Autor zdjęcia: NORBERT BARCZYK / PRESSFOCUS
Zaskakujący reprezentant Polski: Odkrycie ligi, które w kadrze nigdy nie zaistniało
W 2001 roku przez tygodnik „Piłka Nożna” został uznany odkryciem Ekstraklasy, kilka tygodni później zadebiutował w reprezentacji Polski, później grał już dla Groclinu Grodzisk Wielkopolski. Powołanie Tomasz Moskały przez Jerzego Engela do dziś jest jednym z największych zaskoczeń w historii naszej kadry, ale piłkarz nie wykorzystał wielkiej szansy.
Tomasz Moskała w Ekstraklasie debiutował w barwach Ruchu Chorzów. W sezonie 1999/2000 silna ekipa chorzowian zakończyła rozgrywki na najniższym stopniu podium. Trudno jednak przyznać, że urodzony w Wadowicach 22-latek był czołowym zawodnikiem tamtej ekipy. Najlepszym potwierdzeniem są marne dwa występy w tamtym zespole.
Zdecydowanie lepiej Moskale wychodziło w GKS-ie Katowice, gdzie należał do kluczowych piłkarzy drużyny. W dwóch rundach 2001 roku zdobył 11 bramek, a jako niski, ale bardzo szybki napastnik zwrócił uwagę najlepszych wówczas drużyn w Polsce. Obserwowały go Wisła Kraków, Legia Warszawa i Groclin Grodzisk Wielkopolski, ale snajper dzięki osobie Bogusława Kaczmarka zdecydował się wybrać ten trzeci klub.
- Myślę, że zdecydowała o tym osoba trenera Bogusława Kaczmarka. Dzięki niemu mogłem odpowiednio przygotować się do regularnego występowania na poziomie Ekstraklasy. Miałem wtedy mało czasu, musiałem jak najszybciej zimą solidnie przepracować okres przygotowawczy. Byłem już w zaawansowanym wieku jak na piłkarza, który wkracza do Ekstraklasy i nie było miejsca na pomyłkę. Trener Kaczmarek wiedział, jak mnie przygotować. Poza tym Wisła miała wtedy ekipę nie do ruszenia i nikt nie miał prawa wskoczyć w miejsce Tomasza Frankowskiego i Macieja Żurawskiego, którzy strzelali 40 bramek w sezonie. W Legii też byłoby mi trudno. Kilka przegranych meczów i było ciśnienie – tak po latach tłumaczył to w rozmowie z portalem gkskatowice.eu.
Moskała postawił wtedy na swój rozwój i regularną grę, co jest godne pochwały. Jako wyróżniający się zawodnik rósł w siłę w Ekstraklasie, przez tygodnik „Piłka Nożna” został uznany za odkrycie roku 2001. Do tego jeszcze powołanie do reprezentacji Polski, dziś uznawane za jedno z najbardziej zaskakujących w historii naszej kadry. Moskała został wezwany przez Jerzego Engela na początku 2002 roku na towarzyski mecz z Wyspami Owczymi. Decyzja selekcjonera była dyskusyjna, chociaż po latach nie można mieć złudzeń, iż trener był niejako przymuszony wspomnianym wyróżnieniem zawodnika u dziennikarzy gazety.
Po latach sam Moskała nie miał wobec powołania wątpliwości: - Dostałem szansę w reprezentacji dlatego, że przez rok wyróżniałem się w ekstraklasie. Zagrałem 45 minut. Wiadomo ze to troszeczkę mało, myślę jednak, ze każdy zawodnik marzy o debiucie w reprezentacji Polski, który był zwieńczeniem dobrego okresu – to jego słowa dla portalu wadowice24.pl. Bardziej dosadny był w rozmowie z gkskatowice.eu: - Tak, zadebiutowałem w reprezentacji w 2002 roku. Nie ma co się jednak oszukiwać, był to czas tuż przed mistrzostwami świata i kadra była wtedy zamknięta na turniej w Korei i Japonii. Miałem jednak dobre oceny w lidze, regularność gry w klubie, więc trener był niejako zmuszony mnie powołać i dać mi szansę. Nie miałem szans na przebicie się na dłużej do składu, ale i tak nie ma nic piękniejszego niż gra w narodowych barwach.
Trener Engel szansę Moskale dał, ale w dalszej perspektywie nie miał wobec niego planów. A jak później potoczyła się kariera napastnika? W ciągu następnych ośmiu lat na najwyższym poziomie snajper miał zaledwie dwa świetne sezony. Mowa tutaj o rozgrywkach 2002/03, kiedy zdobył dla Groclinu dziewięć bramek (wicemistrzostwo kraju z zespołem z Grodziska) oraz 2006/07 – wtedy już w barwach Cracovii 10 goli i pięć asyst (czwarte miejsce w lidze).
Jak na tyle lat w Ekstraklasie, jego sukcesy nie rzucają na kolana, a cień na całej jego karierze – w tym debiucie w reprezentacji – kładą zarzuty korupcyjne. Czy Moskała wykorzystał wielką szansę, jaką daje gra w kadrze? Nie do końca. Mimo to gry w biało-czerwonych barwach nikt mu z życiorysu nie wymaże.