Autor zdjęcia: własne
Nuda? Gdzie tam panie! To nie u nas
Pisałem to już kilka razy, powtórzę ponownie - w piłce nie istnieje już coś takiego, jak sezon ogórkowy. Samymi informacjami związanymi z futbolem, które spływają na człowieka zewsząd, można się zmęczyć podobnie jak piłkarze, którzy przygotowują się do wiosennej części rozgrywek.
Ból głowy ma Jerzy Brzęczek. Wydawało się, że w Krystianie Bieliku znalazł on brakujące mu ogniwo w drugiej linii reprezentacji, tymczasem młody piłkarz doznał (po raz kolejny, niestety) fatalnego urazu i wydaje się, iż o Euro 2020 może zapomnieć. Mocno nieszczęśliwie układa się kariera tego zawodnika. Za każdym razem, gdy wydaje się, że nabiera tempa, coś staje mu na przeszkodzie.
Tak to jednak jest, iż pech jednego, otwiera drzwi drugiemu. W teorii z miejsca skoczyły akcje Jacka Góralskiego, tyle że rodzi się pytanie - jak na jego romans z Kajratem Ałmaty, czyli reprezentantem ligi kazachskiej, będzie się zapatrywał Brzęczek? Może w końcu łaskawszym okiem spojrzy na Karola Linettego, który w ostatnim czasie wybornie spisuje się w Sampdorii Genua? Trenerowi kadry i pomocnikowi dotąd wybitnie nie było po drodze. Dość powiedzieć, że Linetty w półtora roku panowania Brzęczka rozegrał w reprezentacji niespełna 160 minut.
Czy możemy sobie jako reprezentacja pozwolić na ignorowanie formy Karola w Serie A? Oczywiście, że możemy, chociaż niekoniecznie powinniśmy. Tak to już jest, iż każdy trener ma swoich faworytów, ludzi, którzy mniej lub bardziej pasują mu do koncepcji. Brzęczka rozliczą wyniki na Euro. Do turnieju jeszcze pół roku, może się po drodze wydarzyć bardzo wiele, a umówmy się - Linetty to nie jest zawodnik, za którego brakiem w podstawowym składzie płakać będzie wielu dziennikarzy czy kibiców.
Ja jedynie mam cichą nadzieję, że swoją dyspozycją w najbliższych miesiącach piłkarz Sampdorii Brzęczkowi zwyczajnie nie da wyboru. 24 lata to idealny czas na to, żeby zrobić w karierze duży krok przed siebie i patrząc na ostatnie występy Karola mam wrażenie, iż on sam wie o tym najlepiej.
***
W niektórych ruchach transferowych piłkarzy z ESA, widzę zero ambicji i planu, liczy się tylko kasa, bez żadnej wizji.
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) January 14, 2020
No cóż, być może prezes Boniek przespał ostatnie lata i nie wie, w jakim miejscu jest Ekstraklasa, więc tylko kilka faktów mu tutaj warto przypomnieć.
- Znajdujemy się na 32. miejscu w rankingu klubowym UEFA i mało co zwiastuje, że nagle coś tutaj się wielce odmieni.
- Zdobywca Pucharu Polski, mająca od dawna bardzo duże ambicje Lechia Gdańsk, nie płaci regularnie piłkarzom.
- W Ekstraklasie w ostatniej dekadzie zrobiono z osiem miliardów reform, ale - kto by pomyślał! - ani trochę nie podniosło to poziomu sportowego.
- Ligą interesuje się garstka osób, pomimo otwarcia jej na TVP, popularności pojedynczych polskich piłkarzy.
- Piłkarze wyjeżdżający z Ekstraklasy okazują się być w większości nieprzygotowani do podjęcia z miejsca walki o granie w poważnej piłce, co za tym idzie, na zdrowy chłopski rozum - im szybciej wyjadą, tym lepiej, bo o ile wykażą się determinacją, wolą walki, to uda im się nadrobić braki i zostanie im więcej grania na lepszym poziomie, za lepsze pieniądze.
Na pewno we wpisie prezesa nie chodziło przecież o to, że polscy piłkarze akurat tym razem nie wybrali kierunku włoskiego, najbliższego jego sercu i tym samym gotówka przepłynęła bez przystanku apenińskiego…
***
A że nas rozkupują? No rozkupują i recepty na to nie ma. Dopóki nie będzie przynajmniej trzech klubów, które finansowo, organizacyjnie będą w stanie podjąć rywalizację z europejską trzecią ligą, niewiele się zmieni.
I nie zmienią tego uwagi, że piłkarze wykazują się brakiem ambicji, że idą tylko za pieniędzmi i tym podobne dyrdymały. Zawód jak każdy inny, idziesz tam, gdzie płacą lepiej, gdzie masz lepsze warunki do uprawiania swojego zawodu, a jeśli przy tym znikniesz z radarów trenera kadry, świat się nie zawali.
***
Zdaniem the Times ECA (kluby) i UEFA osiągnęły porozumienie w sprawie dwóch dodatkowych meczów w Lidze Mistrzów od 2024. Wiadomo: więcej terminów to więcej przychodów... Wysuwane teorie:
— Tomasz Smokowski (@TSmokowski) January 16, 2020
-większe grupy o 1 lub 2 zespoły
lub
-dodatkowa, druga faza grupowa (nieeeeee, to już było!)
Ilekroć czytam kolejne pomysły mające na celu zwiększenie liczby meczów w sezonie, zachodzę w głowę - dla kogo to? Kto na tym summa summarum skorzysta?
Piłkarze nie mają kiedy odpoczywać, coraz częściej, co absolutnie zrozumiałe, w pewnym stopniu wybierają sobie spotkania, w których grają na sto procent i te, gdy zdejmują nogę z gazu. To w pełni da się zrozumieć i wytłumaczyć. Tak jak i fakt, że zdarzają się weekendy, gdy w co trzecim oglądanym meczu widzimy poważne urazy, często przeciążeniowe.
Kibice też w pewnym momencie powiedzą stop, bo zwyczajnie nie będą mieli kiedy śledzić wszystkiego na bieżąco, być aktywnymi uczestnikami wydarzeń piłkarskich.
Liverpool nie miał w tym sezonie szansy w uczciwy sposób podejść do wszystkich rozgrywek, w których wziął udział. Nawet gdyby chłopcy Kloppa przysięgli sobie, że za wszelką cenę będą chcieli osiągnąć wszechkoronę, to zdolności bilokacji jeszcze nie posiedli.
Czy doczekamy się kolejnych tego typu absurdów? Jestem dziwnie przekonany, że niestety tak.
***
A na koniec coś, co chyba mówi samo przez się. Coś o wyczuciu właściwego czasu, coś o dobrym smaku, coś o zwykłej przyzwoitości. Zestawiam Wam na koniec dwa tweety, które pojawiły się praktycznie w tym samym czasie.
Dwóch kolejnych piłkarzy wzywa Lechię do wypłaty zaległych pensji. Coraz bardziej gorąca zima w Gdańsku.
— Cezary Kowalski (@kowalski_cezary) January 17, 2020
Nie wiem jak będzie z formą, ale w Lechii na winach się znają👍🏻😜 pic.twitter.com/XWM8UJViik
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) January 17, 2020