Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Wikipedia

Lepsze murawy niż na Narodowym mają w okręgówce...

Autor: Maciej Golec
2019-11-20 14:00:27

Na antenie Telewizji Polskiej kilkanaście lat temu transmitowano program o nazwie „Gwiazdy tańczą na lodzie”. W 2008 roku emisja została zakończona, jednak po tych 11 latach to niebywałe show wciąż pozostaje w naszej pamięci. Zadbała o to firma Trawnik Producent, która od dobrych miesięcy serwuje nam na Stadionie Narodowym podobną rozrywkę z bonusową domieszką świeżo mielonego piasku i intensywnie zajeżdżającymi amatorką oparami absurdu.

Unoszą się one i są powszechnie zauważane mniej więcej od marca bieżącego roku. Na Stadion Narodowy wówczas przyjechała Łotwa. Miał to być dla nas spacerek, zwycięstwo nieokraszone większym wysiłkiem, a w rzeczywistości rywal oraz murawa (głównie) sprawiały duże trudności. Jechanie samochodem po oblodzonej jezdni bez wspomagania kierownicy to jest pikuś w porównaniu z tym co działo się na wiosnę oraz wczoraj, gdy Polacy i Słoweńcy mogli śmiało założyć łyżwy i prawdopodobnie dużo gorzej by im się po murawie nie biegało.

- Na mecz dobrałem najwyższe kołki, jakie są, dlatego obuwie nie mogło być problemem. Jeździliśmy po murawie wszyscy, i my, i Łotysze, więc na pewno coś było nie tak – powiedział po meczu z Łotwą w mixed zone Kamil Glik.

A żeby było jeszcze ciekawiej, Trawnik Producent (firma odpowiadająca za przygotowanie murawy na Stadionie Narodowym) najwyraźniej podglądał mecz Spartaka Trnava z Legią w el. LM, bo poza lodowiskiem piłkarze musieli zmierzyć się też z kolorowaną na zielono trawą. 

Mecz ze Słowenią jednak przelał czarę goryczy. Każdy kontakt piłkarzy z murawą kończył się tyraniem produktu murawopodobnego. Wślizg (zazwyczaj nieplanowany) powodował małą burzę piaskową i lepiej niż przeciwnik krzyżował plany przeprowadzenia dobrej akcji. Wywracali się wszyscy – przed polem karnym Szymańskiemu została noga, Lewandowski – zamiast w pewnym momencie cofnąć się po piłkę, klapnął tyłkiem na zielono-kremowych kawałkach podłoża udowadniając, że zwrotność była wczoraj tylko niedoścignionym marzeniem. Nawet Jacek Góralski, który swoją złość rozładowuje zazwyczaj po piłkarsku – ostrą grą i nieodpuszczaniem nogi – też stracił cierpliwość i po którymś z kolei wślizgu, kiedy ponownie poczuł się bardziej jak w piaskownicy, niż w parku na wygodnej trawce – w geście demonstracji i rozpaczy skopał bogu ducha winną „murawę”.

 

 

Od meczu minęło już trochę czasu, kurz zdążył opaść, ale piasek jeszcze się unosi. Sprawa murawy urosła do tej o charakterze najwyższej wagi i trudno się dziwić, bo aż dziw bierze, że na takim kartoflisku nikt nie zrobił sobie krzywdy. Stawy skokowe są całe, nogi na swoich miejscach, ścięgna nie naderwane – to jest najważniejsze, o tym na konferencji pomeczowej mówił również Jerzy Brzęczek. Ale w żadnym wypadku dyskusja nie może zamknąć się na tym etapie. Jeżeli kogoś przerasta współorganizacja meczu rangi europejskiej, to nie powinien brać w tym udziału – ot, jakie proste. Analogicznie – czy pracownik, który odpowiada w firmie za jedną, ale za to cholernie istotną rzecz, od której zależy postrzeganie całego organizowanego przedsięwzięcia i ją koncertowo wręcz spierdzieli, to czy będzie dalej w tej firmie pracował? Odpowiedzcie sobie sami.

A tutaj mamy do czynienia z sytuacją iście kabaretową. Człowiek, który nie radzi sobie z zadaniem, nie dość, że jest klepany po plecach przez Stadion, który problemu nie widzi, to jeszcze ma pretensje do piłkarzy i dziennikarzy, że ci mają czelność skrytykować jego pracę. Skandal! – Niech nie mówią głupot, tylko nauczą się grać – mówił po meczu z Łotwą producent.

W takim razie my również mamy prośbę. Panowie z Trawnik Producent, nie mówcie głupot, że położenie murawy na kilka dni przed meczem jest usprawiedliwieniem. Że trawa nie może się zakorzenić. Po pierwsze, wszyscy widzieli ile w tej trawie było trawy, nie był to towar jakości nawet przeciętnej, zespoły z okręgówki posiadają lepszą murawę, a z tego co się orientujemy – raczej jej nie zamawiają. Po drugie, mamy XXI wiek. Istnieją specjalne lampy, które są dobrymi wspomagaczami i niekoniecznie musi to się odbywać na Stadionie Narodowym, prawda? Po trzecie, tu już przytyk do zarządzających Stadionem. Jeżeli priorytetem jest urządzanie na terenie obiektu lodowiska, koncertów, czy innych imprez okolicznościowych, to nie widzimy innego wyjścia, by mecze reprezentacji przenieść np. na Stadion Śląski w Chorzowie. Niech reprezentacja dozna profesjonalizmu na jaki zasługuje. Taka organizacja to wstyd przed samym sobą i gośćmi, którzy do Polski przyjeżdżają, jak mniemamy, na mecz piłki nożnej, a nie beach soccera.

 

 

Dostało się nawet komentatorowi Polsatu, Mateuszowi Borkowi. Pokaz antyprofesjonalizmu na boisku widocznie nie wystarcza, trzeba było się jeszcze wywyższać i odstawiać teatrzyk przed ludźmi, którzy mają czelność wyrazić swoje krytyczne zdanie. Od kilku miesięcy przedstawiciele firmy robią sobie świetny PR w mediach, aż  nie wypada nie złożyć gratulacji! 

Na szczęście po wczorajszym meczu nikt już nie boi się bury od producenta trawy, od właściciela stadionu, prezesa PZPN, czy kogokolwiek innego. Wszyscy mówią jednym głosem – Krychowiak drwi, że brakowało tylko grabek i wiaderka, Brzęczek cieszy się, że wszyscy żyją, a piłkarze jako kolektyw zareagowali i zwrócili się z prośbą do ministra sportu, a zarazem premiera – Mateusza Morawieckiego, który po meczu odwiedził szatnię i obiecał zainterweniować w tej sprawie. Jak widać Stadion Narodowy musi mieć nad sobą bata w postaci zarządcy (państwa), bo sam ręki na zatrudnioną firmę nie podniesie. 

Mamy nadzieje, że pierwszym krokiem będzie nieprzedłużenie wygasającej z końcem listopada umowy z firmą Trawnik. Co dalej? Może zrezygnowanie z monopolistycznego podejścia do meczów reprezentacji, skoro obiekt w stolicy do gry w piłkę ma służyć tylko przez kilkanaście dni w roku, jest wyjściem optymalnym? Mamy tyle pięknych obiektów: w Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu, Chorzowie, więc może warto je zagospodarować nie tylko na ligę? Wówczas mecze piłkarskie nie będą ograniczeniem, rozłóżmy matę na Stadionie Narodowym, przykręćmy scenę stalowymi śrubami, wydzielmy obszar na lodowisko, które nomen omen niedługo pewnie wystartuje i jazda. W końcu trzeba mieć jakieś priorytety…


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się