Autor zdjęcia: Grzegorz Chuczun - jagiellonia.net
Arka Gdynia (#13) – jesienna cenzurka: Balans na krawędzi i cała nadzieja w trenerze Rogiciu
Przez większą część rundy jesiennej można było odnieść wrażenie, że arkowcy kroczą z zakrytymi oczami nad przepaścią. Teraz nadal muszą utrzymywać równowagę, ale wydaje się, że serbski szkoleniowiec zdjął im opaskę z oczu.
NAJWIĘKSZY ATUT
Aleksandar Rogić przyjechał do Polski z gotowym planem na swoją nową drużynę. Planem, który nie narodził się nagle, bezpośrednio po wejściu do szatni, a który dojrzewał w jego głowie od dłuższego czasu. I chociaż twardo obstaje przy swojej wizji konstruowania akcji od tyłu, to też trudno powiedzieć, że jego koncepcja jest oderwana od rzeczywistości. Wręcz przeciwnie – póki co wydaje się, że raczej jest spójna. Biorąc pod uwagę i możliwości poszczególnych zawodników, i to jakie zadania otrzymują. A to już coś, bo bynajmniej nie dysponuje szeroką kadrą.
This is how home looks like. Great atmosphere and team work from the players till the end! Tak wygląda dom. Świetna atmosfera i praca zespołowa wszystkich zawodników do samego końca! #ArkaRazem pic.twitter.com/sqRSdEPEns
— Aleksandar Rogic (@RogicAleksandar) October 21, 2019
Dlatego nie sposób nie odnieść wrażenia, że właśnie ta z założenia długofalowa (bo trudno wprowadzić tego typu zmiany w ciągu miesiąca czy dwóch) strategia serbskiego szkoleniowca jest w tym momencie największą siłą Arki Gdynia. Oczywiście wszystko będzie zależało zarówno od przeprowadzonych transferów z i do klubu, jak i od tego, w jaki sposób cała ekipa przepracuje zimową przerwę, niemniej jednak Serb stawia na kolektyw.
Już na samym początku swojej przygody dobrze zidentyfikował, z czym jego podopieczni mają największe problemy. Usprawnił funkcjonowanie środka pola (póki co chyba najlepiej w układzie Deja-Budziński-Nalepa), stara się równomiernie rozdzielać obowiązki w tym sektorze, pracuje nad balansem między obroną a atakiem. Trzeba jednak przyznać, że typowo na szczycie priorytetów szkoleniowca znalazło się trzymanie niewielkich odległości w obrębie ustawienia, co umożliwia zdecydowaną i znacznie szybszą reakcję na poszczególne wydarzenia. Widać to głównie na przykładzie poprawionej asekuracji bocznych sektorów boiska i przemieszczania się środkowych pomocników między jednym blokiem (obrony) a drugim (środek pola).
NAJWIĘKSZA BOLĄCZKA
Arkowcy strzelają niewiele goli (17 – po Koronie Kielce drugi, najgorszy wynik w lidze), a przy tym tracą ich wcale nie tak mało (28). Wydawało się, że ten pierwszy problem może do pewnego stopnia rozwiązać Schirtladze, ale doznał kontuzji i wypadł z gry do końca roku. Szkoda, bo i tak zdążył zdobyć 4 bramki i zanotować 2 asysty. Jeżeli chodzi natomiast o „tyły” ustawienia, to nadal brakuje zawodnika, który utrzyma w ryzach blok defensywny.
W ostatnich meczach sytuacja nieco się poprawiła – głównie dzięki elementom wspomnianym wyżej, czyli wsparciu środka pola – ale w Gdyni tak czy owak potrzebują gościa, który będzie zarządzał obrona. Być może wyglądałoby to trochę lepiej, gdyby Helstrup nie wypadł z gry na część rundy jesiennej, ale w tym momencie to wróżenie z fusów. Trudno się dziwić, że arkowcy nie mogą złapać równowagi między poszczególnymi częściami ustawienia, skoro wszędzie poza środkiem pola, gdzie dyrygenturą coraz bardziej zajmuje się Nalepa, brakuje lidera. Jeżeli wrócimy do kwestii ataku okaże się, że problemy przekładają się na niego w analogiczny sposób. Przez większą część rundy jesiennej brakowało zawodnika, który współpracując z napastnikiem ściągnie na siebie uwagę obrońców rywala.
Tym samym trudno wskazać na jeden główny problem, z którym borykają się gdynianie. W ich przypadku trzeba patrzeć całościowo. Nie wiadomo, czy skład zostanie uzupełniony w logiczny sposób, więc głównym zadaniem sztabu szkoleniowego jest ustawienie ekipy tak, żeby ta asekuracja była zapewniana. Póki co trener Rogić szuka tego balansu, pracując nad środkiem pola. I wydaje się, że jest to całkiem niezłe rozwiązanie.
NAJLEPSZY TRANSFER
Jeszcze kilka miesięcy temu mogłoby się wydawać, że naturalnie w tej rubryce znajdzie się Marko Vejinović. Nic bardziej mylnego. Tak naprawdę mało zostało z tego, co pokazywał w zeszłym sezonie. Nie jest to też tak, że w Gdyni żaden transfer nie wypalił – jednemu się udało. No, prawie, bo nabawił się poważnej kontuzji, która ostatecznie wykluczyła go z gry do końca roku. Niemniej jednak Davitowi Schirtladze udało się dołożyć cegiełkę do lepszej postawy arkowców w postaci 4 goli i 2 asyst.
Nareszcie! Dawit Schirtladze strzelił długo wyczekiwaną, zwycięską bramkę dla @ArkaGdyniaSSA! 💥#ARKGÓR 1:0 pic.twitter.com/dxvmhxyJfC
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) August 30, 2019
Poza statystykami warto zwrócić uwagę na sam sposób gry Gruzina, bo wydaje się, że to właśnie takiego piłkarza potrzebuje trener Rogić. Świetnie czuje, w którym momencie powinien odskoczyć od przeciwnika, ciągle szuka sobie miejsca w polu karnym. Warto też rzucić okiem na jego zejścia do środka pola, bowiem w ten sposób pomaga dynamizować akcje swojej drużyny, by po chwili pognać pod pole karne rywala. A trzeba przyznać, że to jego zaangażowanie wcale nie było takie oczywiste, bo w poprzednich klubach sprawiał spore problemy i często lądował na dywanikach u szkoleniowców czy prezesów.
NAJGORSZY TRANSFER
Tak naprawdę na tę kategorię zasłużyła cała polityka transferowa Arki Gdynia. Przede wszystkim trudno powiedzieć, żeby zawodnicy byli ściągani według jakiegoś schematu. No chyba że słowem-klucz jest tutaj hiszpańskie pochodzenie. Tym samym do Gdyni przyjechali: Samu Araujo, Nando Garcia i Santi Samanes. Pierwszy zagrał 78 minut z Odrą Opole w Pucharze Polski, ostatni nawet nie zadebiutował. Można powiedzieć, że jedynie Nando się do czegoś nadaje (6 meczów w Ekstraklasie, 1 w Pucharze Polski), ale co z tego, skoro póki co trudno go jakkolwiek dopasować do drużyny. Niewątpliwie dysponuje bardzo dobrą techniką, co przy stylu gry, który preferuje trener Rogić w sumie mogłoby być atutem.
W ten sposób do Gdyni przyjechali gracze, których totalnie nie wiadomo jak wpisać w strategię (zwłaszcza biorąc pod uwagę zmianę na stanowisku trenera), a jednocześnie nie zostało zapewnione należyte wsparcie na kluczowych pozycjach, takich jak środek obrony czy atak. No bo nie oszukujmy się, chyba od napastnika wypadałoby oczekiwać czegoś więcej…
MA TO!!!!!! SERRARENS PO 660 MINUTACH W EKSTRAKLASIE KOPNĄŁ W PRZESTRZEŃ MIĘDZY SŁUPKAMI!!!!!!!!!!!! pic.twitter.com/kD8iobX2GT
— Damian Smyk (@D_Smyk) December 13, 2019
CZŁOWIEK, NA KTÓRYM MOŻNA POLEGAĆ
Prym w klubie wiodą dwie osoby: Aleksandar Rogić i Michał Nalepa, czyli człowiek, który pod jego batutą wyrasta na dyrygenta zespołu. Serbski trener nadal poszukuje optymalnych rozwiązań dla środka pola. W ten sposób okazało się już, że lepiej funkcjonował układ Deja-Budziński-Nalepa niż Vejinović-Budziński-Nalepa. Zwłaszcza oceniając układ centralnego sektora pod kątem gry Nalepy, bo to właśnie on w wielu przypadkach dźwigał ekipę, gdy inni powoli wciągali białą flagę na maszt.
I bynajmniej nie chodzi już o same statystyki, chociaż one też dają pewien obraz sytuacji. Nalepa strzelił 4 gole i zanotował 1 asystę, co daje mu prawie taki sam wynik jak Jankowskiemu (5 goli). Co ciekawe, to właśnie pomocnik oddał najwięcej strzałów w rundzie jesiennej (39; za EkstraStats), z czego 13 zmierzało w kierunku bramki.
Nalepa pokazał już niejednokrotnie, że potrafi zarządzać ustawieniem – dawać sygnał do pressingu, by po chwili wskazać, że trzeba zawęzić pole gry. Oczywiście, żeby mógł to robić, potrzebuje nieco więcej luzu, dlatego układ Deja-Budziński (wymienne obowiązki na tyłach) wydawał się póki co tym optymalnym. Nalepa dobrze się ustawia, w razie problemów zapewnia asekurację obu bocznym sektorom i tez nie stroni od zabezpieczania tyłów. Wydaje się również, że właśnie jego dyrygentura może pomóc w uzyskaniu wcześniej wspomnianego balansu na linii obrona-atak. Nie sposób jednak oceniać jego gry bez wspomnienia o szkoleniowcu, który tak kombinuje, żeby pomocnik mógł pokazać pełnię możliwości.
JAK WYPADŁA KLUBOWA MŁODZIEŻ?
Do wyboru jest trzech zawodników: Młyński, Antonik i Wawszczyk. O tym pierwszym faktycznie można powiedzieć, że ma to „coś” i wyróżnia się na tle innych graczy. Jest dość szybki, całkiem nieźle czyta grę (a zwłaszcza moment na wyjście do podania), a za jego największy atut należy uznać wyszkolenie techniczne. Dobrze trzyma się na nogach, jest przebojowy, nie boi się wejść w drybling.
Problem w tym, że kiedy Młyński doznał kontuzji, tak naprawdę nie było młodzieżowca, który mógłby go chociaż do pewnego stopnia zastąpić (ktokolwiek widział Jana Łosia, ktokolwiek wie). Jeszcze na samym początku sezonu wydawało się, że w Antoniku można pokładać nadzieje, ale szybko okazało się, że póki co nie wybija się ponad przeciętność. Tymczasem Wawszczykowi zdecydowanie brakuje stabilizacji. Co ciekawe jednak, kiedy wszedł na ostatnie 20 minut meczu z Lechem, dość często schodził z bocznego sektora do środka pola, pomagając w organizacji pressingu.
NAD CZYM TRZEBA PRACOWAĆ, BY NA WIOSNĘ BYŁO LEPIEJ?
Wydaje się, że sztab szkoleniowy Arki będzie musiał poświęcić najwięcej uwagi przede wszystkim ugruntowaniu tego, co już udało się osiągnąć. W ostatnich spotkaniach, głównie z Zagłębiem (zwycięstwo 2:1) i Lechem (1:1), zaczął wyłaniać się wyraźny zarys strategii, którą wdraża trener Rogić. Problem w tym, że dysponuje dość wąską kadrą, więc każda kontuzja bardzo destabilizuje zespół. Ważne, żeby nikt w tym czasie – zarówno w sztabie, jak w i klubie – nie wpadł w panikę i nie zaczął podejmować drastycznych decyzji, bo mogą doprowadzić do katastrofy.
Metoda małych kroków póki co się opłaciła i warto się jej trzymać. Na pewno dobrze by było pomyśleć o nieco lepszym wykorzystaniu Vejinovicia, bo póki co nawet nie przypomina tego zawodnika, o którego tak walczono w Gdyni i który dał tyle radości kibicom.
NAJBARDZIEJ PAMIĘTNE WYDARZENIE JESIENI
Zmiany, które zachodzą w Arce były najwyraźniej widoczne na przykładzie spotkania z Lechem, które zakończyło się remisem 1:1. Bo chociaż arkowcy od 30. minuty musieli sobie radzić w osłabieniu (Zbozień dostał czerwoną kartkę), to nie zmienili swojej strategii, nie wpadli w panikę, nie zaczęli kombinować. Wręcz przeciwnie – cały paradoks polega na tym, że zdecydowanie bardziej skoncentrowali się na swoim podstawowym planie właśnie po pół godzinie gry. Poza tym, że ustawiali się nieco niżej i rzadziej wychodzili z kontratakiem, to pozostałe zasady były takie same, czyli w dużej mierze chodziło o pilnowanie niewielkich odległości między poszczególnymi częściami ustawienia.
Trzeba przyznać, że był to dobry test dla arkowców i zdali go naprawdę nieźle. Przyzwoicie wyglądało uzupełnianie po sobie stref tak, że właściwie udało im się stworzyć „dodatkowego” zawodnika. Tę wymienność obowiązków dobrze było widać na przykładzie współpracy w bocznym sektorze, gdzie raz Jankowski stawał się tym skrajnie-bocznym graczem, by po chwili zamienić się miejscami z Marciniakiem, żeby zająć się asekuracją przestrzeni między bokiem a środkiem obrony. To dużo mówi na temat zarówno etapu, na jakim obecnie jest sztab szkoleniowy z wdrażaniem swoje strategii, jak i reakcji, która wyraźnie się poprawiła, czy wspólnej odpowiedzialności.
LICZBA JESIENI
203 – tyle faulów przeciwników Arki Gdynia odnotowała ekipa EkstraStats. Najwięcej w lidze, zaraz po Koronie Kielce (209).
OCENA W SKALI 1-10
Trójka na zachętę – tylko ze względu na ostatnie spotkania, które faktycznie pokazują, że coś się zadziało w Gdyni. I to, że trener Rogić musi nieźle rzeźbić, żeby coś stworzyć. Ocena obejmuje jedynie grę zawodników i koncepcję sztabu szkoleniowego. Gdyby wziąć pod uwagę zarządzanie klubem, byłaby znacznie niższa.
W CO ZESPÓŁ POWINIEN CELOWAĆ NA KONIEC SEZONU?
Utrzymanie – naprawdę trudno wymagać od arkowców czegoś więcej niż pozostania w Ekstraklasie. A jeżeli uda im się to osiągnąć przyjemną dla oka grą, to już w ogóle zrobią wynik ponad stan.