Autor zdjęcia: Patryk Zajega
Nie ma wyników, nie ma trenera. Projekt pt. „Gino Lettieri” zakończony
Po wczorajszym meczu Korony z Jagiellonią napisaliśmy, że nie zdziwimy się, jeśli było to jedno z ostatnich spotkań Gino Lettieriego w roli trenera kielczan. Intuicja nas nie zawiodła, wystarczyło odczekać kilkanaście godzin, by klub ogłosił tę wyczekiwaną przez wielu wieść. Do szatni Korony wreszcie zawitało świeże powietrze.
Ponad dwa lata spędzone w Kielcach pozwoliły każdemu, kto regularnie śledzi Ekstraklasę i poczynania Korony, wyrobić sobie zdanie na temat Gino Lettieriego. Od początku kontrowersyjnego, ale jednak broniącego się przyzwoitymi wynikami trenera, który zasłynął z tego, że nawet dysponując bardzo ubogim materiałem ludzkim, potrafi z zespołu wycisnąć maksimum i zaprzeczyć corocznym spekulacjom na temat spadku kielczan do I ligi. Ale wyniki to nie wszystko – kibice Korony co rusz dawali sygnały co myślą na temat Włocha, zwłaszcza wczoraj wywieszając na trybunach baner: „LETTIERI OUT” oraz pozdrawiając go głośnym „auf wiedersehen Gino, auf wiedersehen”.
Doczekali się, zresztą nie tylko oni. Ludzie przez lata związani z klubem wyraźnie chwalą na Twitterze decyzję zarządu, podkreślając, że żeby być dobrym trenerem nie wystarczy znać się na piłce. Trzeba mieć też podejście do podwładnych, a 52-latek niestety słynął z dziwacznych i niezrozumiałych zachowań. Atakował zawodników personalnie i nie przyjmował krytyki, zwłaszcza tej po polsku, bo, mimo że mieszka tu już przeszło dwa lata, powiedzieć w naszym języku umie tylko kilka słów.
Jak poinformował klub, toczą się obecnie rozmowy odnośnie do przyszłości włoskiego szkoleniowca i jego kontraktu. Został on odsunięty od prowadzenia pierwszego zespołu, a jego obowiązki tymczasowo przejmie Sławomir Grzesik, dotychczasowy trener drużyny rezerw. Według użytkownika Janekx89 decyzja o zakończeniu współpracy wcale nie była jednostronna, bowiem prezes wspólnie z trenerem podjęli decyzję o rozstaniu.
Wspólna decyzja po rozmowie z prezesem, na razie został formalnie odsunięty od prowadzenia drużyny i tak jak poinformował już klub będą negocjować warunki pożegnania.
— Janekx89 (@janekx89) August 31, 2019
Wraz z trudnym charakterem wymieszały się koszmarne wyniki. Zwycięstwo w pierwszej kolejce z Rakowem dało nadzieję i było, albo raczej miało być, prztyczkiem w nos dla tych, którzy kolejny rok z rzędu stawiają na Koronie krzyżyk. Potem przyszło jednak pięć porażek i remis z jeszcze gorszą wówczas Arką Gdynia. I nawet zważając na to, że prezes Krzysztof Zając miał nerwy ze stali i pełne zaufanie do trenera, o czym mówił jeszcze w lipcu, takiego ruchu można było się spodziewać jeśli nie dzisiaj, to za tydzień, może za dwa. Obecna Korona ma bowiem tylko jedną zaletę – jej mecze zawsze się kończą. Ostatni gwizdek to, nie licząc oglądania drużyny przeciwnej, najprzyjemniejszy moment spotkania.
Lettieri zagubił się w pędzie ku idealnej taktyce. Tak się zapędził, tak przekombinował, tak mocno uwierzył w swoje umiejętności, że osiągnął efekt odwrotny od zamierzonego. Na boisku do teraz nie widać żadnych wypracowanych schematów, a na dodatek wychodzi na wierzch zlekceważone przez Włocha przygotowanie fizyczne. Piłkarze Korony biegają zdecydowanie mniej niż w zeszłym sezonie i sami zwracają uwagę, że problem jest. I nie jest to bynajmniej wyodrębniony przypadek spowodowany przygrzewającym słońcem.
Kuba Żubrowski: - Wnioski nasuwają się same. Jeśli byłoby tak raz, ale w każdym meczu biegamy mniej niż rywale.
— Marcin Długosz (@DlugoszMarcin) August 30, 2019
Czas to chyba już powiedzieć - przygotowanie fizycznie Korony do tego sezonu jest fatalne.
Trzeba jednak oddać Lettieriemu, że trzymał się na stanowisku dość długo. Najdłużej pracujący trener w Ekstraklasie – 817 dni z kadrą, która co roku ulegała sporym zmianom, to jest wyczyn poparty na pewno umiejętnościami i profesjonalnym podejściem do obowiązków, które pomogły Koronie spokojnie przejść przez ostatnie dwa sezony. Najpierw miejsce w górnej „8”, rok później kryzys formy pod koniec rundy zasadniczej, ale też niezagrożony ligowy byt.
Zwolnienie Włocha razem z całym sztabem jest krokiem logicznym. Inaczej było przy poprzednim trenerze – Macieju Bartoszku, który, najpierw wybrany trenerem sezonu Ekstraklasy, później z Korony został pogoniony, mimo że wykręcił najlepsze miejsce dla klubu od dawna. Nie rozumieliśmy tego tak samo, jak nie rozumieliśmy wystawiania na boisko Olivera Petraka, Ivana Jukicia, Aleksandara Bjelicy czy wielu innych piłkarskopodobnych wynalazków Gino Lettieriego. Mamy nadzieję, że wraz z nowym trenerem w klubie zapanuje względna normalność. Zaczynając od głupiego pozwolenia na zakładanie klapków do śniadania.