Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Rafal Oleksiewicz / PressFocus

Bielski: Ja już straciłem wiarę w naszą kadrę i większe zainteresowanie nią. A wy? (komentarz)

Autor: Mariusz Bielski
2020-09-07 15:30:34

Jako że dziś robiłem przegląd prasy, chcąc czy nie zerknąłem do Przeglądu Sportowego. Natknąłem się w nim na tekst Mateusza Borka, a w nim takie zdanie: „Jeszcze bardziej od wyniku na Euro boję się, by tak grająca kadra po prostu kibicom nie zobojętniała”. Cóż, trafił w sedno.

Szczerze powiedziawszy, gdyby nie fakt, że piłką zajmuję się zawodowo, pewnie darowałbym sobie oglądanie dzisiejszego meczu. Wciąż nie skończyłem „Pani jeziora” z sagi o Wiedźminie, jestem gdzieś w środku drugiego sezonu „Dark”, Mefisto czeka aż poderżnę mu gardziel w grze „Diablo 2”. Zastanowiłbym się też nad zrobieniem porządków w szufladach, bo aż się uginają pod stertą gratów w nich leżących. Mam też ochotę na piwko u kumpla.

Przecież i tak wiem, jak ten mecz będzie wyglądał. Bośniacy co prawda nie zepchną nas do aż tak głębokiej defensywy co Holendrzy, ale to niewiele zmieni. Prawdopodobnie stworzymy sobie ze 3-4 lepsze okazje do strzału, do siatki wpadnie maksymalnie jeden. Chociaż skoro nie zagra Lewandowski, to też nie ma co szaleć w tym względzie. Znów będziemy nieudolni w ataku pozycyjnym, bo zbyt wolni i zbyt przewidywalni. Obrońcy kolejny raz przysną 2-3 razy, przez co dostaniemy zawału ze strachu przed utratą gola i zapewne coś w końcu do siatki wpadnie. Edin Dżeko poprzestawia nam stoperów, Visca pokręci kimś na skrzydełku, Kolasinac staranuje Szymańskiego… A potem Jerzy Brzęczek powie, że do utraty gola dobrze realizowaliśmy założenia dotyczące przesuwania formacji, lecz bramka podcięła nam skrzydła. 

No, skoro wszystko wiemy, można nie oglądać. Nie dziękujcie.

Ale już tak zupełnie na poważnie – smutno pisze mi się ten tekst, bo brakuje mi tej iskry sprzed 3-5 lat. Wtedy, za czasów Nawałki, kiedy nadchodziła przerwa reprezentacyjna, na kilka dni przed meczem siedziałem jak na szpilkach. Z podniecenia, a nie strachu. Człowiek zdawał sobie sprawę, że żadna z nas Hiszpania czy Niemcy, nawet nie Chorwacja, lecz miał uzasadnione nadzieje, iż jesteśmy w stanie postawić się każdemu, grając w piłkę, nawet jeśli rywal przerastał nas indywidualnościami w składzie. Byłem ciekaw co tym razem wyczaruje Grosicki, jak strzeli Lewandowski, kogo Krychowiak schowa w kieszeń i tak dalej. 

A teraz czym tu się ekscytować? Można co najwyżej obstawiać ze znajomymi nie czy dostaniemy w czapę, a w której minucie. Ewentualnie ile razy któryś z naszych odbije się jak kauczuk od stopera drużyny przeciwnej. 

Jednocześnie po kolejnych meczach z kadry płynie narracja o następującej treści:

  • kibice są hejterami, nic nie rozumieją, Brzęczek nie zasługuje na krytykę
  • mamy wyniki, o co wam chodzi?
  • oddaliśmy jeden celny strzał i mieliśmy 35% posiadania piłki? Nie wieszajcie na nas psów, mogliśmy mieć 0 celnych strzałów i 20% posiadania, dobrze się przesuwaliśmy, jest git majonez!
  • nie należy od Polaków wymagać ładnego stylu, murowanko, lagowanko i kontrowanko mamy w DNA

Ja wam powiem – gówno prawda.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że Piątek to nie Aguero, Grosicki nie Ronaldo, Klich nie de Bruyne, Krychowiak nie Kante, Glik nie Van Dijk i tak dalej. No ale też Piątek nie Serrarens, Grosicki nie Hostikka, Klich nie Petrak, Krychowiak nie Gnjatić, a Glik nie Sobociński.

Ci sami goście co u nas grają totalną kaszanę, w swoich klubach są ważnymi postaciami, które nierzadko ciągną ekipy do kolejnych zwycięstw. Weźmy takiego Klicha. U Bielsy to jest maszynka do pressowania, robiąca doskonale różne rzeczy – podania, wyjścia na pozycje, doskoki, cuda na kiju – praktycznie z automatu. Krychowiak w Rosji stał się wysokiej klasy box-to-boxem. Zieliński może i liczb wybitnych w Napoli nie robi, lecz również prezentuje się o dwie klasy lepiej, upłynnia grę neapolitańczyków. Grosicki też odbił się od dna w West Bromie i pod koniec sezonu mocno przyczynił się do ostatecznego awansu swojej ekipy do Premier League. 

Dlatego wszystkie te komunikaty ze strony Jerzego Brzęczka oraz wielu jego podopiecznych to gówno prawda. Banialuki. Farmazony. Głupie stereotypy. Zbudował sobie nasz selekcjoner twierdzę i udaje, że jest oblężona. Ja nawet wymyśliłem nazwę dla tej jego warowni – Ciemnogród. Ładne, nie?

 

 

Sam właśnie złapałem się na tym, że im dłużej piszę ten felieton, tym bardziej mam dość. Przez całą kadencję Jerzego Brzęczka przerobiłem już całą gamę emocji. Niestety praktycznie samych negatywnych. Podjarkę oraz nadzieję na coś fajnego zastąpiły sceptycyzm, cynizm, wkurzenie. W końcu dotarłem do zobojętnienia, bo ile można?

Z tą obecną reprezentacją nie chce się żyć niczym z tą mniej więcej z okresu Euro 2016 i jemu okolicznych. Wtedy podczas przerwy na kadrę wstawało się rano, przed wyjściem do roboty jeszcze odpalało kanał ŁNP do śniadanka, a w przerwie na kawę czytało wszystko o reprze co się dało. Do meczów z kolei siadaliśmy jak do telenoweli. Teraz moja pierwsza reakcja na myśl o kolejnym spotkaniu reprezentacji to coś w stylu: „łooo matko, i znowu będą męczyć bułę 90 minut, a ja będę musiał to oglądać...”

Ktoś pewnie zaraz mnie skontruje, że jestem kibicem sukcesu i powinienem wspierać nasze Orły niezależnie od formy. Albo nawet tym bardziej teraz, kiedy są w dołku i potrzebują wsparcia. Słuchajcie niby macie rację, aczkolwiek cierpliwość kibica też powinna mieć swoje granice. Gdybym widział, że tu rzeczywiście coś się tworzy, nawet mozolnie, ale cokolwiek. Gdyby Biało-czerwoni nie bali się własnego cienia w meczu. Gdyby dostawali w czapę jak niegdyś 1:3 z Niemcami, lecz po meczu w stylu bokserskim – cios za cios. Gdyby dało się w tym zespole dostrzec jakieś perspektywy na rozwój. Wtedy okej, mielibyście rację. Zamknąłbym jadaczkę i pewnie w ogóle nie pisał tego tekstu. No ale sorry, w obecnej sytuacji po prostu nie potrafię. Granice przyzwoitości zostały przekroczone. 

Tymczasem z reprezentacją Brzęczka i tworzeniem drużyny przez niego jest jak w tym żarcie z chłopem na budowie:
- Czemu pan tak lata w tę i drugą stronę z pustą taczką?
- Panie, taki zapierdol, że nie ma kiedy załadować.

Mniej więcej tyle samo sensu mają robota naszego selekcjonera, mecze reprezentacji Polski oraz ekscytowanie się nimi. Ach, kusi ta książka, Netflix i Diablo 2...


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się