Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Monika Wantoła

Po wycieczce do Poznania Moskal i jego piłkarze mogą tylko pogdybać. Lech - ŁKS 2:0

Autor: Mariusz Bielski
2019-12-07 20:42:19

Jak to mawia klasyk – to są właśnie te detale! Można się zastanawiać jak potoczyłby się ten mecz, gdyby sędzina techniczna szybciej zasygnalizowała zmianę. Co by było, gdyby Amaral zszedł chwilę wcześniej? Albo gdyby Klimczak asekurował Guimę, nie odwrotnie? Albo gdyby Malarz przez cały mecz interweniował równo?

Gdyby, gdyby, gdyby…

Kluczowa akcja w meczu wynikła poniekąd z zawahania pani Ewy. Dariusz Żuraw chciał ściągnąć Joao i wstawić za niego Jóźwiaka, ale arbiter technicznej zabrakło refleksu. Co za fart Kolejorza! Za chwilę bowiem Portugalczyk wziął piłkę od Satki, jak dzieci wyminął Guimę oraz Piątka, a następnie strzałem przy bliższym słupku pokonał bramkarza gości. Po rękach poszła mu futbolówka, więc mieszająca się wściekłość z niedowierzaniem były u niego uzasadnione.

 

 

Inna sprawa, że znów gdyby nie Malarz, łodzianie przegraliby dużo wyżej, na przykład 5:0. Możemy wyliczyć jeszcze trzy sytuacje, gdy weteran polski boisk ratował tyłki kumplom – po centrze Tiby i główce Gytkjaera; po bombie Jevticia zza pola karnego; po próbie Jóźwiaka również z dystansu.

Ostatni z wymienionych co prawda w końcu też pokonał golkipera ŁKS-u, aczkolwiek akurat w tej sytuacji nie miał on zbyt wiele do powiedzenia. Tym razem najbardziej ciała dali obrońcy, bo ani Grzesik, ani Juraszek nie upilnowali skrzydłowego zbiegającego z lewej strony. Widocznie babole popełniane przez stoperów Rycerzy Wiosny to musi być nieodłączny element dosłownie każdego spotkania tej drużyny w Ekstraklasie.

Gorzej dla nich, że w drugą stronę znów nie zrobili praktycznie nic. Mickey van der Hart równie dobrze mógłby zejść z bramki i udać się na kolację do pobliskiej budki hamburgerami ogrzać się w ciepłej szatni, ponieważ przeciwnicy praktycznie w ogóle go nie zatrudniali. Uderzenia łodzian jeśli już były, to albo z dystansu w 20. rząd, albo turlające się kapcie, które złapałaby nawet największa łamaga. 

Sorry panie Pirulo, sorry panie Ramirezie, rozumiemy, że mieliście dobre chęci, ale nimi podobno nawet piekło zostało wybrukowane. Mało tego, nawet mikołajkowego prezentu od Dejewskiego goście nie potrafili wykorzystać. Sekulski śmigał z lewej strony, wystarczyło delikatnie ściąć do lewej i łupnąć w kierunku bramki. A co zrobił napastnik? Wypuścił futbolówkę na 2km przed siebie, więc Rogne na luzie zażegnał niebezpieczeństwo. Może chciał być fair i zmarnował tę doskonałą okazję w ramach solidarności z Tibą, który parę minut wcześniej skiepścił patelnię od Amarala. Desperację Moskala tylko podkreśliło to, jakie zmiany zrobił. 16-letni Ratajczyk zmienił Pirulo i tyle żeśmy go widzieli, z kolei za Sekulskiego wszedł Radionow, który też w żaden sposób nie pomógł.

Chociaż, a propos wcześniejszej gdybylogii, warto chyba zadać jeszcze jedno pytanie – co by się stało, jeżeli Daniel Stefański przyznałby ŁKS-owi jedenastkę za zagranie ręką Rogne? Trochę tam było pinballa, więc pewnie tą przypadkowością będzie argumentował arbiter swą decyzję. A z drugiej strony i obrys ciała obrońca powiększył, i zrobił celowy ruch kończyna w kierunku piłki. Szczerze powiedziawszy mamy mieszane uczucia co do tej decyzji, aczkolwiek też nie ma co zrzucać na arbitra winy za kolejne 3 punkty stracone przez łodzian.

Przegrali, ponieważ Lech był od nich lepszy w każdym aspekcie gry. Guima z Piątkiem i Wolskim ani przez chwilę nie kontrolowali środka tak umiejętnie co Tiba z Muharem oraz Jevticiem. Amaral, a później Jóźwiak świetnie radzili sobie w akcjach 1 na 1, a pod kątem kreatywności gospodarze zjedli rywali na śniadanie. 

Marsz Kolejorza w górę tabeli jest w pełni uzasadniony. Do czwartej Cracovii tracą co prawda 1 oczko i ma ona jeszcze jeden zaległy mecz, ale wygląda na to, że KKS wraca tam, gdzie chcieliby go widzieć kibice. I to nie na farcie, lecz w sposób po prostu przekonujący. 

Zaczynamy się natomiast zastanawiać, czy ŁKS ma jakiekolwiek argumenty sportowe, by utrzymać się w Ekstraklasie. Z każdym kolejnym spotkaniem mamy co do tego coraz więcej poważnych wątpliwości.

Lech Poznań 2:0 ŁKS Łódź (0:0)

1:0 Amaral 59’ (asysta Satka)

2:0 Jóźwiak 90+3 (asysta Kamiński)

Lech: van der Hart (5) – Satka (5), Dejewski (4), Rogne (6), Kostewycz (5) – Muhar (5), Tiba (6) (85’ Moder bez oceny) – Amaral (7) (70’ Kamiński 6), Jevtić (6), Puchacz (4) (65’ Jóźwiak 7) – Gytkjaer (4)

ŁKS: Malarz (5) – Grzesik (3), Juraszek (4), Sobociński (3), Klimczak (3) – Piątek (3), Wolski (4) (72’ Trąbka bez oceny), Guima (2) – Pirulo (3) (85’ Ratajczyk bez oceny), Ramirez (4), Sekulski (3) (75’ Radionow bez oceny)

Sędzia: Daniel Stefański

Nota: 4

Żółte kartki: Muhar - Wolski

Piłkarz meczu: Joao Amaral

Widzów: 9830


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się