Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Wisła Płock dopina transfer obrońcy. Oburzenie Śląska po przełożeniu meczu z Legią. Wielkie inspiracje Pirlo

Autor: zebrał Maciej Golec
2020-09-26 09:38:36

W sobotniej prasie, poza podsumowaniami wczorajszych spotkań, znajdziemy kontynuację tematu polskich klubów w europejskich pucharach, a także sporo informacji o ligach zagranicznych. W "Przeglądzie Sportowym" czytamy chociażby o zapowiadanym transferze Wisły Płock, z kolej "Sport" pisze o tym, że Everton mógłby być dla Arkadiusza Milika dobrym kierunkiem. Zapraszamy!

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

"Nowy obrońca jest już w Polsce"

W najbliższych dniach nowym zawodnikiem Nafciarzy powinien zostać Milan Obradović. 20-latek do tej pory był zawodnikiem FK Napredak Kruševac. To dziesiąty zespół poprzedniego sezonu serbskiej Super ligi (obecnie zajmuje 17. miejsce). Młody stoper jest lewonożny, a właśnie takiego obrońcy od kilku tygodni poszukiwał dyrektor sportowy Wisły Płock Marek Jóźwiak. Rozmowy z Obradoviciem i negocjacje z jego klubem trwały od kilkunastu dni. Wszystko wskazuje na to, że wychowanek FK GSP Polet Belgrad trafi do Płocka na zasadzie transferu definitywnego. Serb jest już w Polsce, gdzie przechodzi izolację przed dołączeniem do zespołu.

Więcej TUTAJ

„Puchary ponad wszystko”

Co ciekawe, przeniesienie meczu Legia – Śląsk odbyło się z... pominięciem wrocławian. W czwartek w trakcie dnia warszawscy działacze zwrócili się do swoich odpowiedników z Dolnego Śląska o zmianę terminu spotkania, a ci się nie zgodzili. Argumentowali to chęcią zachowania ciągłości cyklu treningowego. Ponoć w piśmie przedstawionym w Ekstraklasie SA przez Legię pojawiły się zdania, że Śląsk ma problemy z kontuzjami i piłkarzami przebywającymi na kwarantannie. Co nie do końca jest prawdą. W piątek wrocławski klub przesłał do ESA oświadczenie, w którym pytał, dlaczego nikt z przedstawicieli spółki zarządzającej ligą nie zapytał ich o zdanie. Oburzenie było podobne do tego, jakie okazała Pogoń Szczecin po odwołaniu jej meczu z Lechem. Różnica jest jednak taka, że Śląsk nie zdecydował się na publikację swojego stanowiska.

Więcej TUTAJ 

***

„Czas na regenerację”

Zespół trenera Dariusza Żurawia z Cypru wrócił w czwartek około 3 nad ranem. Przede wszystkim zdecydowano, że piłkarze, którzy ostatnio rozegrali najwięcej minut, dostaną dwa dni wolnego, natomiast ci mniej eksploatowani być może wystąpią w spotkaniu II-ligowych rezerw z Górnikiem Polkowice we Wronkach (sobota, godz. 13.00). Na sobotę zaplanowano rozpoczęcie przygotowań do rywalizacji z liderem Eerste klasse A.

Więcej TUTAJ 

„Zając goni Mamrota”

Jeśli drużyna Bogdana Zająca pokusi się o pierwszą wygraną na własnym boisku, statystycznie szkoleniowiec zbliży się do Ireneusza Mamrota. Ten zapisał w CV najlepszy start w historii pracujących z drużyną Dumy Podlasia. Początek mamrotowej Jagi był naprawdę dobry. Trzy z czterech starć wygrała, raz musiała uznać wyższość przeciwnika, jednak chwilę później wpadkę z Sandecją Nowy Sącz zatarła triumfem nad Koroną Kielce.

Więcej TUTAJ 

***

„Kongijczyk na testach”

Skąd juniorski kadrowicz z Konga wziął się w Warszawie? Wszystko w wyniku działań dziennikarza i właściciela KTS Weszło Krzysztofa Stanowskiego oraz Dominika Ebebenge. Ten drugi to doradca zarządu Rakowa. W przeszłości pracował na podobnym stanowisku w Legii Warszawa. Z uwagi na narodowość ojca ma kongijskie pochodzenie i jest nawet przyszłym wodzem jednego z tamtejszych plemion. Stanowski i Ebebenge sprowadzili już do Polski Merveille’a Fundambu, obecnie gracza Widzewa Łódź, a w poprzednim sezonie zawodnika Radomiaka

Więcej TUTAJ 

***

„Obrona do poprawy”

Czerwona kartka dla Michała Nalepy w pierwszej części meczu z Rakowem Częstochowa (1:3) spowodowała, że Maloča musiał grać zarówno w drugiej połowie, jak i w kolejnym spotkaniu z Górnikiem Zabrze (0:3). Podczas jego obecności Lechia straciła aż sześć bramek. I choć zrzucanie całej winy na Chorwata byłoby niesprawiedliwe, to trzeba przyznać, że stoper popełniał błędy przy golach. Z przydomku „Generał”, jakiego dorobił się wśród gdańskich kibiców za kadencji trenera Piotra Nowaka, zostało tylko wspomnienie.

– Maloča ma nie najlepszy okres. Jego pierwszy pobyt w Lechii był dużo bardziej udany. Trochę go rozumiem, bo wszedł od razu do składu i musiał zastąpić Błażeja Augustyna. Uważam, że para Augustyn – Nalepa dawała drużynie największą jakość. Grali ze sobą długo. W pierwszym okresie, kiedy Lechię objął Piotr Stokowiec, też popełniali błędy. Potem zaczęli się lepiej rozumieć i tworzyli defensywny monolit – tłumaczy były obrońca Lechii Lech Kulwicki.

Więcej TUTAJ

„I gdzie ta rewolucja?”

Powiew optymizmu wnieść miał Koeman. Holender słynie z twardej ręki i nie boi się przeprowadzać rewolucji. I choć publicznie deklaruje, że jest zadowolony z drużyny, to w mediach można przeczytać, iż to tylko gra. Dziś musi pracować  w warunkach innych niż te, na które się umawiał. Przed podpisaniem kontraktu zarząd zakomunikował mu, że konieczna będzie sprzedaż weteranów pobierających wysokie pensje. Trener zadzwonił do piłkarzy, by poinformować ich, że nie widzi ich w składzie, ale nikogo nie zaskoczył. – Wiedziałem,  że zostanę skreślony. Już wcześniej mówiło się o tym w mediach – przyznał Suarez, na temat którego można było przeczytać  w prasie wiele krytycznych artykułów. 

Koeman miał zrewolucjonizować Barcelonę. Choć mało który szkoleniowiec dobrze wychodził na odchodzeniu od fundamentów zbudowanych przez Johana Cruyff a, 57-latek chce zmienić ustawienie zespołu z 4-3-3 na 4-2-3-1. Jasno sprecyzował, czego potrzebuje, by osiągnąć sukces. Chciał prawego obrońcy, stopera, pomocnika (Georginio Wijnalduma) i napastnika (Depay). Nie dostał nikogo. Z katalońskich mediów można jednak dowiedzieć się o nadziei na odbudowę przygasłych gwiazd – o Coutinho, który w Bayernie odzyskał formę, o Griezmannie ustawionym na nowej pozycji, o zdrowym Dembele, o radości de Jonga czy młodzieży, która w najbliższym czasie ma stanowić o sile Barcy (Ansu Fati, Pedri, Trincao). Ale od nadziei do ich zrealizowania droga jest bardzo długa.

Więcej TUTAJ 

***

„Brakujący element”

Diego Simeone już w 2013 roku wiedział, że do swojej drużyny potrzebuje kogoś takiego jak „El Pistolero”. Argentyńczyk jest fanem charakternych, urugwajskich piłkarzy. Jego ulubieńcami byli Diego Godin czy przesiąknięty tamtejszą kulturą Antoine Griezmann, a fi larem obrony do dziś jest Jose Maria Gimenez. Trener długo  marzył o Suarezie lub Edinsonie Cavanim. Transfer tego drugiego wciąż  jest możliwy, ale na razie w Madrycie zameldował się tylko pierwszy z nich. Ten związek musi być udany. Suarez ma 33 lata i dokuczają mu problemy z kolanami, ale to gwarant goli. W ciągu sześciu lat w Barcy zdobył aż 198 bramek, zostając trzecim najlepszym strzelcem w jej historii.

Więcej TUTAJ

„Deleniwy chłopiec”

Jeden trener mógł się pomylić, ale nie trzech. Najpierw w umiejętności piłkarza zaczął wątpić były menedżer Tottenhamu Mauricio Pochettino. Następnie Gareth Southgate, dla którego Alli już od ponad roku nie rozegrał meczu w reprezentacji Anglii. Wreszcie Jose Mourinho, następca Pochettino w północnym Londynie. Ten ostatni najgłośniej i najbardziej dosadnie mówi, że z formą jego zawodnika jest coś nie tak. W pierwszym meczu tego sezonu, przeciwko Evertonowi (0:1), Portugalczyk zdjął pomocnika z boiska już po 45 minutach. Na następne dwa spotkania Alli w ogóle nie załapał się do kadry meczowej. Zawodnik, jak donosiła angielska prasa, miał być tym faktem zszokowany, podobnie jak pozostali gracze zespołu. Mourinho przywrócił zawodnika na czwartkowe starcie w eliminacjach Ligi Europy ze Shkendiją (3:1), ale ściągnął go z murawy już po godzinie. – Jeśli piłkarz nie gra lub gra słabo, 99 procent winy leży po jego stronie. Dzisiaj mamy tendencję do obwiniania trenera za to, że nie dał zawodnikowi zbyt dużo miłości albo jest zbyt surowy. Ale w rzeczywistości tylko jeden procent odpowiedzialności spoczywa na trenerze. Reszta zależy od piłkarzy – tłumaczy Mourinho.

Więcej TUTAJ 

***

„Czy ktoś będzie pod wrażeniem Pirlo?”

Czego można się spodziewać po 41-latku? W 30-stronicowej pracy dyplomowej „Futbol, jakiego bym chciał” („Il calcio che vorrei”) Pirlo wymienił drużyny, którymi się inspirował – FC Barcelona za kadencji Johana Cruyff a i później Pepa Guardioli, Ajax Amsterdam prowadzony przez Louisa van Gaala, AC Milan pod wodzą Carlo Ancelottiego oraz Juventus czasów Antonio Conte. Z każdej z nich zaczerpnął coś dla siebie i będzie próbował zaszczepić w Bianconerich.

W pewnym stopniu Pirlo będzie kontynuował dzieło Sarriego. Nie należy się spodziewać powrotu do nudnego i ostrożnego (choć jednocześnie często skutecznego) stylu Massimiliano Allegriego, a raczej dominacji poprzez posiadanie futbolówki typowej dla drużyn niedawno zwolnionego szkoleniowca. Zmianą w porównaniu do ubiegłego sezonu będzie agresywny pressing. „Piłka: w fazie ataku musimy być przy niej tak długo, jak tylko się da, natomiast po stracie konieczna jest odpowiednia zaciekłość w próbach jej odbioru” – napisał obecny trener Juve w swojej pracy.

Więcej TUTAJ

„Sabry czy Gnane?”

Duet Gnabry – Sane miał czarować w Bayernie już w poprzednim sezonie. Bawarczycy byli dogadani z Manchesterem City co do transferu, mieli zapłacić za reprezentanta Niemiec około 80 milionów euro. Ale Leroy zagrał jeszcze w jednym spotkaniu MC i był to pechowy występ, bo zawodnik zerwał więzadła krzyżowe. Temat transferu upadł, ale mieszkańcy Bawarii znani są z uporu, więc w tym roku ponowili próbę sprowadzenia piłkarza. I zrobili doskonały interes, bo Sane zdążył się wykurować, jego wartość spadła, bo za rok kończyłaby mu się umowa z wicemistrzami Anglii, poważna kontuzja zmieniła jego podejście do obowiązków i do Monachium trafi ł doskonały zawodnik, który za kilka tygodni ma być już w odpowiedniej formie. Bo na razie podobno gra na 75 procent możliwości, a mimo to obrońcy Schalke nie potrafili go dogonić.

Więcej TUTAJ

Wichniarek: „Przemiana Flicka z poczwarki w motyla”

Można powiedzieć, że Flick przemienił się z poczwarki w pięknego motyla. Trener, który jeszcze przed rokiem nie był brany na poważnie jako lider, w niecały rok sięga po czwarte trofeum. Jego zespół kroczy od tytułu do tytułu, a Bayern nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. W środę czeka go walka o zdobycie Superpucharu Niemiec, mecz przeciwko Borussii Dortmund, a następnie klubowe mistrzostwa świata, na które monachijczycy również się szykują. Być może w ciągu roku liczba trofeów wzrośnie do sześciu, co będzie pobiciem wszelkich rekordów.

„SPORT”

„Kopenhaska lupa”

I tu dochodzimy do personaliów, bo jeden piłkarz ostatnio skupia na sobie uwagę i krytykę zarówno kibiców, jak i ekspertów. Chodzi o Kristophera Vidę. Tak to jest, gdy nie idzie graczowi, który kosztował najwięcej. Na papierze i w zapowiedziach Węgier wyglądał ciekawie. W pierwszych meczach również, ale gdy tygodniami nie wnosi on nic pożytecznego do gry, irytuje swoimi zagraniami i nie ma liczb, to cierpliwość się kończy. Nie wiemy skąd się biorą te problemy. Widać, że sztab (słusznie) próbuje znaleźć rozwiązanie. Vida grał już na skrzydle i na środku, jako ofensywny pomocnik. Wychodził w podstawie, jak i z ławki na podmęczonego rywala. I nic. Widać, że być może to sprawa mentalna, bo Węgier nie potrafi się przełamać. W meczach z Jagiellonią i Kopenhagą miał świetne okazje w końcówkach, ale nie potrafił ich wykorzystać. Im dłużej będzie tkwił w tym marazmie, tym gorzej dla niego i drużyny.

***

„Operacja Karabach”

- Musimy dokładnie przeanalizować mecz z Dritą, więc od soboty rozpocznie się operacja „Karabach”. Myślę, że w niedzielę będziemy mieli gotowy materiał na temat naszego przeciwnika i będziemy pracować, aby móc zawalczyć o grupę LE - mówił trener Legii Czesław Michniewicz, który w starciu z Kosowianami debiutował jako szkoleniowiec mistrzów Polski. Dobrze że przeciwnik był wyraźnie niższej półki, ponieważ przez cztery dni żaden trener świata nie jest w stanie ułożyć jakiejkolwiek drużyny na nowo, według swojego pomysłu. Tydzień również nie jest optymalnym okresem, ale Michniewicz na pewno będzie w stanie coś już do zespołu wnieść - a przynajmniej powinien.

„A może Everton?”

Jak do tej pory po dwa zwycięstwa odnotowało pięć zespołów. W gronie tym trochę niespodziewanie znalazły się Crystal Palace i Everton. Małe zaskoczenie polega na tym, że pierwszy z wymienionych zespołów pokonał m.in. Manchester United, a drugi uporał się z Tottenhamem. Dlaczego warto dziś obejrzeć starcie Evertonu? Otóż pojawiają się informacje, że klub ten jest drugą, obok Tottenhamu, ekipą Premier League, która jest zainteresowana usługami Arkadiusza Milika. Warto przypomnieć, że trenerem „The Toffess” jest Carlo Ancelotti, który doskonale zna napastnika reprezentacji Polski z pracy w Napoli. I kto wie, czy właśnie przenosiny na Goodison Park nie byłby na 26-latka lepszym rozwiązaniem, aniżeli transfer do Tottenhamu? W drużynie „Kogutów” na „dzień dobry” Polak musiałby walczyć o miejsce w składzie z Harrym Kane'em i Son Heung-minem. Everton ma wprawdzie świetnego napastnika, bo Dominic Calvert-Lewin strzelił w dwóch meczach tego sezonu aż cztery bramki, ale miejsce obok niego byłoby do zagospodarowania przez Milika.

***

„Hit pełen beznadziei” 

Choć Schalke i Werder Brema, o które tutaj chodzi, zanotowały ligowe falstarty, to żaden kibic w Niemczech nie przejdzie obok nich obojętnie. To wielkie marki, od których oczekuje się corocznych batalii o europejskie puchary, a które obecnie są uwikłane w problemy i ogólnie pojęty bezsens. Schalke zainaugurowało sezon 0:8 w Monachium, a Werder niewiele lepiej zaprezentował się z Herthą, obrywając u siebie 1:4.

„Powrót na miejsce upadku”

Ostatni raz Real był pokonany 8 marca w wyjazdowym meczu z Betisem. Po beznadziejnej grze przegrał 1:2, gola z rzutu karnego zdobył Karim Benzema. Potem był przerwa, która wpłynęła korzystnie na zespół. Po niej Real wygrał kolejno 10 meczów i został mistrzem. Dzisiaj powraca na miejsce upadku. Kilku zawodników ma problemy z kontuzjami (Hazard, Asensio, Diaz, Isco, Lucas i Militao), ale jest też dobra wiadomość, bo Real pozbył się Garetha Bale’a. Jego agent Jonathan Barnett oświadczył, że „blancos powinni stanąć na ziemi tam, gdzie kroczy Walijczyk”. Natomiast piłkarz w wypowiedzi dla Sky Sports oświadczył, że... żałuje odejścia z Santiago Bernabeu, przez siedem lat spędzonych w Hiszpanii wygrał wszystko, właśnie tam „dorastał” pomimo krytyki, jaką otrzymywał w ostatnim czasie.

"Klasyk z podtekstem"

De Laurentiis postawił na swoim i nie dopuścił do transferu Milika do Juventusu stawiając wygórowane żądania finansowe. Wiedział, że mistrzowie Włoch ich nie spełnią. To było udawanie negocjacji, a naprawdę zniechęcanie drugiej strony. Prezes odegrał się za Gonzalo Higuaina i Maurizio Sarriego. Obaj tak ważni dla Napoli okazali się nieważni dla Juventusu. Roma wydawała się bardziej prawdopodobna, ale też nic z tego nie wyszło. Agent Milika pojechał do Anglii, a Dżeko pozostał w Romie, bo Juventus miał dość czekania i sprowadził z Atletico Alvaro Moratę, który po raz drugi będzie bronił barw „bianconerich”. Za pierwszym razem Hiszpan przyszedł do Turynu z Realu Madryt. To z kolei otworzyło drogę Luisowi Suarezowi z Barcelony do Atletico, który też był opcją Juventusu, a skończyło się na aferze z przyznaniem mu obywatelstwa. Juventus załatwił sprawę wsparcia dla Cristiano Ronaldo, Dżeko został w Romie i jutro zagra przeciw niemu w ligowym „klasyku” na Stadio Olimpico.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się