Autor zdjęcia: Zagłębie Lubin SA/Tomasz Folta
ESA: Żewłakow odszedł z Zagłębia? Wisła Kraków z nowym sponsorem na koszulkach. Brosz: Myślimy nad wzmocnieniami
Przerwa reprezentacyjna trwa w najlepsze, za to w Ekstraklasie przyszedł czas na nieco odpoczynku. Niedziela przyniosła nam news w postaci możliwego złożenia rezygnacji przez dotychczasowego dyrektora sportowego Zagłębia Lubin, Michała Żewłakowa. Poza tym sporo wywiadów, między innymi z Marcinem Broszem, Domagojem Antoliciem, Tomaszem Jażdżyńskim czy Michałem Karbownikiem.
„Żewłakow złożył rezygnację i odszedł z Zagłębia?”
Grzegorz Bielski z portalu mkszaglebie.pl poinformował, że prawdopodobne jest, iż Michał Żewłakow złożył rezygnację z funkcji dyrektora sportowego Zagłębia Lubin. Jak czytamy, jest to jednak informacja trudna do zweryfikowania.
Wieść niesie, że Michał Żewłakow złożył rezygnację z funkcji dyrektora sportowego Zagłębia Lubin. Na chwilę obecną ciężko to jednak zweryfikować.
— Grzegorz Bielski (@GrzechuLubin) November 17, 2019
Źródło: Twitter
***
„Brosz: Zaczynamy myśleć nad zimowymi wzmocnieniami”
„Są spotkania, do których nie powinno się wracać. Należy do nich między innymi mecz z Legią Warszawa. Czy po tak trudnym spotkaniu w szatni widać było nerwowość i emocje, czy raczej w chłodny sposób skupiono się na analizie gry?
Marcin Brosz: Mecze z Legią, to spotkania, które niosą dodatkowy ładunek emocjonalny. Wiadomo, w jaki sposób od wielu lat podchodzi się do tych pojedynków. Również w naszym gronie wyzwalają one dodatkowy szereg emocji, ale w sporcie nie powinno się patrzeć wstecz. Ten mecz już się odbył i jego finał bardzo nas wszystkich zabolał. Jedyną metodą rehabilitacji i pokazania innego Górnika, z tej dużo lepszej strony jest zwycięstwo i dobra gra w kolejnym meczu. Tego właśnie się od nas oczekuje i my również tak podchodzimy do tego spotkania, to jest jedyna i najlepsza dla nas droga i pod tym kątem właśnie staramy się patrzeć.
Na półmetku rundy zasadniczej Górnik zajmuje dwunaste miejsce w tabeli. Czy miejsce to jest zgodne z wcześniejszymi oczekiwaniami oraz założeniami drużyny przed sezonem?
Oczywiście, że nie jest to zgodne z naszymi dążeniami, zdajemy sobie z tego sprawę. Wszyscy chcielibyśmy mieć na koncie dużo więcej punktów, znacznie więcej zwycięstw. Na ten moment mogę powiedzieć, że ani ilość punktów, ani ilość bramek, ani też miejsce w tabeli kompletnie nas nie zadowala, dlatego też musimy jak najlepiej przygotować się do kolejnych spotkań i począwszy od meczu z Wisłą Płock zacząć regularnie punktować, poprawiając przy tym naszą sytuację w tabeli.
Najprostszym rozwiązaniem wydawałoby się strzelanie większej ilości goli, zwłaszcza że pod tym względem Górnik radzi sobie w tym sezonie wyjątkowo słabo, będąc obok Korony, Arki i Wisły Kraków zespołem, który zdobywa najmniej bramek w Ekstraklasie. Warto jednak pamiętać, że gra ofensywna rozpoczyna się już w defensywie. Tymczasem zespół wciąż sprawia wrażenie drużyny, która nie jest ze sobą zgrana i kiepsko rozumie się na boisku.
Budowa silnej drużyny wymaga czasu, możemy powiedzieć, że jest to pewien proces, który warto opisać obrazowo. Czasami obserwujemy budowę domu, jego szybki wzrost, a potem przychodzi moment, który jest chyba najtrudniejszy i najbardziej pracochłonny. Mowa tutaj o wykończeniu, które zajmuje chyba najwięcej czasu, będąc przy tym najmniej widocznym dla oka. W klubie jest bardzo podobnie. Kiedy przyszedłem do Górnika, mieliśmy nieco inne cele niż obecnie, nie zmienia to jednak faktu, że proces budowy ciągle trwa. Postawiliśmy sobie pewne założenia, choć oczywiście nasz odbiór postrzegany jest głównie przez wyniki pierwszego zespołu, co jest całkowicie normalne. Warto jednak wspomnieć, że na proces składa się bardzo wiele czynników takich jak awans, eliminacje, rozwój infrastruktury. Liczyliśmy, że nasza praca przyniesie efekty znacznie wcześniej, ale nie wszystko działa tak szybko jakbyśmy sobie tego życzyli. Myślę, że jesteśmy dzisiaj na ciągłym etapie rozwoju, nie jest on jednak na tyle widoczny, jak chcieliby tego nasi sympatycy i my sami.
Możemy odnieść wrażenie, że z budowanego przez nas domu, co pewien czas odpadają pewne istotne elementy.
Tak właśnie jest i musimy się z tym liczyć. Chcielibyśmy wszyscy, którzy tworzymy ten klub, ten dom, żeby przebiegało to szybciej, wyglądało trochę inaczej. Żyjemy jednak w pewnych realiach, gdzie mamy jasno określone cele i oczekiwania i staramy się wykonywać je jak najlepiej. Zdarzają się jednak różne sytuacje, na które prawidłowo reagujemy”.
Więcej TUTAJ
Źródło: roosevelta81.pl
***
„Jażdżyński: To przełom. Wisła zyska nowego sponsora na stroje meczowe”
Na stronie Gazety Krakowskiej ukazała się trzecia część wywiadu z Tomaszem Jażdżyńskim. W poniedziałek prezes Rady Nadzorczej Wisły Kraków SA odsłoni kulisy rozmów piłkarskiej spółki z Towarzystwem Sportowym Wisła dotyczących piłkarskiej akademii i praw do wiślackich symboli.
„Nikt jednak nie wykupił reklamy na koszulkach lub spodenkach piłkarzy. W ciągu ostatniego roku pojawiło się tylko logo Socios Wisła.
Tomasz Jażdżyński: Niestety, rzeczywiście znacznie gorzej jest z dużymi firmami, które mogły wejść na stroje, kupując większe pakiety sponsorskie – one dalej obawiają się związanego z Wisłą negatywnego wizerunku. Media dalej regularnie obiegają negatywne informacje, np. o aresztowaniu członków zarządu Wisły, a mało kto spoza środowiska doczytuje, że chodzi o byłych już zarządców. Nie zmaterializowała się też żadna z zapowiedzi pomocy płynących z sektora publicznego. A było ich przed wyborami bardzo wiele. Tu jednak nie jesteśmy szczególnie rozczarowani, bo właśnie takiej powyborczej amnezji się spodziewaliśmy. Mam jednak dla kibiców dobrą informację. Do końca listopada Wisła podpisze umowę z firmą jednego z krakowskich przedsiębiorców, obejmującą wejście na stroje meczowe, dzięki której sumaryczne zaangażowanie jego firmy wzrośnie w skali sezonu powyżej bardzo wysokiej okrągłej kwoty. Na razie tego typu umowy, podobnie jak długoterminowy wynajem skyboxów, podpisujemy jeszcze tylko z gwarancjami naszego pozostania w spółce, ale to ewidentny przełom. Mamy nadzieję, że za tą umową pójdą kolejne.
A co ze spłatą pożyczek? Jesteście w stanie to udźwignąć?
Krakowscy przedsiębiorcy stanęli na wysokości zadania, bo przełożyli spłatę swoich pożyczek na koniec sezonu, a niektórzy, jak pan Kwiecień, nawet do końca przyszłego roku. Jednak poza nimi jedynym wierzycielem z milionowymi kwotami, który zdecydował się nam zaufać i pomóc, jest tak krytykowana przez kibiców UFA. Pierwszą ratę w wysokości ok. 900 tysięcy złotych spłaciliśmy wprawdzie w terminie, ale druga została przełożona z przyszłego roku na czerwiec 2021. Mamy teraz z nimi inną umowę, w myśl której, gdyby im się udało kogoś dla nas znaleźć, to szybciej spłacimy dług, co jest bardzo fair. W Polsce, poza miastami i spółkami skarbu państwa, sponsorami piłki nożnej są przede wszystkim bukmacherzy. My też takiego mamy, no i udało nam się, pomimo że kontrakt jest sztywny i jeszcze długo obowiązuje, doprowadzić do zwiększenia zaangażowania LVBet. Wymyśliliśmy nowe rodzaje świadczeń i się zgodzili, więc jesteśmy z tego bardzo zadowoleni. To nie jest jakaś wielka kwota, ale to pokazuje, że jest pole do działania. Znacznie bardziej rozczarowujące jest to, że nie dostaliśmy żadnego wsparcia od największych wierzycieli, bo przecież to oni najwięcej stracą, gdy upadniemy. Taka postawa wywołuje też skutek pośredni, bo powoduje, że nikt z zewnątrz ani w Wisłę nie zainwestuje, ani jej nic nie pożyczy. Niby czemu miałby to zrobić, skoro największym wierzycielom nie zależy na jej stabilizacji?
Ma pan na myśli Tele-Fonikę?
Mam na myśli wszystkie podmioty blisko związane z Wisłą, którym jest ona winna wysokie kwoty. Z grupy Tele-Foniki otrzymaliśmy już na początku roku nieformalną informację, że dalsze rozkładanie w czasie kwot, jakie Wisła zalega nie wchodzi już w grę. Dalsze, bo należy przypomnieć, że Tele-Fonika już raz rozłożyła te kwoty na raty na wniosek Towarzystwa Sportowego (w sierpniu 2016 roku – przyp.). Z szacunku dla pana Bogusława Cupiała i kwot, jakie zainwestował w klub w ogóle więc o to formalnie nie występowaliśmy. Jest do spłacenia – do listopada 2021 roku - jeszcze 2,5 miliona złotych. Złożyliśmy natomiast jakiś czas temu wnioski o udzielenie nam koncesji identycznych z tymi, jakie zostały przyznane poprzednim inwestorom związanym z Ly Vanna. Niestety nie jesteśmy w stanie spełnić warunków finansowych jakie otrzymaliśmy, dlatego poprosiliśmy ostatnio już tylko o umożliwienie nam w kontrolowany i niekonfliktowy sposób przejęcia akcji i długu wewnętrznego. Bez tego dalsza restrukturyzacja nie jest możliwa. Obecnie czekamy na odpowiedź.
A negocjacje z miastem utknęły w martwym punkcie?
Sytuacja z miastem jest dla mnie szczególnie bolesna, bo jestem lokalnym patriotą. Mimo tego że w ciągu 25 lat kariery zawodowej większość czasu pracowałem dla firm nie mających swych siedzib w Krakowie, to nigdy się stąd nie wyprowadziłem. Także podatkowo. Nie tylko nie wyemigrowałem do Hiszpanii czy Szwajcarii, co jest teraz tak modne, aby zostać tamtejszym rezydentem podatkowym, ale nie zmieniłem też Urzędu Skarbowego na taki we Wrocławiu, Gdańsku, czy w Warszawie. Podatki płacę w Krakowie i to właśnie uważam za prawdziwy lokalny patriotyzm. A są to miliony złotych w kasie miasta. Szkoda, że to miasto nie chce ze mną poważnie rozmawiać”.
Więcej TUTAJ
Źródło: Gazeta Krakowska
***
„Antolić: Wreszcie jesteśmy tam, gdzie być powinniśmy zawsze, czyli na pierwszym miejscu w ligowej tabeli”
„Co sobie myślałeś, gdy wypadłeś z pierwszego składu? Pojawiały się momenty zwątpienia?
Domagoj Antolić: Tak. Zawsze w takich momentach, gdy nie idzie ci tak, jakbyś sobie tego życzył, pojawiają się momenty zwątpienia. Musisz sobie z tym radzić. Zawsze wierzyłem w siebie. Nigdy się nie poddałem, walczę o swoje.
To najlepsza wersja Domagoja Antolicia?
Ciężko powiedzieć. Mam 29 lat, ale wierzę, że wciąż mogę doskonalić swoje umiejętności. Wszyscy teraz mówią, że Legia jest dobra, ale dlaczego nie miałaby być jeszcze lepsza? Chcemy pokazać jeszcze więcej.
Początek sezonu w Waszym wykonaniu był jednak średni. Możemy powiedzieć, że był to kryzys?
Sezon w sezon to samo. Teraz też było ciężko, ale jeśli spojrzy się na to, jak prezentowaliśmy się w eliminacjach Ligi Europy UEFA, że nie traciliśmy goli, aż do końcówki rewanżowego spotkania z Rangers FC, to można stwierdzić, że było odrobinę lepiej. Jasne, że nie byliśmy w formie takiej, jak teraz, ale początek sezonu jest zawsze bardzo trudny. Gra co trzy dni to duże obciążenie, a my niestety byliśmy w kryzysie. Teraz karta się odwróciła. Pokazujemy naszą mentalność, twarde charaktery.
Jak wytłumaczyć to, że nagle, z drużyny krytykowanej, staliście się postrachem całej ligi?
To nieprawdopodobne, że wszystko zmieniło się w jeden miesiąc. Momentem zwrotnym był mecz z Lechem Poznań. Byliśmy w kryzysie, a rywal przyjechał, aby pokonać nas w naszym domu. Byliśmy niezwykle zmotywowani. Chcieliśmy udowodnić, że nie należy nas jeszcze skreślać. Mimo, iż Warszawę i Poznań dzieli kilkaset kilometrów, to atmosfera towarzysząca spotkaniom Legii z Lechem jest wyjątkowa. Ten mecz jest jak derby. Wiedzieliśmy, że jeśli wygramy, nasza pewność siebie wzrośnie. Tak też się stało.
Jak ciężko jest grać pod tak wielką presją, która ciążyła na Was w poprzednich tygodniach?
Presja zawsze będzie towarzyszyć Legii. Musimy umieć sobie z nią radzić. Staramy się przekuwać ją w dodatkową dawkę motywacji. Nie jest łatwo, gdy rozpoczyna się mecz, a w twojej głowie pojawia się zwątpienie. Wszyscy w szatni wierzyliśmy, że wreszcie nadejdzie lepszy czas. Wierzymy w naszą pracę, w nasze treningi oraz w naszą filozofię. Teraz zbieramy owoce naszej cierpliwości”.
Więcej TUTAJ
Źródło: Legia Warszawa
***
„Korun: Złych emocji nie zabieram do domu”
„Która cecha twojego charakteru pomaga ci najbardziej w codziennym życiu?
Uros Korun: Chyba to, że patrzę na wszystko z pozytywnym nastawieniem. Negatywne myślenie przeszkadza w życiu i przez to jest się cały czas złym czy marudnym. Ważne jest również to, żeby ze słabych rzeczy umieć wyciągnąć pozytywy.
Dzięki temu nastawieniu potrafisz też wspierać innych, prawda? Tak było między innymi z Sasą Zivcem, który odżył w Piaście dopiero po twoim przyjściu do klubu.
Tak, to prawda. Byliśmy wtedy jak bracia. Kiedy Sasa miał problem, to nie zwracał się do taty lub kogoś innego, tylko do mnie. Z mojej strony było podobnie, bo ja wolałem porozmawiać właśnie z nim. Odbyliśmy dużo rozmów, w których próbowałem zmienić jego negatywne nastawienie i czasami się udawało, a czasami nie. Tak to już jednak bywa. (śmiech) Znałem go jeszcze z czasów gry w Słowenii i wiem, że od tamtego czasu dużo się zmienił. Mam nadzieję, że również dzięki mojej pomocy.
Dużo rozmawiacie po jego powrocie do Polski?
Tak. Po meczu w Lubinie zostałem u niego z rodziną, więc spędziliśmy trochę czasu razem. Sasa przyjechał też na urodziny Gerarda, z czego bardzo się ucieszyłem. Nie mamy do siebie blisko, więc nie nie odwiedzamy się zbyt często, ale dużo ze sobą rozmawiamy. Piłka nożna to jednak bardzo rzadki temat, bo najczęściej poruszamy inne kwestie, takie jak NBA czy NFL. Jest o czym gadać.
Jakie cele stawiasz sobie na najbliższy czas?
Chcemy zakończyć ten rok na najwyższej pozycji, jak to tylko możliwe. Jesteśmy wysoko, ale inne drużyny są bardzo blisko. Drużyna po przemeblowaniach gra dobrze, nowi zawodnicy wkomponowali się do zespołu, więc jestem pozytywnie nastawiony. Natomiast prywatnie, chcę być dobrym ojcem i dawać wsparcie mojej rodzinie. To dla mnie najważniejsze.
Czy po zdobyciu mistrzostwa czujecie, że presja jest większa?
Tak, da się to odczuć na każdym kroku. Ostatnio byłem na rynku i spotkałem kilku ludzi, którzy mówili, że w tym roku też musimy wygrać ligę... Wiemy, że to nie będzie łatwe, bo obrona tytułu jest trudniejsza niż zdobycie go po raz pierwszy. Każdy w szatni powie jednak, że chce być najwyżej, jak tylko się da. Dobrze się czujemy i mamy świadomość, że możemy wygrać każdy mecz, a to jest bardzo ważne. Będzie ciężko zostać ponownie mistrzem, ale dlaczego nie?”
Więcej TUTAJ
Źródło: Piast Gliwice
***
„Karbownik: Młody musi dawać dwa razy więcej”
„Czujesz zaufanie ze strony trenera Vukovicia? Starasz się za nie odpłacać?
Michał Karbownik: Tak, nie ma wątpliwości i na pewno bardzo mi to pomaga. Trener dużo ze mną rozmawia o tym jak mam się ustawiać, jak grać i zachowywać w poszczególnych sytuacjach. To nieoceniona pomoc, poza tym super sprawą jest, że mamy dobry kontakt. Natomiast czy staram się odpłacać? Tak, ale to co się dzieje, to coś niezwykłego. Przed sezonem w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałem, że tak to może wyglądać. Chciałem oczywiście by tak było, ale znam realia i wiedziałem, że będzie o to bardzo trudno. Na pewno cała sytuacja jest dla mnie pozytywnym zaskoczeniem i coż… trzeba dalej pracować. Na pewno zawsze będę chciał w meczach się pokazać i dać z siebie z wątroby. Jestem młody, a młody musi dawać z siebie dwa razy więcej.
Dwa lata temu powiedziałeś, że twoim celem jest zadebiutować w rezerwach. Co dziś jest celem Michała Karbownika?
Może to truizm, ale po prostu by grać jak najlepiej w każdym kolejnym meczu i pokazywać, że powinienem zostać w tym zespole.
A myślałem, że powiesz, że teraz celem jest powołanie do pierwszej reprezentacji Polski.
Nie, nie myślę o tym. Nawet śmiałem się z tych wszystkich spekulacji. Spokojnie, krok po kroku.
Przez kibiców zostałeś wybrany najlepszym piłkarzem października. Jak przyjąłeś wyróżnienie?
Duma. To wielka sprawa by w takim klubie, z tak świetnymi piłkarzami, zostać w jakimś miesiącu wybranym tym najlepszym. Oczywiście to motywacja do jeszcze większej pracy i zachęta do twardego stąpania po ziemi.
W Legii zmienił się trener, przyszedł nowy sezon i zadebiutowałeś w pierwszym zespole – na lewym boku obrony! Grałeś tam kiedyś wcześniej nie licząc gier na letnim obozie w Leogang?
Nie, nigdy wcześniej na lewej obronie nie zagrałem, nawet okazjonalnie. Zdarzało się grać na lewym skrzydle, nawet w rezerwach, ale na lewej obronie do tego momentu nigdy wcześniej nie grałem. Natomiast nie było tak, że byłem zaskoczony bo w sparingach czy w gierkach na treningach byłem przygotowywany do występu właśnie na tej pozycji. Najwidoczniej trener coś we mnie zobaczył i uznał, że sobie poradzę”.
Więcej TUTAJ
Źródło: Legia.net
***
„Gol Kanté w reprezentacji Gwinei”
José Kanté z Legii Warszawa zdobył bramkę dla reprezentacji Gwinei w wygranym 2:0 meczu 2. kolejki grupy A eliminacji do Pucharu Narodów Afryki z Namibią. 29-letni napastnik rozegrał całe spotkanie.
Jose Kante także z trafieniem w narodowych barwach 🤙 https://t.co/5DxAbGTRSR
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) November 17, 2019
Źródło: 90minut.pl / Twitter
***
„Gol Novikovasa w reprezentacji Litwy”
Arvydas Novikovas z Legii Warszawa zdobył bramkę dla reprezentacji Litwy w wygranym 1:0 meczu towarzyskim z Nową Zelandią.
Takiego gola w barwach drużyny narodowej strzelił Arvydas Novikovas 🤩 https://t.co/ggYNLjAkuW
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) November 17, 2019
Źródło: 90minut.pl / Twitter