
Autor zdjęcia: Własne
Legia chce 1,5 miliona euro za Nagya. Sadlok: To trudniejsze niż walka o utrzymanie. Kolejny pomysł zreformowania Ekstraklasy
Przejrzeliśmy czwartkową prasę i musimy przyznać, że nie ma nudy. Warto sięgnąć do wywiadu z Maćkiem Sadlokiem. Wybraliśmy 19 materiałów z pięciu źródeł.
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
„Sadlok: To trudniejsze niż walka o utrzymanie”
„MICHAŁ TRELA: W trakcie koszmarnej serii dziesięciu kolejnych przegranych Wisła Kraków miała już bardzo różne porażki. Ta w Zabrzu była chyba wyjątkowa. Długimi fragmentami meczu byliście dużo lepsi, dwa razy wychodziliście na prowadzenie, strzeliliście gola na 2:0, który niesłusznie został nieuznany. Skoro nawet taki mecz zakończył się porażką 2:4, to jak Wisła ma się w ogóle przełamać?
MACIEJ SADLOK (obrońca Wisły Kraków): Na pewno po spotkaniu przeżywaliśmy psychicznie bardzo trudne chwile. Czuliśmy, że mogliśmy właśnie w tym starciu wreszcie coś ugrać. Było bardzo blisko. Myślę, że inaczej by się to potoczyło, gdyby nasza prawidłowa bramka na 2:0 została uznana. Podejrzewam, że Górnik już by się z takiej sytuacji nie podniósł. Ten mecz pokazał, że w tym wszystkim mamy jeszcze sporo pecha. Trzeba też przyznać, że dobrze graliśmy tylko przez siedemdziesiąt, a nie przez dziewięćdziesiąt minut.
Potraficie jeszcze co tydzień znajdować w kolejnych porażkach jakieś powody do optymizmu?
Musimy upatrywać optymistycznych przesłanek, choć wiadomo, że z każdym meczem jest o to trudniej. Coraz mniej mamy punktów zaczepienia. Nie mamy powodów, by być dobrej myśli. Mimo wszystko po meczu z Górnikiem szukamy pozytywu w tym, że potrafiliśmy zdominować rywala, co w poprzednich spotkaniach rzadko się zdarzało. Wiemy jednak, że nikt nam nie pomoże. Sami musimy próbować dalej działać, nie kłaść się przed nikim i szukać zwycięstwa”.
Więcej TUTAJ
***
„Ravelli: Mogliśmy trafić znacznie gorzej”
„MACIEJ KALISZUK: Jak pan ocenia wylosowanie reprezentacji Polski w finałach EURO 2020?
THOMAS RAVELLI (143-KROTNY REPREZENTANT SZWECJI): Mogło być gorzej. Trudno obawiać się Polski tak jak Francji, Anglii czy Włoch.
Co pan wie o naszym zespole?
Jest coraz mocniejszy, ale nie tak silny jak w 1974 roku. To był pierwszy mundial, który dobrze pamiętam, miałem wtedy 11 lat. Zwłaszcza wasz mecz ze Szwecją mocno utkwił mi w pamięci. Tomaszewski obronił karnego i stał się jednym z moich idoli, drugim został Sepp Maier.
Tomaszewskiego poznał pan osobiście?
Spotkałem go wiele lat temu. Mieliście więcej świetnych piłkarzy jak Lato, Deyna czy Szarmach, nieco później Boniek. Wtedy wygraliście z nami, potem też mieliśmy z wami trochę problemów”.
Więcej TUTAJ
***
„Legia chce za Nagya 1,5 miliona euro”
„Dominik Nagy nie załapał się nawet na ławkę w żadnym z ostatnich siedmiu spotkań Legii. W pierwszym składzie nie grał od wrześniowego starcia z Lechią Gdańsk (1:2). Potem jeszcze krótko siadał między zmiennikami, aż zupełnie poszedł w odstawkę.
Zimą ma odejść z klubu. Tylko, że odstawiając zawodnika od kadry meczowej, obniża się jego wartość. To odmienny przypadek niż Salvador Agra, William Remy, nie wspominając już Ivana Obradovicia, czyli innych piłkarzy będących na bocznym torze”.
Więcej TUTAJ
***
„Euforia w szkolnej toalecie”
„Fila nie dość, że stał się w tym roku kluczowym zawodnikiem Lechii, to jeszcze dwoma świetnymi występami w młodzieżowych mistrzostwach Europy zwrócił na siebie uwagę skautów mocnych klubów. Obrońca biało-zielonych opowiada nam o bracie, którego błędów nie chce popełniać, podróżach z przygodami do Gdańska, możliwym transferze i wyrzuceniu go z boiska w meczu z Bułgarią:
To był nasz patent na zaskakiwanie rywala. Gdy zaczynaliśmy grę, kolega tylko dotykał lekko piłki, a ja uderzałem z połowy prostym podbiciem. Udało się w półfinale halowego turnieju Złote Lwy, gdy mój zespół, LKS Żuławy Nowy Dwór Gdański, grał z Lechią. Bramkarz nie wiedział, co się dzieje. Strzeliłem gola, wygraliśmy 2:1. Możliwe, że wtedy właśnie wpadłem w oko przedstawicielom Lechii”.
Więcej TUTAJ
***
„Neapol mówi po polsku”
„Tysiąc trzystu Polaków (w tym 83 proc. kobiet) mieszkających w Neapolu po wtorkowym meczu z Genk w Lidze Mistrzów mogło czuć dumę, że to ich rodak Arkadiusz Milik jest pierwszym piłkarzem w historii Napoli, który w spotkaniu Champions League trzy razy trafił do siatki. Kiedy reprezentant Biało-Czerwonych schodził z boiska, chciał podać dłoń swojemu trenerowi, ale ten uznał, że to za mało. Podszedł i go przytulił. W takich okolicznościach po raz ostatni. Kilka godzin po meczu Carlo Ancelotti został zwolniony. Oficjalnie, bo decyzja zapadła już wcześniej, Wysoka wygrana (4:0) niczego nie zmieniła. Starcie z Belgami okazało się nie tylko pożegnaniem Marka Hamšika, który rozegrał 408 meczów dla tego klubu (Słowak już od zimy gra w Chinach, ale we wtorek w przerwie spotkania oficjalnie mu podziękowano za 12 lat gry), ale także Ancelottiego, który prowadził Napoli w 72 meczach. W tym sezonie całkowicie rozczarowując: klub Milika i Piotra Zielińskiego wygrał tylko osiem z 20 spotkań. Dla neapolitańczyków to niedopuszczalne, ogromne rozczarowanie wyrażali już na wiele sposobów, we wtorek nawet w połowie nie zapełnili Stadio San Paolo, a ci, którzy przybyli, długo nie dopingowali, podczas większość spotkania słychać było jedynie fanów Genku (kiedy Milik schodził z boiska, Włosi oklaskiwali na stojąco). Mecz z Belgami był ostatnim rozdziałem 18-miesięcznego, burzliwego „związku” Ancelottiego z właścicielem Aurelio de Laurentiisem. – Klimat w Neapolu jest nieco surrealistyczny, bo pożegnanie szkoleniowca po tak efektownym zwycięstwie nie jest codziennością – napisali dziennikarze „La Repubblica”.
Więcej TUTAJ
***
„Czy historia z Radionowem skończy się dobrze?”
„Na parkingu przed dworcem Łódź Widzew stał stary mercedes. Nie wyglądał najlepiej, ale najważniejsze, że spełniał dwa konkretne zadania. Po pierwsze, codziennie pokonywał krótką trasę ze stacji PKP na stadion ŁKS. Po drugie, służył za... piłkarską szatnię. W bagażniku można było znaleźć buty do gry w piłkę i sportowe torby. Korki najczęściej owinięte były w koc, by choć trochę ochronić je przed zimnem. Z wielofunkcyjnego mercedesa korzystało trzech piłkarzy drugoligowego wtedy ŁKS. Krystian Pieczara, Jewhen Radionow i Kamil Rozmus. Cała trójka rano wsiadała w pociąg z Warszawy i dojeżdżała do Łodzi na treningi. Żeby nie taszczyć ze sobą butów, zostawiali je w aucie, bo wtedy w szatni Rycerzy Wiosny nie było jeszcze szafek”.
Więcej TUTAJ
***
„La Masia jednak działa”
„W ostatnich latach o La Masii można było zapomnieć, bo do pierwszego zespołu Barcelony nie przebijał się praktycznie żaden nowy wychowanek, jednak w tym sezonie sytuacja się zmieniła. 21-letni Carles Perez i o cztery lata młodszy Ansu Fati zdobyli zaufanie Ernesto Valverde i odgrywają coraz ważniejszą rolę w drużynie liderów LaLiga. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że we wtorek to właśnie dwaj młodzi napastnicy zdobyli bramki dla Blaugrany w starciu z Interem Mediolan (2:1), a inny diament z La Masii, Carles Aleña, był najlepszym zawodnikiem na murawie San Siro. – Dla chłopaków z La Masii jesteśmy dowodem na to, że chcieć to móc – deklarował Perez, który po meczu z Interem dostał automatyczną podwyżkę i stał się pełnoprawnym piłkarzem pierwszej drużyny”.
Więcej TUTAJ
***
„Polska trójka z szansą na awans”
„Oprócz zespołów, które zajęły trzecie miejsca w swoich grupach Ligi Mistrzów, pewne występów w fazie pucharowej Ligi Europy jest 13 drużyn (Celtic Glasgow, Espanyol Barcelona i Sevilla mają już nawet zapewnione pierwsze miejsca w grupach). Walka toczy się jeszcze o 11 pozostałych przepustek.
W trwającej edycji Ligi Europy występuje tylko trzech Polaków: Tomasz Kędziora z Dynama Kijów oraz Jacek Góralski i Jakub Świerczok z Łudogorca Razgrad. Ich zespoły mają szansę grać dalej. W trudniejszej sytuacji z tej dwójki są Ukraińcy. Oni potrzebują do awansu nie tylko absolutnie niezbędnego zwycięstwa nad Lugano (Szwajcarzy grają już tylko o prestiż i punkty do rankingu UEFA, bo odpadają), ale także korzystnego rozstrzygnięcia w derbach cieśniny Sund między duńskim FC Köbenhavn a szwedzkim Malmö FF. Jeżeli wygrają goście, Dynamo może odpaść”.
Więcej TUTAJ
***
„Udany powrót Dąbrowskiego”
„Wydawało się, że Damian Dąbrowski spadł władzom Pogoni z nieba. Kilka tygodni po tym jak Kamil Drygas wypadł na długo z powodu urazu kolana, wychowanek Amico Lubin był do wzięcia, bo przestał być potrzebny w Cracovii. Pomocnika chciał prezes, dyrektor sportowy i trener Portowców, więc błyskawicznie osiągnięto porozumienie i równie prędko 27-latek znalazł się w podstawowym składzie ekipy ze Szczecina. Może za szybko? Nie zachwycał formą i ostatecznie usiadł wśród rezerwowych. Dopiero przymusowa pauza za żółte kartki Tomasa Podstawskiego pomogła Dąbrowskiemu wskoczyć do wyjściowej jedenastki na rywalizację z Piastem Gliwice (1:0), za to wykorzystał szansę znakomicie”.
Więcej TUTAJ
***
„UEFA walczy z Superligą”
„LaLiga, Premier League, Bundesliga, Serie A i Ligue 1, bo o nich mowa, od lat uznawane są za najlepsze ligi krajowe Europy. W tym roku potwierdziły dominację w Lidze Mistrzów. W fazie pucharowej zobaczymy cztery drużyny z Hiszpanii (Barcelona, Real, Atletico i Valencia) i Anglii (Tottenham, Manchester City, Liverpool, Chelsea), po trzy z Niemiec (Bayern, Borussia Dortmund, RB Lipsk) i Włoch (Atalanta, Juventus, Napoli) oraz dwie z Francji (PSG i Lyon). Taka sytuacja nie zdarzyła się jeszcze nigdy. Odkąd w Lidze Mistrzów w drugiej fazie gra 16 zespołów, najczęściej swoich reprezentantów miało od siedmiu do dziewięciu federacji. Tylko dwa razy miała miejsce sytuacja, że wśród najlepszej szesnastki znalazły się kluby z sześciu lig, teraz ograniczyło się to nawet do pięciu”.
Więcej TUTAJ
„SPORT”
„Zagraniczne przymiarki tyszan”
„Piłkarze GKS-u Tychy na przedostatnim w tym roku wspólnym treningu rozegrali mecz wewnętrzny. Na boisku nie było wprawdzie zawodników, którzy w rundzie jesiennej byli najbardziej eksploatowani, ale to nie znaczy, że zabrakło piłkarzy, żeby sformować dwie pełne drużyny. Gdy Marcin Biernat, Łukasz Grzeszczyk, Maciej Mańka, Sebastian Steblecki i Bartosz Szeliga po rozgrzewce rozpoczęli indywidualne zajęcia, zastąpili ich młodzi tyszanie przymierzani do kadry Ryszarda Tarasiewicza oraz zawodnicy testowani”.
Więcej TUTAJ
***
„Koszecki: Można odnieść wrażenie, że miasto chciało tego starcia”
„Urząd Miasta oraz firma projektowa RS Architekci wymieniły się w ostatnich dniach oświadczeniami dotyczącymi budowy nowego stadionu w Katowicach. Komu bardziej uwierzyli kibice?
Piotr KOSZECKI: – Trafniej byłoby powiedzieć, że kibice GieKSy raczej nie wierzą – ani jednej, ani drugiej stronie. Czytając internetowe komentarze, większość uznaje racje firmy projektującej stadion, ale powtarza się też pytanie, jak można się pomylić w kosztorysie o ponad 100 milionów? To nie za dobrze świadczy o projektancie. Do tego, co przedstawiają obie strony, podchodzi się z dużą rezerwą. Miasto utrzymuje, że projektant nie dotrzymał warunków umowy, przedstawiając kosztorys o blisko 400 milionów wyższy niż przewidywano. Projektant odpowiada, że w umowie nie było mowy o maksymalnym możliwym kosztorysie, a poza tym wynosi on nie 560, a 390 milionów, bo w złym miejscu postawiono przecinek. RS Architekci zaprojektowali Stadion Śląski, Katowice to stolica wielkiej aglomeracji. Mieści się to wszystko w głowie?
Miasto utrzymuje, że projektant nie dotrzymał warunków umowy, przedstawiając kosztorys o blisko 400 milionów wyższy niż przewidywano. Projektant odpowiada, że w umowie nie było mowy o maksymalnym możliwym kosztorysie, a poza tym wynosi on nie 560, a 390 milionów, bo w złym miejscu postawiono przecinek. RS Architekci zaprojektowali Stadion Śląski, Katowice to stolica wielkiej aglomeracji. Mieści się to wszystko w głowie?
Piotr KOSZECKI: – Ten stadion jest już tak długo niebudowany, że nikt z nas nie powinien być zdziwiony, że doszło do takiej sytuacji. Każdy jest zszokowany, ale pamiętajmy o tym, co działo się wcześniej. Mieliśmy już przecież inny projekt, słynną żółtą bryłę, który został odrzucony. Były w przeszłości deklaracje, że trybuny mają mieć pojemność 20 czy 25 tysięcy, później – że 12, a teraz – 15. To, że ktoś się „machnął” w tabelce w Excelu o ponad 100 milionów, po prostu wpasowuje się w krajobraz niebudowania stadionu.
Więcej TUTAJ
***
„Jadach: Nie będziemy przenosić gór”
„Za rundę jesienną wystawiłby pan swojej drużynie ocenę dobrą, czy bardzo dobrą?
Kamil JADACH: – Myślę, że dobrą, bo trzeba brać pod uwagę wszystkie aspekty – sportowe, organizacyjno-finansowe itp. Patrząc i znając realia innych drużyn, naprawdę wymaga się od nas „lania” każdego po kolei? Dlaczego ktoś potrafi marudzić na sytuację w tabeli taką, jaka jest teraz, skoro pod nami są tacy „krezusi” jak Zagłębie Sosnowiec, Nieciecza czy GKS Tychy? Oczywiście niech nam kibicują w walce o jak najwyższe miejsce – to obowiązek. Ale tak jak powiedziałem, wymagać od nas przenoszenia gór to absurd. Dodam tylko, że sam po serii trzech zwycięstw liczyłem na więcej, ale taka jest piłka, uczy pokory i nas w końcówce roku – mam nadzieję – nauczyła.
Dorobek punktowy i miejsce w tabeli jest dla pana satysfakcjonujące?
Kamil JADACH: – Tak jak wcześniej powiedziałem, liczyłem na więcej, ale z drugiej strony ciągle mamy kontakt z „barażami”. Ostatnie lata też nas nauczyły, że bronienie miejsca w tabeli nam nie leży. Więc może gdy będziemy gonić czołowe drużyny, wyjdzie nam to na dobre? Oczywiście chciałbym mieć dziś 60 punktów i być blisko awansu, ale czy jest coś piękniejszego niż awansować po barażach ? Dla mnie i dla wielu znajomych kibiców nie ma”.
Więcej TUTAJ
***
„Krok do przodu jastrzębian”
„Z drugiej strony na pewno towarzyszy im uczucie niedosytu, bo w kilku spotkaniach w naiwny sposób wypuścili zwycięstwo z rąk, tracąc bezcenne punkty.
Zwłaszcza finisz rundy jesiennej daleki był od oczekiwań kibiców i ich samych, bo w pięciu ostatnich spotkaniach wzbogacili się tylko o cztery punkty. Jak trafnie zauważył trener Jarosław Skrobacz: – Czasami brakowało nam piłkarskiego szczęścia, albo na własne życzenie nie potrafiliśmy dowieźć zwycięstwa do końca meczu, tudzież traciliśmy bramki w rezultacie dziwnych zbiegów okoliczności. Nie ukrywam też, że liczyliśmy na lepszy finisz”.
Więcej TUTAJ
***
„Górnik musi zagrać bez Sekulicia”
„Boris Selulić wystąpił w trzynastu meczach rundy wiosennej. Z marszu wszedł do pierwszej jedenastki i grał regularnie. Nie wystąpił dopiero w ostatnim meczu ubiegłego sezonu z Koroną Kielce na wyjeździe, kiedy to musiał pauzować za cztery żółte kartki. Teraz sytuacja się powtórzyła. W 18 ligowych grach piłkarz z Bałkanów nazbierał cztery kartoniki i musi pauzować.
Dodajmy, że Sekulić, obok bramkarza Martina Chudego oraz lewego obrońcy Erika Janży, jest jedynym zawodnikiem, który w bieżącym sezonie zagrał we wszystkich ligowych grach od pierwszej do ostatniej minuty. Teraz niestety dla niego, to się zmieni”.
Więcej TUTAJ
„GAZETA WYBORCZA”
„Ostateczny triumf uprzywilejowanych”
„Ostatniego wieczoru rywalizacji wyłomu mogły dokonać piłkarze Szachtara Donieck lub Dinama Zagrzeb. Im w losowaniu sprzyjało szczęście, bo poza pozostającym absolutnie poza zasięgiem Manchesterem City spotkały w grupie Atalantę Bergamo – przedstawicielkę bogatej Serie A, ale w Champions League debiutującą, dysponującą dopiero 14. budżetem płacowym w kraju. We Włoszech zaszokowała wszystkich ultraofensywnym, a zarazem trochę nieodpowiedzialnym stylem gry, dzięki któremu uplasowała się tuż za podium rozgrywek”.
Więcej TUTAJ
***
„Kolejna pomysł zreformowania Ekstraklasy”
„O zmianach dyskutowano w Warszawie podczas zebrania Ekstraklasy SA - czyli spółki zarządzającej najwyższą ligą, w której udziałowcami są występujące w niej kluby. Wcześniej, w październiku, PZPN zmienił swój statut i umożliwił powiększenie ligi do 18 drużyn, czego chce właśnie związek. - Liczba kolejek spadłaby z 37 do 34, co pozwoliłoby w grudniu nie grać aż do Wigilii. Przed świętami nie ma dobrej pogody, atmosfery, ludzie mają już co innego na głowie niż piłka - mówił prezes PZPN Zbigniew Boniek w rozmowie z „Wyborczą”.
Więcej TUTAJ
„RZECZPOSPOLITA”
„W oparach absurdu”
„Terminarz piłkarski już jest przeładowany do granic możliwości zawodników, ale chciwi działacze zarządzający futbolem wydają się wiecznie nienasyceni. Wczoraj rozpoczęły się w Katarze klubowe mistrzostwa świata, ale już dziś wiadomo, że to łabędzi śpiew tego turnieju. W 2021 roku w Chinach odbędzie się pierwsza edycja zupełnie nowego mundialu klubowego pod egidą FIFA. Zamiast jednak siedmiu drużyn, jak dotychczas, w nowych KMŚ będą brać udział 24 kluby”.
Więcej TUTAJ
„POLSKA THE TIMES”
„Lewandowski: Ustaliliśmy z trenerem, że lepiej odpocząć”
„Bayern Monachium wygrał z Kogutami z północnego Londynu 3:1. Trafienia Kingsleya Comana, Thomasa Muellera i Philippe'a Coutinho dały Bawarczykom łatwe zwycięstwo. Robert Lewandowski nie był potrzebny, cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych.
- Chciałem odpocząć. Ustaliliśmy z trenerem, że tak będzie lepiej, szczególnie że mamy jeszcze trzy ostatnie i ważne mecze w lidze. Taka świeżość na pewno mi się przyda. Mam nadzieję, że w sobotę będzie to widać - przyznał Lewy w rozmowie z Polsatu Sport”.
Więcej TUTAJ