Autor zdjęcia: Patryk Zajega Images
Lud chce zmian! Panie Jurku, gdyby nie miał pan pomysłów, podrzucamy kilka!
Sami nie wiemy czy po meczu ze Słowenią byliśmy bardziej rozczarowani, wkurzeni czy może jednak przestraszeni tym, co przyniesie przyszłość. I to niekoniecznie najbliższa. Ponad dwa pełne dni minęły jednak od tego blamażu – bo tak nas rywale wypunktowali, że inaczej napisać nie wypada – więc teraz już bardziej na chłodno możemy podejść do tematu. Zastanawiamy się zatem co może i prawdopodobnie powinien zmienić Brzęczek, aby w podobny sposób do wiwatu nie dała nam Austria.
1. Odstawić Klicha
Wiecie dlaczego temu facetowi tak dobrze idzie w Leeds, a w reprezentacji gubi wszystkie swoje atuty? Kluczem jest Marcelo Bielsa. I nawet nie chodzi o samo jego postrzeganie futbolu, lecz to, jak przygotowuje podopiecznych do gry. Tony anegdot opowiedziano o boiskach usłanych pachołkami i innymi przeszkodami treningowymi, przez co boisko wygląda niczym las. Schematy, schematy i jeszcze raz schematy – właśnie to tłucze El Loco do głów swoim podopiecznym. Potem wyglądają, jakby grali na pamięć, lecz w rzeczywistości tak nie jest.
A kadra? Cóż, w niej to wszystko po prostu nie zachodzi, a zresztą nawet nie ma czasu, by podobnie intensywnie szlifować taktykę co w klubie. Niby banał, aczkolwiek maluje różnicę na tyle znaczącą, że nie powinno się jej pomijać przy analizie gry Mateusza z orzełkiem na piersi. Tylko konkluzja nie będzie dla niego dobra – jeśli w zespole narodowym dużo bardziej potrzeba piłkarzy bazujących na swojej intuicji, to Klich może być dla niej nieprzydatny w dłuższej perspektywie. Cóż, nie każdy selekcjoner musi mieć swojego Mączyńskiego.
2. Lepiej reagować na wydarzenia boiskowe
Wiadomo jak zakończyło się nasze starcie ze Słowenią, ale dobrze byłoby zwrócić też uwagę na jego przebieg, ponieważ to przez ten pryzmat najlepiej dostrzeżemy, czego musimy unikać, aby nie zobaczyć powtórki z historii. Zerknijmy zatem sam początek spotkania – wówczas jeszcze Słoweńcy nie zdążyli nas wciągnąć w wymianę ciosów (heh, dosłownie). Ale potem...
– Po kwadransie trener Matjaž Kek zareagował na to, co się dzieje. Przesunął do środka Iličicia i to odmieniło styl gry rywali. Słowenia zaczęła funkcjonować zupełnie inaczej, odmieniła wydarzenia na boisku. Później zabrakło mi podobnej reakcji trenera Brzęczka. Nie kwestionuję początkowego ustawienia, selekcjoner wybrał najlepszy skład. Po pierwszej połowie można już było wyciągnąć pewne wnioski – oceniał celnie Marcin Żewłakow na łamach Przeglądu Sportowego.
No i właśnie o to chodzi, aby trener reagował na bieżąco, a nie tylko pozostawał biernym obserwatorem tego, co dzieje się na boisku. To nawet nie musi być plan B, bo wiadomo, iż w dwa dni trudno takowy rozkminić. Natomiast umiejętność wpływania na scenariusz meczu w jego trakcie to bardzo ważna cecha. W pracy selekcjonera zwłaszcza, dzięki niej da się nawet wygrywać poszczególne starcia. Dobrze byłoby, aby Brzęczek w końcu pokazał, że też to potrafi.
3. Więcej zawodników na swoich naturalnych pozycjach i autorskich pomysłów
Wiadomo, że nie jesteśmy Francją, nie wystawimy 2,5 składu o równorzędnej mocy. Nie możemy się jednak pozbyć wrażenia, iż momentami trener biało-czerwonych szuka kwadratowych jaj. A przy okazji nie robi tego za pomocą własnych pomysłów, tylko czerpie od innych. Zupełnie jakby oczekiwał przełożenia formy klubowej poszczególnych graczy na reprezentację w stosunku 1 do 1.
Absurd, stąd na przykład Zieliński na prawym skrzydle, gdzie ewidentnie nie czuje się komfortowo. W Napoli miało to sens, ale po drugiej stronie boiska, ze znacznie lepszymi kumplami do gry, innymi zadaniami, inną charakterystyką zawodników wokół. Stąd też usilne stawianie na Beresia na lewej obronie wzorem niegdyś Jędrzejczyka za Nawałki. Problem w tym, iż wcześniej to wynikało z braku Rybusa. Dziś chodzi co najwyżej o widzimisię. Stąd też robienie dziesiątki z Lewego, co jednak nie ma sensu, kiedy gramy z tak głęboko ryglującymi się drużynami, ponieważ i tak nie tworzymy dzięki temu wolnej przestrzeni. Stąd uwiązanie Krychowiaka do szóstki – bo skoro za poprzedniego selekcjonera działało, to teraz też musi. Nieważne, iż w Lokomotiwie Grzesiek zaczął dużo lepiej radzić sobie jako ósemka.
Aż kusi, by zasugerować, że Brzęczek za bardzo próbuje jechać na tym, co wypracował jeszcze Nawałka. A to dowodziłoby wielkiej stagnacji.
4. Więcej „świeżych” nazwisk w wyjściowym składzie
Tu wypada nawiązać do punktu pierwszego – szkoleniowiec biało-czerwonych ewidentnie chciał odkryć kogoś dla tej drużyny i w teorii Klich nadawał się do tego idealnie. Zwłaszcza będąc kluczowym graczem w Leeds Bielsy. Skoro jednak przyzwoicie (nie mylić z „bardzo dobrze”) zagrał zaledwie w 2-3 meczach z kilkunastu, to chyba powinniśmy zacząć szukać innych rozwiązań.
Cieszy więc obecność Krystiana Bielika w przewidywanych składach na Austrię, ponieważ po jego wejściu ze Słowenią w końcu złapaliśmy nieco werwy. On sam zaś ewidentnie nie miał kompleksów oraz nie bał się rozwiązań trudniejszych niż oddanie piłki wolnemu koledze, najlepiej do tyłu. Z kolei w związku z wyjątkowo niesprawnymi ostatnio skrzydłami warto dać chyba szansę Dawidowi Kownackiemu, który sensownie radzi sobie na bokach w Bundeslidze. Co prawda trochę będzie się to kłóciło z podpunktem o naturalnych pozycjach jeśli nie zagra obok Lewego, lecz na flance, aczkolwiek w tej chwili lepszej alternatywy na skrzydłach nie mamy.
Marzeniem byłby także powrót do Rybusa na lewą obronę, jednak tego chyba raczej prędko nie przeforsujemy. Podobnie może być z Kądziorem, który przeciwko Słowenii nie zasiadł nawet na ławce rezerwowych. Nie ma to jak samemu sobie ograniczać pole manewru…
5. Natchnąć naszych pewnością siebie
Pytanie tylko, czy „Papież” posiada wystarczająco dużo charyzmy, aby to zrobić? Wiemy, nie zawsze ta cecha oznacza skakanie i bieganie wzdłuż linii podczas meczu, ale wątpliwości generalnie są uzasadnione. Co prawda Brzęczek powtarza, iż Austrii się nie boi, jednak jakoś nie dostrzegamy ognia w jego oczach. A trochę by się przydało, zwłaszcza gdy z szatni płyną nieco inne komunikaty.
– To Austria będzie faworytem – rzucił chociażby Robert Lewandowski. Na Narodowym? Okej, uciekanie się już do argumentu własnego boiska przy pomijaniu kwestii stricte sportowych to dowód naszej słabości, lecz ten duży respekt do przeciwnika trochę martwi. Nie chcielibyśmy co prawda, aby nasi popadli w drugą skrajność, czyli zlekceważyli przeciwnika. Przydałoby się jednak, aby biało-czerwoni mieli więcej przekonania do swoich umiejętności i atakowali z dużym animuszem. Nic takiego nie widzieliśmy przeciwko Słowenii, której daliśmy się zdominować, więc tańczyliśmy jak nam Ilicić z zespołem zagrali. Mając w ekipie gości z takimi możliwościami jak Zieliński, Bereś, Piątek (lub Kownacki) czy Grosicki wypadałoby jakoś udokumentować przekonanie o własnej wartości. Tymczasem przeciwko Słowenii nie mieliśmy przekonania co do siły rażenia. Podania nie w tempo (do Piątka), brak ruchu (innych przy dryblingach Zielińskiego) czy kontry wyprowadzane w dwie osoby. Jeśli nasi nie będą wierzyli, że są w stanie pogonić Austrię, albo chociaż dogonić wynik w razie wcześniejszej wtopy, to mogą nawet nie wychodzić na boisko.