Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Największa niespodzianka obecnego sezonu? Postawa Śląska Wrocław

Autor: Bartosz Adamski
2019-11-27 19:12:23

Śląsk Wrocław w moim odczuciu jest największą rewelacją tego sezonu. Zespół, który ostatnie cztery lata spędził w grupie spadkowej, wreszcie jest na dobrej drodze do przerwania tej niechlubnej passy. I to byłby dobry prognostyk, że w tym klubie w końcu coś zaczyna zmieniać się na lepsze.

Oczywiście, do zakończenia sezonu zasadniczego pozostało czternaście kolejek, ale umówmy się: musiałby wydarzyć się kataklizm w rundzie rewanżowej, żeby Śląsk Wrocław zaprzepaścił szansę i nie zagrał w grupie mistrzowskiej. Po szesnastu seriach gier jest trzeci w tabeli, uzbierał 30 punktów, ma najmniej porażek ze wszystkich drużyn. Biorąc pod uwagę poprzednie sezony, można założyć, że do występów na przełomie kwietnia i maja w pierwszej ósemce wystarczy im dwanaście oczek. Pozostaje wygrać zatem tylko cztery spotkania.

To sprawia, że uznaję klub ze stolicy Dolnego Śląska za największą pozytywną niespodziankę tych rozgrywek. Nie Pogoń Szczecin, nie Cracovię. Nawet nie nieoczekiwanego lidera po trzynastu kolejkach, czyli Wisłę Płock. Wszystkie te drużyny w ostatnich czterech sezonach zagrały przynajmniej raz w grupie mistrzowskiej, ocierały się o europejskie puchary albo w nich grały. Pokazały, że są w stanie liczyć się w tej lidze. A wrocławianie? Przez te lata pałętali się w dolnych rejonach tabeli, czasem nawet drżąc o utrzymanie.

Chyba w poprzednim sezonie wszyscy – zarówno postronni obserwatorzy, jak i kibice – mieli myśli, że to może być ten sezon. Że nadeszła pora, aby WKS pożegnał się z Ekstraklasą. Nie da się przecież nieustannie grać w grupie spadkowej i być pewnym swojego ligowego bytu. Śląsk jednak jak co roku wykaraskał się z kłopotów. Gdy było trzeba wziąć się w garść, zawodnicy znów to uczynili. Ale zarazem to było ostateczne ostrzeżenie. Widmo relegacji już naprawdę poważnie zajrzało im w oczy.

Śląsk jest najlepszym wśród najgorszych. I trzeba było to zmienić. Od kiedy wprowadzono podział na grupę mistrzowską i spadkową, nie znalazł się zespół, który uzbierałby więcej punktów w tej drugiej ósemce od drużyny z Wrocławia. Ale także nikt nie grał w niej równie często co ekipa z Oporowskiej. W zasadzie przed każdym kolejnym sezonem, mimo szumnych deklaracji walki nawet o mistrzostwo Polski, wrocławscy kibice byli z góry przygotowani na to, że w Pucharze Maja znów przyjdzie im rywalizować z Niecieczą, Zagłębiem Sosnowiec czy Miedzią Legnica, a nie z największymi polskimi markami.

Podobne nastroje były i tym razem, dlatego postawa Śląska w obecnym sezonie to miła odmiana. Vitezslav Lavicka tchnął wiarę, że wreszcie coś może się zmienić. Śląsk nie gra olśniewającej piłki, pod względem stylu gry przypomina nieco zespół prowadzony przez Oresta Lenczyka. A to dobry prognostyk. Czeski szkoleniowiec nie wprowadził wiele polotu do naszej ligi, ale jego podopieczni są bardzo zdyscyplinowani na boisku. Tak jak zapowiadał po podpisaniu kontraktu – wiedzą, co mają robić. Doskonale neutralizują atuty przeciwników, potrafią szybko przejść do ataku, są skuteczni, a to w pełni wystarcza do regularnego punktowania.

Słychać głosy, że Śląsk gra nudno, męczy swoją grą, wygrywa fartem. Ale to w tej chwili nieszczególnie ważne, bo cel jest jasno określony: awans do pierwszej ósemki. A w jakim to nastąpi stylu, mało kogo we Wrocławiu interesuje. Byli już za sterami pierwszego zespołu tacy, którzy na pierwszym miejscu stawiali piękno gry – że wspomnę chociażby Jana Urbana czy nawet Tadeusza Pawłowskiego – tylko że najczęściej w parze ze stylem nie szły wyniki. A czasem okazywało się nawet, że nie ma ani stylu, ani wyników.

Teraz są punkty, i to w tej chwili jest najważniejsze. Najpierw trzeba bowiem odzyskać zaufanie kibiców wynikami, a dopiero później pomyśleć o ucieszeniu ich oka piękną grą. Nic nie zachęca tak ludzi do przyjścia na stadion, jak zwycięstwa, nawet wymęczone. Widać to najlepiej po samej frekwencji. W tym sezonie wynosi ona średnio 14 795 fanów, a przecież domowe mecze z Legią Warszawa i Lechem Poznań dopiero się odbędą. Dla porównania w poprzedniej edycji wrocławską arenę odwiedzały średnio 9064 osoby, a sezon wcześniej 10 748 widzów (dane za ekstrastats.pl). Wrocławska publiczność kupuje zatem pomysł Lavicki na zespół.

Celem na ten sezon dla Śląska jest awans do pierwszej ósemki. Nie tylko tyle, ale aż tyle. Po czterech latach z rzędu gry w grupie spadkowej już taki wynik zostanie uznany za sukces. Jeśli uda się osiągnąć coś więcej, byłaby to kapitalna sprawa. Ale bez nadmiernego ciśnienia, bo przecież Śląsk już kilka lat temu spadł do rangi ligowego średniaka. Teraz klub, w którym przez ostatnie lata było wiele zaniedbań, trzeba odbudowywać krok po kroku. A pierwszym, acz poważnym krokiem byłoby wreszcie przerwanie niechlubnej passy występów w grupie B.

O awansie do europejskich pucharów już w tym sezonie marzy chyba każdy wrocławianin, głodny większego futbolu. Ale trzeba do obecnych wyników Śląska podchodzić z pokorą. Dobrze wiemy bowiem, jak szumne zapowiedzi i wielkie oczekiwania kończyły się w ostatnich latach. Teraz Lavicka we względnym spokoju, z bardzo dużą dozą zaufania i wiary kibiców w niego odbudowuje Śląsk. I projekt ten zmierza w oczekiwanym kierunku. Ale należy zachować chłodną głowę i nie nastawiać się, że to jest już ten sezon, który da Wrocławiowi europejskie puchary.

Pamiętajmy, jak niewielkie oczekiwania względem tego klubu po ostatnich latach były przed obecnym sezonem. Niektórzy wymieniali go nawet jako kandydata do spadku, i biorąc pod uwagę historię, nie ma w tym nic dziwnego. W zasadzie jedynym powodem do wiary w zmianę na lepsze był Lavicka. Zewsząd spływały o nim pozytywne opinie za pracę w poprzednich klubach, a i sam potrafi wytworzyć wokół siebie aurę człowieka, który wie o co chodzi w futbolu. Klub, kibice i piłkarze mu zaufali, a on pokazuje, że jest w stanie sprawić, iż Wrocław – tak spragniony sukcesów – wreszcie odzyska nadzieję na większą piłkę.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się