Autor zdjęcia: Piotr Matusewicz / PressFocus
Jedni protestują, inni podpisują. Czym Lechia przyciąga piłkarzy?
Wielokrotnie poruszaliśmy w naszych tekstach problem finansów Lechii Gdańsk, znane są również przypadki piłkarzy, którzy zbuntowali się i odeszli z klubu. Jak zatem możliwe jest, że kolejni gracze podpisują nowe umowy?
W ubiegłym tygodniu w jednym z tekstów pisaliśmy, w jak wielkim szoku jesteśmy, że znajdują się jeszcze piłkarze, którzy w ogóle chcą grać w Lechii Gdańsk. Powodów przeciwko dołączeniu do trójmiejskiej drużyny było aż nadto. Zaległe pensje i cały cyrk z ich wypłacaniem, fatalny bilans finansowy. Do tego dochodzi jeszcze przedmiotowy stosunek do piłkarzy. O tym ostatnim, jakże ważnym przecież aspekcie szeroko pisaliśmy tutaj.
Mięło zaledwie kilka dni od publikacji wspomnianego tekstu, a z Lechią swoje umowy przedłużyli Jakub Arak i Michał Nalepa. I nie, drodzy czytelnicy, nie są to kontrakty krótkoterminowe, ale co najmniej dwuletnie. Napastnik związał się z gdańszczanami do końca czerwca 2022 roku, środkowy obrońca o rok dłużej.
Mocno przecieraliśmy oczy po publikacji tych informacji, bo z naszej perspektywy jest to świadome narażanie siebie i swojej rodziny na kolejne perturbacje. Bo jaką bowiem można mieć gwarancję, że sytuacja ulegnie zmianie, skoro nie nastąpiło to po jednym z najlepszych sezonów Lechii w historii? Jaką Arak i Nalepa mogą mieć pewność, że nie zostaną potraktowani jak Artur Sobiech, Sławomir Peszko, Rafał Wolski i Błażej Augustyn? W Gdańsku nie ma bowiem świętości, wystarczy wyjście przed szereg i zakwestionowanie wspaniałomyślności Adama Mandziary i zostajesz odesłany na boczny tor.
Ze wspomnianego duetu najbardziej dziwi nas podejście Nalepy. Środkowy obrońca to zaraz po Dusanie Kuciaku najlepszy zawodnik drużyny Piotra Stokowca. Lider bloku defensywnego po odsunięciu od składu Augustyna i gość, który w tym sezonie nie zawiódł swoich kibiców i kolegów. Przejrzeliśmy noty, jakie wystawiliśmy mu w obecnych rozgrywkach (średnia do 5,57) i nie przypominamy sobie momentu, w którym dałby ciała. W związku z tym jesteśmy przekonani, że Polak nie miałby problemów ze znalezieniem sobie pracy w bardziej stabilnym klubie.
‼️ Tydzień zaczynamy od mocnego uderzenia 👊 Michał Nalepa podpisał z klubem nową umowę ważną do 2⃣0⃣2⃣3⃣ roku 💚🇳🇬
— Lechia Gdańsk SA (@LechiaGdanskSA) May 11, 2020
Więcej ⬇️https://t.co/5q9HEN5SCc pic.twitter.com/15Y9gKTL9m
Arak natomiast, to jak na napastnika zawodnik przeciętny, raczej bez szans na załapanie się do czołowego klubu Ekstraklasy, gdzie problemów finansowych nie ma. Spójrzmy zresztą w jego statystyki w drużynie Stokowca: 35 meczów i bramka oraz trzy asysty. Czy ktoś taki załapie się do Legii, Lecha, Piasta, Cracovii, Pogoni lub Jagiellonii? No raczej nie. Dlatego życie nad morzem i próbowanie wygryzienia ze składu Flavio Paixao, nawet przy pewnych niedogodnościach w postaci poślizgów w wypłacie, jest w stanie przeżyć.
Na samym końcu jesteśmy jednak my, którzy bezradni rozkładają ręce. Jak bowiem w tym naszym futbolowym bagienku może być normalnie, skoro część piłkarzy ma dość takiego traktowania, ale znajdują się tacy, którym się to podoba. Jak później nie reagować z politowaniem na płacz tych (ale również innych) zawodników o brak wypłat? Jak tacy podejrzani ludzie jak Mandziara mają zostać wykluczeni z piłkarskiego środowiska, skoro jego pomysły na zarządzanie klubem w dalszym ciągu kończą się sukcesem?
Niezmiernie szkoda nam również potencjału, jaki marnuje się w Gdańsku. Z tyłu głowy cały czas mamy słowa Bogusława Kaczmarka, który widzi w Lechii trzecią siłę polskiej piłki. Bo taka aglomeracja, taki duży stadion, tylu kibiców, taka historia. Czy dziś możemy jednak równać gdańszczan do Legii i Lecha? Patrząc na wszystkie aspekty, to nie i raczej szybko to nie nastąpi.