, że 29-letni Szczęsny zareagował wściekłością na decyzję Brzęczka, by w jesiennych meczach eliminacji Euro postawić na 34-letniego Fabiańskiego. Czytaliśmy też na Instagramie gorzki wpis, opublikowany po powrocie ze zgrupowania kadry do Turynu: „Dom jest tam, gdzie czujesz się kochany i doceniany”. Przy karczemnej awanturze, jakiej wysłuchują niemieccy kibice, brzmi jednak to wszystko subtelnie, niewinnie, pełen Wersal i Francja elegancja. A przecież Szczęsny mógłby wskazać jeszcze więcej niż ter Stegen powodów, dla których uważa wyrok selekcjonera za skandal. Nie dlatego, że umiejętności posiada bezdyskusyjnie wyższe niż Fabiański, lecz choćby z powodu swojej pozycji na rynku pracy – o ile skłóceni Niemcy stoją w bramkach klubów o podobnej marce, o tyle Polaków dzieli przepaść, podczas ubiegłorocznej Ligi Narodów włoscy reporterzy wypytywali mnie w pełnym osłupieniu, jak komukolwiek strzeliło do głowy, by rozważać przewagę bramkarza „jakiegoś West Hamu” (cytuję) nad spadkobiercą Buffona w Juve.”

Więcej TUTAJ

***

„Wojciech Kuczok: Oto nadchodzi polski paździerznik”

„Przed rokiem dyrygentem filharmonii narodowej uczyniono szefa orkiestry strażackiej i ponosimy tego logiczne konsekwencje. Zapewne trener Brzęczek podnosi swoje kwalifikacje jako selekcjoner kadry narodowej, ale wierzę, że to nie był nadrzędny cel prezesa Bońka, kiedy przed ponad rokiem uczynił nam tego psikusa. Wedle obliczeń tęgich dziennikarskich głów, nie możemy już nie awansować na Euro, skoro może wystarczyć nam do tego piąte miejsce w grupie. Nie wiem, jak to możliwe: po wymyśleniu Ligi Europy miała spaść liczba spotkań rozgrywanych po nic (czyli meczy towarzyskich), tymczasem wzrosła liczba spotkań o punkty do niczego niepotrzebne. Brzęczek dostał zadanie awansu na Euro, ergo: nie zająć ostatniego miejsca w grupie. Z tego będzie rozliczany? Będziemy się tak z nim bujać aż do mistrzostw? Błagam, nieee.”

Więcej TUTAJ


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się