Autor zdjęcia: LUKASZ LASKOWSKI / PRESSFOCUS
Bokser dyrektorem klubu piłkarskiego, czyli koniec z fryzjerem na zgrupowaniach. Dlaczego nie wypaliło?
- Z takim stylem pracy dyrektora sportowego piłkarze zetknęli się po raz pierwszy – mówił Grzegorz Proksa, były bokserski mistrz Europy w wadze średniej, który pięć lat temu pojawił się w GKS-ie Katowice.
Ostatnie kilkanaście lat to dla GKS-u Katowice sportowy dramat. Najpierw co sezon plany awansu do Ekstraklasy, które często kończyły się wręcz walką o utrzymanie, a dziś już tylko II liga. Zdarzyło się jednak, 5 lat temu, że o GieKSie usłyszała cała piłkarska Polska.
To wtedy klub poinformował, że jego nowym dyrektorem sportowym został Grzegorz Proksa, czyli kibic GKS-u i… były bokserski mistrz Europy w wadze średniej. Odważny eksperyment, chociaż w zasadzie za wiele do stracenia nie było. Zespół złożony z niezłych nazwisk co chwilę zawodził, więc czy mogło być wyraźnie gorzej?
Opinie na temat zatrudnienia Proksy były oczywiście skrajne. Jedni uważali, że władze GieKSy są niepoważne, skoro na tak ważne stanowisko biorą boksera. Drudzy byli zdecydowanie na tak, bo liczyli, że Proksa ustawi szatnię do pionu. Ta rzeczywiście nie miała z nim lekko. Jak to w przerwach meczów lubią powtarzać piłkarze – musiały paść mocne słowa. Sam Proksa tak mówił o tym w wywiadzie dla Super Expressu:
"Szatnia się pana boi?
- Proszę zapytać piłkarzy (śmiech). Jedno jest pewne – z takim stylem pracy dyrektora sportowego zetknęli się po raz pierwszy. Wymagam od nich i będę wymagał, zwłaszcza że klub stwarza im świetne warunki. Takie, o których ja mogłem tylko pomarzyć. Nawet gdy boksowałem na światowym poziomie.
Po przyjeździe na zgrupowanie zespołu w Wałbrzychu, zastał pan zawodników świeżo po wizycie u fryzjera.
- Wiem, jak wygląda życie podczas takiego zgrupowania. Były dni, kiedy – za przeproszeniem – rzygałem już widząc rękawice. Mimo to, gdy zobaczyłem piłkarzy ze świeżo przyciętymi włosami, byłem zaskoczony. Zgrupowania są od tego, żeby zapierdzielać."
Obecność Proksy wyników GieKSy nie poprawiła, po drodze było m.in. żenujące 0:5 u siebie z Zagłębiem Lubin. Do tego kolejne zwolnienie trenera (Artura Skowronka). Niedługo potem, mniej więcej po czterech miesiącach urzędowania z klubu odszedł też Proksa.
Eksperyment nie wypalił. Z drugiej strony natomiast trudno powiedzieć, czy w ogóle miał szansę wypalić. GKS był wtedy w fatalnym momencie, parzył się na nim dosłownie każdy. Wystarczy spojrzeć na trenerów. Chwilę wcześniej pożegnano Kazimierza Moskala, potem był wspomniany Skowronek, a w końcu Jerzy Brzęczek. Czyli dwóch ludzi pracujących dziś w Ekstraklasie plus sam selekcjoner.
Kto wie, może więc w przyszłości któryś z klubów pójdzie drogą GieKSy? Wśród ludzi boksu i innych sztuk walki jest przecież więcej fanów futbolu.