Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: gksolimpia.com - oficjalna strona Olimpii Grudziądz

Karol Angielski dla 2x45: Piłkarze Wigier dziwili się czerwonej kartce dla Cverny, mówili, że nawet mnie nie kopnął...

Autor: rozmawiał Przemysław Michalak
2017-05-13 05:36:11

Karol Angielski jest obecnie liderem strzelców I ligi i miałby duże szanse na snajperską koronę, ale z powodu fatalnej kontuzji głowy odniesionej w poprzedniej kolejce z Wigrami Suwałki, już w tym sezonie nie zagra. - Szczerze? Myślałem, że będzie dużo gorzej. Operacja się udała, nic mnie nie boli, za sześć tygodni mam być zdrowy. Jak na to, co się stało, lepiej nie mogło się to potoczyć - mówi w rozmowie z www.2x45.info napastnik wypożyczony z Piasta Gliwice do Olimpii Grudziądz.

Przemysław Michalak (www.2x45.info): - Jeszcze w szpitalu?
Karol Angielski:
- Tak, do poniedziałku.

- Jak się czujesz?
- Super, naprawdę bardzo dobrze. Zabieg przeszedł zgodnie z planem, dwie godziny pod narkozą i koniec. Teraz czekam, aż zejdzie opuchlizna. Przede mną sześć tygodni przerwy, na okres przygotowawczy powinienem być gotowy. Wszystko jest pod kontrolą, doktorzy Maciej Tabiszewski i Piotr Winiarski znakomicie się mną zajmują.

- Boisz się spojrzeć w lustro?
- Akurat dziś zdejmowali mi opatrunek i chcieli, żebym zobaczył jak to wygląda. Szczerze? Myślałem, że będzie dużo gorzej. Mam tylko rozcięty łuk brwiowy, brew musiałem wygolić, takie procedury. Tam mnie nacinano.

- Czytając na temat twojej kontuzji, ciarki przechodziły po plecach.
- Połamałem kość czołową i oczodoły, był też jakiś problem z zatokami, ale najważniejsze, że oczy i mózg się nieruszone. Przy takich kontuzjach często te miejsca są uszkodzone, więc miałem szczęście w nieszczęściu. Bóg czuwa nade mną.

- Piłkarze często mówią: najważniejsze, że nie chodzi o nogę. To dla was najgorsze kontuzje.
- Dokładnie. Na pewno nie stracę zbytnio siły fizycznej. Mam nadzieję, że już za 3-4 tygodnie będę mógł zacząć wykonywać pewne ćwiczenia, żeby mięśnie nie opadły. Jakieś zaległości muszą się pojawić, to nieuniknione, ale sądzę, że bez większych trudności wrócę do optymalnej formy. Grunt, żeby w ciągu sześciu tygodni nie pojawiły się komplikacje z głową. I tak liczę się z tym, że początkowo będę grał i trenował z maską ochronną. Pomoże ona przezwyciężyć lęk, który na pewno początkowo będzie doskwierał.  

- Walczysz z bólem?
- No właśnie nic mnie nie boli, nie muszę brać żadnych środków uśmierzających. W zasadzie dziś mój jedyny problem to mocno opuchnięte oko, na które nic jeszcze nie widzę. Drugie też coraz bardziej puchnie. Może się okazać, że nie obejrzę żadnego meczu przez weekend, a to byłby mój główny zabijacz czasu. Mógłbym oglądać jakieś transmisje od południa do nocy. 

- Rosnąca opuchlizna jest wkalkulowana?

- Tak, przechodzi od góry do dołu. Najpierw najbardziej opuchnięte miałem czoło, teraz schodzi mi na oczy. Jak już zejdzie z jednego i drugiego oka, powinno być dobrze. Lekarze mówią, że to kwestia tygodnia. 

- Co pamiętasz z tamtego feralnego zdarzenia?
- Wszystko, cały czas byłem przytomny. Przyjmowałem piłkę między dwoma zawodnikami Wigier Suwałki, dziubnąłem ją głową, a Vaclav Cverna chciał ją wybić nogą z całej siły i trafił mnie w głowę. Piłkarze Wigier krzyczeli do sędziego: - Za co ta czerwona kartka, przecież nawet nie został kopnięty! Koledzy z Olimpii odpowiadali: - Przecież on połowy czoła nie ma. Tak bardzo miałem je wklęsłe. 

- Nawet w takim momencie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
- Szybko przenieśli mnie do karetki, tam dostałem podwójną dawkę morfiny. Dziewczyna cały czas była ze mną, ale nawet jej nie widziałem. Byłem już wtedy mocno otumaniony. Powyginały mi się ręce i nogi, tyle wiedziałem. Później z godziny na godzinę było już coraz lepiej. 

- Docierało do ciebie, o jak poważnej kontuzji mowa?
- Tak. Jeszcze tego samego dnia zrobiono mi badania tomografem. Lekarze powiedzieli mi, jaka będzie procedura, że na pewno czeka mnie zabieg. Dziewczyna od razu zadzwoniła do mojego agenta Daniela Webera. Ja już z nikim nie rozmawiałem. Leżałem tylko i próbowałem zasnąć, ale nie dało się. Wszystkim zajął się agent, on dzwonił gdzie trzeba i dzięki niemu szybko zostałem przewieziony z Grudziądza do Bydgoszczy. 


 

- Jeśli chodzi o opiekę medyczną, chyba nie mogłeś lepiej trafić. To już szczeble reprezentacyjne...
- Perfekcyjnie się mną zajęto, niczego mi nie brakuje. Lekarze i pielęgniarki czuwają 24 godziny na dobę.

- Sądzisz, że faul Cverny to zupełny przypadek?
- Moim zdaniem tak. Na drugi dzień rozmawiałem przez telefon z trenerem Wigier, Dominikiem Nowakiem. Cverna pisał w smsach, że bardzo przeprasza i naprawdę nie wie, dlaczego tak źle się skończyło i po prostu mnie nie widział. Odpowiedziałem, że spoko, taka piłka, nic nie poradzę. Byłem o pół sekundy szybszy i dostałem kopa. Czasami lepiej jednak nieco zwolnić, ale trudno. Z jednej strony mówimy o poważnej kontuzji, z drugiej minie sześć tygodni i jestem zdrowy.

- Jak zostałeś kopnięty? Do takich zdarzeń dochodzi stosunkowo często i przeważnie nie kończą się tak źle.
- Dostałem z prostego podbicia, czubkiem buta. Najgorsze, że Cverna mnie nie widział i do samego końca używał całej siły, nawet na moment nie zwolnił. Zazwyczaj widzisz kątem oka, że ktoś wbiega i w ostatniej chwili przynajmniej trochę wyhamujesz. Tutaj było inaczej. 

- Zbierając do kupy wszystkie fakty, skoro już musiało do tego dojść, nie mogło się to dla ciebie lepiej skończyć.
- Zgadza się. Mógłbym pauzować ze trzy miesiące, a gdyby doszły jeszcze jakieś uszkodzenia wzroku czy mózgu, byłoby już naprawdę nieprzyjemnie. Bóg miał mnie w opiece.

- To zamawiasz mszę dziękczynną, czy na kolanach do Częstochowy?
- Jestem osobą wierzącą, chodzę do kościoła i teraz też będę chodził, mimo że z domu postaram się wychodzić jak najrzadziej, żeby nie pomylili mnie z jakimś alkoholikiem (śmiech). Dziewczyna śmiała się, że gdybym dziś stał pod sklepem, nie rozpoznałaby mnie. Wyglądam zupełnie inaczej. 

- Z czternastoma golami jesteś jeszcze liderem strzelców I ligi, ale pewnie tylko na chwilę.
- Nie łudzę się, że nagle wszyscy z grupy pościgowej przestaną trafiać. Zostałem królem strzelców 29 kolejek, teraz chłopaki będą walczyć miedzy sobą. Szkoda, że przerwano mi ten sezon, był on jak na razie zdecydowanie najlepszy w mojej karierze. 

- Masz teraz inne zmartwienia, ale wiesz już, co będzie po zakończeniu sezonu?
- Od 1 lipca znów będę zawodnikiem Piasta Gliwice, z którym mam jeszcze roczny kontrakt. Wydaje mi się, że tam zacznę okres przygotowawczy.

- Ludzie z Piasta odzywali się teraz?
- Tak, dyrektor sportowy pytał Daniela, czy trzeba jakoś pomóc z lekarzami i tak dalej. Podziękowaliśmy, agent świetnie się wszystkim zajął.

- Trener Olimpii, Jacek Paszulewicz kilka tygodni temu mówił dla 2x45, że jego zdaniem Piast latem może mieć problem, żeby cię zatrzymać...
- Okienko dopiero przed nami, wtedy zaczną się spekulacje transferowe. Na razie podchodzę do tego z dystansem. Chcę się wyleczyć i dobrze przygotować do rozgrywek, to jest priorytetem.

- Paszulewicz nawet się nie łudził, że mógłbyś zostać w Olimpii na nowy sezon.
- Trudno stwierdzić. Gdyby Olimpia awansowała do Ekstraklasy, zapewne otworzyłaby się furtka do dalszych rozmów, ale na dziś to tylko spekulowanie. Nawet za bardzo o tym nie myślę, to już działka Daniela.

- W każdym razie raczej będziesz tego lata w komfortowej sytuacji.
- Liczę, że jakieś oferty się pojawią i znajdę miejsce, w którym mi zaufają i dadzą możliwość regularnej gry na wyższym poziomie niż I liga. Może to będzie Piast, może nie. Na pewno zacznę przygotowania w Gliwicach i wtedy dowiem się więcej. 

- Teraz jest po wszystkim, ale jako reprezentant U-20 miałeś wcześniej cichą nadzieję, że Marcin Dorna dostrzeże cię w kontekście mistrzostw Europy U-21?
- Szczerze mówiąc, dostawałem pewne sygnały, ale dziś już po ptokach. Gdybym był zdrowy i cały czas strzelał, to może coś by się z tego urodziło. Pozostaje mi patrzeć w nowy sezon. 

- Jak wyjaśnisz eksplozję formy Olimpii Grudziądz w rundzie wiosennej?
- Trener Paszulewicz ze swoim sztabem zimą bardzo dobrze nas przygotował. Było ciężko, dużo z biegania z piłką i bez piłki, ale przynosi to efekty. Nikt się nie spodziewał, że Olimpia będzie tak punktować. Tylko my w swoim gronie powiedzieliśmy sobie na obozie, że pierwszym celem jest utrzymanie - które już mamy - a drugim to, o czym pewnie nikt do końca sezonu głośno nie powie. Ostatnio pojawiły się problemy kadrowe, kilku piłkarzy doznało przykrych kontuzji: Adrian Bielawski, Jose Furtado, Damian Michalik czy teraz ja. Szkoda, bo kadra Olimpii nie jest wyjątkowo szeroka i moglibyśmy się przydać. Z drugiej strony dzięki naszej nieobecności szansę mogą dostać ci, którzy długo na nią czekali i zrobią wszystko, żeby ją wykorzystać. 

                                                                                           rozmawiał Przemysław Michalak


KOMENTARZE

;