Autor zdjęcia: Patryk Zajega Images
Miało być odważnie przez 90 minut, było tylko chwilami, a to za mało nawet na remis. Polska U20 0:1 Portugalia U20
Jacek Magiera nie ukrywał, że traktuje dzisiejsze spotkanie właściwie jako grę treningową. – Słowo klucz: rozwój. Szukamy odważnych zawodników, którzy chcą pójść wyżej – mówił w kontekście rywalizacji z Portugalią w ramach pucharu ośmiu narodów. Tylko czy z tej porażki 0:1 może być zadowolony?
Zwracamy uwagę właśnie na słowo „odwaga”, bo skoro takie podejście prezentował sam szkoleniowiec, to i my właśnie jej oczekiwaliśmy od biało-czerwonych. Nie da się jednak powiedzieć, aby cechowała naszych w przeciągu 90 minut. Momenty? Owszem, były, aczkolwiek sztuką jest grać zarówno bezczelnie oraz z chłodną głową. Tego połączenia nie udało się zachować.
Przede wszystkim przed oczami mamy teraz sytuację zmarnowaną przez Steczyka. De facto sam sobie wypracował tę okazję do strzelenia gola, lecz gdy już przyszło do wykończenia… Piłkarz Piasta wygląda, jakby miał 1000 myśli na sekundę i w końcu tak się zamulił, że nie udało mu się nawet oddać strzału. Aż sam nie dowierzał i w sumie mu się nie dziwimy.
Podobnie zresztą jak Praszelikowi, który już bliżej końcówki spotkania też doskonale znalazł sobie sporo wolnej przestrzeni, lecz po akcji Skórasia skrzydłem skiksował fatalnie. Nie była to co prawda typowa patelnia, jednak przynajmniej celny strzał wypadałoby w tej sytuacji oddać. Tak z czystej przyzwoitości. Tak samo zresztą sądzimy, iż tuż przed ostatnim gwizdkiem arbitra lepiej powinien był zachować się Wdowik.
Generalnie co się przede wszystkim rzucało w oczy w grze biało-czerwonych, to że ich największym kłopotem jest skuteczność napastników. Oczywiście, jeszcze gorzej byłoby, gdyby ci w ogóle nie dochodzili do pozycji strzeleckich, lecz z drugiej strony – co z tego, skoro efekt jest identyczny? Do ogródka Zylli też moglibyśmy bowiem wrzucić parę kamyczków, szczególnie za te próby strzałów z dystansu. Komentator Ekstraklasy powiedziałby: „Daleko od bramki, ale brawo za decyzję”. No naprawdę, świetnie pocieszenie.
Jeżeli już mielibyśmy wymienić rzeczy, które nam się podobały, to przede wszystkim parę szybkich wymian piłki, dzięki którym podopieczni Jacka Magiery potrafili zyskać i wykorzystać wolną przestrzeń. Duża w tym zasługa Makowskiego, który w ten sposób kilka razy całkiem obiecująco próbował rozgrywać na boku z Puchaczem, później zaś w podobny sposób zdążyli się wyróżnić Skóraś czy Praszelik. Druga sprawa? Parę naprawdę imponujących przerzutów w kierunku skrzydeł. I to nie takich, gdy zawodnik czeka na lecącą futbolówkę dłużej niż pasażer na PKP. Zarówno Stanilewicz oraz Lusiusz kilka razy posłali przyspieszające akcję podania, jakich nie powstydziłby się Xabi Alonso. No, może ciut jeszcze zwróciłby uwagę na dokładność, ale nie ma na co narzekać.
Trochę to jednak mało jak na spotkanie, w którym dłuższymi fragmentami zdarzało nam się nawet prowadzić grę, mimo posiadania naprzeciwko znacznie lepiej wyszkolonych technicznie Portugalczyków. Czarę goryczy przelewa zresztą fakt, że nie wbili nam tego jedynego gola po jakiejś wybitnej akcji, lecz po rzucie rożnym. I to jakim… Futbolówka po prostu odbiła się od uda Costy. Sam nie spodziewał się, że do niego doleci, lecz Bondarenko uchylił się nie wiadomo po co i Majecki nie miał czasu, by odpowiednio zareagować. Jeśli więc już kogoś będziemy za tę sytuację winić, to nie bramkarza, lecz jego kumpli z boiska – także Kiwiora i Lusiusza, bo to oni nie upilnowali rywala, gdy zgrywał piłkę głową.
Aczkolwiek nie będziemy też pisać, że zasłużyliśmy dziś na coś więcej niż to 0:1 w plecy. Nie ma co być roszczeniowym, zwłaszcza w dobie błędu, wspomnianych Kiwiora oraz Majeckiego mniej więcej z 15. minuty. Nie dogadali się panowie kto ma ostatecznie wybić piłkę rzuconą za kołnierz obrońcy i prawie wyszła z tego akcja a’la Janicki-Putnocky-Parzyszek. Sporo szczęścia mieli Polacy, iż w tej akcji nasz golkiper nie został przelobowany.
Można więc powiedzieć – za przykładem Andrzeja Strejlaua – że suma szczęścia wyszła nam tu na zero. Co by znaczyło, iż wynik tak naprawdę dobrze oddaje przebieg meczu. Za to Jacek Magiera przekonał się o tym jak dużo pracy czeka go z odświeżoną młodzieżówką, choć pewne podstawy do budowy drużyny ma całkiem dobre.
Polska 0:1 Portugalia (0:0)
Samuel Costa 57’
Polska: Majecki – Szota, Bondarenko (82’ Ozga), Kiwior – Apolinarski (46’ Skóraś), Poręba (43’ Lusiusz), Makowski, Stanilewicz (82’ Wdowik), Puchacz (73’ Grabowski) – Steczyk (65’ Kurminowski), Zylla (73’ Praszelik).