Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: liverpoolfc.com

Subiektywny ranking Wokera #18: Roman Kołtoń na Eurowizję. Sceny rodem z Benny'ego Hilla na Anfield. Spalony po aucie

Autor: Krystian Porębski
2019-12-01 22:00:11

Już prawie za nami kolejny tydzień owocny w absurdalne i zabawne wydarzenia. Dziś brak treści moralizatorskich, odpinamy wrotki i startujemy.

Piłkę nożną traktujemy śmiertelnie poważnie. Jak twierdzą niektórzy, to najważniejsza z tych mniej ważnych rzeczy. W futbolu nie brakuje jednak absurdów, momentów śmiesznych, skandalicznych czy po prostu takich, które wywołują uśmiech na twarzy. W każdą niedzielę będę prezentować ranking najbardziej wyróżniających się wydarzeń czy sytuacji tygodnia, niekoniecznie pod kątem sportowym. 

***

12. Nowe metody treningowe na przebijanie się przez defensywę

Na początek dwie innowacje, które chętnie zobaczyłbym w Ekstraklasie. Pierwsza od Devona Levesque, faceta, który nie wychodzi z siłowni oraz fanpage'a 433 na Twitterze. Jak wszyscy doskonale wiemy, z dryblingiem u nas wielu zawodników jest na bakier. Paradoks polega na tym, że tak jest również w przypadku piłkarzy, którzy grają na skrzydłach. No teoretycznie taki gracz powinien umieć minąć jednego czy drugiego rywala bez problemu i to nie tylko kopiąc futbolówkę przed siebie i gnając na zapalenie płuc. Drybling to powinien być chleb powszedni. Ale nie jest. Tak, pamiętam dokładnie Miłosza Przybeckiego i wpis z magazynu Zagłębia Lubin, gdzie redaktor pisał, że zawodnik skacze jak Jordan i biega jak Bolt. No tylko zapomniał jeszcze ogarnąć jak się kopie, bo że fizycznie faktycznie był kozakiem, chyba nikt nie wątpi. Takiemu Miłoszowi idealnie przydałaby się metoda treningowa Devona. Jak nie umiesz mijać dryblingiem – taranuj obrońców. Myślę, że kibicom by się taka innowacja spodobała. Taktyka a la wrecking ball jest przyszłością Ekstraklasy, mówię Wam.

 

 

11. Black Friday po Ekstraklasowemu

Drugi patent od Leszka Milewskiego z Weszło. Jak już uzdrowiliśmy metody trenignowe, to czas na to co tygryski lubią najbardziej, czyli transfery. Wyobrażacie sobie co by było, gdyby kluby z 3-4 ligi hiszpańskiej ogłosiły, że w Black Friday ekipy z Ekstraklasy kupują taniej? Obawiam się, że niektóre rodzime drużyny zrobiłyby zapasy nie tylko na zimę... Niech no tylko ktoś przetłumaczy na hiszpański, a będzie się działo.

 

 

10. Katar gotowy na MŚ?

Abdelkarim Hassan to 26-letni reprezentant Kataru, który mial epizod w Europie... ale odbił się na wypożyczeniu w KAS Eupen i póki co zaniechał prób podboju Starego Kontynentu. Na rodzimych boiskach idzie mu znacznie lepiej, trzy mecze i dwa gole to jak na zawodnika grającego w obronie całkiem sympatyczny wynik. Nie pisałbym dzisiaj o nim jednak, gdyby nie trafienie z reprezentacją Jemenu. Odległość – na oko 30 metrów – siła strzału, to robi wrażenie. Pewnie gdyby w bramce stał ktoś, kto faktycznie wie coś o piłce nożnej, to gola by nie było, ale że w Jemenie między słupkami postawili chyba na rezerwowego libero ekipy siatkarskiej, to wyszło jak wyszło.

PS. Fanów siatki oczywiście w tym miejscu przepraszam i tak, wiem, że „jedną ręką to sobie można”.

 

 

9. Nie lekceważ żadnych rozgrywek, bo kiedyś mogą się przydać...

Liga Mistrzów, Liga Europy, Ekstraklasa, 1. liga, okazjonalne niższe poziomy i kilka lig europejskich. To interesuje nadawców w Polsce. Ameryka Południowa? Co to, to nie. To nikogo przecież nie interesuje! A że ponoć media to czwarta władza, to przekłada się to też na społeczeństwo. Kto by pomyślał, że brak Copa Libertadores w telewizji pociągnie za sobą tak tragiczne skutki jak odpadnięcie tej Pani z Milionerów? Nadawcy, wstydźcie się.

A tak serio, to w finale Copy rozegrali takie meczycho, że aż żal tego nie pokazywać. Czy jakościowo odstawało od spotkań w europejskich pucharach? Śmiem wątpić.

 

 

8. Z połowy przeciwnika to każdy potrafi...

Gol bramkarza w Polsce może się kojarzyć głównie z jednym wydarzeniem. Chorzów, 2006 rok, Polska mierzy się z Kolumbią przed mundialem. Luis Martinez kopie ile sił w nogach, piłka kozłuje... i wpada do bramki Kuszczaka, który nie ogarnia co się w ogóle dzieje. Jedna z najbardziej spektakularnych wpadek bramkarzy naszej reprezentacji, która przylgnęła do golkipera na długie lata.

Tym razem nie Ameryka Południowa, ale blisko, bo Meksyk. Bramkarz Chivas nie musiał nawet wychodzić z własnego pola karnego. A niektórzy napastnicy mają problem z trafieniem z pięciu metrów... Patrzcie Panowie i uczcie się.

 

 

7. Admin Romy wraca, cały na biało i w formie

W kategorii najbardziej jajcarskie konto klubowe na Twitterze zdecydowanie wygrywa Roma. Czasami dołącza do nich Bayer Leverkusen (który zresztą ostatnio na wpis Bayernu o tym, że Lewy wraca do strzelania odpisał „please don't”), ale ogólnie konkurencji dla Włochów nie ma. Tym razem postanowili zeszrotować jednego z fanów Manchesteru United. Całkiem skutecznie.

A co do samej ligi farmerów, Anglikowi z Manchesteru polecam wycieczkę do Włoch i poszukiwanie farmera. Prędzej doczeka się sukcesu swojej reprezentacji narodowej  niż spotka rolnika.

 

 

6. Może się zamienimy?

Klopp vs Guardiola to niekończąca się opowieść. Panowie rywalizują jednak z klasą i ostatnio ponownie występowali razem. Konwersacja przybrała ciekawy obrót. Trenerzy przyznali, że z zainteresowaniem śledzą poczynania tej drugiej drużyny, zresztą nie bez powodu. Liczą na potknięcia tych zespołów. Pep na koniec zaznaczył, że Klopp chciałby tego co ma on (trofeum za ligę), a sam marzy o Lidze Mistrzów... więc na koniec zaproponował, że się zamienią. I wszyscy będą szczęśliwi.

 

 

5. Rozegranie rodem z ESY

Gra w trójkącie, periodyzacja taktyczna, tiki-taka, agresywny pressing... tego wszystkiego nie uświadczycie w Ekstraklasie. No dobra, czasami się zdarza to ostatnie. Sporadycznie. Media cały czas trąbią o grze podaniami, ale nasze zespoły reagują na to jak bobas na kaszkę, zęby zaryglowane, a w razie przedarcia się przez zasieki, zawsze można wypluć. Czasami faktycznie jakaś ekipa próbuje zagrać ładnie dla oka, zbudować coś na dłużej, ale zazwyczaj kończy się zwolnieniem trenera po tym, jak kilka razy powinie się noga i... odwrót o 180 stopni, nagle pojawia się trener, który lubuje się w starej, dobrej ladze na napastnika. Piłkarzom jednak marzy się, żeby grać jak na zachodzie, chociaż czasami chyba powinni zejść na ziemię, jak pokazuje poniższy przypadek. To jest rozegranie na miarę naszej ligi, na jakie zasługujemy.

 

 

4. Sędzia na deskach i pomocny jak Griezmann

Antoine Griezmann ma problemy ze złapaniem wspólnego języka w szatni Barcelony. Wobec tego kiedy nadarzyła się okazja złapania nowych znajomości, szybko złapał za lejce. Clement Turpin dostał piłką w głowę i cóż, Francuz zatroszczył się o arbitra. Pokazując mu palce i pytając się ile ich widzi. Bonusowe punkty za stopień trudności – jeden to każdy głupi zgadnie. 

 

 

3. Spalony po aucie... bywa i tak

Podobna sytuacja miała miejsce nie tak dawno w Hiszpanii, ale w Polsce, gdzie mamy już ten VAR od jakiegoś czasu i arbitrzy mają trochę komfortu, że w trudnych sytuacjach mogą podeprzeć się technologią, nie spodziewalibyśmy się czegoś takiego. To, że nie ma spalonego po aucie wie chyba każdy, bez względu czy miał kiedyś w rękach przepisy, czy nie. Pozostaje więc zadać pytanie, co w tej sytuacji robili sędzia asystent i główny? Przysnęli? Ktoś krzyknął, że jest spalony i w sumie stwierdzili, że spoko? Trochę tak to wyglądało, bo zupełnie nie ogarnęli tej, jakby nie patrzeć, banalnej sytuacji.

 

 

2. Roman Kołtoń kandydatem na Eurowizję?

Polska potęgą na Eurowizji... junior. Najpierw Roksana Węgiel, teraz Viki Gabor. Kto będzie następny? Teraz z niecierpliwością czekamy na wygraną w dorosłej wersji konkursu. Ja mam już jednego kandydata, który zapewne chętnie reprezentowałby barwy narodowe w kolejnym konkursie. Może umiejętności jeszcze trochę brakuje, ale nadrabia zaangażowaniem, zupełnie jak nasi piłkarze. Odpał Romana Kołtonia przebić może jedynie okrzyk bojowy Dariusza Szpakowskiego. A i nie ustawiajcie sobie tego na budzik,  bo jeszcze dostaniecie zawału.

 

 

1. Alisson i Adrian, czyli jeden lepszy od drugiego

Sytuacja – mem. Liverpool spokojnie prowadzi w kolejnym meczu Premier League, jest 2:0, po czym Brighton rusza z kontrą. Długa piłka, Alisson wybiera się na grzyby... i cóż, kończy tragicznie. Pod koniec przygody, na którą wyruszył, orientuje się, że nic z tego nie będzie. Reaguje w najgłupszy sposób jaki mógł i odbija piłkę rękami. Czerwona kartka, dziękuję i dobranoc. Bramkarz jeszcze coś tam marudzi pod nosem, ale gdyby sędzia podjął inną decyzję, skompromitowałby się bardziej niż Brazylijczyk, któremu odcięło zasilanie.

To jeszcze nic, bo pod prądem nie był również jego zastępca, Adrian. Facet tak długo ustawiał mur, że w międzyczasie rywale zdążyli zdobyć bramkę. Swoją drogą to kolejny pomysł na urozmaicenie gry. Co gdyby na ustawienie muru było tylko kilka sekund, a potem można strzelać? Nie wiem jak uważacie Wy, ale dla mnie obecne patyczkowanie się ze sprejami, ustawianiem muru i szeptaniem pod nosem kto ma uderzać, to zwykła strata czasu. Potem niech nie dziwią statystyki o efektywnym czasie gry.

 

 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się