Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Mateusz Czarnecki

Grosicki na ławce, czyli coś, na co naszej kadry nie stać

Autor: Maciej Golec
2019-11-19 15:00:28

Od początku kadencji Jerzego Brzęczka dość głośno w mediach wybrzmiewa żądanie odmłodzenia, odświeżenia polskiej reprezentacji. Przecież ile można grać tym Błaszczykowskim i Grosickim na skrzydłach? Z kadrą zaraz może pożegnać się Glik i co wtedy? Z tezą się jak najbardziej zgadzamy, ale z robieniem tego na „hurra” już nie do końca. Przykład Przemysława Frankowskiego pokazuje, że na niektóre impulsywne rozstania nas po prostu nie stać.

I tak, mimo że ma „już” 24 lata, Przemysława Frankowskiego można określać jako podmiot odświeżający, odmładzający kadrę. Zwłaszcza, że na skrzydłach zderzamy się z podobną biedą co student pod koniec miesiąca i próbujemy przeróżnych wariantów gry. Jeden z nich na razie funkcjonuje, choć za wcześnie jest, by mówić o tym głośno wszem i wobec. Sebastian Szymański do kadry wszedł bez kompleksów, nie potrzebował specjalnie dużo czasu, by wspiąć się na poziom, który nie hamuje i nie ogranicza swoich kolegów, więc czemu mielibyśmy się przyczepić? Czyż nie tego właśnie oczekiwaliśmy? Jest ktoś, kto może zabezpieczyć tak ważną przez lata dla naszej kadry pozycję. Od której bardzo dużo zależało w eliminacjach i na samym EURO 2016 i na której swoją grę zazwyczaj opieraliśmy. Ale niektórzy potrzebują więcej czasu, więcej szans, nie każdy bowiem ma możliwości tak szybkiego wkomponowania się w otoczenie albo po prostu tak wysokie umiejętności piłkarskie.

Kurs STS na mecz Polska vs Słowenia: 1 - 1,70; X - 3,80; 2 - 4,97.

W meczu z Izraelem na ławkę pierwszy raz od 13 miesięcy usiadł Kamil Grosicki. Wtedy, w październiku 2018 roku, kiedy nie mieliśmy już szans na awans z grupy w Lidze Narodów, Jerzy Brzęczek zdecydował się zagrać z Włochami bez skrzydłowych, co, pisząc lekko eufemistycznie, nie wyszło nam najlepiej i od 45. minuty „Grosik” był już na boisku. W Tel-Awiwie też by się przydał, bo jego zmiennik Przemysław Frankowski najwyraźniej zapomniał ze Stanów Zjednoczonych zabrać dobrej formy.

Można mówić, że Kamil Grosicki ma słabszy okres w kadrze, zresztą nie on jeden. Za Brzęczka nie wykręca takich liczb jak za Nawałki (gol i 2 asysty w 12 meczach), zdarza się, że na murawie jest piłkarzem-widmo, ale nie wypada deprecjonować jego nieprzewidywalności, jakkolwiek dziwnie i niekorzystnie dla niego to nie brzmi. „Grosik” ma bowiem w sobie coś, czego Przemysław Frankowski i wielu innych polskich skrzydłowych może mu pozazdrościć – potrafi w mgnieniu oka przejść transformację z wyeksploatowanego, bezproduktywnego na boisku piłkarza w Quaresmę czy innego Andresa Iniestę. Jak na przykład w żenującym z perspektywy Polaków spotkaniu u siebie z Austrią – wystarczyła jedna szybko wyprowadzona kontra, by z totalnego kabaretu Grosicki zrobił akcję-miód, podał Lewandowskiemu na nos i patrzył z politowaniem jak ten ją koncertowo marnuje. Lepsze dołożenie głowy dałoby nam prowadzenie w meczu, w którym byliśmy miażdżeni przez rywala. 

Kurs STS na to, że Grosicki zdobędzie bramkę: 3,30.

Jeśli zaś Frankowski gra fatalnie, to raczej nie łudzimy się, że nagle wyjdzie mu cross na 40 metrów, idealna centra w pole karne, czy nawet prostopadłe podanie po ziemi do najbliższego kolegi. Przez większość meczu w Izraelu czekaliśmy aż poza niecelnym strzałem w pierwszej połowie coś 24-latkowi wyjdzie. Na próżno. Był strasznie niedokładny we wszystkim – cokolwiek by to nie było. Tracił piłkę w totalnie niegroźnych sytuacjach na środku boiska, a gdy już szła jakaś akcja ofensywna z naszej strony, to udział miał w niej zazwyczaj ktoś inny – Sebastian Szymański, Piotr Zieliński, czy nawet w teorii cofnięty Grzegorz Krychowiak. Od Frankowskiego bił aż kłujący w oczy blask bylejakości. I nawet w tej bylejakości Kamil Grosicki wizualnie prezentuje się lepiej – zawsze jest go na boisku pełno, serducha do gry odmówić mu nie można, a poza tym – potrafi wykreować coś z niczego (patrz rzut wolny ze Szkocją na 2:2). A z Frankowskim, mamy wrażenie, że jest zupełnie na odwrót – nawet jeśli dostanie prezent na tacy, to nie odważymy się postawić całego naszego dobytku, że z niego faktycznie skorzysta. Aż przypomniała nam się sytuacja z marcowego meczu z Łotwą:

Oczywiście nie zamierzamy iść w skrajność, nikt chłopaka nie skreśla po kilku spotkaniach. Trzeba wziąć poprawkę na to, że ostatni mecz ligowy rozegrał miesiąc temu (w USA gra się systemem wiosna-jesień) i naturalnym jest, że nie ma ogrania meczowego. Statystyki za oceanem też wykręca niezłe – 5 goli i 7 asyst w lidze powszechnie obśmiewanej, jednak patrząc realnie – stojącej wyżej od Ekstraklasy, każe nam nie deprecjonować jego umiejętności. Wejście do kadry miał bowiem niezłe, potem trochę zmarniał, niedawno z Macedonią strzelił debiutanckiego gola, więc jakąś alternatywą na przyszłość z pewnością może być.

Na ten moment jednak nie wyobrażamy sobie Frankowskiego na dłuższą metę w pierwszym składzie reprezentacji w meczach większej wagi. Co innego teraz, gdy będzie trzeba testować nowych zawodników i nowe ustawienie przed Mistrzostwami Europy. Wręcz przeciwnie, panie Brzęczek, niech pan daje jak najwięcej szans tym, którzy dostawali do tej pory jedynie strzępki! Ale apelujemy też o zachowanie chłodnej głowy i rozsądne ocenianie potencjału. Po prostu nie stać nas na to, by zrezygnować z Kamila Grosickiego, a już na pewno nie kosztem Frankowskiego. Wystarczy, że swój ostatni mecz w kadrze rozegra dzisiaj Łukasz Piszczek, a czas Błaszczykowskiego w reprezentacji nieubłaganie dobiega końca. Dopóki nie znajdziemy stabilnego następcy, jesteśmy, mimo jego mankamentów, na „Grosika” zwyczajnie skazani. Odpowiednie wykorzystanie umiejętności i współpracy z Lewandowskim może nam przynieść jeszcze wiele korzyści. 

Teoretyzowanie chociażby o Sonnym Kittelu jako opcji na skrzydło nie ma najmniejszego sensu. Za nieco ponad tydzień poznamy naszych grupowych rywali na przyszłorocznym Euro, więc ludzi trzeba będzie mieć gotowych na tu i teraz. Sprawdzonych. Frankowskiego można już tak określić, choć niewykluczone, że zaraz o miejsce na skrzydle zacznie się „bić” z Kamilem Jóźwiakiem, którego Jerzy Brzęczek wreszcie docenił, wysyłając mu pierwsze w karierze powołanie. Może ze Słowenią dostanie szansę? Albo Frankowski postara się zrehabilitować? Za żadną decyzję personalną nie wypada teraz selekcjonera ganić, wybory zweryfikuje turniej, ale do własnych przemyśleń jak najbardziej mamy prawo. A te mówią jasno: nie ma na razie lepszego od Kamila Grosickiego. 

Kurs STS na to, że Grosicki strzeli co najmniej dwa gole: 15,00. 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się