
Autor zdjęcia: własne
W przerwie: P. Rudzki - “Zapiski z królestwa”, czyli jak z anegdot i ciekawostek stworzyć zacną futbolową otoczkę
Dożyliśmy czasów, gdy piłka nie tylko jest obecna praktycznie 24 godziny na dobę w telewizji i internecie, ale możemy też czytać świetne pozycje o jej historii. Można pomiędzy meczami, można w drodze do pracy, można tam, gdzie królowie chadzają piechotą. Możliwości jest multum. W każdy weekend będziecie mieli okazję przeczytać nasze polecenia. Pewnie częściej będziemy chwalić niż ganić, bo na słabe książki szkoda nam czasu, więc potraktujcie to jako przewodnik po wartościowej lekturze na czas przerwy. 2020 rok rozpoczynamy od wycieczki na Wyspy Brytyjskie.
Przemysław Rudzki - Zapiski z królestwa (Ringier Axel Springer Polska)
Na wstępie pierwszego odcinka w 2020 r. krótkie wyjaśnienie, dlaczego nie było odcinka w poprzednią niedzielę. I dlaczego nie będzie w przyszłą. Od tego miesiąca wprowadzamy zmianę w regularności ukazywania się cyklu “W przerwie”. Recenzje książek związanych choćby luźno z tematyką futbolową, będziecie mogli drodzy czytelnicy znaleźć od teraz w www.2x45.info co drugą niedzielę.
Na wstępie uspokajam - reklama “Zapisków z królestwa” z Rudzkim w roli głównej jest absolutnie najgorszym, co się tej książce mogło przytrafić, ale szybko można o niej zapomnieć. Wystarczy zatopić się w lekturze. Nie będzie żadnych nieprzyjemnych zaskoczeń, jakie mogły towarzyszyć chociażby przy seansie z “Graczem”, który jeszcze pewnie przez jakiś czas będzie lekko autorowi ciążył. Cóż, warto jednak pamiętać, że ten się nie myli, kto nic nie robi.
Nowa pozycja eks-redaktora naczelnego “Przeglądu Sportowego” ma podtytuł “50 niesamowitych opowieści o angielskim futbolu” i jest, o czym Rudzki sam zresztą pisze, swoistym hołdem wobec jego największej życiowej pasji. To czuć od pierwszej do ostatniej strony - autor z pewnością nawet przez sekundę nie męczył się pisząc tę książkę, a raczej miał ogrom frajdy, którą w jak najlepszy sposób chciał przekazać czytelnikom. Nie będę ukrywał, iż jestem fanem publikacji tego właśnie rodzaju, bo raz, że trudniej wtedy o nudę, dwa, język jest żywszy, mniej formalny, a trzy, po prostu szalenie cenię sobie pasjonatów, jakiej dziedziny by nie zgłębiali.
Jack Hillman lubił kłopoty: próby przekupstwa, lewą kasę, udział w podejrzanych meczach. Gdyby nie fakt, że tak często kombinował, zapewne zrobiłby dużo większą karierę. Ale to niezwykle barwna i ciekawa postać. Uwielbiał się zakładać, jak wtedy gdy, grając przeciwko Stoke City, powiedział, że może bronić z jedną związaną z tyłu ręką, a i tak nie wpuści gola. Spotkanie było ordynarnie wyreżyserowane, obie drużyny nie oddały ani jednego celnego strzału, ale przegrany w tym zakładzie nie mógł wcześniej na to wpaść. Absurd całej sytuacji dość dobrze odzwierciedla krnąbrny żywot Hillmana - fragment rozdziału 3. pt. “Happy Jack”.
Rudzki zaserwował nam podróż przez… trzy wieki angielskiego futbolu! Piszę to z lekkim przymrużeniem oka, ale biorąc pod uwagę, iż pierwsza z opowiedzianych historii dotyczy ostatniej dekady XIX w., a część z nich bezpośrednio wiąże się z wydarzeniami w Premier League sprzed dosłownie kilku lat (chociażby niezapomniany pochód Leicester po tytuł w sezonie 2015/2016, transfer Kapustki, rola Wasilewskiego) - te trzy wieki to formalnie prawda.
Historie wyciągnięte przez dziennikarza dotyczą przeróżnych kwestii: mamy pieniądze, transfery, ludzkie dramaty, opowiastki o gwiazdach, jak i postaciach zupełnie już zapomnianych. Rudzki swobodnie żongluje tematyką, prezentuje fakty, wycinki prasowe, dorabiając każdorazowo autorskie fabularne tło. Chwilę trwa, żeby przyzwyczaić się do tego rodzaju narracji, ale jeśli ktoś ceni pióro Rudzkiego czy jego komentarz telewizyjny, błyskawicznie odnajdzie w tym jego sznyt.
Rok 1945. Już samo to, że Arsenal jest gospodarzem meczu piłkarskiego na należącym do Tottenhamu obiekcie White Hart Lane może się komuś dzisiaj wydawać wynaturzeniem, jednak ktoś taki powinien wiedzieć, że podczas II wojny światowej stadion Highbury stanowił ARP (ang. Air Raid Precautions), czyli jedno z tych miejsc w Wielkiej Brytanii, które miały służyć ludności cywilnej jako schronienie w przypadku nalotów bombowych - fragment rozdziału 5. pt. “Mecz widmo”.
Czyta się “Zapiski z królestwa” świetnie. Dla fanów piłki angielskiej to lektura wręcz obowiązkowa, bo i o różnych wydarzeniach przypomni, kilka nazwisk przybliży, a i czymś z pewnością zaskoczy, bo nie wydaje mi się, żeby niezwykle liczne grono widzów Premier League znało kulisy sezonu bez porażki Prestonu jeszcze na długo przed I Wojną Światową czy też kojarzyło nazwisko Neila McBaina.
Formuła pięćdziesięciu niedługich, zgrabnie spisanych historii, sprawdziła się wybornie. Książkę można sobie dawkować, stanowi wręcz modelowe oddanie idei lektury “w przerwie”!
Nasza ocena (1-6): 5