Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Mamy cholernie trudną grupę... I bardzo dobrze!

Autor: Marcin Łopenski
2019-12-03 21:30:32

Nie bójmy się głośno mówić o tym, że w finałach EURO 2020 wylosowaliśmy trudną grupę. Po pierwsze pozwoli to nam trzeźwo spojrzeć na kadrę Jerzego Brzęczka, a po drugie samą drużynę powinno zmotywować to do wytężonej pracy.

Oczywiście, czekamy jeszcze na czwartego przeciwnika, z którym zagramy pierwszy mecz na turnieju, ale znając kandydatów do tego jednego miejsca, już możemy coś o tej grupie powiedzieć. I z pewnością nie będą to słowa wyłącznie pozytywne. 

Hiszpania, Szwecja i ktoś z zestawu: Słowacja, Irlandia, Irlandia Północna, Bośnia i Hercegowina. Każdy bardziej rozgarnięty kibic widzi, że tym razem nie mieliśmy tyle szczęścia, jak chociażby przy losowaniu ostatniej grupy eliminacyjnej. Nie wspominając już o przeciwnikach, z którymi przyszło nam się mierzyć na Euro 2012. Chociaż jeśli ktoś z Was oglądał losowanie na antenie TVP, wytrzymał suchary Jacka Laskowskiego i dotrwał do studia, momentami mógł się złapać za głowę. 

Ekspertami Rafała Patyry byli Robert Podoliński, Sebastian Mila i Marcin Żewłakow. Mnie najbardziej zaskoczyły wypowiedzi pierwszej dwójki, którzy oczywiście kręcili nosem na Hiszpanów, ale w kontekście pozostałych rywali nie cmokali z zachwytu. Dlaczego? Otóż według tych panów każdy z naszych rywali, Szwecja i pozostała czwórka kandydatów do awansu na EURO, jest w zasięgu reprezentacji Polski. Oczywiście trudno nie zgodzić się z takim wnioskiem, problem jest jednak taki, że zespół Jerzego Brzęczka też jest w zasięgu Szwecji, Irlandii, Irlandii Północnej, Słowacji, Bośni i Hercegowiny. 

Najbardziej przytomny umysł (może posiadał większą wiedzę o tych zespołach) zachował Żewłakow. Były napastnik naszej reprezentacji tonował nastroje i zauważył, że Szwecja to bardzo niewygodny przeciwnik, który na ostatnim mundialu do samego końca bronił remisu z Niemcami, ale summa summarum wyszedł z grupy kosztem naszych zachodnich sąsiadów, odpadając dopiero w ćwierćfinale z Anglikami. Żewłakow nie miał też najlepszej opinii o zespołach z baraży, bo każdy z nich gra agresywny futbol.

Podoba mi się również komentarz trenera Brzęczka po losowaniu, chociaż w przypadku selekcjonerów zawsze trzeba pamiętać o zawodowej kurtuazji. Niemniej jednak selekcjoner zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i skali trudności: - Swój los przyjmujemy z pokorą. Będzie trudno, ale to przecież było oczywiste. Wiele zależy od nas. Mamy swoje ambicje i nadzieje. Jasne, że celem jest zagranie więcej niż tylko trzech meczów w grupie. Do tego będziemy dążyli (wypowiedź za onet.pl). I to cieszy. 

Nie ukrywam natomiast, że mnie najbardziej raduje właśnie skala trudności naszych rywali. Zauważcie, że my teraz nie jesteśmy nawet w sytuacji sprzed EURO 2016, gdzie wiadomym było, że Niemcy zdają się nie do przeskoczenia (chociaż wygraliśmy z nimi na Narodowym), ale taka Irlandia Północna i Ukraina w tamtym momencie to były drużyny gorsze. Jeśli miałbym porównywać naszą sytuację, trochę przypomina mi to ostatni mundial, ale też nie do końca, bo Szwecja pokazała więcej dobrego na turnieju na przykład od Japonii. 

Zauważcie, że niedawno minęły dwa lata od tego tweeta Tomasza Hajty, który widział w nas faworyta grupy. Po ostatnim losowaniu ekspert Polsatu milczał na Twitterze, ale w jego rolę płynnie wszedł Jerzy Engel, który sądzi, że to super losowanie, a Szwecji nie uważa za tuza europejskiego, a za zespół, który gra rzemieślniczą piłkę. Wszystko fajnie, tylko czy to jakkolwiek świadczy o naszej przewadze? Ani trochę, skoro w podobnym stylu dałoby się określić Biało-Czerwonych. Zresztą, wielkie turnieje wygrywają raczej zespoły w pełnym tego słowa znaczeniu, a nie zbiory wybitnych jednostek. Przykłady z ostatnich lat to oczywiście Francja oraz Portugalia. A to w indywidualnościach były selekcjoner widzi nasze największe atuty. Ile te indywidualności dały nam na mundialu w Rosji? Dajmy spokój… Dobry wynik we Francji też nie zawdzięczamy im, a kolektywnej grze.

Mam nadzieję, że takich mentorskich opinii oderwanych od rzeczywistości będzie jak najmniej, a jeśli już się pojawią, zostaną napiętnowane. Czy to przez PZPN, czy to przez selekcjonera i piłkarzy, a na samym końcu nas dziennikarzy i kibiców. Bo w końcu nadszedł ten moment, kiedy mamy mocnych rywali i z góry nie stoimy na wygranej pozycji. A to motywuje i zmienia nastawienie z prężenia muskułów na ciężką pracę. I nie bójmy się o tym wspominać, skoro dotychczas zazwyczaj im teoretycznie łatwiej powinno nam być na turniejach, tym wychodziło trudniej.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się