Autor zdjęcia: Lukasz Sobala / Press Focus
Z zawodu piłkarze, z zamiłowania plażowicze
Są takie ekipy, które przez lata marzyły by dostać się do górnej ósemki, na przykład Śląsk Wrocław. Dopiero teraz z Lavicką udała im się ta sztuka i kiedy patrzymy na występy tej drużyny, widzimy, iż docenia ona nadarzającą się okazję, aby ugrać w tym sezonie coś fajnego (czyli puchary). Niestety są też takie zespoły, które ewidentnie nie doceniają możliwości, jakie oferuje grupa mistrzowska. Takim bez wątpienia jest Pogoń Szczecin.
Dla Portowców niemal rokrocznie sezon kończy się po 30 kolejkach. Później to już jeden wielki okres roztrenowania, zero stresu, luzik, chillout. O ŁKS-ie jakiś czas temu pisaliśmy, że skoro spadek ma już przyklepany, to 7. ostatnich kolejek powinno stanowić poligon doświadczalny przed następnym sezonem, ale żeby tak samo do sprawy podchodziła drużyna z górnej połowy tabeli? Sorry, według nas to zwyczajnie nie przystoi.
MECZE POGONI MOŻESZ OBSTAWIAĆ W BETCLIC. ZAREJESTRUJ SIĘ JUŻ TERAZ Z KODEM 2X45INFO!
Zwłaszcza, że mówimy o klubie, któremu udało się kwaliifkować do grupy mistrzowskiej aż 6 razy w ciągu ostatnich 7 lat, czyli praktycznie od chwili, kiedy wprowadzono format ESA37. Lepsze pod tym względem są tylko Lech i Legia, wszak one nigdy w dolnej połówce się nie znalazły.
Ten dobry bilans Portowcy regularnie przykrywają znacznie gorszym. Sami spójrzcie:
- 2013/14: 0-3-4 (3 punkty na 21 możliwych)
- 2014/15: 0-1-6 (1 punkt na 21 możliwych)
- 2015/16: 2-1-4 (7 punktów na 21 możliwych)
- 2016/17: 1-1-5 (4 punkty na 21 możliwych)
- 2018/19: 2-3-2 (9 punktów na 21 możliwych)
Łącznie mamy: 5 zwycięstw, 9 remisów oraz 21 porażek, czyli 24 oczka na 126 dostępnych do zdobycia.
Nie dziwimy się kibicom, że szlag ich trafiał patrząc na dokonania ich pupili. W zasadzie mieli prawo czuć się oszukani – sezon przecież trwał, bilety nie taniały, zwłaszcza biorąc pod uwagę, iż Pogoń mierzyła się z Legią, Jagą, Lechem i innymi mocnymi oraz medialnymi ekipami, a jednak zawodnicy zachowywali się jak podczas spotkań towarzyskich. Mało tego, w 2017 roku sztab szkoleniowy i zarząd nie mieli też nic przeciwko, by Delew i Gyurcso pojechali na zgrupowanie kadr kilka dni przed zakończeniem sezonu, chociaż do rozegrania pozostawało jeszcze starcie z Koroną.
Nie dziwota, że rok temu w pewnym momencie fani szczecinian zareagowali następująco:
Kibice Pogoni wchodzą na stadion. Na płocie transparent: "Kosta, puchary czy plaża?"
— Daniel Trzepacz (@d_trzepacz) April 20, 2019
Naturalnie więc zastanawiamy się jak to będzie wyglądało w tym roku. To znaczy… Okej, mamy pewne przewidywania, wszak mecze z Lechią oraz Lechem dały wymowną próbkę. A szkoda, ponieważ po 30. kolejkach nawet miejsce gwarantujące udział w pucharach było w zasięgu Portowców. Oni mieli bowiem 45 oczek na koncie zajmowali 6. miejsce, z kolei 3. Śląsk 49. Zgodzicie się chyba – jest to strata możliwa do odrobienia, z wrocławian też nie są żadni mocarze.
Po porażce z Lechią i remisie z Lechem optymizm jednak trudno zachowywać, skoro w obu spotkaniach szczecinianie byli kąśliwi jak emeryt bez zębów. Niby jakieś sytuacje tworzyli, lecz zawsze przestrzelali boleśnie, a do tego przygasali z każdą minutą meczów. Z drugiej strony nie jesteśmy jakoś wielce zdziwieni tym faktem, skoro na przykład na Kolejorza wyszedł atak, który w tym sezonie zdobył łącznie 5 bramek (Frączczak, Kowalczyk, Stec, Żurawski). Z gdańszczanami personalnie było nieco lepiej (Cibicki, Hostikka, Żurawski, Listkowski), lecz raczej patrząc na nazwiska niż liczby.
Pytanie jednak brzmi, czy od Pogoni w ogóle w tym roku powinniśmy wymagać więcej. – Wiem, że Pogoń nie wygląda ostatnio tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, ale może wyglądać zdecydowanie lepiej. I wierzę, że to może nastąpić jeszcze w tym sezonie. Liczę na dużo lepszy wynik niż obecne 6. miejsce – mówił Jarosław Mroczek w „Głosie Szczecińskim” po zakończeniu rundy zasadniczej, aczkolwiek jego życzenia nie wydaję nam się realne do spełnienia.
Nie po tym, co w ostatnich miesiącach stało się z ofensywą tej drużyny. Powiedzmy sobie otwarcie – bez Buksy, Kożulja oraz Spiridonovicia Portowcy stracili jakieś 80% swojego ofensywnego potencjału. Kto tam ma teraz ciągnąć zespół w ataku i masowo strzelać gole? Manias? Hostikka? Stec albo Kowalczyk? Sam Cibicki też cudu nie uczyni.
Cóż, wychodzi na to, że przynajmniej w tym roku Pogoń będzie miała jakieś usprawiedliwienie na prawdopodobnej degrengolady w grupie mistrzowskiej. Co jednocześnie unaocznia inny problem – chyba coś tam jest nie halo w sferze skautingu zawodników pod względem charakterologicznym. Jeden przypadek to mógłby być pech, lecz na przestrzeni paru ostatnich sezonów różnorakie kłopoty mieli Ciftci, Cincadze, Izumisawa, Kożulj oraz Spiridonović.
Naprawdę żałujemy, iż tak to wygląda. Pogoń bowiem z jednej strony zdaje się mieć wszystko, by wejść do ekstraklasowej czołówki i rokrocznie się w niej utrzymywać. Z drugiej zaś praktycznie co sezon dzieje się w niej coś, co nie pozwala na urzeczywistnienie tego potencjału. Mało która ekipa tak marnuje swój potencjał. Górna ósemka zamiast stanowić świetny punkt wyjścia, do osiągnięcia czegoś więcej, zawsze okazuje się celem samym w sobie.
Dla piłkarzy – fajnie jest, fajniusio...
Dla nas – jeeeej, co za wkurzający minimalizm! Wiemy, że w Szczecinie są piękne plaże, ale ile można?