Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Zagłębie Lubin SA/Tomasz Folta

Robert Sadowski, były prezes Zagłębia Lubin: Planowałem, że najpóźniej w 2019 roku pozyskamy zawodnika z mocnym nazwiskiem

Autor: Redakcja
2018-11-13 14:33:09

Robert Sadowski był prezesem Zagłębia Lubin w latach 2016-2018. Podczas jego kadencji "Miedziowi" przeprowadzili jedne z najciekawszych transferów w ostatnich latach, pozyskując m.in. Adama Matuszczyka, Alana Czerwińskiego czy Bartłomieja Pawłowskiego. Z poniższego wywiadu dowiedzieć się możemy o kulisach tych negocjacji, a także były sternik Zagłębia zdradza chociażby czy można było uzyskać większą kwotę za transfer Jakuba Świerczoka do Łudogorca Razgrad.

Wywiad ukazał się na zaprzyjaźnionym z nami fanpage'u Zagłębie Lubin Unofficial FanPage inny niż wszystkie, na który serdecznie zapraszamy.

***

- Podczas przeglądania archiwalnych materiałów o Zagłębiu - a konkretnie - z roku 1986 znalazłem wykaz transferów przychodzących do klubu. Prawdopodobnie było to jedno z najlepszych okienek transferowych w historii klubu. Przyszli Koszarski, Godlewski, Kujawa, Zejer, Z. Szewczyk, Ciliński, Gierejkiewicz, wypożyczono Cebulę. W rankingu okienek transferowych w ostatnich kilkudziesięciu latach chyba to było najlepsze. Wspominam o tym bo okienko, którego Pan był autorem, też było niezłe.
Robert Sadowski (prezes Zagłębia Lubin w latach 2016-2018):
- Okno letnie zaczęło się właściwie na początku stycznia, gdy podpisałem kontrakt z Bartkiem Kopaczem obowiązujący od lipca 2017. W okresie maja i czerwca negocjowane były transfery większości pozostałych zawodników.

- A propos Bartka Kopacza - to już pański transfer czy jeszcze Piotra Burlikowskiego? I czy w ogóle można mówić w przypadku transferów, że to jest dzieło jednego człowieka?
- Ja negocjowałem warunki, choć temat przejścia Bartka rozpoczął się dużo wcześniej.

- Proszę zdradzić trochę takiej otoczki ludziom, którzy transfery znają co najwyżej z Football Managera.
- Dużo zależy od tego, jak mocno w sprawy sportowe ingeruje prezes klubu i czy on bierze udział w procesie pozyskania zawodnika, czy tylko negocjuje warunki albo ogranicza się do podpisania kontraktu. W 2017 roku wszystkie transfery samodzielnie negocjowałem, a poza Kopaczem i Pawłowskim wszyscy zawodnicy byli przeze mnie wyselekcjonowani do obserwacji, podpisania umowy lub przedłużenia kontraktu. Pracowało dla nas w tym okresie dwóch skautów, a od września dział sportowy nadzorował już Dariusz Motała.

- Czy negocjacje transferowe da się zamknąć w jeden dzień?
- Wszystkie negocjacje trwały od kilku do kilkunastu dni, a w dwóch przypadkach nawet kilka miesięcy.

- Zdaję sobie sprawę, że nie może pan podać nazwisk, ale czy zdarzały się sytuacje, że piłkarze mieli jakieś udziwnione żądania?
- Bardziej ich agenci, ale nie nazwałbym ich oczekiwań niestandardowymi. Adam Matuszczyk na przykład prosił nas o pomoc w znalezieniu szkoły i przedszkola dla dzieci.

- Z reguły w klubach jest osoba oddelegowana do załatwiania takich spraw i zawodnik nie musi przy negocjacjach prosić o takie rzeczy. Czy w Zagłębiu jest zatrudniona osoba "od wszystkiego" ?
- Nasz kierownik drużyny pomaga we wszystkich takich tematach.

- Według ostatnich doniesień Football Leaks, piłkarze PSG dostają dodatkowe pieniądze za podejście do kibiców po meczu. Rozumiem, że w Lubinie za coś takiego się nie płaci?
- Nikt nie miał zapisu o bonusach za tego typu sytuacje.

- Bartłomiej Pawłowski przed transferem do Zagłębia był zawodnikiem, który od powrotu z Malagi raczej zawodził. Nie bał się pan go sprowadzać?
- Szukaliśmy z trenerem Stokowcem skrzydłowego i w kręgu naszego zainteresowania znalazł się właśnie Bartek. Kończył mu się kontrakt, co mocno ułatwiło możliwość pozyskania tego zawodnika. Wątek pozyskania Bartka pojawił się już rok wcześniej, ale ze względów finansowych nie doszło do jego realizacji.

- Z jednej strony fakt, że kończył mu się kontrakt ułatwił negocjacje, z drugiej zaś w takich przypadkach piłkarze i agenci oczekują więcej pieniędzy za podpis na kontrakcie.
- Negocjacje z agencją Pawłowskiego poszły sprawnie. Nie mam wrażenia, że przepłaciliśmy za pozyskanie Bartka do nas. Zawodnik szukał stabilizacji i z całą pewnością u nas ją znalazł.

- Alan Czerwiński natomiast miał wcześniej ofertę z Wisły Kraków. Z "Białą Gwiazdą" nawet trenował, ale ostatecznie tam nie trafił. Czym go przekonaliście przy transferze do Lubina?
- Kilkukrotnie widzieliśmy Alana na żywo na murawie w barwach GieKSy Katowice. Alan pasował do mojej koncepcji zaciągu wyróżniających się zawodników z 1 ligi. Walczyłem o niego do ostatniego dnia, co miało duży wpływ na jego decyzję. Ostateczne warunki pozyskania zawodnika ustaliłem z jego agentem bodajże, gdy był on na lotnisku. Po kilku dniach Alan był już na badaniach w Lubinie i wyrwaliśmy go na ostatniej prostej innemu klubowi z Ekstraklasy. Wizja gry w Ekstraklasie była dla niego najważniejsza, a u nas miał w perspektywie kończący się kontrakt Aleksa Todorovskiego.

- Jak bardzo chciał pan pozyskać Patryka Tuszyńskiego?
- Sprowadzenie Patryka miało na celu utrzymanie konkurencji o miejsce w ataku. Patryk będąc wolnym zawodnikiem chciał się odbudować w Lubinie. W tamtym momencie nie było jeszcze pewności, że sprowadzenie Kuby Świerczoka będzie tak udanym ruchem.

- W przypadku Adama Matuszczyka motywacja zapewne była podobna. Proszę jednak powiedzieć, jak ten transfer przyjął Jarosław Kubicki? Zmotywował go do cięższej pracy czy... do szukania miejsca gdzie indziej?
- To pytanie bardziej do samego Jarka. Sprowadzenie Adama miało na celu podniesienie rywalizacji o miejsce w środku pola oraz wykorzystanie jego zagranicznego doświadczenia pod kątem uświadomienia naszych młodych zawodników z akademii.

- A czy w ogóle pana jako prezesa zajmowały takie tematy jak odczucia zawodników? Czy to już bardziej rola trenera brać na siebie tę kwestię?
- W pierwszej kolejności stroną mentalną zajmuje się sztab trenerski i psycholog, ale ja często prosiłem do siebie piłkarzy na indywidualne rozmowy. Chciałem, by wiedzieli, że mogą na mnie liczyć w każdej kwestii. Układając kadrę starałem się myśleć z co najmniej rocznym wyprzedzeniem. Stąd m. in. przedłużenia umów z Oko, Pakulskim, Jończym, Jagiełło czy Hładunem. Chodziło o to, by nie spotkała nas historia taka jak z odejściem Krzyśka Piątka, który nie chciał związać się z nami na dłużej w oknie letnim 2016 roku.

- W pierwszej chwili sprowadzenie do Zagłębia Matuszczyka, zawodnika z taką przeszłością w Bundeslidze było szokiem. Po chwili zaś dotarło otrzeźwienie, dlaczego on przychodzi do Lubina, a nie do Lecha albo Legii. Nie sądzi pan, że ten transfer mimo wszystko obarczony był sporym ryzykiem?
- Każdy transfer to ryzyko, a im droższy zawodnik, to też większe obciążenie finansowe. Adama przekonała wizyta w Lubinie i nasze spotkanie. Zaprosiłem go do Lubina zanim zaczęliśmy rozmawiać o warunkach finansowych. Wracając ze spotkania do Niemiec jego agent potwierdził chęć podpisania kontraktu, a po uzyskaniu zgody niemieckiego klubu na rozwiązanie kontraktu przeszliśmy do negocjacji.

- Wśród kibiców odnośnie do Jakuba Świerczoka dało się słyszeć głosy, że zrobiliście ogromny błąd, podpisując umowę z tak niską kwotą wykupu. Nie dało się podbić odstępnego?
- Po czasie zawsze można powiedzieć, że należało zrobić to tak i tak. Gdyby można było coś zrobić inaczej, z całą pewnością bym to zrobił. Pewnie zabrzmi to dziwnie, ale w tamtym momencie finanse klubu były delikatnie mówiąc słabe i nie byliśmy w stanie zaproponować oszałamiającej oferty. Ujawnienie klauzul wykupu jest w moim przekonaniu bardzo trudne do jednoznacznej oceny moralnej. Wykupując go z Tychów wiele osób pytało mnie, dlaczego akurat Świerczok. Po kilku miesiącach przestali pytać, bo zawodnik doskonale odnalazł się w warunkach polskiej Ekstraklasy.

- W ramach negocjacji ze Świerczokiem jakimś argumentem na plus dla Zagłębia była kobieca drużyna szczypiorniaka, którą mamy bardzo mocną? Wiadomo przecież, że partnerka Kuby, Alina Wojtas, była świetną piłkarką ręczną.
- Na etapie pozyskania zawodnika miało to spore znaczenie. Niestety Alina postanowiła zakończyć swoją karierę sportową i wspólnie z Kubą opuściła Lubin. Szkoda, bo nigdy się nie dowiem, do jakiej kwoty doszlibyśmy w negocjacjach z jednym z klubów, który nie znał wartości kwoty klauzuli. Jestem przekonany, że klubowy rekord transferowy ustanowiony kilka dni później przy transferze Jarka Jacha do Crystal Palace zostałby pobity.

- Jaka jest pana opinia na temat takich transferów jak Ljuboja czy Eduardo do Legii? Planował pan pozyskanie tego typu zawodnika czy to jednak zbyt mocno kłóciłoby się z charakterem klubu?
- W moim planie było miejsce na taki transfer w letnim oknie 2018 lub zimowym 2019.

- Pracował pan w klubie mniej więcej od 2005 roku. Czy ma pan wiedzę, co stanęło na przeszkodzie, by ostatnim klubem w karierze Radka Kałużnego było Zagłębie?
- Niestety nie posiadam żadnych tajemnych informacji w tym temacie.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się