Autor zdjęcia: Zbigniew Harazim
Być jak Nicklas Bendtner. W Ekstraklasie mamy wielu zainspirowanych nieskutecznością...
Wielu napastników grających na polskich boiskach marzy o tym, żeby kiedyś zrobić taką karierę jak Nicklas Bendtner. Duńczyk może i nie był najlepszym piłkarzem na świecie, ale za to grał w wielu mocnych klubach. Niektórzy zawodnicy za bardzo wzięli to do siebie i zainspirowali się jego najgorszą cechą, czyli... fatalnym wykończeniem. Bo przecież nikt tak jak Lord Bendtner nie potrafił znaleźć się w stuprocentowej sytuacji strzeleckiej, żeby potem ją koncertowo spartaczyć.
W naszym tekście wybraliśmy zawodników, którzy mają najwięcej zmarnowanych sytuacji w Ekstraklasie. Opieraliśmy się na statystykach portalu ekstrastats.pl.
Szarpiący, waleczny, ale strasznie nieskuteczny
Z ciekawości cofnęliśmy się do tekstu z początku lipca, kiedy Uros Djuranović przychodził do Kielc i znaleźliśmy kilka ciekawych rzeczy. Po pierwsze autor tekstu tak ocenił wzmocnienia Korony w kontekście odejścia Elji Soriano: - Trudno jednak przewidywać, aby któryś z nich zastąpił kluczową postać poprzedniego sezonu, czyli Elję Soriano, i był gwarantem dwucyfrowej liczby goli w sezonie.
Miał tutaj na myśli Michała Żyrę, Michala Papadopulosa i Urosa Djuranovicia, ale żaden z nich nawet nie zbliżył się do wyczynu poprzednika, aby zakończyć sezon z dwucyfrową liczbą bramek. Co więcej, Uros Djuranović nie bez powodu zainspirował nas do napisania tego tekstu, bo według portalu ekstrastats.pl jest to najbardziej nieskuteczny zawodnik w Ekstraklasie.
Czarnogórzec w 20 kolejkach aż ośmiokrotnie znalazł się w znakomitej pozycji do zdobycia bramki, ale za każdym razem pudłował. Taki napastnik to musi być prawdziwy skarb każdego zespołu i wyobrażamy sobie tylko, co Mirosław Smyła może wyprawiać na treningach drużyny, aby wydobyć z niego tę skuteczność.
Zresztą mankament Djuranovicia to nie jest nic nowego, bo prezes Dukli Praga Bohumil Paukner na łamach „Przeglądu Sportowego” w ten sposób charakteryzował tego napastnika: - Kiedy rozmawiałem z piłkarzami, mówili, że gdyby w meczu Uros pokazywał to, co na treningu, zostałby królem strzelców.
Czarnogórzec może zatem na treningach pokazywać cuda wianki, ale w meczu go nie ma. Chociaż w tym momencie trochę przesadzamy, bo Djuranović idealnie nadaje się do szarpania i biegania. Od napastnika wymagamy jednak czego innego, prawda?
Strzelec (prawie) wyborowy
Kolejnym zawodnikiem, który idealnie spełnia się w roli typowej polskiej dziewiątki (czyli dobra gra tyłem do bramki, zastawienie się, ale mała liczba goli) jest Fabian Serrarens. Holender co prawda nie miał w tym sezonie aż tylu dogodnych sytuacji do zdobycia bramki co Djuranović, ale żadnej z czterech okazji nie zamienić na bramkę to jednak wstyd. Zwłaszcza napastnikowi.
Przypadek holenderskiego napastnika jest na tyle osobliwy, że 28-latek nie tylko miał problem ze zdobywaniem bramek, ale również z celnym trafieniem w prostokąt. Niebywałe osiągnięcie udało mu się osiągnąć dopiero w meczu przeciwko Zagłębiu Lubin i naprawdę nie trzeba się łapać za głowę na komentarze kibiców, że Serrarens pierwszego gola strzeli gdzieś w 37. kolejce.
MA TO!!!!!! SERRARENS PO 660 MINUTACH W EKSTRAKLASIE KOPNĄŁ W PRZESTRZEŃ MIĘDZY SŁUPKAMI!!!!!!!!!!!! pic.twitter.com/kD8iobX2GT
— Damian Smyk (@D_Smyk) December 13, 2019
Podobną, czyli zerową, skutecznością pod bramką rywala (przy identycznej liczbie okazji) może pochwalić się Krzysztof Drzazga, ale w jego wypadku mamy do czynienia z mniejszą liczbą minut spędzoną na boisku, a w dodatku teraz snajper Wisły Kraków jest poważnie kontuzjowany.
Strzelby stępione
Jednym z największych, o ile nie największym, personalnym rozczarowaniem tego sezonu jest strzelecka forma Igora Angulo. Hiszpan w poprzednich dwóch sezonach zdobywał bramki jak na zawołanie. Każdy z wcześniej wymienionych w tym tekście napastników może pomarzyć o 23 golach, a kapitan Górnika Zabrze dochodził do tej liczby w dwóch ostatnich sezonach. Co więcej, rok temu potrafił to zrobić nawet przy gorszej formie całego zespołu.
Oczywiście Angulo z dziewięcioma bramkami jest najlepszym strzelcem w drużynie, ale my patrzymy głównie na liczbę goli strzelonych po dogodnych sytuacjach (nie każda bramka pada po dogodnej okazji, przykładem np. uderzenia z dystansu – uwaga ekstrastats.pl). A tych kapitan Górnika ma raptem sześć (na 19 wykreowanych dogodnych sytuacji!). Hiszpan w tym czasie oddał 63 strzały na bramkę przeciwnika, z czego tylko 25 było celnych (za ekstrastats.pl).
Dziś można gdybać, czy zabrzanie nie byliby w trochę lepszej sytuacji w tabeli, gdyby nie pudła Angulo. A co za tym idzie, czy Hiszpan nie musiałby do dzisiejszego dnia czekać na decyzję w sprawie nowego kontraktu. Prawda jest jednak taka, że Górnik ma najwięcej remisów spośród wszystkich zespołów Ekstraklasy i naszym zdaniem te kilka bramek więcej zrobiłyby różnicę.
Na pewno w Gliwicach liczono na więcej goli Piotra Parzyszka. Z napastnikiem mistrza Polski jest jednak ten problem, że nawet w mistrzowskim sezonie zdołał on zdobyć tylko dziewięć bramek. Z czego zdecydowaną większość w decydującym momencie sezonu, czyli w 2019 roku. Na plus w jego przypadku może być to, że strzelił te sześć goli. Rok temu w tym samym okresie miał tylko dwa trafienia, ale zmarnowanie aż dziewięciu dogodnych sytuacji (przy 12 wykreowanych) chluby mu nie przynosi. Kolejny plus? Na pewno liczba strzałów na bramkę rywala (65 prób, 28 celnych – ekstrastats.pl), co też świadczy o tym, że okazje są.
Pomocnik i obrońca nigdy nie będzie napastnikiem, ale…
Wspomnimy również o tych, którzy nie mają zadania seryjnie zdobywać bramek, a raczej bronić dostępu do własnego pola karnego lub wspomagać napastników w ataku. Wiemy jednak, że w dzisiejszej piłce od każdego zawodnika trzeba wymagać skuteczności pod bramką rywala (Thibaut Courtois prawie się udało w ostatnim meczu z Valencią).
Jeżeli chodzi o obrońców, to dobrze w polu karnym przeciwnika potrafili znaleźć się Tomas Petrasek i Artur Jędrzejczyk, ale już z wykorzystaniem doskonałej okazji były problemy. Kapitan Rakowa Częstochowa, który nie raz w tym sezonie ratował już skórę przeciwnikowi, miał takowych sytuacji aż osiem, ale wykorzystał zaledwie jedną. Kapitan Legii natomiast z czterech żadnej nie zamienił na gola. Podobnie jak Miłosz Szczepański i Daniel Bartl (Patryk Sokołowski i Dominik Nagy nie grali tak często).
Nie najlepiej ze skutecznością radzą sobie również skrzydłowi. Naszym zdaniem postacią, która w tym sezonie trzeba wyróżnić in minus to Lukas Haraslin. Zawodnik Lechii Gdańsk to czołowa postać nie tylko drużyny, ale całej Ekstraklasy, jednak od piłkarza, który występuje tu od sezonu 2015/16 musimy oczekiwać jakości. Szczególnie w wykończeniu, bo tego wymaga się od nowoczesnych skrzydłowych. A Słowak w tym sezonie, czy to w Lidze Europy, czy w lidze pokazał, że z tym aspektem nadal ma problemy (na siedem doskonałych okazji wykorzystał jedną).
Podobnie rzecz się ma również u Kamila Jóźwiaka, Mateusza Cholewiaka (siedem sytuacji i wykorzystana jedna), Kamila Zapolnika (sześć sytuacji, a jedno trafienie), a nawet Pawła Wszołka (gol na pięć okazji).
Pirulo z ŁKS-u przestrogą
Wspominaliśmy już w tym tekście o tej dodatkowej statystyce, czyli liczbie oddawanych strzałów na bramkę, ale kilka postaci Ekstraklasy chcieliśmy wyróżnić szczególnie. Mowa tutaj np. o Danim Ramirezie, który co prawda w statystykach wykorzystywania znakomitych sytuacji nie bryluje, bo według esktrastats.pl takową miał jedną i oczywiście ją zmarnował, ale już przy okazji liczby oddawanych strzałów w meczu nie ma sobie równych.
Hiszpan jesienią na bramkę rywala uderzał 72 razy, co jak na skrzydłowego na pewno jest sporym wyczynem. Zwłaszcza, że zaraz za nim w tej klasyfikacji są Parzyszek i Angulo. Jeśli jednak wyliczymy sobie ile Ramirez potrzebował oddać strzałów, aby piłka w końcu znalazła się w sieci, wychodzi aż 12 prób (Ramirez miał jesienią sześć goli)! Sporo, zwłaszcza, że mówimy o najlepszej strzelbie zespołu i zdecydowanie jedynym zawodniku ŁKS-u, który dotychczas dawał nadzieję, iż coś z tego beniaminka może jeszcze w tym sezonie być.
Przykład Ramireza dobrze obrazuje bardzo ważny problem beniaminka – choć na pewno nie najważniejszy – w ofensywie. A przecież Hiszpan nie był jedynym, który dobrą minę do złej gry zespołu starał się nadrabiać liczbą strzałów. Mowa tutaj o Pirulo, który jesienią uderzał na bramkę rywali 33-krotnie, ale tylko siedem razy celnie. To najniższy procent celności w całej Ekstraklasie! A tylko o włos lepszy był Juan Camara z Jagiellonii (33 próby – osiem celnych). Powodów do zadowolenia nie mają również Arvydas Novikovas (36 uderzeń – 10 celnych), Srdan Spiridonović (50 prób – 13 celnych) i Darko Jevtić (tyle samo prób co poprzednik – 14 w światło bramki).
Kapitan Lecha Poznań powinien zostać opisany w towarzystwie Zvonimira Kozulja i Filipa Starzyńskiego, bo jeżeli popatrzymy na pozycję tych zawodników i rolę jakę pęłnią nie tylko w druzynie, ale w całym taktycznym mechanizmie swoich zespołów to po dodaniu statystyk strzałów znajdziemy wspólny mianownik. Piłkarz "Portowców" jesienią zanotował 48 uderzeń na bramkę rywali, z czego tylko 14 było celnych. U Filipa Starzyńskiego niby wygladało to lepiej, bo Polak oddał 52 próby i 19 miał udanych (co daje 36,5 % przy 29,2 % Kozulja), ale w odniesieniu do zdobytych bramek "Figo" potrzebował aż 26 strzałów, żeby wpisać się na listę strzelców! U Kozulja wyglądało to lepiej, ale Bośniak musiał oddać 16 uderzeń i dopiero wtedy padła bramka.
***
Nie tak powinny wyglądać statystyki zawodników, którzy są liderami swoich zespołów. Owszem, za samą próbę oddania strzału można chwalić, ale nie tak doświadczonych i - jak na Ekstraklasę - uznanych piłkarzy. Podobnie jest z Igorem Angulo. Okazuje się, że Hiszpan miał swoje sytuacje i wcale nie było ich tak mało, a jego największym problemem jesienia była właśnie skuteczność.