Autor zdjęcia: własne
W przerwie: Szymon Jadczak - “Wisła w ogniu”, czyli wstrząsający raport z półświatka
Dożyliśmy czasów, gdy piłka nie tylko jest obecna praktycznie 24 godziny na dobę w telewizji i internecie, ale możemy też czytać świetne pozycje o jej historii. Można pomiędzy meczami, można w drodze do pracy, można tam, gdzie królowie chadzają piechotą. Możliwości jest multum. W każdy weekend będziecie mieli okazję przeczytać nasze polecenia. Pewnie częściej będziemy chwalić niż ganić, bo na słabe książki szkoda nam czasu, więc potraktujcie to jako przewodnik po wartościowej lekturze na czas przerwy. Listopad zaczynamy od bardzo mocnej pozycji, w której o piłce nożnej jest tak naprawdę niewiele, ale wokół piłki się ona toczy.
Szymon Jadczak - Wisła w ogniu (Wydawnictwo Otwarte)
To bez wątpienia najważniejsza pozycja okołopiłkarska tej jesieni na polskim rynku. We wrześniu poprzedniego roku reportaż Szymona Jadczaka o patologii w Wiśle Kraków, rządach Sharksów i tym, jak ta organizacja przestępcza przeniknęła do struktur klubu, wywołał ogromne zamieszanie. Niecała godzina materiału, a wstrząs o potężnej sile.
To, na co zabrakło czasu w reportażu sprzed roku, zostało rozwinięte w książce “Wisła w ogniu”. Z dodatkiem faktów, zdarzeń i ogromu informacji, które przyniosły kolejne miesiące, równie wstrząsające dla Wisły.
Lektura reportażu Jadczaka poraża. Nie jest to jednak pojedyncze uderzenie, które nas z miejsca powala na ziemię. Po pierwsze dlatego, że o większości sytuacji, które opisuje dziennikarz już słyszeliśmy, posiadaliśmy pewną wiedzę. Pomniejsze mogą nie robić na ich tle aż tak wielkiego wrażenie. Dopiero gdy wszystko zbierzemy w całość, gdy przyswoimy sobie całość powiązań na linii klub - gangsterzy - kibole - prokuratura - policja, odruchowo zaczynamy łapać się za głowę.
“Wisła w ogniu” opowiada o tym, jak z klubu piłkarskiego grupa zwyrodnialców uczyniła swoisty azyl. Jak stworzyła strukturę, w której swoje odgrywali też działacze, a nawet piłkarze. Pokazuje bezkarność bandytów, niemoc państwowych instytucji, korupcję w służbach mundurowych, ale wielokrotnie też dramat młodych ludzi, którzy po prostu zbłądzili. Jadczak opisuje nie tylko to, jak łatwo wpaść w sidła kibolskiej nabojki, ale też to, jak trudno z niej wyjść i do czego stać “braci po szalu”, by upokorzyć kogoś, kto jeszcze chwilę temu był “bliski”.
Czasem brakuje w tym reportażu szczegółów, w które autor zapewne nie chciał brnąć, by uniknąć setki procesów. Kilka razy przydałaby się jakaś nadbudowa, że się tak wyrażę - kulturalno-społeczna - by historie zyskały na plastyczności, ale rozumiem, iż Jadczak postawił po prostu na maksymalną kondensację faktów, liczb, nazwisk i pseudonimów, wypisków z akt sądowych, a nie na ubranie ich w kunsztowniejszą formę.
Tych 340 stron poraża. Tak jak wspomniałem, nie od razu, nie w każdym momencie, bardziej kilka godzin, dni po zakończeniu lektury. Gdy dochodzi do nas skala działalności krakowskich bandytów, dowiadujemy się o sprawach, w których szli ramię w ramię z kibolami innych drużyn, trudno nie opaść na krzesło w poczuciu wielkiej bezradności, niemocy. I robi się człowiekowi tak zwyczajnie cholernie smutno.
Pozycja obowiązkowa.
Nasza ocena (1-6): 5