Autor zdjęcia: Patryk Zajega Images
Coraz mniejsze długi, coraz więcej sponsorów. Z Wisłą Kraków nie jest aż tak źle
Ostatnie tygodnie nie były najszczęśliwsze dla fanów Wisły Kraków. Na boisku - porażka za porażką, jedna w gorszym stylu od drugiej. W gabinetach - utarczki między tzw. ekipą ratunkową, która z mozołem stara się wyprowadzić klub na prostą, a władzami TS Wisła, które - przyjmijmy wersję neutralną - stoją na straży interesu organizacji. Wszystko z wyraźną szkodą dla najważniejszego podmiotu dla ogromnej społeczności z białą gwiazdą w sercu, czyli klubu piłkarskiego. Najświeższe wydarzenia pozwalają jednak wierzyć, że wszystkie pogłoski o przedwczesnej śmierci Wisły, były mocno przesadzone. I że będzie, jak w kibicowskiej przyśpiewce, którą można usłyszeć przy Reymonta - po burzy słońce wyjdzie zza chmur.
Być może to jeszcze nie czas na stawianie takich tez, bo na boisku - najbardziej newralgicznym ze wszystkich frontów, na których „Biała Gwiazda” walczy o przetrwanie - sytuacja klubu staje się coraz trudniejsza. Na wczorajszej konferencji prasowej pełniący obowiązki prezesa Wisły Piotr Obidziński kolejny raz podkreślił, że w przypadku spadku z Ekstraklasy, utrzymanie klubu nie będzie możliwe. Za duże jest zadłużenie, za duże są też koszta stałe. Obecne władze nie zamierzają jednak składać broni i walczą o to, by trzynastokrotni mistrzowie Polski wreszcie zaczęli godnie prezentować się w ligowych rozgrywkach. Pomóc ma w tym m.in. Gieorgij Żukow, (więc o zawodniku znajdziecie TUTAJ), pomóc mają kolejni nowi zawodnicy, którzy wkrótce zawitają do Krakowa.
Równolegle do naprawiania zaniedbanych latem kwestii sportowych przebiega w Wiśle proces uzdrawiania klubowych finansów. Idzie to… chyba nawet lepiej, niż mogło się wydawać, gdy niemal równo rok temu „Biała Gwiazda” została odbita z rąk prymitywnych kanciarzy na czele z Vanną Ly.
Praca, którą wykonuje dbający o wiślackie złotówki Obidziński, zasługuje na wyrazy uznania. Wystarczy przyjrzeć się najnowszym wynikom finansowym, by przekonać się, jak wiele w Wiśle zmieniło się na plus dzięki racjonalnemu zarządzaniu i - używając korporacyjnego języka - optymalizacji kosztów. – Chciałbym bardzo wyraźnie podkreślić, że faktycznie udało nam się spłacić prawie 14 milionów złotych długów. Wisła Kraków w zeszłym roku generowała w każdym miesiącu milion złotych straty miesięcznie, czyli tyle gotówki ginęło. Minął prawie rok i owszem - spłaciliśmy 14 mln długów, czyli 9,5 mln netto - bo 4,5 mln jest zamianą długu do kogoś innego, a więc do trio zarządzającego, ale poprzez reformę kosztów administracyjnych, poprzez zwiększenie przychodów biznesowych oraz zwiększenie przychodów ze sky-boxów o 1 mln i 200 tysięcy złotych sezon do sezonu - doprowadziliśmy do operacyjnego zera - mówił Obidziński podczas konferencji, prezentując szczegółowy raport finansowy.
Nie tylko spłacone zostało ~9,5m długu netto, ale tez uciete „tracenie” ~700k miesięcznie. Dziękujemy Kibicom wszystkich sektorów (vide 2 slajd) za ich rosnące wsparcie, ale tez naszym Sponsorom i Biznesowi stale zwiększającemu obecnosc przy Klubie. Teraz cały focus na sport. pic.twitter.com/5hclOjtOXH
— Piotr Obidziński (@piotr_obi) November 27, 2019
Co z tej tabelki najbardziej rzuca się w oczy? Ano nieodzowne wsparcie fanów. Nie specjalistów od internetowej napininki, którzy po każdym nieudanym meczu ochoczo krytykują ekipę ratunkową, a prawdziwych kibiców, kupujących karnety i bilety na mecze. Jeśli więc ktoś zastanawiał się, czy sposób działania władz Wisły spotyka się z fanowską aprobatą, to odpowiedź dostał właśnie w tabelce Obidzińskiego.
Pozytywów jest zresztą więcej, a za najważniejszy z nich uznać należy pozyskanie nowego sponsora - firmy Nowak-Mosty, który już wcześniej wspierała Wisłę w skromniejszym wymiarze. Umowa sponsorska zapewni „Białej Gwieździe” wsparcie rzędu około miliona złotych. Więcej pięniędzy do klubu wpłaca tylko LV BET, więc w przypadku nowego partnera mówimy o naprawdę dużym zaangażowaniu. Co istotne, podpisana na 13 miesięcy umowa jest zależna od obecności w klubie Jakuba Błaszczykowskiego, w jakiejkolwiek roli. Biorąc pod uwagę, że Kuba jest nieodzowną częścią ekipy ratunkowej, śmiało można stwierdzić, że firma Nowak-Mosty, nie zdecydowałaby się na tak poważną współpracę, gdyby u steru wiślackiego statku stały ktoś inny niż trio Błaszczykowski-Królewski-Jażdżyński wspierane przez Obidzińskiego. Ot, poważny biznes zaufał poważnym ludziom.
Patrząc przez ten pryzmat, jeszcze bardziej zastanawiająca wydaje się podejrzana niechęć krakowskiego magistratu do władz Wisły. Maniakalny upór, z jakim ratusz podchodzi do wszystkich kwestii dotyczących długów klubu z Reymonta wobec miasta, nie ma prawa nikomu wyjść na zdrowie, ale ekipa prezydenta Jacka Majchrowskiego zdaje się ignorować zagrożenie. Trudno stwierdzić, jakich dowodów potrzebują władze miasta, by uznać, że druga strona jest równorzędnym partnerem do rozmów, a stawianie znaku równości między Obidzińskim i śmieszno-strasznym duetem S.-D. uwłacza temu pierwszemu. Na razie zabiegi urzędników sprowadzają się do wkładania kija między szprychy roweru, na którym jadą ratownicy. No i do absurdalnych planów przerobienia stadionu piłkarskiego na biurowiec dla krawaciarzy.
Czy Wiśle można coś zarzucić, jeśli chodzi o budowanie relacji z ratuszem? W zakresie obejmującym chęć współpracy, próby wypracowania porozumienia i podejście do długów, które klub chce spłacić - nie. Szwankującym trybem wydaje się za to być komunikacja, często zdecydowana i jednoznaczna, która najwyraźniej nie podoba się miejskim urzędnikom. Skoro jednak zarząd „Białej Gwiazdy” regularnie odbija się od ściany i przychodząc z kolejnymi propozycjami, słyszy „nie, dziękuję”, to pojawia się pytanie, czy da się inaczej?
Kwestia komunikacji pojawia się też w sporze na linii Wisła Kraków S.A.-TS Wisła. Wywiad, którego Tomasz Jażdzyński udzielił Interii, Gazecie Krakowskiej i Dziennikowi Polskiemu, okazał się zapalnikiem, który wzniecił konflikt wiślacko-wiślacki. Z informacji przekazanych przez Michała Białońskiego wynika wprawdzie, że dziś sytuacja jest już lepsza niż kilka dni temu, a do wypracowania porozumienia jest trochę bliżej, ale lekki niesmak i tak pozostał. Stwierdzenie, że Wisła S.A. słowami Jażdzyńskiego ustawiła się w pozycji siły względem TS-u, byłoby przesadą, ale z drugiej strony - jasno wynikało z nich, kto próbuje dyktować warunki. - Wykonaliśmy wielki wysiłek, aby doprowadzić do porozumienia. Niestety bez efektu. Przedstawione przez nas postulaty to nie jest stanowisko negocjacyjne, nie chcemy się targować jak na Kleparzu - mówił Jażdzyński. Taki komunikat trudno interpretować inaczej.
Ale nawet jeśli uznamy, że przewodniczący rady nadzorczej Wisły poszedł w swoich wypowiedziach o pół kroku za daleko, to najważniejszego i tak to nie zmienia. Jażdzyński, Królewski, Błaszczykowi i Obidziński mają plan na Wisłę i na to, jak ją uzdrowić. Ten plan jest stopniowo wdrażany w życie, choć pewnie byłby dużo łatwiejszy w realizacji, gdyby nie wyskakujące co jakiś czas przeszkody.
Mimo to pod wodzą ekipy ratunkowej Wisła powoli idzie do przodu. Zadłużenie maleje, a poszczególne sektory klubu albo przechodzą konieczną restrukturyzację, albo są tworzone od podstaw. Tak było chociażby z działem skautingu i pionem sportowym, o czym również mówił Obidziński. - Letnie okno było oparte o komitet transferowy i jego kontakty, bo w klubie nie zastaliśmy bazy danych piłkarzy i działającej sieci skautów, którzy raportują i mają drużynę cieni składającą się z dziesięciu nazwisk na każdą pozycję. Nie było czegoś takiego, a po półrocznej pracy Arka Głowackiego i skautów, którzy bazują na dwóch programach skautingowych, na jeżdżeniu na mecze oraz na ocenie - mamy wyłuskane kilkadziesiąt nazwisk z docelowych rynków, które spełniają nasze kryteria sportowe i finansowo-kontraktowe. Ta praca u podstaw została już wykonana. Zrestrukturyzowaliśmy też dział sportowy, dołączają do niego nowe osoby, z doświadczeniem w pracy ze skautingiem młodzieżowym oraz seniorskim. Niektóre osoby dołączają do nas na stałe, inne czasowo, bo z racji, że Maciej Stolarczyk pełnił funkcje trenera, jak i po części dyrektora sportowego, musimy reformować dział sportu, pozyskując do niego doświadczone talenty w tym obszarze i to się dzieje. Dodatkowo jeden członek Rady Nadzorczej został oddelegowany do bezpośredniego nadzoru nad transferami. Równolegle do trenera rekrutowaliśmy specjalistów i doświadczone osoby do działu sportu, bo tego wymaga nasza odpowiedzialność za klub.
Do kompletu brakuje przyzwoitych wyników na boisku. W tej kwestii zastrzeżeń do rządzących jest najwięcej, choć akurat rozwiązanie tego problemu jest najbliżej. Oczywiście o ile faktycznie wyciągnięto odpowiednie wnioski z transferowej ciuciubabki, w którą przy Reymonta zabawili się przed sezonem.
Co dalej? Przede wszystkim w interesie władz Wisły Kraków S.A. leży dogadanie się z TS-em. Akademia i znaki towarowe, o które toczy się największy spór, to bardzo istotne kwestie w kontekście rozwoju klubu, więc kompromis, a być może nawet delikatne złagodzenie stanowiska, są niezbędne. Zresztą w innych krajach często bywa tak, że prawa do znaków towarowych znajdują się w rękach takich stowarzyszeń, jak TS, które następnie - ot, choćby na mocy licencji - udostępniają je klubom piłkarskim. Dla przykładu - Spartak Moskwa dopiero w zeszłym roku wypracował porozumienie z Międzynarodowym Towarzystwem Gimnastyczno-Sportowym Spartak, na mocy którego klub może korzystać z historycznych znaków. Jeśli więc taki system działa w Niemczech czy w Rosji, to dlaczego miałby nie działać w Polsce? Inna sprawa, że ludzie z TS-u, powołując się na Ludwika Mięttę-Mikołajewicza, upadły autorytet i człowieka, który już zawsze będzie kojarzony z wprowadzeniem do Wisły bandytów, raczej nie poprawiają swojej pozycji negocjacyjnej. W spółce powinni jednak pamiętać, że ignorowanie - wzorem chociażby Zbigniewa Bońka - historycznej roli TS-u w budowaniu wiślackiej społeczności, to nie do końca dobre posunięcie i po prostu się tego wystrzegać.