Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Wikimedia

Hajs będzie się zgadzał. Superpuchar Hiszpanii to przede wszystkim wydarzenie biznesowe

Autor: Krystian Porębski
2019-11-09 19:30:50

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Stare i jakże prawdziwe powiedzenie, sprawdza się również w świecie futbolu. Luis Rubiales mocno obstawał za swoim pomysłem zrobienia z Superpucharu dużego wydarzenia. I chyba zrobił. Tylko że nie o sport w tym wszystkim chodzi, a o pieniądze.

Umówmy się, każdy Superpuchar, czy krajowy, czy Europy, ma prestiż marginalny. Oczywiście, zazwyczaj odbywający się na starcie sezonu mecz (czy dwumecz, jak bywa w niektórych przypadkach), jest fajnym przetarciem, czymś więcej niż zwykłym przedsezonowym sparingiem. Ale żeby gdziekolwiek było to przesadnie poważnie traktowane, to też tego nie powiemy. Czasami mówi się o tym więcej, kiedy mierzą się dwaj odwieczni rywale, jak to w Hiszpanii bywa przy okazji starć Realu i Barcelony, ale i Klasyk w Superpucharze nie grzeje tak, jak taka sama konfrontacja w lidze.

Luis Rubiales zapragnął odmienić oblicze tych rozgrywek i postawić na formułę Final Four. Pisaliśmy już o tym, że przeniesienie tego pucharu na styczeń i wyeksportowanie czterech czołowych drużyn w kraju daleko poza jego granice, to czyste szaleństwo. I choć media hiszpańskie głośno o tym mówiły, to kluby nie postanowiły stanowczo tego skrytykować. Wydawało się, że tak będzie, ale nic takiego nie miało miejsca. Dlaczego? No cóż. Nagle na białym koniu wjeżdża Łysy z Hiszpanii i z pieśnią na ustach mówi o gratyfikacjach finansowych. A tą pieśnią bynajmniej nie jest „12 groszy” Kazika...

Pensja za friko

Ponad 40 milionów euro ma wynieść pula nagród dla czterech ekip, które wezmą udział w Superpucharze Hiszpanii. Finaliści mają zainkasować po 12 milionów euro, a ekipy, które odpadną już w pierwszym meczu, zgarną po 8,9 miliona. Tak przynajmniej donosi Marca. Nieźle, jak na wysiłek trwający maksymalnie kilka dni.

Jak wyglądało to wcześniej? Według doniesień madryckiego dziennika do tej pory na maksymalny zysk kluby mogły liczyć w przypadku starcia Realu z Barceloną. I wtedy jednak zysk nie przekraczał... 3 milionów euro. Różnica kolosalna. Obecnie za wycieczkę krajoznawczą do dalekiego i egzotycznego kraju oraz za rozegranie dwóch spotkań, ekipy zarobią równowartość rocznej pensji jednego z czołowych zawodników, choć dla Valencii ewentualny finał oznaczałby opłącenie rocznego kontraktu dla nawet trzech czołowych piłkarzy. Powiedzieć, że się nie opłaca byłoby czystym szaleństwem.

Atmosfera sprzedana za wysoką cenę

Losowanie par półfinałowych będzie miało miejsce już 11 listopada. W szranki staną Valencia, Atletico, Real i Barcelona. Jakby się losy nie potoczyły, będą to starcia z dużym natężeniem emocjonalnym, choć bez zagorzałych kibiców ekip na pewno to nie będzie to samo. Konfrontacje tych ekip na Mestalla, Camp Nou, Metropolitano czy Bernabeu wiąża się z ogromnym tumultem, ciągłymi gwizdami, okrzykami po każdej akcji czy decyzji arbitra. W Arabii Saudyjskiej i tym podobnych lokacjach, tej samej atmosfery się nie możemy spodziewać.

Bo już we włoskich rozgrywkach mamy przykład tego samego. Właśnie w Dżuddzie, w której ma być rozgrywany pierwszy Superpuchar Hiszpanii w nowej formie, na początku tego roku mierzyli się Włosi. Stadion pusty nie był, bo na trybunach było rzekomo aż 61 235 widzów, ale już sama atmosfera nie porywała. Jak Włosi zapatrują się na te wynalazki? Zapytaliśmy o to naszego eksperta od Calcio, Marcina Długosza:

„Superpuchar Włoch w Arabii Saudyjskiej budzi wśród włoskich kibiców raczej negatywne odczucia. Fani z reguły są źle nastawieni do wynoszenia rozgrywek krajowych poza Italię, a już zwłaszcza do Arabii, gdzie w przeciwieństwie do Kataru czy Emiratów bezduszne prawo np. w kwestii kobiet jest ostro respektowane, co wzburza oburzenie międzynarodowej społeczności. Nie należy szukać powodów rozgrywania Superpucharu Włoch w wyszukanych kwestiach, bo nawet władze ligi nie ukrywają, że chodzi o wysokie gratyfikacje finansowe, choć oczywiście dodają przy tym argumenty o otwarciu na nowe rynki i pozyskiwaniu kibiców.

Jakkolwiek, dla włoskich kibiców Superpuchar poza granicami Italii to nic nowego. Dokąd nie odbywał się on w Katarze czy Arabii, Włosi często rozgrywali go w Chinach, gdzie jednak jest oczywiście dużo więcej kibiców Juventusu, Milanu czy Interu niż na Bliskim Wschodzie.”

Szansa dla młodych?

Już 22 grudnia Juventus i Lazio udadzą się do Rijadu, a dwa tygodnie później w Arabii Saudyjskiej zameldują się ekipy z Hiszpanii. Pierwsze mecze odbędą się 8 i 9 stycznia 2020 roku (środa i czwartek), a finał odbędzie się 12 stycznia, w niedzielę. W tym czasie liga nie gra, ale rozpoczynają się rozgrywki Copa del Rey. Byłby to moment odpoczynku dla największych ekip, no ale można już o nim zapomnieć. Pary półfinałowe poznamy już 11 listopada.

I choć wzniesienie pucharu w nieco bardziej kompetetywnej formie będzie na pewno kuszące, to nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nowy format może być szansą dla młodych talentów, które będą mogły wskoczyć w buty zmęczonych sezonem kolegów. Sportowo to na ten moment jedyny warty zauważenia aspekt, który może być pozytywny w tych zmianach. Rodrygo, Kangin, Ansu Fati, Vincius, Ferran, Carlos Perez czy Carles Alena... To oni mogą odgrywać pierwsze skrzypce w swoich ekipach. I tylko o Atletico się obawiamy, bo Diego Simeone w swoim stylu może „zapomnieć” zmienić składu.

Finansowo wymysły Rubialesa mogą okazać się strzałem w dziesiątkę. Jeżeli doniesienia madryckich mediów znajdą pokrycie w rzeczywistości, to Superpuchar Hiszpanii będzie świetnym interesem, w którym po prostu warto będzie zagrać. I o ile sam motyw pieniędzy nie jest tu żadną ujmą, to już wywożenie krajowych rozgrywek poza granice kraju jak najbardziej, nie mówiąc o wątpliwym poziomie sportowym. Mamy powody sądzić, że mimo puli nagród, zespoły mogą potraktować tę rywalizację nie do końca poważnie. Nawet mimo wielkich zmian.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się