Autor zdjęcia: Własne
Euro rozpoczyna się już dziś. Reca: Przetrwałem najtrudniejszy rok w karierze. Juskowiak: W defensywie nasza siła
Sobotnia prasa niemal w całości skupia się na meczu z Izraelem. I co prawda, materiałów za wiele w niej nie ma, ale z pewnością jest co poczytać. Zebraliśmy 13 materiałów z trzech źródeł.
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
„Polacy zaczynają misję Euro”
„Ale Robert Lewandowski ostrzega, że tylko na kartkach kalendarza czerwiec to odległy czas. Po listopadowych meczach kadra będzie miała długą przerwę. Spotka się dopiero w marcu, kiedy rozegra dwa mecze towarzyskie (prawdopodobnie jeden ze Szwecją), a potem zjedzie się już na bezpośrednie przygotowanie przed mistrzostwami Europy – czerwcowy obóz do Opalenicy.
Dlatego nie ma sensu robić rewolucji, tylko zastosować metodę małych kroków. Dla selekcjonera każdy mecz jest teraz na wagę złota. Podkreśla wartość spotkań wyjazdowych, które mają dodatkowo przygotować na grę w grupach z dwoma gospodarzami, co w wyjątkowym formacie przyszłorocznego turnieju jest bardzo prawdopodobne (losowanie 30 listopada w Bukareszcie)”.
Więcej TUTAJ
***
„Mistrzostwa Europy zaczynają się dziś”
„Ale przecież podobne odczucia towarzyszyły po czerwcowym 4:0 z Izraelem w Warszawie. Na wakacje każdy pojechał ze spokojnym sumieniem i przeświadczeniem, że Biało-Czerwoni wygrają wszystkie dziesięć meczów o punkty. Wrześniowa porażka ze Słowenią oraz remis z Austrią i pierwsze od lat dwa mecze bez strzelonego gola oraz strata punktów na PGE Narodowym po ponad czterech latach były kubłem lodowatej wody i surową lekcją. Pozycja Brzęczka stała się mocno kwestionowana. Po październikowych wygranych jest spokojniej, kapitan Brzęczek wyprowadził statek ze sztormu. Meczów z Izraelem oraz Słowenią nie powinien potraktować tylko jako dokończenia kwalifikacji. Czas eksperymentów się skończył – selekcjoner znalazł odpowiednią taktykę, dobrał wykonawców, ma kręgosłup zespołu, odmłodził go i wprowadził na wielki turniej. Lepsze jest wrogiem dobrego –żeby spełniły się cytowane wcześniej słowa Lewandowskiego, drużyna musi wypracować powtarzalność. Najlepiej zwycięstwami i najlepiej na wyjazdach, bo takie mecze czekają Polskę w czerwcu przyszłego roku. Niech EURO 2020 zacznie się dziś w Jerozolimie”.
Więcej TUTAJ
***
„Po końcówce ich poznacie”
„W 2007 roku na Stadionie Śląskim cieszyliśmy się z pierwszego awansu do finałów mistrzostw Europy. Wygrana z Belgią (2:0) przypomniała czasy Engela, bo znowu za cztery dni czekał nas wyjazdowy mecz, a rywal był nawet trudniejszy niż kiedyś Białoruś, bo zupełnie nieobliczalna Serbia. W polskiej kadrze dużo się działo, nazajutrz po awansie kluczowy piłkarz Radosław Sobolewski poinformował Leo Beenhakkera, że postanowił zakończyć reprezentacyjną karierę. Potem niepokojące głosy docierały też z Belgradu, gdzie już wylądowali Polacy, bo gospodarze zwracali uwagę na fatalny stan murawy boiska po ostatnich opadach i być może konieczność przełożenia meczu co najmniej na następny dzień. Było na to plotkarskie wytłumaczenie – Serbowie liczyli, że późniejszy termin może ułatwić im awans z drugiego miejsca w grupie kosztem już tylko korespondencyjnie rywalizującej z nią Portugalii. Ostatecznie mecz odbył się zgodnie z planem”.
Więcej TUTAJ
***
„Reca: Przetrwałem najtrudniejszy rok w karierze”
„Jesienią ubiegłego roku doświadczył pan, jak rozhuśtane są nastroje w piłce. Przecież po pierwszym zgrupowaniu u trenera Brzęczka ogłaszano pana jednym z odkryć nowego selekcjonera.
Arkadiusz Reca: Kiedy po raz pierwszy przyjechałem na kadrę, bardzo spokojnie podchodziłem do takich komentarzy. Wiedziałem, że muszę się wiele nauczyć, by na stałe zająć miejsce na lewej obronie. W internecie było wiele tekstów, że w końcu rozwiązał się problem z tą pozycją, ale nie przywiązywałem do tego wielkiej wagi. I dobrze, bo niewiele czasu minęło i komentarze były skrajnie inne. Czytałem, że nie zasługuję, by grać w karze, że nie powinienem tu być, że nie umiem grać w piłkę.
Jak w to nie uwierzyć?
Żona mi powtarzała, że gdybym nie potrafił grać w piłkę, nie byłbym w Serie A, Atalanta nie wyłożyłaby za mnie czterech milionów euro. Sam też to sobie powtarzałem, choć na początku to wszystko było naprawdę trudne. Czytałem te opinie, interesowało mnie, jak ludzie mnie postrzegają. Najbardziej dotykało to moją mamę, która od pewnego czasu korzysta z internetu, śledzi moją karierę. Jest bardzo wrażliwą kobietą, nie potrafi obejrzeć całego meczu, w którym występuję, bo kiedy widzi jakiś zgrzyt, bardzo się boi. Dlatego dla niej był to największy problem. Ja sam zrozumiałem i zaakceptowałem, że jestem osoba publiczną i kiedy będzie mi gorzej szło, hejt będzie się pojawiał.
Więc jak go przetrwać?
Trochę się tego nauczyłem. Kiedyś byłem ciekawy tego, co o mnie piszą, czytałem naprawdę wiele. Po pewnym czasie stwierdziłem, że muszę się od tego całkowicie odciąć, bo czytanie takich opinii w niczym mi nie pomaga. Poprosiłem też bliskich, by i oni nie przekazywali mi komentarzy, nie podnosili tej kwestii. Sądzę, że do tej pory czytają, ale już o tym nie rozmawiamy. Teraz mnie już to nie kusi. Jak najbardziej staram się odciąć od niesprawdzonych wiadomości. Jak teraz z naszym wylotem na mecz do Izraela. Mieliśmy spotkanie z prezesem Bońkiem, który zapewnił, że jeśli będziemy zagrożeni choć w jednym procencie, to nie polecimy. To mi wystarczyło, nie czytałem artykułów w internecie, bo tylko mogłoby to spowodować, że zacząłbym się martwić”.
Więcej TUTAJ
***
„Juskowiak: W defensywie nasza siła”
„Robert Błoński: Czy drużyna Jerzego Brzęczka jest silniejsza od kadry Adama Nawałki w momencie kwalifikacji do mistrzostw Europy?
Andrzej Juskowiak (były reprezentant polski): Drużyna Jurka jest na innym etapie, rozegrała mniej meczów towarzyskich, było mniej możliwości na eksperymenty. W pierwszej reprezentacji zawsze i wszystko zależy od wyników. Pierwszy cel, awans, został osiągnięty, kadra nabiera stylu. Drużyna gwarantuje solidną grę defensywną, trudno nam strzelić gola – w ośmiu meczach eliminacyjnych udało się to tylko Słowenii. Wielu obcokrajowców ocenia siłę naszej kadry przez pryzmat Lewandowskiego, Piątka i Milika, a my awansowaliśmy do EURO dzięki defensywie. To mocny fundament, na którym można zbudować więcej. 10 z 13 goli strzeliliśmy w drugiej połowie – to świadczy o tym, że zaczynamy mecze skoncentrowani na grze obronnej, co nie wszystkim się podoba. Pamiętajmy, że nie będziemy grali jak Hiszpanie. Jurek znalazł pomysł na kadrę po nieudanym mundialu. Trochę to trwało, ale teraz się sprawdza. Nie bał się niepopularnych decyzji. Jak np. wystawienie Bartosza Bereszyńskiego na lewej obronie. W Rydze grał tam Maciek Rybus i słabi Łotysze atakowali jego stroną. Dla mnie Bereszyński najlepiej broni ze wszystkich bocznych defensorów. Jurek dobrze poukładał zespół, choć miał trudniej od Adama. Poprzednik nie był tak atakowany i krytykowany jak on. Brzęczek przeczekał nawałnicę i obronił wynikami. Pracował w niełatwych warunkach, zaufanie do niego było mniejsze.
Wiele meczów tej kadry było słabych. Robert Lewandowski był królem strzelców eliminacji EURO 2016 i MŚ 2018. Teraz odżył dopiero miesiąc temu.
Ale i tamtej drużynie zdarzyło się 0:4 w Kopenhadze. Duńczycy zrobili miazgę, nie było z nas co zbierać. Wtedy krytyka była mniejsza. Mam wrażenie, że kadra Jurka jest lepiej zorganizowana, choć wrześniowa przegrana w Lublanie 0:2 ze Słowenią powinna dać do myślenia. Nasi piłkarze bardziej koncentrują się na meczach z silnymi rywalami, kiedy wiadomo, że to on będzie atakował i narzuci swój styl. Trudno się gra z Macedonią, która rzadko stwarza okazje. Ale brakuje mi gry skrzydłami, które były atutem zespołu poprzednika. Dziś boczni obrońcy więcej skupiają się na obronie niż ataku, choć Kędziora ma dwie asysty.
Czas do turnieju należy przeznaczyć na kolejne eksperymenty czy doskonalić to, co wypracowano wcześniej?
Należy znaleźć złoty środek. Rewolucja jest niewskazana, ale trzeba szukać rozwiązań. Musimy być jak najmniej przewidywalni. Drużyna powinna nauczyć się zmieniać ustawienie w trakcie meczu. Do EURO Jurkowi zostało około 30 treningów i sześć meczów. Niby niewiele, ale nie wolno tego zmarnować”.
Więcej TUTAJ
***
„Włodarczyk: Wewnętrzna mobilizacja”
„Robert Lewandowski mówił w tygodniu o metodzie małych kroków na poprawę gry reprezentacji Polski. Nie można teraz wszystkiego wywrócić do góry nogami i szukać nowej drogi, a konsekwentnie nanosić korekty, aby podczas EURO 2020 być gotowym na walkę o coś więcej niż wyjście z grupy. Kapitan i najbardziej doświadczona część zespołu – Wojciech Szczęsny, Grzegorz Krychowiak, Kamil Glik czy Kamil Grosicki – doskonale zdają sobie sprawę, że to prawdopodobnie ich ostatnia szansa na osiągnięcie czegoś znaczącego w wielkim turnieju w obecnym składzie. Przyszłoroczne mistrzostwa Europy mogą być dla kilku pożegnaniem z kadrą. Nie dla samego kapitana, ale on ma już potężny bagaż doświadczeń – w czerwcu pojedzie na czwartą piłkarską imprezę – wie, co do tej pory poszło nie tak. Sam jest dla siebie najostrzejszym krytykiem. Przy robieniu rachunku sumienia, biorąc na tapetę 2012, 2016 i 2018 rok, pewnie przyznałby, że stać go na więcej. W jedenastu meczach strzelił zaledwie dwa gole. Był w cieniu innych gwiazd, czego na co dzień nie ma w zwyczaju. Można przypisywać mu wkład w angażowanie obrońców przeciwnika, przez co inni mieli lżej, ale to za mało. Lewandowski musi strzelać. Błyszczeć tak samo jak w klubie, a że znajduje się w życiowej formie, byłoby szkoda nie przekuć tego w coś większego w czerwcu. Kilka orderów przypiął już do koszulki. Karierę skończy jako najlepszy strzelec Biało-Czerwonych, z największą liczbą występów na liczniku, ale pagony czekają na kolejne odznaczenia. A, że Robert i spółka są wciąż głodni i wietrzą szansę na dobry wynik, to wewnętrzna mobilizacja jest duża”.
Więcej TUTAJ
***
„Izrael to pechowy teren dla Polaków”
„Większość tych meczów miało charakter towarzyski. Polacy tylko raz grali o punkty na wyjeździe z tym rywalem, w 1994 r. przegrali 1:2 po bardzo słabej grze na inaugurację tamtej edycji eliminacji mistrzostw Europy. „Dno” – pisał wtedy na okładce „Przegląd Sportowy”. – Usiadłem z trenerem Apostelem i powiedziałem, że trzeba wybrać sztywną kadrą. Denerwowało mnie, graliśmy dużo sparingów, przewinęło się z 50 piłkarzy, a potem i tak w meczu grali nowi zawodnicy – opowiada strzelec jedynego gola Roman Kosecki”.
Więcej TUTAJ
***
„Szymański wyzwolony na Wschodzie”
„Przez moskiewskich kibiców został wybrany nawet na piłkarza października w Dynamie – aż 32 procent fanów głosowało na Polaka, mimo braku goli i asyst w poprzednim miesiącu. Docenili jego wkład w grę w trzech meczach, tym samym zawodnik zadaje kłam częstym wymówkom o potrzebie aklimatyzacji. Nie tylko wskoczył do podstawowej jedenastki od pierwszego spotkania, ale nie opuścił żadnego meczu 11. drużyny ligi rosyjskiej, która niedawno uciekła ze strefy spadkowej”.
Więcej TUTAJ
***
„Świr w klatce, czyli jak żyć po swojemu”
„WOŁOSIK: Izrael, Słowenia i po eliminacjach. Zakończymy je zapewne na pierwszym miejscu, bo dać się wyprzedzić Austriakom byłoby zwyczajnym obciachem. Teoretycznie awans był obowiązkiem, wszak grupa niezbyt wymagająca, a i klasą piłkarzy biliśmy przeciwników. Trochę szkoda, że w eliminacjach zbyt rzadko było to widać na boisku, ale mimo wszystko nie będę marudzić. Pamiętam doskonale lata 90., gdy pod batutą selekcjonerów, na przykład Wojciecha Łazarka, Andrzeja Strejlaua czy Henryka Apostela byliśmy piłkarskimi pariasami. Mogą ówcześni trenerzy reprezentacji dziękować, iż klapy we wszelkiej maści eliminacjach przypadły właśnie na tamte bezinternetowe czasy. Dziś, w tak zwanych mediach społecznościowych, zostaliby zjedzeni, przetrawieni i... Nie będę kończyć.
OLKOWICZ: A można też podejść jak Piotrek Świerczewski, który wczoraj gościł u nas w audycji „Ofensywni”. Otóż zapragnął sprawdzić się w klatce, gdzie 21 grudnia zmierzy się w walce federacji FFF. I, jak opowiadał „Świr” (taki też będzie jego wojowniczy przydomek), nie zabrakło życzliwych, którzy pukali się w głowę: „Po co to robisz, rozmieniasz się na drobne”. Piotrek ma dla nich przyszykowaną zawsze taką samą odpowiedź: „To moje życie i będą robił to, co uznam za słuszne”. Cóż, tak odpowiedzieć Brzęczek nie może, bo jak wiadomo mamy w Polsce 38 milionów selekcjonerów, ale Piotrkowi podoba się, że jego kumpel z reprezentacji olimpijskiej nie kieruje się poradami ogółu i robi po swojemu, pewnie z błędami, ale jednak na końcu on bierze za to odpowiedzialność”.
Więcej TUTAJ
***
„Rosenthal: Polska to mój szczęśliwy rywal”
„Co pan sądzi o naszej ekstraklasie?
Ronny Rosenthal, była gwiazda izraelskiej piłki: Lubię ją, można tam znaleźć dobrych zawodników. To solidna liga, bardzo atletyczna, grają tu wysocy i silni obrońcy. Wasz mocny punkt stanowi też infrastruktura. Przynajmniej polskie stadiony są piękne, bo nie widziałem ośrodków treningowych. Piłkarze chcą występować na takich obiektach. Niestety polskie kluby nie mogą płacić dużych pieniędzy, więc są w stanie tylko przyciągnąć piłkarzy z drugiej ligi hiszpańskiej. Z mocniejszych lig, nawet z takich jak holenderska, nikt tu nie przyjedzie.
Nieprawda, trafiali do nas zawodnicy z Eredivisie.
Sądzę, że nawet z holenderskiego średniaka nikt, kto gra regularnie w swoim klubie, nie przyjdzie do Polski. Gdy ma tam kłopoty, to może rozważyć przejście do ekstraklasy.
W ostatnich trzech latach żaden polski zespół nie przebił się nawet do fazy grupowej Ligi Europy. Dlaczego tak się dzieje, jak pan myśli?
Problem jest w tym, że młodzi piłkarze szybko wyjeżdżają. Szkoda, bo Legia, Lech czy Lechia mogą sprowadzać lepszych graczy. Nawet gdy jednak masz pieniądze, to niczego nie gwarantuje. Musisz wiedzieć, jakich chcesz zawodników.
Był pan na jakimś meczu naszej ekstraklasy?
Miałem przyjechać dwa czy trzy razy, ale w końcu nie dotarłem. Dziś wszystko można oglądać dzięki specjalnym programom, takim jak InStat Scout. Gdy 20 lat temu zaczynałem pracę, to początkowo wiele podróżowałem.
W naszym kraju był pan jednak, ale jako zawodnik reprezentacji Izraela.
Tak, Polska to mój szczęśliwy rywal. Najwięcej goli w kadrze strzeliłem właśnie waszemu zespołowi”.
Więcej TUTAJ
„SPORT”
„Mecz w cieniu wojny”
„W sportowym ośrodku niedaleko Tel Awiwu do meczu z Polską przygotowuje się zresztą kadra gospodarzy. Ze względu na napięcie w strefie Gazy i ostrzał rakietowy rozważano nawet rozegranie meczu w znajdującej się na północy kraju Hajfie, ale gospodarze zapewnili, że spotkanie w Jerozolimie odbędzie się bez jakichkolwiek niespodziewanych przygód.
– To, co się działo, nie miało na nas większego wpływu. Normalnie przygotowaliśmy się do meczu. Spędziłem półtora roku w Maccabi Hajfa. Ten czas szybko minął, zawsze przyjeżdżam z miłymi i wspaniałymi wspomnieniami sportowymi. Z własnego doświadczenia przekazywałem zawodnikom, że dawało mi to pewien spokój. To wygląda inaczej niż w przekazach medialnych – mówił na konferencji prasowej przed dzisiejszym spotkaniem selekcjoner Jerzy Brzęczek”.
Więcej TUTAJ
***
„Są przewinienia, nie ma konsekwencji”
„Podobnie, jak przy zagraniu zawodnika Chrobrego ręką w polu karnym. Może z naszej perspektywy tak to wyglądało. Może powtórki telewizyjne wskażą coś innego. Nie chcę przesądzać, że to były na 100 procent błędy arbitra. Ale uważam, że też powinien się nad tym pochylić. Grając z zespołem, który tak nisko broni, dochodziliśmy do wielu sytuacji w polu karnym. Trzeba zachować czujność i podyktować to, co zespół atakujący sobie wypracował – podsumował swoją wypowiedź Krzysztof Brede.
O ile chodzi o wspomniane przez trenera Podbeskidzia nieodgwizdane faule, to można się spierać, choć wydaje się, że w pierwszej omawianej przezeń sytuacji przewinienie na Jarochu istotnie było ewidentne. Jeżeli idzie o zagranie ręką Mikołaja Lebedyńskiego, to – podobnie, jak w meczu z Jastrzębiem – rzut karny się Podbeskidziu zdecydowanie należał”.
Więcej TUTAJ
„GAZETA WYBORCZA”
„Pierwszy casting do kadry przed Euro 2020”
„Ataki rakietowe na Izrael i związane z tym zagrożenia zeszły na dalszy plan. Do Jerozolimy przyleciałem w czwartek, dzień przed reprezentacją Polski. W centrum, gdzie mieszkam, było ruchliwie, głośno, wesoło do później nocy. Życie toczy się normalnie, nie da się wyczuć niebezpieczeństwa, przynajmniej na pierwszy rzut oka. W każdym razie mecz Izrael - Polska odbędzie się zgodnie z planem”.
Więcej TUTAJ