Autor zdjęcia: Norbert Barczyk / PressFocus
Panowie, wydawaliście się być lepsi, weźcie się w garść!
Swego czasu pisaliśmy o zawodnikach, którzy mogą żałować przerwania sezonu, ale są też tacy, którzy powinni ten czas wykorzystać na refleksje. Co zrobiłem nie tak? Dlaczego prezentowałem się kiepsko? Jak sprawić, abym grał lepiej? Wybraliśmy dziesięciu takich gagatków, po których spodziewaliśmy się znacznie lepszych występów. Główne kryterium? A no to, że doskonale wiemy, iż stać ich na dużo lepszą grę!
Pelle van Amersfoort (średnia ocen - 4,13)
Zawodnik, który nie notuje przeciętnych występów. Albo znacznie się wyróżnia, albo kompletnie ginie z meczowych radarów. Niestety to drugie zdarza mu się znacznie częściej, wychodzi mu mniej więcej jedno spotkanie na cztery. Co tłumaczyłoby także, dlaczego Heerenveen nie zabiegało mocno o jego pozostanie w drużynie ubiegłego lata. Szczerze powiedziawszy oczekiwaliśmy od Pellego lepszej i bardziej stabilnej formy w perspektywie całego sezonu. Tym bardziej, że właśnie w tych dobrych momentach pokazuje jak wiele widzi na boisku, jak niekonwencjonalnie umie zagrać, jakiego nosa ma w polu karnym, by znaleźć się w sytuacji strzeleckiej. Okej, 4 gole i 3 asysty wstydu nie przynoszą, ale to wciąż za mało jak na możliwości Holendra.
PELLE VAN AMERSFOOOORT CO ZA BRAMKA pic.twitter.com/OiRUjWc54a
— Michał Rączka (@majkel1999) February 7, 2020
Rafa Lopes (4,23)
O ile w pierwszej fazie sezonu Portugalczyk pokazał się z dobrej strony, to wiosną zaprezentował swoje drugie, zdecydowanie gorsze oblicze. Dwa pozytywne akcenty z jego udziałem, czyli wywalczony rzut karny z Lechem i gol strzelony Górnikowi na wyjeździe to zdecydowanie za mało, jak na pierwszego napastnika klubu walczącego o czołowe lokaty. Nie powiemy, że przed pandemią Lopes był najsłabszym zawodnikiem Pasów, ale umiejscowienie go w czołówce takiego rankingu z pewnością nie będzie nadużyciem. Ot, był chłop i nagle chłopa nie ma.
Dla Michała Probierza zjazd, który zaliczył Lopes, jest o tyle uciążliwy, że w kadrze Pasów nie ma dla niego wartościowego zmiennika. Vestenicky to najgorszej jakości podróbka napastnika, a rzekomo utalentowany Stróźik w Ekstraklasie radzi sobie mniej więcej tak, jak Stachursky poradził sobie z wykonaniem piosenki „Jedwab”. I właśnie dlatego Lopes w formie z jesieni jest Cracovii po prostu niezbędny.
Mateusz Matras (3,86)
Do Zabrza ściągnął go Artur Płatek w ramach wypożyczenia, kiedy powierzono mu misję ratowania Górnika przed spadkiem w poprzednim sezonie. Defensywny pomocnik odpłacił się za zaufanie, prezentując wysoką formę i w dużej mierze przyczynił się do ostatecznego sukcesu zabrzan. Nic dziwnego, iż latem postanowili go wykupić.
Czy to był punkt zwrotny? Nie siedzimy w głowie Matrasa, aczkolwiek fakty są takie, że kiedy już dostał kontrakt na dłuższy okres, znacznie obniżył loty. Wiosną Marcin Brosz odstawił go na boczny tor, podobnie zresztą jak Matuszka, a dużo więcej szans zaczął otrzymywać Manneh oraz sprowadzony zimą Prochazka i obaj dawali drużynie więcej korzyści. Od biedy i z konieczności Mateusz zaczął więc grywać na prawej obronie, ale był to eksperyment totalnie nieudany – za starcia ze Śląskiem i Rakowem daliśmy mu odpowiednio 2 i 3 w skali 1-10. To kimbinowanie na pewno nie pomogło Matrasowi w stabilizowaniu formy, lecz już dużo wcześniej też nie dawał argumentów, aby na niego stawiać.
Tomas Prikryl (3,95)
- 2016/17 – 5 goli, 6 asyst
- 2017/18 – 3 gole, 0 asyst
- 2018/19 – 7 goli, 11 asyst
- 2019/12 – 1 gol, 5 asyst
Okej, ten jeden sezon żadnej części ciała nie urywa, lecz na podstawie pozostałych spodziewaliśmy się, że Tomas w Ekstraklasie będzie prezentował się znacznie okazalej. Tymczasem dobry mecz przytrafia mu się mniej więcej z taką częstotliwością, co niedziela handlowa. Najlepszą formę miał na przełomie października i listopada, gdy na przestrzeni 7 meczów 4 razy przyczynił się do strzelania goli, z drugiej strony to pokazuje jak nierówny jest w skali reszty sezonu. Petew chyba też póki co nie jest zachwycony dyspozycją Czecha, ponieważ tuż przed wybuchem pandemii wolał stawiać na Makuszewskiego, Mystkowskiego, a nawet Wdowika, choć to też z konieczności gry młodzieżowcem. Niemniej znaczące jest to, iż Bułgar poświęcił akurat Prikryla. Wielkiej straty z tego tytułu Jaga raczej nie odczuła...
Patryk Lipski (3,30)
Pomocnik Lechii kilka dni temu wrzucił do sieci swoje #hot16challenge2, w którym rapuje: „Ty hejtujesz w sieci, ja strzelam gola”. Domyślamy się zatem jak na fragment o sobie zareaguje pomocnik, ale fakty są takie:
XD
— Paweł Paczul (@PawelPaczul) May 20, 2020
Ostatnia bramka w lidze - 24 kwietnia 2019.
Ostatnia bramka w ogóle - 25 lipca 2019. https://t.co/8rZSsaVitS
Z asystami zresztą nie jest lepiej – ostatnią ligową Patryka datuje się na 12 maja ubiegłego roku. W tym sezonie zaś nie stworzył kolegom ani jednej dogodnej okazji strzeleckiej. Delikatnie rzecz ujmując, nie był to zbyt trafiony punchline.
A przecież mówimy o chłopaku, który wcześniej, w Ruchu Chorzów, wyrobił sobie opinię talentu, który już za moment, już za chwilę wyfrunie za spore pieniądze podbijać jakąś lepszą zagraniczną ligę. I na Śląsku, i nawet w poprzednim sezonie w Lechii imponował bezczelnością w swych ofensywnych poczynaniach, przeciwnikom trudno było go upilnować, rzeczywiście udowadniał błyskotliwość. A teraz? Wygląda raczej jak ktoś, kto stracił praktycznie wszystkie swoje atuty.
Arvydas Novikovas (4,20)
Z perspektywy momentu, kiedy Litwin przechodził z Jagiellonii do Legii, trudno było nie gratulować warszawianom doskonałego zakupu. W końcu chodziło jednego z najlepszych skrzydłowych ligi, który w dwóch poprzednich sezonach zbierał 18 i 15 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Teraz Arvydas ma ich 8, co też nie jest wynikiem tragicznym, lecz biorąc pod uwagę jego możliwości – to wciąż mało.
Przez większość sezonu Novikovas nie był sobą. Snuł się po boisku, podejmował mnóstwo kiepskich decyzji, brakowało mu tej bezczelności, jaką imponował w Białymstoku. W dużej mierze spowodował to fakt, iż miał spore problemy zdrowotne. W listopadowym meczu przeciwko Koronie zszedł z boiska po 20 minutach, a potem okazało się, że musi przejść ablację serca. Wiosną zaliczył dobre występy przeciwko Cracovii oraz Jagiellonii, lecz mocna konkurencja – Wszołek, Luquinhas, a nawet Cholewiak – nie śpi.
Tomas Podstawski (4,11)
Kiedy dołączył do ekipy Portowców trudno było nie wyrażać podziwu dla jego gry. Widać było, że wyszkolenie w FC Porto i późniejsza gra w najwyższej lidze portugalskiej dały mu szlif, jakiego może mu pozazdrościć większość pomocników Ekstraklasy. Patrzyłeś na to jak się ustawia oraz porusza i widziałeś, że Tomas myśli szybciej, niż niektórzy biegają. Ba, przecież w pierwszym półroczu po transferze grał na tyle dobrze, iż zaczęto przymierzać go nawet do reprezentacji Polski!
Niestety po 1,5 roku Podstawski po prostu… Zekstraklasowiał. Trochę jakby niżej zawieszona poprzeczka pod względem trudności ligi sprawiła, że pomocnik zadowala się grą na znacznie niższych obrotach niż pierwotnie, bo to i tak wystarcza, by utrzymać się w wyjściowej jedenastce. Fakt, iż praktycznie jedyną konkurencję stanowi dla niego równie przeciętny Dąbrowski raczej nie pomaga Tomkowi wspinać się na wyżyny umiejętności.
Erik Exposito (3,86)
Cztery dobre występy w całym sezonie to trochę mało jak na gościa, który swego czasu otarł się o La Ligę. Tak naprawdę pamiętamy tylko jeden dobry moment hiszpańskiego napastnika w Ekstraklasie – derby z Zagłębiem Lubin, w których ustrzelił hattrick. Poza tym… Cóż, trzeba się nakombinować, aby znaleźć powody do chwalenia go. Pewnie jacyś taktyczni zapaleńcy pokazaliby nam: „ooo, tu się świetnie ustawił, a tam doskonale wziął stopera na plecy, dzięki czemu zrobił przestrzeń dla kolegi”. Okej, wszystko fajnie, gratulujemy dobrej gry tyłem do bramki. Rzecz w tym, iż napastnik powinien przede wszystkim grać dobrze przodem do bramki. I tu się robi problem. Zwłaszcza, że Erik jest dość statycznym piłkarzem, więc często po prostu przechodzi obok meczu. Dosłownie.
Żarko Udovicić (3,86)
Strzelić 9 goli i zaliczyć 11 asyst w absolutnie beznadziejnym Zagłębiu Sosnowiec w poprzednim sezonie to naprawdę sztuka. Dlatego nie szło nie gratulować Lechii latem, kiedy ściągała do siebie serbskiego skrzydłowego. No ale to, co wyprawiał w tym sezonie to po prostu dramat. Czerwona kartka w pierwszej kolejce za faul na Grzesiku z ŁKS-u, pokuta, powrót na kilka meczów, a potem kolejne czerwo, tym razem w derbach z Arką za zbyt agresywne potraktowanie arbitra technicznego. Piotr Stokowiec w pewnej chwili powiedział: – Pod względem psychicznym Żarko to wrak człowieka – tak bardzo Serb przeżywał całą tę historię. Wiosną też nie było mu łatwo, ponieważ zaczęły go dręczyć problemy kardiologiczne. Teraz jednak Udovicić zdaje się być zwarty, gotowy i co najważniejsze zdrowy, więc przy natłoku meczów powinien dostać kilka szans, aby udowodnić swą przydatność dla Lechii.
Za ten bandycki faul na Janku Grzesiku, Żarko Udovicic został zawieszony na 4️⃣ spotkania 🔴🔴🔴🔴 I bardzo dobrze 👍 pic.twitter.com/8cTj0Bygzy
— 🅹🅰🆁🅴🅺 Chęciński ® (@JarekChecinski) July 24, 2019
Piotr Parzyszek (4,08)
Co pierwsze przychodzi wam na myśl, kiedy słyszycie to nazwisko? Przed naszymi oczami wyświetla się jedna klisza – Piotrek schodzący z boiska około 70 minuty, przeważnie ze spuszczoną głową. Ciekawe, że Waldemar Fornalik ściąga go nawet wtedy, gdy Piast prowadzi, a on sam akurat w tych spotkaniach zdobywa bramki. Niemniej Parzyszek w tym sezonie zaliczył również mnóstwo kiepskich spotkań, w których w żaden sposób nie pomógł swoim kolegom. Być może w pewnej chwili szkoleniowiec gliwiczan straciłby do niego cierpliwość w większym zakresie, ale konkurencja ze strony Steczyka i Tuszyńskiego to praktycznie żadna konkurencja.