Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Aleksander Ikaniewicz wsqn.pl

Niespełnione Talenty (2) - Tonący w morzu wódki

Autor: Mateusz Kasowski
2018-09-29 14:33:25

Dawid Janczyk niegdyś był ogromnym talentem. CSKA Moskwa kupowało go z Legii Warszawa za 4,2 miliona euro i wydawało się, że ma przed sobą świetlaną przyszłość. Wszystko jednak przepadło z uwagi na problemy alkoholowe. Teraz podjął kolejną próbę powrotu do życia, choć prognozy nie są optymistyczne.

Już jako dziesięciolatek trafił do Sandecji Nowy Sącz. Przez wiele lat strzelał mnóstwo goli w drużynach juniorskich i jako 17-latek trafił do pierwszego zespołu, występującego wtedy w III lidze. W swoim pierwszym sezonie jako pełnoprawny senior strzelił dwa gole w lidze.

Po sezonie wypatrzyła go Legia Warszawa, która momentalnie ściągnęła go do stolicy. Od razu dostał pod nos trzyletni kontrakt. Podczas okresu przygotowawczego pokazał, że nie potrzebuje czasu w drugiej drużynie, by przestawić się na Ekstraklasę i z marszu wskoczył do składu polskiego potentata. W pierwszym sezonie przy Łazienkowskiej zdobył pięć bramek, a "Wojskowi" mogli świętować zdobycie tytułu mistrzowskiego. Świetnie radził sobie też w drugim sezonie.

W tzw. międzyczasie przyszedł jednak turniej, który na stałe odmienił jego życie. Choć już wcześniej mówiło się o zainteresowaniu jego usługami nawet Realu Madryt, brakowało oficjalnych ofert. Wszystko zmieniło się w Kanadzie w 2007 roku, gdy reprezentacja Polski z Janczykiem w roli kluczowej postaci występowała na mistrzostwach świata U-20.

Rok wcześniej miał szansę wyjechać na mistrzostwa świata z dorosłą reprezentacją, Paweł Janas specjalnie trzymał dla niego miejsce w kadrze, ostatecznie z udziału w tej imprezie wyeliminowała go kontuzja. Odbił sobie to jednak w Kanadzie, gdzie spisywał się fantastycznie. Polska wyszła z grupy, pokonując po drodze m.in. Brazylię, zatrzymując się ostatecznie na Argentynie w 1/8 finału. Ostatecznie "Albicelestes" zdobyli tytuł, a Dawid Janczyk strzelił im gola. Na całym turnieju zaliczył trzy trafienia.

Telefon Janczyka był rozgrzany do czerwoności, zainteresowanie jego usługami wyrażały największe kluby w Europie. Był bardzo bliski przenosin do Atletico, jednak zdecydował się przyjąć ofertę CSKA Moskwa z racji lojalności. Chciał bowiem, by jak najwięcej zarobiła na nim Legia. "Rojiblancos" proponowali mniej niż 4,2 miliona euro, które zaoferowali Rosjanie.

Tak Janczyk wylądował w CSKA i to okazało się początkiem jego końca. Nie potrafił przebić się w klubie i choć dobrze rozpoczął swoją przygodę, szybko ogromna pensja i samotność nie najlepiej na niego zadziałała. Zaczęły się imprezy, picie i ciągłe wyjazdy. Z każdym dniem popadał coraz bardziej w alkoholizm, z którego wyjść już nie potrafił.

Wydawało się, że trafiając na wypożyczenie do Lokeren, gdzie pieczę nad nim sprawował Włodzimierz Lubański, uda mu się jeszcze powrócić na właściwe tory. Spisywał się świetnie, strzelał sporo bramek, jednak później okazało się, że w tamtych czasach był już zaawansowanym alkoholikiem.

Wcześniej potrafił przestać pić o 19:00, tak by na treningu nie wyglądać na "wczorajszego", później zaczęło jednak już być wszystko jedno. Nieźle spisywał się jeszcze w Germinal Beerschot, jednak kolejne wypożyczenia były już prawdziwym dramatem. Nie poszło mu ani w Koronie Kielce, ani w ukraińskiej Aleksandrii. Nie chciał go nawet irlandzki drugoligowiec.

Przez kolejne przeszło dwa lata nie grał nigdzie, aż w końcu wygasł jego kontrakt z CSKA, co wydawało się, że może być punktem zwrotnym w jego karierze i może uda się ją jeszcze uratować. Trafił do Piasta Gliwice, gdzie doprowadzał się do ładu, w końcu dostał nawet szansę trzech występów w Ekstraklasie. Później jednak znowu najważniejsza okazała się dla niego butelka.

Z bagna próbowała go wyciągać Legia Warszawa, gdzie specjalnie przyjechali do niego Jacek Magiera i Bogusław Leśnodorski. Janczyk ponownie wznawiał treningi, ale nic to nie dało. Próbował grać też w Sandecji, jednak kończyło się podobnym skutkiem. Był testowany przez Radomiak, wyglądał jednak dramatycznie.

Od tamtej pory próbuje wyjść z alkoholizmu, choć w "próby" mało kto już wierzy. Niedawno podpisał umowę z KTS Weszło, jednak wyszło na jaw, że nie stawił się jeszcze na żadnym treningu. Razem z Piotrem Dobrowolski napisał też książkę "Moja spowiedź", w której wylał wszystkie swoje brudy i miało rzekomo to pomóc w leczeniu.  W wywiadach zapewniał, że zrobi wszystko, by wrócić do piłki i przestać pić, jednak na razie kończy się wszystko na zapewnieniach. Tak alkohol zniszczył wielki polski talent.

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o jego historii, tutaj możecie zakupić książkę "Moja spowiedź".


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się