Autor zdjęcia: własne
W przerwie: Leszek Milewski, Sebastian Mila - “Sebastian Mila. Słodko gorzki świat piłki nożnej”
Dożyliśmy czasów, gdy piłka nie tylko jest obecna praktycznie 24 godziny na dobę w telewizji i internecie, ale możemy też czytać świetne pozycje o jej historii. Można pomiędzy meczami, można w drodze do pracy, można tam, gdzie królowie chadzają piechotą. Możliwości jest multum. W każdy weekend będziecie mieli okazję przeczytać nasze polecenia. Pewnie częściej będziemy chwalić niż ganić, bo na słabe książki szkoda nam czasu, więc potraktujcie to jako przewodnik po wartościowej lekturze na czas przerwy. Wydana kilka tygodni temu biografia Sebastiana Mili świetnie wpasuje się w okres świąteczny.
Leszek Milewski, Sebastian Mila - Sebastian Mila. Słodko-gorzki świat piłki nożnej (SQN) - czyli da się stworzyć ciekawą opowieść bez skandali i alkobajdurzenia
Biografie wydawane przez aktywnych piłkarzy albo postaci, które dopiero co zakończyły karierę, w większości wypadków są:
- nudne, do bólu poprawne politycznie, będące co najwyżej przyjemną czytanką z gatunku - przepraszam za określenie - sedesowego;
- do bólu przejaskrawione, oparte o alkoholowe wyznania przegranego życiowo człowieka, który za wszelką cenę próbuje jeszcze trochę zdyskontować popularne nazwisko, zanim świat o tej osobie zapomni.
Oczywiście wyjątki się zdarzają, ale jest ich na tyle niewiele, że temat udało mi się wyczerpać w tym cyklu już niemal całkowicie. Tym bardziej się cieszę, iż biografia Sebastiana Mili nie trafiła do grupy numer jeden, czego bardzo poważnie się jeszcze przed lekturą obawiałem.
Mój pierwszy w pełni świadomie przeżyty turniej piłkarski to igrzyska olimpijskie w 1992 roku. Tamtego lata na podwórku wszyscy chcieliśmy być Juskowiakiem, Kowalczykiem, Brzęczkiem, Wieszczyckim, Koźmińskim, Łapińskim, Kłakiem i Jałochą.
Pamiętam, jak Waligóra nie strzelił karnego z Kuwejtem i tata triumfalnie powtórzył swoją mantrę: – Widzisz, Sebastian, odchylił się!
Nie odchylaj się przy strzale! A my na podwórku śmialiśmy się, że Waligóra, bo wali w górę. Pamiętam wielkie strzelanie z Australią, pamiętam znakomity mecz z Włochami. Cały kraj emocjonalnie związał się z reprezentacją olimpijską świętej pamięci Janusza Wójcika. O Polakach mówili wszyscy. Niby igrzyska to domena innych sportów, na co dzień niedocenianych, a futbol jest na nich turniejem drugorzędnym. Ale piłka nożna znowu pokazała, że potrafi elektryzować jak żadna inna dyscyplina sportu - czytamy w jednym z początkowych rozdziałów.
Leszek Milewski spędził z Sebastianem Milą setki godzin i opracował te rozmowy świetnie. Książkę czyta się po prostu z przyjemnością, chociaż pozbawiona jest wątków skandalizujących, wielce kontrowersyjnych historii i “wylewającego” się z kartek alkoholu. Okazało się, że nie jest to potrzebne, gdy mamy do czynienia z szczerym, skromnym, mającym dystans do siebie facetem, który ani przez moment nie pozuje na nieskazitelnego bohatera.
Po lekturze książki upewnicie się w tym, że Mila to prawdziwy pasjonat piłki, człowiek żyjący nią całym sobą. Ale to zarazem taki zwykły chłopak, który po prostu miał znacznie więcej talentu do futbolu niż my, a swoje tysiące godzin uczciwie przepracował, by mógł przeżyć tak wspaniałe chwile jak gole z Manchesterem City czy Niemcami.
Jak uderzać, to z pierwszej. Walić z prostego podbicia? Mniejsza kontrola. Jak trafię - okienko. Jak nie - maliny. Może lepiej bokiem stopy, tak jak podanie. Wykonuję takich zagrań dziesiątki co mecz, setki co trening. Wybieram pasówkę. Widzę, że piłka leci w światło bramki. Jest korytarz, ale Neuer się przesuwa. Zdąży czy nie zdąży? Nie zdążył. Patrzę, jak piłka trzepocze w siatce. Widzę dokładnie, jak w niej łopocze, ona, piłka, jest po moim strzale w bramce Niemców, mistrzów świata, na Narodowym, w zwycięskim 2:0, którego już nam nie odbiorą. Słyszę ten ryk. Na trybunach muzyka odkręcona na pełny regulator, muzyka śpiewów, wrzasków, okrzyków radości. Niewiarygodne - opowieść głównego bohatera niezapomnianej akcji z 11 listopada 2014 r. pozwala nam poczuć raz jeszcze emocje, które towarzyszyły nam tego wieczoru. Wieczoru niezwykłego.
Mila pokornie opowiada o błędach, które popełnił i nie robi z siebie na łamach biografii bohatera, któremu co chwilę ktoś podkładał kłody pod nogi. Nie skarży się na trenerów, kolegów z drużyny, media. To nie ten typ lektury. Jego opowieść to szczerość, to przekrojowa podróż od koszalińskich podwórek, przez nie do końca udany występ na MŚ do lat 17. w Nowej Zelandii, aż po występy w zagranicznych klubach i powrót do ligi polskiej. No i oczywiście nieoczekiwane powołanie do reprezentacji jesienią 2014 r., gdy Mila zachwycił wszystkich kibiców kadry.
Dużo chwil pięknych, niemało tych bardzo przykrych, a do nich wszystkich Mila wraca tutaj ze szczerością i pokorą. To jeden z najważniejszych powodów, dla których książkę czyta się tak dobrze. Redakcja i tempo narracji bez zarzutu, poczucia humoru u opowiadającego nie brakuje, a ponad to wszystko dużo zwyczajnego ludzkiego ciepła z nutą melancholii - tak, to bardzo udana lektura na czas świąteczny. W żadnym wypadku świata nie zmienia, rynku książek sportowych nie wywraca do góry nogami, za to stanowi świetne towarzystwo, gdy akurat mamy trochę wolnego czasu.
Nasza ocena (1-6): 5