Autor zdjęcia: Własne
Czy Vuković w Gliwicach zagra o posadę?
W klubie pewnie nikt tego głośno nie powie (zresztą to, co mówi Pan Mioduski i tak należy dzielić przez cztery), ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niedzielny mecz Piasta z Legią może być znacznie istotniejszy niż pozornie się wydaje.
Rywalizacja mistrza Polski z wicemistrzem to zawsze coś dużego. Tym bardziej w sytuacji, gdy sezon wcześniej kopciuszek utarł nosa wielkiemu bogaczowi, przerywając jego hegemonię na rodzimym podwórku. Napisałbym, że pal licho z formą drużyn w tym sezonie, która porywająca nie jest, ale napisać tak nie mogę. Powód jest banalny - wydaje się, że nierówna forma Legii może być w kontekście niedzielnego meczu bardzo istotna.
Zaledwie jedna wygrana w czterech ostatnich ligowych meczach. Wstydliwa porażka w Płocku i zawód na własnym stadionie z Lechią w poprzedniej kolejce, z pewnością rozgrzały fotel, na którym siedzi Vuković. Legia na 10 ligowych meczów wygrała połowę, przegrała już trzy. To nie jest tragiczny bilans, ale w żadnym wypadku też nie jest on rewelacyjny. Tym bardziej, że stołeczny zespół nie łączy już występów na krajowym podwórku ze spotkaniami w Europie, a pomimo tego po reprezentacyjnej przerwie forma nie poszła w górę.
Trzeba oddać trenerowi Legii, że zespół pod jego wodzą nieźle spisuje się w obronie, organizacji gry w środku pola, ale im bliżej bramki rywala, tym gorzej. Poza golami ze stałych fragmentów gry, “Wojskowi” praktycznie nie mają nic do zaoferowania. Ogólnie 13 bramek w dziesięciu kolejkach to bardzo mało. Rzecz jasna można to tłumaczyć w ten sposób, że Vuković postanowił swoją Legię budować od tyłu i to całkiem dobre założenie, ale potem widzimy, iż zespół traci w lidze średnio gola na mecz i już nawet te pierwsze pochwały z akapitu jakoś bledną.
Mecz z Piastem poprzedza reprezentacyjną przerwę. Trudno o lepszy moment na zmianę trenera i chociaż na Łazienkowskiej nikt tego nie powie głośno, nie wierzę, żeby ostatnie tygodnie nie dały włodarzowi do myślenia. Nie wierzę też, żeby zespół jego doradców spał spokojnie i nie nasilił szeptów do ucha namawiających do roszady na ławce. Zupełnie się nie zdziwię, jeśli niedzielny mecz jest tym, w którym Vuković zagra o posadę. Ewentualna porażka byłaby dość jasnym sygnałem, że Legia potrzebuje nowego impulsu. Tym bardziej, że przed nią w drugiej połowie października dwa prestiżowe mecze u siebie - z Lechem i Wisłą.
To zaś, że Legia przystąpi do tych wszystkich spotkań z duetem napastników szklany Niezgoda i nigdy nie grzeszący skutecznością Kante, to już temat na zupełnie inne opowiadanie…