Autor zdjęcia: Norbert Barczyk / Press Focus
Lider zatrzymany w Zabrzu, liga będzie ciekawsza? Górnik - Legia 2:0
Zdarzają się takie mecze, w których jednym udaje się wszystko, a drugim do bramki nie chce wpaść nic. Górnik w niedzielne popołudnie był dla Legii tylko tłem, co nie przeszkodziło mu wygrać 2:0.
Chociaż Zabrzanie od dawna już nie przegrali u siebie, to faworytem ligowego klasyka była drużyna Legii, krocząca pewnie od zwycięstwa do zwycięstwa. Przebieg meczu pokazał, że różnica punktowa pomiędzy tymi zespołami nie jest przypadkiem. Tyle że w piłce nożnej wrażenia artystyczne i przewaga we wszystkich elementach gry punktów nie dają, a gole już tak.
Strzały w meczu? 7:29. Posiadanie piłki? 41:59. Niewykluczone, że mecz trwałby jeszcze godzinę albo pięć, Legia by podkręcała obie statystyki, a wynik byłby dla niej jeszcze bardziej niekorzystny. Strzelać próbowali chyba wszyscy piłkarze z Warszawy - od obrońców, przez pomocników, do napastników, podstawowi i rezerwowi. Czasem brakowało kilku centymetrów, czasem na miejscu był Chudy, często wyręczali go obrońcy, ofiarnie blokując uderzenia gości, a na drodze Kante do gola stanęła poprzeczka.
Spotkanie mogłoby się ułożyć zupełnie inaczej, gdyby był na nim VAR. Na początku meczu Janża zagrał w polu karnym Górnika ręką, ale Szymon Marciniak nie interweniował. Często ponadto sędzia z Płocka gwizdał dzisiaj “na krzyk”.
Gospodarze długimi minutami nie potrafili wyjść ze swojej połowy, ale gdy już to uczynili, wyszli na prowadzenie. Jimenez uderzył z ponad dwudziestu metrów w środek bramki, a Majecki zachował się tragicznie, przepuszczając piłkę pomiędzy rękoma i nogami. Był to jeden z największych bramkarskich klopsów tego sezonu. Przy drugim golu młody zawodnik do powiedzenia już nic nie miał, Angulo głową uderzył przepięknie po dobrej centrze Janży z rzutu wolnego.
Legia atakowała, strzelała, próbowała, a i tak to Górnik był blisko… kolejnej bramki. Wieteska zaliczył fatalnego babola nie przecinając dość prostej centry do Angulo, ale Hiszpan przegrał pojedynek z Majeckim, który odrobinę zrehabilitował się za klopsa sprzed przerwy.
Gospodarze nie przegrali już dziesiątego z rzędu spotkania na własnym boisku, a w ich szeregach szczególnie warto wyróżnić Manneha i Janżę. W Legii tym razem zawiedli Wszołek czy Pekhart, który nie wykorzystał dobrej sytuacji i nie stwarzał dużego zagrożenia przy rzutach rożnych. Okazja do rehabilitacji już za kilka dni.
Górnik Zabrze - Legia Warszawa 2:0 (1:0)
1:0 Jimenez 29’ (asysta Ściślak)
2:0 Angulo 59’ (asysta Janża)
Górnik Zabrze: Chudy 6 - Vasilantonopoulos 5, Bochniewicz 5, Wiśniewski 5, Janża 6 - Manneh 7, Prochazka 5 - Jirka 5 (84’ Kopacz), Ściślak 4 (46’ Giakoumakis 5), Jimenez 5 (84’ Ryczkowski) - Angulo 5.
Legia Warszawa: Majecki 2 - Vesović 4, Wieteska 3, Lewczuk 4 (77’ Martins), Karbownik 3 - Antolić 5, Gwilia 4 - Wszołek 3, Luquinhas 4 (58’ Kante 4), Cholewiak 4 - Pekhart 3 (67’ Sanogo 4).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Nota: 3.
Piłkarz meczu: Erik Janża.