Autor zdjęcia: własne
W przerwie: Christo Stoiczkow - “Autobiografia”, czyli historia wielu spełnionych snów
Dożyliśmy czasów, gdy piłka nie tylko jest obecna praktycznie 24 godziny na dobę w telewizji i internecie, ale możemy też czytać świetne pozycje o jej historii. Można pomiędzy meczami, można w drodze do pracy, można tam, gdzie królowie chadzają piechotą. Możliwości jest multum. W każdy weekend będziecie mieli okazję przeczytać nasze polecenia. Pewnie częściej będziemy chwalić niż ganić, bo na słabe książki szkoda nam czasu, więc potraktujcie to jako przewodnik po wartościowej lekturze na czas przerwy. W drugim lutowym odcinku przypomnimy sobie postać jednego z najważniejszych piłkarzy końcówki XX w.
Christo Stoiczkow - Autobiografia (SQN)
Tu jest miejsce na obietnicę - zrzucę zasłonę ze wspomnień o zdarzeniach, o których z takich lub innych przyczyn przez lata milczałem. Mam nadzieję, że ta wspólna podróż w czasie będzie dla was interesująca, ponieważ według mnie życie mierzy się w momentach, a nie w dniach, miesiącach i latach. Udowodnię wam to! Ostatnio wszyscy piszą. Żebyście nie mówili, że piłkarze piszą tylko swoimi nogami, zdecydowałem się stworzyć tę książkę razem z dziennikarzem sportowym Wladimirem Pamukowem. Jeśli jest coś, czego ten człowiek nie wie o mnie lub o Czwartych na Świecie, to najwyraźniej nie jest tego warte albo po prostu… nie chciał wiedzieć. A zatem ode mnie historia, od Wlado - pisanie.
Uznałem, że w przypadku książki, której bohaterem jest osobowością tak wyrazistą, pełną emocji, warto we wstępie recenzji oddać jej głos. Nie mamy bowiem do czynienia tylko z ciekawym piłkarzem z przeszłości. O nie, opisanie Stoiczkowa w ten sposób, jest dla byłej ikony Barcelony po prostu obraźliwe!
Autobiografia jednej z najsłynniejszych “ósemek” w historii futbolu to w pewnym stopniu opowieść o tym, jak spełniać marzenia. Marzenia zdawałoby się nierealne, gdy wychowujesz się w zapyziałej Bułgarii czasów komuny. Gdy na drodze do sławy regularnie napotykasz na przeszkody, nieprzychylne recenzje, a i sam lubisz dać do pieca.
Chcąc wyliczyć wszystkie wyskoki Christo, trzeba by kilku godzin lekcyjnych. To człowiek bardzo butny, często arogancki, krewki. W drodze do celu gotów był sięgnąć po wszystkie środki. Świętości, takie jak chociażby trenerów, miał w zasadzie za nic, czego najlepszym przykładem jest jego opowieść o stosunkach z Louisem Van Gaalem.
Latający Holender wyrzucił swego czasu van Gaala z Ajaxu. Z tego powodu byli śmiertelnymi wrogami od dziesięcioleci. Szczerze i bez odrobiny stronniczości powiem wam jedno: Mister słusznie wygonił tego „kopacza” ze słynnego Ajaxu. Zrozumiałem to podczas któregoś z treningów, do którego Louisik się przyłączył, by zagrać z nami, a my śmialiśmy się do rozpuku. Jakbyśmy zatrudnili klauna, żeby nas rozbawiał. Czaiłem się na odpowiedni moment, by trafić piłką w ten jego wielki czerep, i w końcu miałem go na muszce. Strzeliłem mocno, ale piłka odbiła się od olbrzymiego ciała i wpadła do bramki. Van Gaal przewrócił się po uderzeniu, ale gdy zobaczył piłkę w siatce, skoczył na równe nogi i zaczął biegać w kółko z uniesionymi triumfalnie rękoma, krzycząc: „Goool, goool, goool!”. Wtedy ostatecznie utwierdziłem się w przekonaniu, że ma coś nie tak z główką. Kapusta, w której go mama znalazła, musiała być nieźle nadgnita!
Takich smaczków jest w książce bardzo dużo, ale nie jest to lektura równa. Opowieści Bułgara są smaczne, interesujące, natomiast często są niedopowiedziane. Przy tym trzeba też powiedzieć wprost - ma w sobie Stoiczkow dużo z takiego cwaniaczka, który siebie usprawiedliwi za niemal wszystko, za co do innych ma pretensje i żal.
Być może gdyby Christo był innym człowiekiem, nigdy nie stałby się ikoną Barcelony, z którą sięgnął po wszystkie najważniejsze klubowe trofea? Z pewnością bez tych cech charakteru nie potrafiłby doprowadzić reprezentacji Bułgarii do wspaniałych wyników w latach 90., nie pociągnąłby swoim entuzjazmem reszty kolegów. Po lekturze jego autobiografii te podejrzenia tylko zyskują na mocy.
Nasza ocena (1-6): 4+