Autor zdjęcia: Marcin Radziński
Walka do samego końca opłaca się. Przykładem jest drużyna wrocławian. Śląsk – Wisła Kraków 2:1
Siedem porażek z rzędu! Mało? Mało, bo piłkarze Wisły Kraków we Wrocławiu przedłużyli serię i jednocześnie pobili klubowy rekord przegranych meczów. „Białej Gwieździe” nie pomógł nowy trener, nie przydała się również pomoc Wojciecha Golli, który dał przeciwnikowi karnego. Ostatecznie to Śląsk dzięki swojej determinacji i grze do końca zanotował czwartą kolejną wygraną.
Początek był o tyle zaskakujący, że nie zdążyliśmy się dobrze rozsiąść w fotelu, a Wisła Kraków powinna przegrywać 0:2. Najpierw w pierwszych sekundach po rozpoczęciu meczu fatalnego błędu Michała Buchalika nie wykorzystał Michał Chrapek, a chwilę później ładną indywidualną akcję przeprowadził Robert Pich, ale po zejściu na swoją lepszą nogę uderzył obok bramki.
Ciężko jest nam wskazać powody tak mizernego wejścia w mecz krakowian. Przemotywowanie? Brak wiary we własne umiejętności? Brzemię siedmiu porażek z rzędu? Naprawdę nie wiemy, ale gra gości na samym początku aż prosiła się o łomot. Po pięciu minutach Wisła obudziła się z letargu, zaczęła atakować i po chwili miała rzut karny: Golla faulował Damiana Pawłowskiego w obrębie pola karnego i mieliśmy rzut karny (Stefański zobaczył przewinienie dopiero po konsultacji z VAR-em).
Od tego momentu oglądaliśmy naprawdę ciekawy mecz, bo piłkarze Vitezslava Lavicki nie spuścili nosa na kwintę, ale jak najszybciej chcieli odrobić stratę. I musimy przyznać, że zespół Śląska był chyba przygotowany na taktykę krakowian, bo skoro nie szło zupełnie po akcjach, które w zamierzeniu miałyby finalizowane z bliskiej odległości od bramki Wisły, to próbowano z dystansu. Albo ze stałego fragmentu gry. W ten ostatni sposób Wojciech Golla strzelił gola wyrównującego stan meczu, a swoich uderzeń próbowali Pich, Płacheta, Zivulić. Nie może więc to być przypadek. Nieśmiało wspomnimy również o próbie z dystansu Vullneta Bashy.
Po zmianie stron pozytywnie możemy pisać jedynie o Śląsku i Krzysztofie Mączyńskim. Wrocławianie jako drużyna starała się, walczyła i po prostu grała w piłkę przeciwko zespołowi nastawionemu na rozpaczliwą obronę. Gospodarze na pewno nie mieli łatwego zadania, w końcu rywale rozłożyli solidne zasieki we własnym polu karnym, ale z pomocą przyszedł kapitan, który był aktywny i w końcu zostało to nagrodzone bramką. A trzeba przecież zaznaczyć, że w końcówce załamaną Wisłę powinien dobić Pich, ale znowu uderzył w krzaki.
O fuck 😂😂😂 #ŚLĄWIS @OEkstraklasa pic.twitter.com/S7kb4dMcw8
— WOLF 🐺⚒ (@Pan_WilkW) November 24, 2019
A Wisła? Piłkarze Artura Skowronka w tym meczu pokazali dwa oblicza, ale prawdziwe jest to z początku meczu i jej drugiej połowy. Gdybyśmy mieli wyciągnąć tabliczkę z oceną, byłaby to raczej mocno naciągana trója. „Biała Gwiazda” w tych najgorszych etapach postawiła potężny autobus we własnym polu karnym i liczyła na cud. A tego nie zwiastuje nawet przybycie do Krakowa Skowronka. Determinacja i dobra postawa Śląska wystarczyła na wydarcie Wiśle zwycięstwa, a powinno ono być przecież bardziej okazałe.
Śląsk Wrocław – Wisła Kraków 3:1 (1:1)
0:1 – Błaszczykowski 8’ asysta Pawłowski
1:1 – Golla 45’ asysta Płacheta
2:1 – Mączyński 77’
Śląsk: Putnocky (5) – Dankowski (4), Puerto (6), Golla (5), Stiglec (6) – Zivulić (5), Mączyński (7) – Pich (5), Chrapek (4) (90’ Gąska – bez oceny), Płacheta (5) (84’ Samiec-Talar – bez oceny) – Exposito (3) (75’ Cholewiak – bez oceny).
Wisła: Buchalik (5) – Niepsuj (3) (46’ Burliga – 4), Klemenz (4), Wasilewski (5), Sadlok (4) – Basha (4), Silva Rocha (3) – Błaszczykowski (5), Pawłowski (5) (75’ Savicević – bez oceny), Boguski (2) – Brożek (3) (69’ Aleksander Buksa – 3).
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
NOTA OD www.2x45.info: 4
Żółte kartki: Mączyński
Widzów: 13 155.
Piłkarz meczu: Krzysztof Mączyński.