Autor zdjęcia: Marcin Radziński
Golla nie zagra do końca sezonu, a wrocławska kołderka robi się niebezpiecznie krótka...
Kibice Ślaska Wrocław mogli w minionych tygodniach odetchnąć. Wojciech Golla, kluczowy w drużynie Lavicki, przedłużył wygasający w czerwcu kontrakt i pewne było, że wiosną to na nim będzie oparta defensywa WKS-u. Nic bardziej mylnego! Stoper podczas jednego ze sparingów uszkodził więzadło krzyżowe w kolanie i już w tym sezonie nie wystąpi.
Golla już w poprzednim sezonie w Śląsku Wrocław był ważną postacią obrony WKS (35 meczów na 37 możliwych), ale Ekstraklasę dla stolicy Dolnego Śląska uratował wraz z kolegami dopiero w końcówce sezonu. W bieżącym sytuacja drużyny jest zupełnie odmienna, mówi się przecież nawet o walce o europejskie puchary! My z kolei na samym początku 2020 roku napisaliśmy tekst, w którym pokazywaliśmy, że akcje niektórych ligowców znacznie poszły w górę względem ubiegłych rozgrywek. Najlepszym tego przykładem był właśnie Golla, który rok temu sprawiał wrażenie pokracznego, zaś jesienią tworzył jeden z najlepszych bloków defensywnych w lidze.
Z kolei Wojciech Golla zanotował 36% celności podań. Analizuję dla InStata od ponad 7 lat i takiej liczby chyba jeszcze nie widziałem.
— Andrzej Gomołysek (@taktycznie) March 8, 2019
Być może wynikało to z dość prostych założeń taktycznych, które otrzymał.
O ile brzmiały one "WYJEB!" pic.twitter.com/ahgurRQzqD
21 straconych goli to może nie wynik najwyśmienitszy, ale trzeba docenić fakt, że drużyna potrafiła wywalczyć czyste konto w rywalizacjach z Legią czy Piastem. Poza tym szczelna obrona odegrała niemałą rolę przy zwycięstwach nad Lechem, Cracovią czy Wisłą Płock. Wydawało się, że nawet po groźnej kontuzji Łukasza Brozia, ta formacja za bardzo nie ucierpiała i potwierdza to dodatni bilans bramkowy, a także czwarte miejsce w tabeli po 20. kolejkach.
Na początku stycznia Legia Warszawa skorzystała z okazji i za skromne 50 tysięcy euro kupiła Mateusza Cholewiaka, postać, której dalece było do miana kluczowego piłkarza w układance Vitezslava Lavicki. Krążyły plotki, że stołeczny zespół zdecyduje się również na podobny ruch w przypadku Wojciecha Golli, którego umowa również wygasała wraz z końcem czerwca. We Wrocławiu jednak szybko załatwiono tę sprawę, podpisując ze środkowym obrońcą nowy, trzyletni kontrakt. Pewne więc było, że stoper nie zmieni barw, a zespół nie osłabi się przed wiosną.
Mówimy przecież o piłkarzu, który od początku sezonu 2018/2019 rozegrał największą liczbę minut spośród całego zespołu:
Wojciech Golla – 4860 minut
Robert Pich – 4367
Michał Chrapek - 3358
Łukasz Broź - 3269
Jakub Słowik - 3150
Dlatego najgorszym możliwym scenariuszem było złapanie przez zawodnika groźnej kontuzji. Podczas sparingu Śląska z FK Ufa Golla doznał urazu, kiedy chciał wyprzedzić jednego z piłkarzy i przejąć piłkę. Przy interwencji ucierpiało kolano zawodnika, który upadł na murawę i podniósł się z niej dopiero po interwencji fizjoterapeutów.
– Decyzją sztabu medycznego Wojciech Golla z powodu kontuzji opuści w niedzielę zgrupowanie Śląska Wrocław w Ayia Napie. Stoper doznał urazu kolana w drugiej połowie meczu sparingowego z rosyjskim klubem FK Ufa. Obrońca ucierpiał w starciu z jednym z rywali i będzie musiał przejść dokładne badania. Te zostaną przeprowadzone już po powrocie zawodnika do Polski – czytamy w klubowym komunikacie.
Te jednak nie przyniosły dobrych wieści. Po diagnostyce potwierdziły się obawy sztabu oraz kibiców. Stoper uszkodził więzadło krzyżowe w kolanie i w tym sezonie na boiskach Ekstraklasy już nie wystąpi. Golla to już czwarty piłkarz Śląska, który w ostatnim czasie borykał się z tym problemem i wymagał skomplikowanej operacji. Po nich dochodzą do siebie także Adrian Łyszczarz oraz Łukasz Broź, zaś Mateusz Radecki nie gra już od ponad roku i ma przejść kolejną, już trzecią operację kolana.
Według doniesień „Przeglądu Sportowego” kontuzja drugiego z wymienionych spowodowała, że klub szuka teraz nieco bardziej uniwersalnego obrońcy, który będzie mógł zagrać zarówno na bokach, jak i na środku obrony. Tym bardziej po odejściu Mateusza Hołowni do Wisły Kraków sytuacja w defensywie stała się, delikatnie mówiąc, niepokojąca. O problemach w defensywie świadczy również fakt, że w meczach towarzyskich na prawej stronie obrony sprawdzany był Lubambo Musonda, który jest nominalnym skrzydłowym.
Ciekawe ustawienie na ostatni sparing podczas #CyprWKS ⚽
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) January 28, 2020
O godz. 14 gramy z łotewską Lipawą. 🔴 Transmisja ⬇https://t.co/8OiSvdAQRE pic.twitter.com/d95AnNZxBP
To zresztą pokazuje jak krótka jest kołderka w Śląsku, skoro sztab szkoleniowy próbuje łatać dziury na niektórych pozycjach nieprzyzwyczajonymi do nich zawodnikami. Gdyby urazu doznał Pich czy Płacheta, a Zambijczyk musiał występować w miejsce Brozia, kto wtedy biegałby w ofensywie? Braki są też na lewej obronie, gdzie brakuje alternatywy dla Stigleca. Na tyle, że w ostatnim sparingu grał tam prawonożny Pawelec, a do łask wrócił też Dankowski, do niedawna wręcz wypychany z klubu. Na stoperze próbowano z kolei Diego Żivulicia, nominalnego defensywnego pomocnika. Jak na dłoni widać, że ruszenie jednego ogniwa w zespole Lavicki skutkuje czymś w rodzaju efektu domina.
W kontekście defensywy pojawiła się jednak iskierka nadziei w postaci byłego młodzieżowego reprezentanta Urugwaju, Guilhermo Cotugno, przymierzanego do WKS-u. 24-latek to prawy obrońca, mogący grać także jako stoper. Łącznie na europejskich boiskach piłkarz rozegrał 70 meczów, w których zdobył gola i zanotował trzy asysty. Nie poradził sobie jednak w Rubinie Kazań, a formy nie udało mu się odbudować także w drugoligowym Realu Oviedo. Czy jest to idealny kandydat do zastąpienia Golli? No cóż, coraz mniej dni przed wznowieniem sezonu sprawia, że we Wrocławiu nie mają za bardzo komfortu i czasu na wybór.
Jeśli w ogóle uda się kogoś pozyskać, to już kolejnego transferu do defensywy wrocławian raczej nie uświadczymy. – Nie będziemy ściągali nowego środkowego obrońcy w tym okienku transferowym. Uraz Wojtka Golli wygląda źle, ale sezon dogramy tymi piłkarzami, których mamy – stwierdził Dariusz Sztylka na łamach „Gazety Wrocławskiej”.
Wygląda więc na to, że Lavicka będzie musiał odkurzyć kogoś z duetu Pawelec-Celeban. Naturalnie faworytem jest były kapitan Śląska, który pod koniec 2018 roku stracił opaskę, a później miejsce w wyjściowej jedenastce na rzecz Israela Puerto. Jednemu z najważniejszych piłkarzy Śląska ostatniej dekady kończy się kontrakt już za pół roku. Może to odpowiednia (i ostatnia) okazja, aby przekonać włodarzy klubu, że 34-latek jest w stanie jeszcze grać na wysokim poziomie?
Rzecz w tym, iż dogadanie się co do nowej umowy nie będzie łatwe. W drużynie wciąż istnieje komin płacowy, a na jego czubku znajduje się właśnie pensja wynosząca ponoć aż 70 tys. złotych miesięcznie. Zarząd i miasto chętnie zmniejszyliby znacznie zarobki obrońcy. Nie będzie to łatwe, aczkolwiek sam Celeban zdaje się wykazywać dobrą wolę w tej kwestii – jest chętny na rozmowy, które mają zostać podjęte po powrocie drużyny z Cypru. Swego czasu Piotr mówił także, iż chętnie poszedłby podobną drogą co Dariusz Sztylka. Ten tuż po zakończeniu kariery został we wrocławskim klubie jako trener, a obecnie pełni rolę dyrektora sportowego.
Kontuzja Wojciecha Golli skomplikowała przygotowania Vitezslavowi Lavicce, który generalnie nie krył zadowolenia z tego, jak prezentowała się drużyna w ostatnich tygodniach na zgrupowaniu na Cyprze. Teraz natomiast najważniejszym wyzwaniem szkoleniowca będzie odpowiednie zastąpienie kluczowego piłkarza i sprawienie, aby wiosną defensywa wrocławian dalej prezentowała się w stylu, jaki widzieliśmy jesienią, co w obecnych warunkach kadrowych wygląda na cholernie trudne wyzwanie.